Rozdział 208

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Policjant jęknął cicho i przewrócił się na bok. A przynajmniej miał taki zamiar. W jego wykonaniu przeszkodziła mu jednak pewna umięśniona, ciepła ściana, która nagle znalazła się przed nim. Chłopak otworzył oczy. Leżał na kanapie, tuż obok swojego mężczyzny. Aru spał spokojnie na plecach. Krystian lekko się uśmiechnął i nachylił nad nim. Delikatnie pocałował swojego mężczyznę. Biznesmen zamruczał coś przez sen.
- Skarbie, daj jeszcze chwilę. - Wymamrotał. Policjant znowu nachylił się nad nim i zaczął składać pojedyncze pocałunki na jego ustach. - No chyba muszę wstać i wycałować tego pięknego pana obok. - Westchnął cierpiętniczo Aru i zerwał się z kanapy. Przycisnął chłopaka do materiału i zgodnie ze swoim zadaniem zaczął zasypywać jego buzię pocałunkami.
- Kocham cię. - Wymruczał między pocałunkami. Policjant tylko się uśmiechnął.
- Wiem. - Szepnął. - A wiesz, że ja ciebie też? 
- Wiem, Skarbie. - Zaśmiał się Aru. Podniósł się ze swojego chłopca i sięgnął po koc. Owinął nim szczelnie mniejsze ciałko i pogładził jego głowę. Włożył mu pilot do rączek. - Idę posprzątać trochę w domu, obejrzyj coś sobie, dziubku. - Zacmokał. Zauważył jak policzki chłopaka pokrywają się czerwienią. Uśmiechnął się do siebie.
- Em... Aru-? - Zagaił rumiany policjant.
- Tak, Kociaku? - Aron usiadł obok niego. Brunet złapał jego dłoń.
- No bo... przydałoby się nam wykąpać, co nie? - Zapytał bawiąc się jego palcami. 
- No tak, Kochanie. - Biznesmen pokiwał głową.
- I czy... Mógłbyś... Mi pomóc? - Wykrztusił cicho. Zawstydzony spuścił głowę.
- Oczywiście, że ci pomogę, Kociaku. - Rozczulił się brunet. - Dlaczego w ogóle pomyślałeś, że ci nie pomogę? - Zapytał. Sięgnął po swoje maleństwo i podniósł je z koca. Przytulił do siebie drobniejsze ciałko i ruszył na górę.

---

Posadził swojego partnera na pralce i napuścił wody do wanny. Chłopak zrobił się jakiś smutny.
- Buzi. - Zażądał. Aru wyszczerzył się i cmoknął ciepłe wargi swojego kochanka. - Zimno mi- - Przyznał smutno chłopak.
- Zaraz się rozgrzejesz, Kociątko. - Obiecał wlewając do ich wanny różne specyfiki, między innymi rozgrzewające olejki. - No, już. Chodź do swojego biznesmena. - Zaśmiał się brunet i rozłożył ręce. Chłopak od razu znalazł się tuż obok, ściśle wtulony w jego tors. Aron podniósł go i posadził w wannie.
- Boże, żeby łóżko też było takie ciepłe... - Wymruczał młodszy. Aru umościł się obok niego i wylał na dłoń trochę owocowego żelu. Zaczął rozprowadzać go po ciele swojego chłopca. Przy okazji wziął się za masowanie jego ciałka.

Szybko namydlił też siebie, oczywiście swoim ukochanym żelem. Dokładnie spłukał pianę z ich ciał, oczywiście uważając na gips swojego chłopaka.
- Zimno. - Zamarudził młodszy gdy jego facet wyciągał go z wody.
- Zaraz zawinę cię w ręczniczek, słonko. - Zacmokał i rozłożył ręcznik na pralce. Posadził na nim swojego chłopaka i owinął go szczelnie miękkim materiałem. Sam przewiązał ręcznik wokół swoich bioder.
- Jeszcze dwa tygodnie. - Wyszeptał niechętnie młodszy. 
- Jeszcze dwa, Kociaku. - Potwierdził Aru, czule wycierając jego ciało puchatym ręcznikiem.

Brunet pomógł mu założyć bieliznę, a potem razem z nim udał się do salonu. Posadził go na kanapie i dokładnie zawinął w miękki kocyk.
- Zrobić ci herbatki, Kotku? - Spytał troskliwie.
- Nie, nie chcę. - Wymruczał młodszy. - Mogę pomóc ci posprzątać? - Poprosił. Aru prychnął rozczulony.
- Kociątko, powtarzam ci po raz kolejny, że nie możesz, bo jeszcze bardziej uszkodzisz sobie twoją łapkę. - Mruknął. Chłopak wygiął usta w smutną podkówkę.
- Kiedy mnie nosi. - Zamarudził. - Strasznie mi się nudzi tak siedzieć... A poza tym cholernie mi wstyd, bo ty wszystko robisz. - Przyznał i nieco spuścił głowę. Brunet ujął go za podbródek i podniósł na siebie jego twarz.
- Krystian, ja cię kocham. I będę się o ciebie troszczyć, i cię kochać, nawet jeśli nic nie będziesz robił. A przecież ty jesteś kontuzjowany. Nawet nie jesteś w stanie zrobić większości rzeczy, Kociątko. Bardzo się cieszę, że chcesz mi pomóc, ale smutno mi, że się obwiniasz i wstydzisz. - Wyznał. - Zaczekamy jeszcze te dwa tygodnie, zobaczymy co powiedzą lekarze. Dobrze, Laleczko? - Spytał czule.
- Dobrze. - Mruknął zrezygnowany chłopak.
- No. - Aru uśmiechnął się lekko i złożył pocałunek na jego głowie. Poprawił jego koc i włożył w rączki pilot. - Pooglądaj coś sobie, a ja spróbuję ogarnąć kuchnię po naszym obiadku. - Zagruchał. Chłopak uśmiechnął się do niego blado. Brunet wyszedł z pomieszczenia, a policjant uruchomił urządzenie i zaczął przerzucać kanały. Zagrzebał się bardziej w koc.
Po kilkunastu minutach surfowania po programach uznał, że nie ma tam nic ciekawego. Włączył jakąś bajkę, szczelniej owinął się w koc i przymknął oczy. Krótka drzemka chyba mu nie zaszkodzi-

---

O godzinie 17 Aron przetarł blat i wyrzucił zużyte ręczniki papierowe. Wszedł do salonu i od razu wyjął telefon. Jego chłopiec spał słodko niemal po sam czubek głowy zagrzebany w miękkim i ciepłym kocyku. I jeszcze zasnął przy bajkach. Czy istniał na tym świecie bardziej rozczulający widok?
Brunet wyjął telefon i zrobił mu parę ładnych zdjęć. Podszedł do kanapy.
- Laleczko? - Zagaił z uśmiechem. Przysiadł na brzegu mebla i pogładził jego policzek. - Krystian, chadaj się, skarbie. - Zamruczał.
- Aru... - Wyjęczał młodszy. - Daj mi spać. - Dodał i odwrócił się na drugi bok. Pech chciał, że oparł się na kontuzjowanej ręce. Nagła błyskawica bólu momentalnie go otrzeźwiła. Podskoczył i od razu usiadł z cichym syknięciem pełnym bólu.
- Ile razy mam ci powtarzać, że masz uważać na tą rękę? - Spytał zatroskany brunet.
- Aru, ja nigdy nie miałem gipsu na ręce. - Mruknął. - Zapominam o nim. - Przyznał smutno. Biznesmen odetchnął. 
- No już dobrze, Laleczko. - Wymruczał i pogładził jego miękkie, ciemne włoski. - Skoro i tak już nie śpisz, możemy się polenić przez pół godzinki. - Mruknął. Pozwolił mu wtulić się w siebie. Krystian cicho ziewnął.
- Mam nadzieję, że nic po drodze nie zepsuję. - Wymruczał policjant. - Nie da się jakoś przyspieszyć tych dwóch tygodni? - Spytał zmarnowany.
- Kociątko, też bym chciał, żeby już ci zdjęli ten gips, ale jeśli pan doktor mówił, że nie wolno, to znaczy, że nie wolno. - Wyjaśnił Aru. Młodszy westchnął cierpiętniczo. - Wiem, Skarbie. Wiem... - Wymruczał brunet i pogładził jego bok.
- Odechciewa mi się wszystkiego. - Westchnął smutno. - Nie mam na nic sił...

***

Także... choruję xd

Może coś napiszę, żeby odczynić ten potworny urok, ale niczego nie obiecuję. Mam napisany jeszcze jeden rozdział (209), ale zbiorę się i spróbuję coś naskrobać, bo wziąłem prysznic i trochę mi przeszło.

Życzcie szczęścia xD

Do przeczytania,

- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro