Rozdział 228

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian zamrugał zaskoczony.
- Dlatego znowu miałeś jechać do firmy? - Spytał opierając głowę o jego ramię. Brunet znów westchnął.
- Chciałem wywalczyć, żeby przyjechali tu ale uznali, że jeśli zależy nam na tym kontrakcie my mamy pofatygować się do nich. - Prychnął. - Normalnie miałbym to gdzieś ale jeśli podpiszę umowę, moja branża wyjdzie poza Polskę. - Zamruczał.
- Dasz sobie radę. - Zapewnił chłopak. - Jeśli mały śpi spokojnie, to znaczy, że nie masz się czym martwić. - Dodał z uśmiechem. Biznesmen nie mógł powstrzymać cichego chichotu, który opuścił jego usta. Pogładził jego policzek.
- Kotku, ja nie chcę zostawiać was na tak długo. - Skrzywił się lekko.
- Aru, mówisz o paru dniach. - Przypomniał policjant. - Naprawdę damy sobie radę, kochanie. A ty uciekniesz ode mnie na parę dni, a potem wrócisz. Do nas. - Zamruczał rozczulony. Biznesmen westchnął, po czym przytulił policzek do jego głowy i potarł jego ramię. Złożył czuły pocałunek na głowie swojego chłopaka. 

- Kiedy wyjeżdżasz? - Spytał młodszy.
- Jutro rano. - Westchnął ten. - Ufam ci, Kocie. Wiem, że sobie poradzisz... - Zrobił krótką przerwę i ciężko westchnął. - Ale masz rację. Szybko to załatwię i wrócę. - Pocieszył zarówno jego jak i siebie. - ...chyba powinienem zacząć się pakować... - Wymamrotał i czule pocałował swojego partnera, po czym wstał lekko się ociągając. Pogładził ciemne, miękkie włoski, a potem uśmiechnął się do swojego drzemiącego synka.
- Posiedzę jeszcze na chwilę, obejrzę coś może. - Postanowił Krystian. Aron pokiwał głową i poszedł na górę. Policjant przełączył program i po znalezieniu odpowiedniego filmu oparł się wygodnie o oparcie i przytulił małe ciałko zawinięte w miękki ręczniczek.

---

Obudził go delikatny dotyk na ramieniu. Zamrugał próbując się rozbudzić i zauważył przed sobą Bartka.
- Zasnąłeś... - Szepnął mężczyzna. - Bałem się, że możesz przez przypadek zrobić coś małemu. - Dodał jeszcze. Policjant uśmiechnął się do niego.
- Dzięki. - Odparł i cicho ziewnął. - Pójdziemy już spać. - Zdecydował. - Dobranoc. - Dodał i poszedł na górę. 
- Dobranoc. I dziękuję. - Rzucił za nim Bartek. Krystian uśmiechnął się, choć mężczyzna nie mógł już tego zobaczyć.

Wszedł na piętro i ruszył do pokoju małego. Odłożył chłopca do łóżeczka i przykrył go kocem. Odniósł ręcznik do łazienki, a potem udał się do swojej sypialni. Zauważył swojego partnera. Ten leżał już w łóżku cicho pochrapując. Chłopak uśmiechnął się i skoczył do łazienki, żeby się wykąpać. Nagle przypomniało mu się, że będzie musiał zadzwonić do swojej prawie-teściowej i poprosić, żeby z Natanem zajęli się dziećmi, gdy on i Bartek będą w pracy. Westchnął cicho i zerknął na zegar. Po chwili uznał jednak, że zadzwoni do nich rano. Ostrożnie wsunął się pod kołdrę i przytulił do ciepłego, dużego ciała swojego chłopaka. Aru przytulił go przez sen. Krystian wcisnął się w szeroką klatkę piersiową i zamknął oczy.

---

Obudził go ruch na łóżku. Otworzył oczy i zastał swojego partnera, który właśnie się ubierał.
- Hej, maluchu. - Przywitał się brunet, gdy zauważył, że młodszy już nie śpi. Podszedł do niego i złożył pocałunek na jego głowie.
- Cześć. - Ziewnął chłopak. - Już wyjeżdżasz? - Spytał mimo, że doskonale znał odpowiedź. Brunet westchnął. - To tylko parę dni, skarbie. - Zamruczał chłopak. Aru rzucił się na niego, przygniótł go do łóżka i zasypał jego twarz pocałunkami.
- Kocham cię, Dzieciaku. Kocham cię. - Mruczał cicho w jego skórę.
- Ja ciebie też, Staruszku. - Zaśmiał się policjant. - O której masz samolot? - Spytał jeszcze. Aru usiadł obok niego.
- Koło 9... - Wymruczał. - Chciałbym jeszcze pożegnać się z dziećmi. - Westchnął. Obaj wstali z łóżka.
- Podwiozę cię na lotnisko. - Postanowił Krystian.
- Okay. - Mruknął Aru, a potem wymownie się skrzywił. - Nienawidzę wyjeżdżać... - Dodał.
- Boisz się latać? - Zapytał.
- Nie, Kotku. Nie lubię opuszczać znanych mi miejsc. - Wyjaśnił. - Nawet na krótko. 

Udali się na dół. Ku ich zaskoczeniu spotkali tam Amelkę, która siedziała na kanapie i wraz z Bartkiem oglądała kreskówki.
- Cześć! - Rzuciła i podbiegła do nich, żeby się przytulić.
- Dzień dobry. - Dodał cicho Bartek.
- Cześć. - Odparł Krystian. - Co porabiacie? - Dopytał.
- Oglądamy Scooby'ego! - Rzuciła mała. - Chcecie z nami? - Spytała czym rozbawiła nieco swoich rodziców.
- Ptysiu, kazali mi jechać za granicę na parę dni. - Aru klęknął przed nią na kolano.
- Ale super! - Ucieszyła się mała. - Pewnie zobaczysz dużo fajnych miejsc! - Powiedziała i rzuciła mu się na szyję. - Mogę z tobą? - Dopytała.
- Kochanie, cały wyjazd będę podpisywał głupie papierki. - Skrzywił się biznesmen. - Kiedyś wybierzemy się całą rodzinką, co ty na to? - Obiecał i uśmiechnął się do niej. Ta momentalnie się rozpromieniła.
- Tak! A weźmiemy pana Bartka? - Spytała. Krystian spojrzał na swojego przyjaciela.
- Jeśli będzie chciał. - Uśmiechnął się do niego.
- Pójdę jeszcze do małego. - Westchnął Aru. 
- Zniosę ci już rzeczy. - Postanowił policjant i razem udali się na górę.

---

Policjant cicho westchnął i przytulił się do swojego partnera. Korzystając z tego, że wszyscy byli zajęci pożegnaniami, złożył czuły pocałunek na jego ustach.
- Uważaj na siebie. - Wyszeptał. - Kocham cię. - Dodał jeszcze i znów złączył ich wargi. Biznesmen włożył mu coś do ręki. Zdziwiony spojrzał na malutki medalik przedstawiający wilka.
- Też cię kocham, Krystian. Obiecuję, że będę na siebie uważał. Ty też masz się tego trzymać. - Dodał, niby żartobliwie, jednak żaden nawet się nie uśmiechnął. Policjant przycisnął do siebie dłoń z medalikiem.

Młodszy przytulał się do niego w zasadzie do momentu, gdzie brunet musiał iść wsiąść do samolotu. Nie chciał puszczać swojego partnera za granicę.
Brunet pomachał mu przez szybę. Policjant uśmiechnął się smutno i mu odmachał, a potem zaczekał aż jego partner zniknie w korytarzu prowadzącym na pas startowy. 

Stał tam jeszcze kilka minut, po czym odwrócił się i ze smutkiem wymalowanym na twarzy wyszedł z lotniska. Wrócił na parking i wsiadł do samochodu. Zerknął na niebo. Było czyste i niebieskie, co nieco podniosło go na duchu. Odpalił silnik i wyjechał na ulicę.
Włączył jakąś piosenkę w radiu i uśmiechnął się lekko na myśl o medaliku, który spoczywał bezpiecznie w jego zapinanej kieszeni. Chyba by się powiesił, gdyby zgubił coś takiego.

Westchnął cicho. Miał zadzwonić do mamy Arona.

***

Jak tam pomysły? :>

Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału, jakoś nie miałem ochoty na pisanie- T.T

Do przeczytania,
- HareHeart 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro