Rozdział 116

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Widzisz, Kotku? - Zagaił Aru. - Wcale nie musieliśmy się tak spieszyć. - Uśmiechnął się i skradł mu całusa.
- O MÓJ BOŻE! - Zapiszczała recepcjonistka i przyłożyła dłonie do policzków, maślanymi oczkami wpatrując się w dwójkę mężczyzn. - Nigdy nie widziałam całujących się facetów. Jezu, ale wy jesteście UROCZY! - Dodała.
- Bardzo mi przykro, ale ten pan jest zajęty. - Uśmiechnął się brunet i przyciągnął do siebie chłopaka, po czym znów go pocałował. Zaśmiał się słysząc kolejny pisk recepcjonistki.

- Chodź, pysiu, usiądźmy gdzieś. - Zaproponował brunet i pociągnął go do plastikowych krzesełek tuż za rogiem. - Bardzo ładne miejsce. - Dodał, gdy już usiedli.
- Tak. - Westchnął szczęśliwy Krystian. - Pamiętam jak przyszedłem tutaj pierwszy raz. - Zaśmiał się cicho.
Nagle telefon Arona rozdzwonił się, oznajmiając przychodzącą wiadomość. Ten wyjął go i zerknął na ekran.
- Mama napisała. - Poinformował chłopaka, który wtulał policzek w jego ramię. - Mówi, że jest już u nas, przebrała Adasia, nakarmiła Lucyfera i poszła do salonu. Amelka przyszła do niej, a teraz siedzi owinięta w kołdrę i ogląda bajki. - Rzucił z uśmiechem. - Nie mogę się doczekać weekendu. - Zagruchał. - Moja mama cię pokocha. - Dodał. - Ale spokojnie, Kochanie. Jesteś mój i nie mam zamiaru się z nikim tobą dzielić. - Rzucił jeszcze i objął go. Nie mógł się powstrzymać, żeby nie pocałować tych miękkich ust swojego partnera.

- Jestem! Jestem! - Dobiegł ich zdyszany głos. - Przepraszam za spóźnienie, auto mi się zepsuło. - Westchnęła kobieta. Krystian uśmiechnął się. Kamila rzadko kiedy stawała się tak nierozgarnięta. Zabawnie było ją taką zobaczyć. - O, dzień dobry. - Rzuciła uradowana, widząc Krystiana. Ten wstał i podszedł do niej. Kobieta objęła go w krótkim uścisku. - Widzę, że nie przyszedłeś sam. - Ucieszyła się i podeszła do wciąż siedzącego bruneta. Wymieniła z nim uściski dłoni oraz uprzejme przedstawienia. Kobieta aż zbladła, słysząc imię starszego mężczyzny.
- Myślałam, że on... - Zaczęła.
- Ja też. - Mruknął chłopak. - Możemy najpierw zrobić sesję? - Poprosił. - W jej trakcie wszystko ci opowiem. - Obiecał. 
- Tak, tak, jasne. Zapraszam, zaraz zrobię herbaty. - Uśmiechnęła się szybko.
Chłopcy weszli do gabinetu. Krystian od razu usiadł na wygodnej kanapie. Aru po chwili dołączył do niego. 

Kamila szybko zaparzyła herbatę i rozlała ją do trzech kolorowych kubków.
- Jestem niezmiernie ciekawa, ale zgodnie z twoją prośbą przełożymy to na później. Zacznijmy może od standardowego pytania: jak z jedzeniem? Zmieniło się coś? - Spytała, wyjmując kartkę i długopis. Chłopak lekko się zakłopotał. Złapał dłoń swojego partnera i ścisnął ją lekko, żeby dodać sobie otuchy.
- Szczerze mówiąc, nie bardzo. - Przyznał w końcu. - Dalej niezbyt mam ochotę jeść... Chociaż kuchnia tego pana obok mi pomaga. - Dodał i uśmiechnął się słodko do swojego partnera. - Zawsze wspaniale gotował. - Dodał i oparł policzek o jego ramię. Kobieta uśmiechnęła się do siebie i zapisała coś na kartce.
- A dzisiaj? Jadłeś coś? - Spytała.
- Byłem w pracy tylko przez dwie, trzy godziny, a rano zjadłem tyle, że do teraz jestem pełny. - Rzucił. 
- Pamiętaj, żeby nie przesadzić w drugą stronę. - Przestrzegła go. - Co dobrego mieliście?
- Naleśniki ze śmietaną i owocami. - Rzucił młodszy. - Były przepyszne. - Dodał. - Zrobisz je jeszcze kiedyś? - Spytał nagle, unosząc swoje szczenięce oczy na swojego mężczyznę.
- Naprawdę aż tak ci zasmakowały? - Zachichotał brunet, obejmując swojego Kotka. - Oczywiście, że je zrobię. - Dodał i cmoknął go w głowę.
- Naprawdę nie jadłeś nic poza nimi? - Spytała. W jej głosie wybrzmiało lekkie rozżalenie.
- Nie. - Mruknął w końcu chłopak.
- Olgierd cię nie pilnuje? - Zapytała.
- Nie. - Westchnął. - Mieszkam u Arona. - Mruknął. - Olo ma inną partnerkę w pracy... Ja siedzę na komendzie, a oni jeżdżą w teren. Nie ma za bardzo jak mnie pilnować. - Przyznał w końcu, delikatnie spuszczając wzrok.
- Dlaczego ktoś ma go pilnować? - Spytał brunet.
- I tak miałam zamiar ci to powiedzieć. Muszę mieć kogoś, kto by go przypilnował z jedzeniem. Mało je, nie lubi tego i unika posiłków. - Powiedziała prosto z mostu. Chłopak spuścił głowę. Było mu po prostu wstyd, że Kamila zajmuje się tak błahym problemem. - Powtarzam mu, żeby jadł mało, ale często. - Powiedziała. - Z czasem będzie mógł wrócić do normalnej diety, ale niech na razie ograniczy cukier. Tak, jest to wysokoenergetyczne paliwo, ale bardzo szybko się spala i wymaga ciągłych dostaw. A sam mówiłeś, że chciałbyś wrócić do swojej dawnej wagi. - Przypomniała. - Mówiłam ci już, żebyś poszedł do dietetyka, ale jeśli nie chcesz, myślę, że dacie sobie radę sami. Po prostu jedz zdrowo i jak najmniej słodyczy, jasne? - Zapytała.
- Tak jest. - Odparł Aru. Krystian zerknął na niego, zaskoczony.
- Właśnie dlatego lubię jak pacjenci przychodzą z drugą osobą. - Uśmiechnęła się Kamila. - Zajmijmy się drugim problemem. Nadal źle sypiasz? - Spytała.
- W zasadzie... nie. - Powiedział w końcu chłopak. - Te leki od ciebie bardzo mi pomogły, a jak przeprowadziłem się do Arona to już w ogóle śpię jak niemowlę. - Zaśmiał się. Kobieta powtórzyła jego gest i zadowolona zapisała coś na kartce. - Wiesz, że gdyby coś się stało, możesz je wziąć bez obaw, prawda? - Spytała.
- Tak, pamiętam. - Odparł i cicho westchnął.
- Jak w pracy? - Zadała kolejne pytanie. - Wiedzą już, że Aron żyje? Wiedzą, że jesteście razem? Wiem, że Olgierd zdaje sobie z tego sprawę, ale pytam o innych współpracowników jak i o szefów. - Chłopak westchnął i przygryzł wargę. - ...Krystian? - Zagaiła kobieta. Młodszy siedział cicho na kanapie, nadal trzymając dłoń swojego partnera.
- Wczoraj rano przez przypadek dowiedziałem się, że on żyje. - Zaczął w końcu. - Dostaliśmy wezwanie pod nasz dom. Pamiętam to jak przez mgłę, bo tak się ucieszyłem, że czułem się jakbym był pijany. - Zaśmiał się i rozczulony poczuł czuły pocałunek na swoich miękkich włosach. - To był jakiś duży projekt dla policji, więc zaangażowaliśmy wszystkie zespoły, a do tego naszych informatyków. - Ciągnął, opierając się o swojego mężczyznę. - Jak już się trochę uspokoiłem przypomniałem sobie o śledztwie. Dzieci zaczęły mnie błagać, żebym nie szedł. Zarębskie dał mi dzień wolny. - Mruknął i westchnął.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro