Rozdział 99

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zadawajcie pytanka, bo w następnym planuję Q&A :>

Czas mijał naprawdę dobrze. Krystian zaczął terapię i robił duże postępy. Po tygodniu wrócił też do pracy na komendzie. Detektywi cholernie się cieszyli. Widzieli jednak dużą zmianę w charakterze ich przyjaciela. Był bardziej wycofany, zrobił się cichszy i bardziej nieśmiały. Nie sypał żartami jak z rękawa. Ale przynajmniej był. I to się liczyło.

Pracował po dwie, trzy godziny dziennie. Zalety pracy za biurkiem.

---

Siedział właśnie w domu Olgierda. Nadal z nim mieszkał, chociaż powoli rozglądał się już za jakimś własnym kątem, który mógłby nazwać Domem.
Usłyszał otwieranie drzwi i przekonany, że to jego przyjaciel nawet nie podniósł się z kanapy.
- Cześć. - Westchnął Olo wchodząc do salonu. Chłopak odłożył laptop na stolik kawowy.
- Hej. - Uśmiechnął się. - Ciężki dzień? - Spytał. Policjant skinął głową. - Masz obiad na piecu. - Dodał. To była zaleta mieszkania we dwójkę. Olo ucieszył się i pognał do kuchni.

Wrócił po jakichś dwudziestu minutach.
- I jak? - Spytał chłopak.
- Pierwsza klasa. - Skomentował starszy, oblizując wargi z resztek sosu. - Aż nie chcę, żebyś się wyprowadzał. - Westchnął i opadł na kanapę obok niego. Nagle o czymś sobie przypomniał. Wstał i ruszył do korytarza. Wyjął coś z kieszeni swojej kurtki i wrócił do salonu.

- Mam coś dla ciebie. - Uśmiechnął się tajemniczo i położył coś na stoliku. Chłopak zerknął na przedmioty i aż otworzył usta. Jego portfel i telefon!
- Skąd je masz? - Spytał zaskoczony.
- Byliśmy w mieszkaniu tego śmiecia. - Splunął Olo. Nie krył się z tym, że odkąd dowiedział się prawdy, szczerze nienawidził Zielińskiego. - Pamiętasz jak mówiłeś coś o obroży? - Spytał nagle przygryzając wargę.
- No? - Zagaił chłopak. Policjant wyjął z kieszeni obrożę. Jego obrożę. Krystian aż podskoczył z radości. Wyciągnął po nią ręce, a gdy poczuł znajomą skórę na dłoniach, przysunął przedmiot do swojej twarzy i wtulił się w nią policzkiem. - Nie wierzę, że o niej pamiętałeś. - Rzucił do niego ucieszony. 
- Naprawdę ją tak lubisz? - Spytał policjant. Chłopak kiwnął głową, tuląc policzek do czarnej skóry. - Dlaczego? - Zapytał przekrzywiając głowę. Krystian westchnął. Potrzebował chwili na zastanowienie się.
- Dobrze się czuję jak mam ją na sobie... - Przyznał w końcu. - Jestem jakiś taki spokojniejszy... A poza tym, nie ma nic lepszego niż zwinięcie się w kulkę na kanapie i zabawa znaczkiem od niej. - Uśmiechnął się lekko. - Mimo, że nie chcę wrócić do tamtych czasów... - Zaczął nagle. - Chciałbym móc dalej ją nosić... - Westchnął cicho.
- Co stoi na przeszkodzie? - Spytał Olo, siadając obok niego. - I tak prawie nigdzie nie wychodzisz. - Dodał.
- Zapniesz mi? - Zapytał młodszy, patrząc na niego swoimi szczenięcymi oczami.
- Chodź. - Rzucił policjant i wyciągnął ręce po ozdobę. Zapiął mu ją i upewnił się, że nie jest za ciasna.
- Idealnie. - Westchnął chłopak i z uśmiechem zwinął się na kanapie, po czym przesunął dłoń i zaczął obracać znaczek między palcami. - Jezu, jak mi tego brakowało. - Westchnął nagle, zadowolony.

Olo uśmiechnął się lekko i włączył telewizor.
- Jak było na sesji? - Spytał nagle przypominając sobie, że chłopak miał dzisiaj wizytę u pani Kamili.
- Świetnie. - Odparł młodszy. - Mówi, że jeszcze trochę i zrobi mi parę testów. Może będę mógł wrócić w teren. - Uśmiechnął się.
- Tak szybko?! - Zdziwił się policjant.
- Mhm! - Potwierdził młodszy. - Też się zdziwiłem, ale powiedziała, że robię duże postępy. - Pochwalił się.
- Boże, Dzieciaku, to świetnie! - Ucieszył się Olo. Złapał go i mocno do siebie przycisnął. - Nie mogę się doczekać aż wrócisz w teren. - Przyznał szczerze. - Na pewno tak ci powiedziała? - Dopytał jeszcze. Nie wierzył w to, że tak niewiele dzieli jego przyjaciela od pełnego powrotu do służby.
- Powiedziała, że szybko stanąłem na nogi i jest ze mnie bardzo zadowolona. Nie skończyłem jeszcze terapii, ale mówiła, że ogólnie bardzo dobrze to wygląda. Brakuje mi zaliczenia tych testów i będę wracał do służby. - Ucieszył się. 
- A ty-? - Zaczął nagle Olo. - Myślisz, że jesteś gotów? - Wiedział, że nieco podetnie mu tym skrzydła, ale naprawdę zależało mu na komforcie swojego przyjaciela.
- Chcę w to wierzyć, wiesz? - Spytał. - Często mam dni, kiedy chcę po prostu przepłakać cały dzień. Nie mam ochoty na nic. Nawet leżeć mi się nie chce... Albo dni, kiedy to wszystko mnie po prostu przytłacza... Ale Kamila bardzo mi pomaga. - Uśmiechnął się. - Jest naprawdę świetną dziewczyną. - Dodał. - I świetnym specjalistą.
- Wiem. - Uśmiechnął się. 

- Myślisz, że z kimś się kiedyś zwiążesz? - Spytał cicho. Krystian nieco się zasępił. To był dla niego temat tabu. 
- Nie wiem. - Westchnął po chwili. - Kamila uważa, że miałem takie zawirowanie w życiu, że nie miałem czasu dobrze przejść przez śmierć Arona i dzieci. - Mruknął cicho. Jego oczy lekko się zaszkliły.
- Tęsknisz za nimi, prawda? - Spytał obejmując go ramieniem.
- Codziennie. - Westchnął chłopak. - Pamiętasz... gdy jeszcze spotykałem się z Eweliną... - Zaczął nagle. - Powiedziałeś mi kiedyś, że widać po mnie, że się zakochałem. 
- Kojarzę. - Mruknął policjant nie bardzo wiedząc dokąd ten zmierza.
- Pytałeś jaka ona jest... - Przypomniał. Na jego ustach zagościł niewielki, rozbawiony uśmieszek.
- Nie-! - Rzucił zszokowany policjant. Chłopak zachichotał.
- Musiałem się pilnować, bo miałem ochotę parsknąć śmiechem. - Przyznał rozbawiony. 
- Nie wierzę, że się nie zorientowałem. - Powiedział kręcąc głową.
- Myślę, że dogadałby się z naszymi... - Westchnął nagle. - A Ami i Adaś skradliby ich serca. - Dodał, opierając policzek o jego ramię.
- To były jego dzieci, prawda? - Spytał.
- Adoptowane, ale tak... - Mruknął. - Pamiętam jak pierwszy raz się z nimi spotkałem... Aru wystraszył mnie pokazując mi zdjęcie z dwójką dzieci... Wyjaśnił mi, że to dzieci jego kuzynki, która zmarła z mężem w wypadku, a on był jedyną osobą, która mogła je wziąć... Mała była taka bystra... Spytała czy jestem jego chłopakiem. A jak powiedział, że tak, to podeszła do mnie, przytuliła mi się do nóg i powiedziała ,,Witamy w rodzinie! Mogę mówić do ciebie tato?" - Sapnął. Jego głos zrobił się wilgotny, a oczy zaszkliły się delikatnie. - Adaś też był kochany. - Westchnął, przecierając oczy. - Lucy dobrze się nim zajmował. 
- Kim był Lucy? - Spytał.
- To ten czarny pies, który mi pomógł. - Wyznał i westchnął.

***

Gdybyście wiedzieli, co dla Was szykuję-

ALE NIE!
Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła >:D

Do przeczytania,
- HareHeart 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro