XIV
Do domu wchodzę zadowolona z zakupów. Eleanor też, trzymając w ręku porcje frytek, co od razu sprawia, że jest szczęśliwsza. Kupiłam sobie nowe buty i koszulę. Z racji tego, że rodzina El nie jest bogata, a moja, nie oszukujmy się, ma wszystko, z przyjemnością zapłaciłam też za rzeczy które wybrała sobie przyjaciółka.
-Uwielbiam chodzić z tobą na zakupy- śmieje się, gdy zdejmujemy buty w holu. Słysząc obcy głos z wnętrza domu przykładam palec do ust prosząc ją, żeby na chwilę zamilkła.
Słyszymy śmiech, kobiecy, perlisty śmiech. El szturcha mnie w ramię, przez co odwracam się i podążam wzrokiem w kierunku przez nią pokazywanym. Pod ścianą stoi para krwistoczerwonych, piekielnie wysokich szpilek. Patrzę spanikowanym wzrokiem na dziewczynę, domyślam się kogo to buty.
Chwytam przyjaciółkę za rękę i jak najciszej i najszybciej próbujemy się przedostać do schodów, a stamtąd do mojego pokoju, jednak gdy jesteśmy już prawie na szczycie, słyszę głos ojca z salonu.
-Patience, wróciłaś już?- nie wcale. Przewracam oczami- Chodź, poznasz kogoś.
Popycham El dalej, w górę schodów, żeby szła do mojego pokoju, a sama zawracam i z kamienną miną schodzę na dół, do salonu.
Na jednej z kanap, siedzą moi rodzice, jak zwykle przytuleni. Na fotelu naprzeciwko, dostrzegam długonogą szatynkę, o szerokim uśmiechu. Ubrana jest elegancko i widać, że ma pieniądze- powstrzymuję prychnięcie- przynajmniej miała, dopóki nie przejęliśmy jej majątku i nie podpaliliśmy całej rezydencji. Patrząc teraz na nią, nie widzę podłej sadystki, którą sobie wyobrażałam, gdy zobaczyłam tamtych torturowanych ludzi.
-Khristine, poznaj moją córkę. Patience, to jest moja stara przyjaciółka, Khristine Smith.- uśmiecham się szeroko i sztucznie.
-Jaka tam stara!- wybucha idealnym, wysokim śmiechem. Gdy się uspokaja, zaczyna mi się uważnie przyglądać- żywe dziecko zrodzone z krwi wampira- mówi jak zahipnotyzowana, patrząc prosto w moje oczy. Odsuwam się nieznacznie krok w tył. To trochę straszne.
-Tak, mi też miło panią poznać- mówię najmniej sarkastycznym tonem na jaki mnie stać- mogę już iść do przyjaciółki?- przenoszę błagalny wzrok na mamę, która kiwa po chwili głową.
Z ulgą wypisaną na twarzy wbiegam po schodach i już po chwili zamykam drzwi od mojego pokoju. El siedzi na łóżku i pisze coś na telefonie. Podchodzę do niej szybkim krokiem i wyrywam jej komórkę z rąk. Tworzę nową wiadomość i piszę:
Jesli wspomnisz na glos o lowcach ostatniej akcji czy cos to osobiscie cie zabije jasne? oni to slysza. moze nawet podsluchuje szmata- wystukuję na klawiaturze najszybciej jak potrafię, nie zważając na interpunkcje ni nic i pokazuję ekran dziewczynie.
-Jasne- odpowiada już na głos- przecież nie jestem taka głupia.
-Ale wciąż się boję, że kiedyś któraś z nas się zapomni.
A wtedy bedziesz miec przesrane- pisze.
-Dokładnie.
-To co robimy?- uśmiecha się i poprawia na łóżku.
-Ja nie zamierzam tu siedzieć ani teraz, ani w nocy. Chodź- biorę torebkę z biurka i razem z El wychodzimy z domu.
Na ulicy, gdy jesteśmy już daleko, przystajemy.
-Chcesz dziś u mnie nocować?
-Nie, dzięki. Pójdę do kryjówki łowców, miałam dziś mieć wolne, żeby choć raz się wyspać, ale wolę posiedzieć tam, niż ze Smith.
-No i co ty tam będziesz robić? Całą noc?
-Nie wiem. Pewnie będzie kilka osób, które też nie miały nic do roboty. Może potrenuję... Nie martw się o mnie, gdybym potrzebowała noclegu, na pewno zadzwonię- przytulam przyjaciółkę na pożegnanie i idę w stronę bazy.
Wszyscy łowcy mają dzisiaj wolny wieczór, więc nie dziwią mnie pustki gdy docieram na miejsce. Rozsiadam się w miękkiej, poprzecieranej kanapie i zaczynam się zastanawiać co mogę robić przez resztę czasu.
-Co tu robisz?- niespodziewanie słyszę za sobą i odwracam się gwałtownie- dzisiaj macie luz.
-Nie strasz mnie tak więcej- warczę starając się uspokoić szybkie bicie serca, ale po chwili zaczynam się zastanawiać czy to z przestrachu, czy może na widok T...
-Więc?- siada obok mnie i zakłada kostkę na kolano drugiej nogi.
-Nieważne. Po prostu nie chcę być u siebie. Pomyślałam, że przyjdę tutaj i potrenuję strzelanie... Czy coś...
-Tak trenujesz?- pyta rozbawiony.
-Miałam zamiar- wystawiam mu język, na co on oblizuje wargi w bardzo powolny i pobudzający wyobraźnię sposób. Chrząkam krótko, żeby pozbyć się niechcianych myśli- a ty? Co tu robisz sam?
-Też nie chcę siedzieć u siebie- wzrusza ramionami.
-Więc zostajemy tu razem?- pytam nieśmiało. Chłopak przygryza na chwilę wargę, jakby się nad czymś zastanawiał. Wygląda tak mega uroczo.
-Mam lepszy pomysł- łapie mnie za dłoń i ciągnie do drzwi.
~*~
ZGADNIJCIE KTO POWRÓCIŁ PO EGZAMINACH! :D
Może jednak nie będę pracować w Mc... Poszło mi w sumie nie najgorzej.
Teraz tylko powyciągać oceny, popoprawiać oceny, napisać tonę sprawdzianów... Ale rozdziały postaram się dodawać!
Do tego, ostatnio mam ogromną ochotę napisać fanfiction. Więc w wolnej chwili się zacznę do tego przymierzać.
+Taaak wiem, rozdział mega krótki, ale napisałam go tylko w dzisiejszy wieczór, jak tylko skończyłam ostatni dzień egzaminów, bo chciałam coś dodać jak najszybciej i oto jest.
Tęskniłam, wasza princessa67577
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro