138.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie mogłem uwierzyć, że patrzyłem na ten mały cud. Moja maleńka córeczka leżała spokojnie w ramionach mamy. Przewieźli je przed chwilą, a ja nadal nie mogłem się napatrzeć na nasze dziecko.

Rachel miała przymknięte oczy, ale nie chciała odłożyć małej do szpitalnego łóżeczka. Odkąd tutaj były, pocałowałem je już kilka razy i tyle samo dziękowałem rudowłosej za wysiłek, jaki włożyła w rodzenie naszego dziecka. To najpiękniejszy dzień w moim życiu. Mogłem uczestniczyć w narodzinach mojej córeczki. Przykro mi tylko, że moja mama nie doczekała się wnuczki. Byłaby cudowną babcią.

– Chcesz ją potrzymać? – spytała cicho Rachel, wyrywając mnie z rozmyśleń.

– Za chwilę. - Pogłaskałem maleństwo delikatnie po policzku, a ona ziewnęła.

Była idealna. Już teraz widziałem podobieństwo do jej mamusi. Będzie cudowną kobietą. I już teraz wiedziałem, że będę musiał odganiać od niej chłopców i facetów. Nie pozwolę, żeby jakiś idiota ją skrzywdził.

– Jest twoja. - Żona spojrzała na mnie z uśmiechem. – Przytul ją.

Bardzo chciałem ją przytulić, ale się bałem. Nie chciałbym jej skrzywdzić, nigdy. Przysiadłem na łóżku, bliżej nich i z pomocą Rachel, wziąłem córeczkę na ręce. To cudowne uczucie móc ją w końcu trzymać w swoich ramionach.

– Powiedz, jak ją nazwiemy. - Spojrzała na mnie.

Wiedziałem jakie imię chciałem nadać maleństwu. Cieszyłem się, że w końcu mogłem się podzielić swoim pomysłem z żoną.

– Heather – powiedziałem wpatrzony w córkę – i mam nadzieję, że ci się podoba.

Byłbym w stanie się z nią wykłócać, że sama kazała mi wybrać i musiała się pogodzić z moją decyzją.

– Tak. - Położyła mi dłoń na ramieniu. – I podoba mi się to, co widzę. Jesteś w niej zakochany.

– Do szaleństwa. - Uśmiechnąłem się szeroko.

To będzie najbardziej rozpieszczona córeczka tatusia, jaką świat widział. Jednak nie musiałem się bać, że nie będę umiał jej czegoś odmówić. Rachel doskonale radziła sobie z dziećmi i nie pozwoli sobie wejść na głowę. Jeszcze ustawi nas wszystkich.

Lorie weszła do sali poinformować nas, że przyszła pora karmienia. Nie musiała nic tłumaczyć, bo moja żona wiedziała doskonale co robić. W porównaniu do niej musiałem się wiele nauczyć w opiece przy niemowlaku. Cieszyło mnie, że mogłem się uczyć od niej.

Zadzwoniłem w tym czasie do siostry, żeby nie musiała się już martwić. Tylko czekać jak pojawi się w szpitalu z chłopcami. Zrobią hałas na cały oddział i liczyłem na to, że nikt nas stąd nie wygoni. Zamierzałem spędzić noc z moimi dziewczynami. Już rozmawiałem o tym z Lorie i się zgodziła.

Zauważyłem, że Rachel usnęła, więc idąc za radą pielęgniarki, gdy córeczka wyglądała już na najedzoną, odłożyłem ją do łóżeczka.

– Bardzo dobrze. - Pochwaliła mnie. – Żona może na pana liczyć.

Musiała teraz dużo odpoczywać i rozumiałem to.

– Będę się starać. - Pogłaskałem Heather po rączce.

Rozglądała się po sali i zastanawiałem się, czy była w stanie rozpoznać, że byłem przy niej, że byłem jej tatą. Wiedziałem, że takie maleństwo jeszcze nic nie widziało. Córeczka mrużyła śmiesznie oczka i machała cały czas rączkami. Na szczęście była spokojna, bo nie wiedziałem, jakbym zareagował, gdyby zaczęła płakać.

– Tata! - Drzwi sali się otworzyły i w tej chwili ujrzałem resztę swojej rodziny.

Uśmiechnąłem się na widok chłopców i swojej siostry, która od razu podeszła do małej. Oczywiście musiała zobaczyć swoją bratanicę i nic nie było w stanie jej powstrzymać.

– W końcu. - Uśmiechnęła się. – Cześć, ślicznotko. - Złapała ją za rączkę.

– Tato, chcemy ją zobaczyć! - Ant mnie szturchnął, więc wziąłem go na ręce i przepuściłem Lucasa, żeby mógł podejść do łóżeczka.

– Jest ładna? – spytałem go.

– Tak. - Uśmiechnął się. – Patrzy na mnie.

– I na mnie! – krzyknął młodszy, zaglądając do siostrzyczki. – I jest malutka.

– Też taki byłeś – odezwała się April, łapiąc go za nogę. – Przestań krzyczeć, bo obudzisz mamę. A ty lepiej powiedz, jak ma na imię? - Spojrzała na mnie.

Przez chwilę miałem ochotę się z nią podroczyć albo poprosić, żeby zgadywała, ale bardziej chciałem w końcu, żeby poznała mój wybór.

– Heather – powiedziałem dumnie.

– Ale trudne. - Lucas na mnie spojrzał, marszcząc brwi. – I długie.

Nie obchodziło mnie to. Nie będziemy mogli również zdrobnić jej imienia, ale mogliśmy wymyślić, jak będziemy na nią wołać. Ja mogłem mówić na nią Księżniczka jak do tej pory.

– Młody ma rację. - April zerknęła na nas.

– H E A T H E R – przeliterował Anton bez problemu. – Wcale nie trudne.

– Skoro Ant nie ma problemu, to wy też musicie się przyzwyczaić. - Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami. – Nie zmienię jej imienia. Mogliście wymyślić coś wcześniej. Teraz sprzeciwów nie przyjmuję. Zachwycaj się bratanicą. - Ostatnie zdanie skierowałem do siostry.

Gdy Rachel się obudziła, była zadowolona. Podziwiałem ją. Po kilkugodzinnym porodzie była w stanie się uśmiechać i nie miała nic przeciwko hałasowi w jej sali. Moja siostra cały czas zasypywała ją pytaniami o córkę, a ja wciąż siedziałem, wpatrując się w małą. Chłopcy byli na razie zajęci oglądaniem bajki.

– Widzę rodzina w komplecie. - Lekarka przyszła zobaczyć jak miała się moja żona. – Ilu was tu jest?

Chyba nie miała nic przeciwko? Nie byliśmy w publicznym szpitalu, gdzie personel wygoniłby nas po dwóch godzinach. Mogłem być tyle czasu, ile moja żona.

– Pięciu! – krzyknął Ant, czym nas rozbawił. – No co?

– Jesteś bardzo mądry. - Podeszła do niego. – Będziesz dobrym starszym bratem.

Już był i miło, że ktoś inny to dostrzegł. Rachel była wspaniała. Wychowała synów na wspaniałych chłopaków. Wierzyłem, że będą tacy, nawet gdy dorosną. Nie chciałbym, żeby ludzie ich zniszczyli. Liczyło się tylko ich zdanie, jeśli inni się z nim nie zgodzą, to nie wina Luca i Anta. Pokażę im jak prowadzić wydawnictwo, które kiedyś będzie ich. O nic nie musieli się martwić. Zadbałem o ich przyszłość. O ich, Heather i April.

– I Luc też. - Spojrzał na brata.

Anton był bardzo przywiązany do brata, więc była szansa, że równie mocno przywiąże się do Heather.

– Oczywiście. - Uśmiechnęła się.

Byłem dumny z chłopców. Cieszyli się z narodzin siostrzyczki. Miałem nadzieję, że ich entuzjazm nie minie zbyt szybko. Chciałbym, żeby mimo różnicy wieku byli zgranym rodzeństwem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro