Angażuje się

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jest wieczór, dzień premiery i Ethan czuje się nieswojo. Coś ciemnego prześladuje go już od kilku dni, może tygodni, jednak nadal to ignoruje. Wciąga na siebie ciemne spodnie, zakłada białą koszule i wychodzi z mieszkania. Musi.

Musi, bo Nowell nie może się doczekać, aż Ethan zobaczy efekt jego wielomiesięcznej pracy i musi, bo Stanley, Molly, Carmen i Jonathan siedzą zniecierpliwieni w samochodzie przed blokiem. Reszta ich paczki jest już w kinie.

To wielka noc. Wszyscy są wystrojeni i widać na ich twarzach podekscytowanie. Może film nie jest olbrzymim projektem, a biorący w nim udział aktorzy, wliczając w to Nowella, nie muszą uciekać przed hordami goniących ich fanów, ale premiera to premiera. Wszyscy nie mogą się doczekać.

No, wszyscy z wyjątkiem Ethana. On trzyma się z tyłu, cichszy niż zazwyczaj, dziwnie odległy. Obudził się dzisiaj z jakimś mdlącym uczuciem siedzącym mu na żołądku i cały czas nie udało mu się go pozbyć. Wciąż tam siedzi, nie pozwalając mu na śmiech.

Tak naprawdę Ethan dobrze wie, skąd to uczucie się wzięło. Chodzi o Nowella. Zawsze chodzi o Nowella, czyż nie? Po ilu już latach? Sześciu?

Ponieważ dziś jest dzień premiery, a jutro Nowell nie będzie miał żadnego powodu, żeby zostać w Londynie.

Jednak Ethan jest dorosłym mężczyzną. Ma trzydzieści lat i doskonale potrafi sobie poradzić z wszelkimi problemami, które stają na jego drodze. Dlatego kiedy wysiadają z samochodu, ma już konkretny plan.

Upije się. Kompletnie nawali. Gońcie się, gwiazdy.

* * *

Film okazuje się być wspaniały i nikogo to nie zaskakuje. Jest to pewnego rodzaju thriller psychologiczny i najlepsza rola, jaką Nowell kiedykolwiek odegrał, przynajmniej w opinii Ethana.

W ramach świętowania zorganizowano imprezę w luksusowym hotelu, więc wszyscy kierują się właśnie tam. Nowell lawiruje między grupą aktorów a grupą swoich starych przyjaciół i przez to zdaje się, że nie spędza czasu ani z jednymi, ani z drugimi.

Wszędzie jest tłum, głośna muzyka i darmowy alkohol i póki co Ethan nie potrzebuje więcej. Patrzenie na Nowella na wielkim ekranie, jak świeci talentem i pasją, trochę go zrujnowało. Od samego początku był w nieciekawym humorze, teraz więc już zupełnie nie jest w stanie wypchnąć z głowy ciemnych myśli.

Bo chce Nowella. Chce go mieć, całego dla siebie.

Pragnął go dziewięć lat temu, kiedy po raz pierwszy się spotkali i później, przez cały czas, aż do ich rozstania. Z resztą potem też, może nawet jeszcze bardziej. Chciał poczuć od palcami jego gładką skórę, gdy zobaczyli się na imprezie Stanleya i posmakować jego ust, kiedy wygadywał jakieś nieistotne bzdury, opierając się o ladę w barze.

A teraz Ethan jest całkowicie pijany, bardziej niż w ciągu ostatnich kilku lat. Siedzi na balkonie ze szklanką whiskey w jednej dłoni i papierosem w drugiej. Górne guziki jego białej koszuli są niedbale rozpięte.

Nowell porzucił ich jakiś czas temu, wciągnięty w wir krótkich wywiadów i ważnych uścisków dłoni. Niedługo potem Ethan odłączył się od reszty przyjaciół, wabiony przez alkohol jak ćma wabiona jest przez ogień.

To nie tak, że jest uzależniony, nic z tych rzeczy. To po prostu taki dzień. Dziś tego potrzebuje.

Więc teraz siedzi na imponujących rozmiarów balkonie, obserwuje ludzi rozmawiających w pięknym ogrodzie tuż pod nim i raz po raz wydycha kłęby dymu w ciemność nocy.

Kiedy Stanley go znajduje, szklanka, niegdyś pełna whiskey, jest zupełnie pusta. Zdecydowanie nie była to pierwsza.

— Co tu robisz? — pyta nieco oskarżycielsko.

Ethan wzrusza ramionami i chichocze pod nosem.

— Upijam się. Nie widać?

Stanley marszczy brwi, słysząc odpowiedź. Jeśli dorosły facet chichocze pod nosem, to rzeczywiście musi być pijany.

— No dobra, starczy. Wracajmy do domu — mówi wreszcie, wyciągając rękę w stronę Ethana, ale ten odtrąca ją, nagle rozzłoszczony,

— Daj mi spokój. — Jego słowa zmieniają się w ledwo czytelne, ochrypłe mamrotanie.

Stanley wzdycha.

— Jesteś nawalony, E. Chodź.

— Zrobię, co mi się podoba. Pieprz się — bełkocze, ale Stanley musi go jakimś cudem rozumieć, bo odwraca się i odchodzi, zostawiając Ethana samego. Bardzo dobrze.

Ethan rzuca filtr po spalonym papierosie na ziemię, tuż obok dwóch poprzednich i natychmiast sięga po kolejnego. To jest ciężka noc, okej?

Po chwili zaciąga się dymem, a świat wiruje dookoła niego z powodu alkoholu, który wypił. Wypuszcza powietrze wolno. Jego zielone oczy wpatrują się w niebo i pochłania go ono doszczętnie, wysysa każdą komórkę z jego ciała i już nie istnieje. Jego resztki dryfują w powietrzu, zgubione, pomieszane, zepsute.

Czas staje się jakimś dziwnym, niedotyczącym go pojęciem. Nie wie, która jest godzina i jak długo tu siedzi. Ledwo pamięta gdzie jest, ale nie przeszkadza mu to. Przyjemnie tak nic nie wiedzieć.

Nagle czuje czyjąś ciepłą, silną dłoń na własnym karku, opuszki wodzą delikatnie po jego skórze. Potem druga dłoń – musi należeć do tej samej osoby – wyjmuje filtr spomiędzy jego palców i dopiero wtedy Ethan zdaje sobie sprawę, że papieros dawno już się skończył.

— Za dużo palisz, mój drogi. — Głos Nowella dobiega jakby z odległej krainy i jest miękki, ciepły. Ethan odwraca głowę, próbując zlokalizować mężczyznę i udaje mu się, choć wszystko jest nieco rozmazane.

— A twoja twarz jest za śliczna. Każdy ma własne problemy — odburkuje z cieniem sarkazmu. Beznadziejne poczucie humoru nie opuszcza go nawet wtedy, kiedy jest pijany. Nowell jednak zaczyna się śmiać, szczerze.

Jego dłoń jest wciąż na karku Ethana. Skóra, której dotyka, płonie.

Ethan chce więcej. Sięga więc i chwyta Nowella za nadgarstek, a potem szarpie do przodu, nie przejmując się dziwacznym kątem.

Jednak Nowell stoi wciąż dokładnie tam, gdzie stał, opierając się bez większego wysiłku. Może jego mięśnie odrobinę się napinają.

— Zabiorę cię do domu, kocie — oznajmia.

I oto znowu jest – pieszczotliwe przezwisko i ciepło, które wypełnia jego głos. Patrzy na Ethana, a w jego oczach widać coś, co można by nazwać czułością. Spojrzenie ma miękkie.

To pewnie dlatego, że Ethan jest pijany. Nowell po prostu postanowił mówić wolno. Traktuje go jak dziecko albo zgubionego szczeniaka.

Albo może właśnie tego Nowell tak naprawdę pragnie – zadbać o Ethana. Może czekał, by go dotknąć, cały ten czas, ale nie potrafił. Nie powinien. Nie mógł. Teraz wykorzystuje fakt, że Ethan jest kompletnie pijany i poddaje się swoim słabościom, bezpieczny, bo wie, że mężczyzna nie będzie jutro niczego pamiętał.

Może Ethan nie jest jedynym, który musiał się dzisiaj upić. Jest po prostu jedynym, któremu się to udało.

— Ee. Poradzę sobie — upiera się Ethan i wstaje, żeby to udowodnić.

Natychmiast traci równowagę, ale na szczęście silne ramiona Nowella są tuż obok, gotowe złapać go przed upadkiem.

— Właśnie widzę — mówi i uśmiech tańczy na jego wargach. — Chodźmy.

Więc idą. Nowell załatwia taksówkę, pomaga wdrapać się do niej Ethanowi i nie więcej niż pół godziny później stoją już pod drzwiami mieszkania.

— Masz klucze? — W głosie Nowella słychać troskę. Przygląda się Ethanowi uważnie, pewnie zastanawiając się, czy wszystko będzie z nim dobrze.

Odpowiedź brzmi nie. Już nigdy nie będzie dobrze.

— Mam cholerne klucze, nie jestem idiotą — mamrocze Ethan, przeszukując swoje kieszenie.

— Nigdy nie powiedziałem, że jesteś idiotą — odpowiada Nowell, spokojnie i miękko.

Wreszcie udaje im się otworzyć drzwi i Ethan wkracza do środka, zataczając się. Wyciąga rękę do przodu, cudem trafiając we włącznik. Mieszkanie zalewa światło.

Ethan ściąga swoje buty i musi przy tym wspierać się jedną dłonią o ścianę, żeby nie upaść na podłogę. Swoją drogą, parkiet kołysze się lekko na boki.

Potem mężczyzna odwraca się i uświadamia sobie, że Nowell cały czas stoi w progu, nadal w kurtce i tylko obserwuje go z cieniem rozbawienia na twarzy.

Pożądanie uderza Ethana niespodziewanie, prawie zwalając go z nóg. Nagle jedyne czego pragnie, to dotknąć Nowella, pocałować go, może pieprzyć się z nim na blacie kuchennym, jak lata temu, kiedy się poznali.

Ponieważ jest pijany, niewiele ma w głowie myśli, które mogłyby go powstrzymać.

— Czemu tam stoisz? — Uśmiecha się zawadiacko, a przynajmniej wydaje mu się, że to robi. — Chodź.

Nowell tylko kręci głową.

— To nie jest dobry pomysł.

To beznadziejny pomysł, ale Ethan tego potrzebuje. Już stoi tuż przed Nowellem i gorące pragnienie błyszczy w jego oczach.

— Chodź — powtarza, tym razem cicho. Jego głos jest niski i odrobinę zachrypnięty. Nachyla się jeszcze bliżej, żeby Nowell lepiej go usłyszał. — No chodź — kusi nadal, z wargami zalewie kilka centymetrów od ucha mężczyzny. — No chodź — szepcze po raz ostatni, a potem przyciska ciepłe wargi do gładko ogolonej skóry Nowella i zaczyna składać pocałunki wzdłuż linii jego szczęki.

Nowell wciąga głośno powietrze, już nie tak spokojny i opanowany. Zamiera na chwilę, podczas gdy wargi Ethana wolno przesuwają się na jego szyję. A potem zaczyna się wycofywać. Kładzie dłonie na klatce piersiowej Ethana i odpycha go, delikatnie, ale stanowczo.

— Przestań — prosi, jednak jest w jego głosie jakaś słabość, która sprawia, że Ethan go ignoruje. Wyciąga ręce do przodu, łapie biodra Nowella i przyciąga go znów do siebie, aż przestrzeń między nimi znika.

— Ethan — ostrzega Nowell, ale jakimś cudem nie rusza się z miejsca. — Przestań.

— Chcę cię pocałować — oznajmia Ethan szczerze, z powodu alkoholu, który krąży w jego krwi.

Nowell śmieje się cicho pod nosem.

— Widzę. — Przeczesuje palcami ciemne włosy Ethana i delikatnie wyplątuje się z jego objęć. — Ale jesteś cholernie pijany i to nie jest dobry pomysł.

Przez chwilę stoją w progu, milcząc, i patrzą na siebie.

Potem nagle się całują i Ethan nie ma pojęcia, kto zaczął, ale czuje się niesamowicie. Czuje się tak, jakby wszystko, co kiedyś stracił, właśnie do niego wracało.

Zaraz jednak Nowell przerywa pocałunek i Ethan zdaje sobie sprawę, że mężczyzna przyciska go do ściany w przedpokoju, stojąc tuż przed nim, prawie napierając na niego całym ciałem.

Ethan jest cholernie, cholernie zmęczony, ale to nie zmienia faktu, że chce więcej. Próbuje pocałować Nowella ponownie, już tęskniąc za smakiem jego warg, ale Nowell powstrzymuje go i kręci głową.

— Wystarczy — oznajmia, robiąc krok w tył.

Ethan prycha.

— To było dla ciebie wystarczające? — pyta, ale zaraz wszystko zakręca się wokół niego mocniej niż poprzednio i prawie traci równowagę.

— Nie prześpię się dzisiaj z tobą — mówi Nowell, jakby go ostrzegał, a potem dodaje już bardziej miękko — powinieneś pójść do łóżka.

Docierają do sypialni, jakoś. Ethan jest nagle tak pijany i zmęczony, że ledwo powłóczy nogami. Nowell idzie tuż przy nim, podtrzymując go, ale jednocześnie wydaje się też dziwnie nieobecny. Cholera wie, o czym myśli.

Potem Ethan opada na łóżko z głębokim westchnieniem i Nowell znów skupia na nim wzrok. Do jego oczu ponownie zakrada się czułość.

Ethan przetacza się na plecy. Ma potargane włosy, a jego biała koszula jest pognieciona i częściowo rozpięta. Przez chwilę Nowell myśli, że mężczyzna pójdzie wreszcie spać, ale to jeszcze nie koniec. Coś nowego rozbłyskuje w zielonych oczach, które chwilę temu były zupełnie zamglone. Etan podnosi się gwałtownie do pozycji siedzącej i natychmiast tego żałuje, bo pokój znów zaczyna wirować dziko. Krzywi się, bierze głęboki oddech i wreszcie unosi wzrok na Nowella.

— To musi się skończyć — mamrocze, nagle dziwnie poważny.

Nowell wywraca oczami.

— Tak myślisz? — W jego głosie jest ironia, w jego oczach rozbawienie. To drugie szybko jednak znika, bo Ethan kontynuuje.

— Muszę o tobie zapomnieć.

No tak. To nic nowego. Dokładnie tego próbują dokonać, już od sześciu lat. Jednak słowa wypowiedziane na głos i tak bolą, więc Nowell jedynie kiwa głową, ledwo zauważalnie.

Ethan wygląda teraz jeszcze gorzej – jest pijany, rozbity i coś ciemnego pochłania całą zieleń jego oczu.

— Ja nie... — urywa, niezdolny znaleźć właściwych słów i po prostu patrzy, błaga samym spojrzeniem. Widok ten sprawia, że Nowella zaczyna boleć serce, bo Ethan prosi o zbyt wiele. Jednak, z drugiej strony, to przecież jedyne wyjście, czyż nie? Muszą jakoś żyć.

— To musi się skończyć — mamrocze znów Ethan, tym razem gapiąc się w podłogę, zmęczony i złamany.

Nowell jest blisko. Wyciąga rękę i przesuwa palcami po jego włosach, ledwo je dotykając.

— Okej — zgadza się miękko i uspokajająco, mimo że coś w jego środku skręca się mocno i ból zalewa całe jego ciało. — Wszystko będzie dobrze.

Ethan pamięta. Dokładnie to samo powiedział Nowellowi, kiedy ten zadzwonił w środku nocy. Teraz wszystko wydaje się takie jasne i oczywiste – tamta rozmowa, jego złość, bezradność... Jednak wcale się od siebie wiele nie różnią.

Tylko Ethan nie chce, żeby było dobrze. Nie chce, żeby było znośnie, nieźle, okej. Jeśli tak ma wyglądać życie, to po co marnować na nie czas? „Dobrze" już mu nie wystarcza.

— Zostań — słyszy samego siebie. Głos ma słaby.

Nowell przez chwilę milczy, a potem wolno kiwa głową.

— Zgoda — mówi wreszcie.

I to by było na tyle.

Zasypiają zaplątani w swoich objęciach, szukając bliskości, którą stracili na tyle lat.

Następny dzień wita Ethana pustym łóżkiem i koszmarnym kacem.

Nowell jest już daleko, w drodze do LA.

I to by było na tyle.

Ponieważ przeprowadzka Nowella na inny kontynent nigdy nie była powodem, dla którego zerwali. Było to jedynie zwieńczenie destrukcyjnego arcydzieła, które razem stworzyli, nazywając je związkiem. Byli kiedyś idealni, a potem byli do dupy i tak to już zawsze z nimi będzie. Więc nawet jeśli poprzedniej nocy znów się do siebie zbliżyli, niczego to nie zmienia. Walka nie ma sensu.

Dlatego Nowell oszczędza im obu rozczarowania, wymykając się z mieszkania o poranku.

Teraz staje się już jasne, że Ethan musi coś zrobić. Cokolwiek. A ponieważ ma odłożone trochę pieniędzy, a jego druga książka radzi sobie na rynku znacznie lepiej niż pierwsza, pakuje kilka rzeczy do starej, wytartej torby i opuszcza Londyn.

Nazywa to „wyprawą po inspirację" na głos i „wyprawą, by zapomnieć o Nowellu" w swojej głowie. Bo ma trzydzieści lat i naprawdę musi ruszyć do przodu ze swoim życiem.

Trwa to prawie rok. Przez dziesięć miesięcy podróżuje od kraju do kraju, odwiedzając miejsce za miejscem, doświadczając ciszy dziczy i hałasu wielkich miast. Żyje w drodze, poznaje nowych ludzi, doświadcza nowych rzeczy.

Uwielbia to, naprawdę to uwielbia.

Jest tak, jakby znalazł się na obcej planecie. Wszystko jest zaskakujące i odmienne od tego, co zna, niezależnie gdzie się zatrzyma. Jedyne, co cały czas pozostaje takie samo, to on. Z jakiegoś powodu świat zewnętrzny nie może dostać się do wnętrza Ethana, by wypłukać z ciemnych zakamarków jego głowy niepotrzebne wspomnienia. Zostają. Głęboko, zakopane i ukryte, ale zostają.

Na ten rok ucina zupełnie wszelkie kontakty, celowo. Powiedział przed wyjazdem znajomym i rodzinie „będę poza zasięgiem" i musieli to zaakceptować.

Ignoruje rzeczywistość. Ignoruje politykę, kryzysy światowe, magazyny plotkarskie. Czuje się wolny.

Wreszcie wraca, dziesięć miesięcy później, witany przez ciemne, zakurzone mieszkanie pełne starych rzeczy. Może faktycznie powinien się wyprowadzić?

Zaczyna pisać trzecią powieść i znów podejmuje się pracy w barze, bo ją lubi. Tęsknił też trochę za Darrenem.

Bawi go, jak niewiele się zmieniło. Kiedy spotyka się ze Stanleyem i Molly, odnosi wrażenie, jakby widział ich wczoraj. Swoją drogą, Molly jest już mężatką. Teraz oczekuje pierwszego dziecka.

Mijają miesiące. Życie toczy się dalej i Ethan zaczyna się przyzwyczajać do faktu, że już zawsze będzie tylko dryfował, kręcił się dookoła, oglądał z daleka. Może jest po prostu tego typu osobą i nic nie da się na to poradzić? Może zawsze będzie żył trochę bardziej w swojej głowie niż tam, w prawdziwym świecie. Może zapisano mu to w gwiazdach.

Jeśli chodzi o gwiazdy – jest niedzielny poranek, kiedy jego własne postanawiają znów się nim zabawić.

Pije kawę w niewielkiej kawiarni, którą odkrył kilka tygodni temu. To jeden z jego nowych zwyczajów: spędza niedzielne poranki w miejscach publicznych, udając, że jest częścią czegoś większego. Ludzkości, dajmy na to.

Na stoliku, przy którym usiadł, leży czyjaś zapomniana gazeta. Wygląda na jakiś magazyn plotkarski. Sięga po niego z nudów i zaczyna bezmyślnie przerzucać strony.

Wtedy właśnie jego przeszłość go dogania. Zawsze go dogania, do cholery jasnej.

To Nowell. Gapi się na niego ze zdjęcia na jednej ze stron.

Ethan wie, że w końcu mu się udało. Zyskał wystarczającą sławę, żeby tabloidy wspominały o nim od czasu do czasu, raz po raz wysyłając paparazzich w pogoń. To ten psychologiczny thriller mu to załatwił. Podobno wszystko nabrało tempa chwilę po tym, jak Ethan zniknął, udając się na swoją dziką wędrówkę.

Jednak ten artykuł mówi wiele niepokojących rzeczy. Nazywają Nowella narkomanem, wymieniają filmy, które porzucił, lub z których go wywalono. To dwie strony obraźliwego tekstu, w którym autor krytykuje Nowella za to, że dał się zniszczyć sławie ledwo dwa lata po tym, jak ją osiągnął.

Więc Ethan robi to, czego nie powinien – angażuje się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro