Leo x fem!reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[wybaczcie mi Hefajstosiątka, ale tu wybierzcie sobie innego rodzica że strony boskiej]

Narrator POV.

Jak zwykle trzymała się w cieniu. I tak nikt nigdy jej nie zauważał. Była niewidzialna. Jak ktoś czasem ją zauważył, to zawsze pytał się czy jest nowa. Tymczasem na rzemyku przywiązanym do jej szyi, przewleczone wisiały sobie dwa koraliki.

(Kolor) włosy opadały jej na twarz targane lekkim wiatrem. Siedziała sobie na klifie, nogi zwisały z niego. A na nogach stare, zniszczone jeansy do kolan. Sprana już koszulka obozu herosów otulała przyjemnie jej ciało.

Na twarz padały promyki zachodzącego słońca, lśniąc wśród łez cichych. (Kolor) oczy wpatrywały się nieobecnie w obraz zachodzącego słońca. Zaszklone, czerwone i opuchnięte. Siedziała tam, jak zwykle sama. Nikt nawet się nie spostrzegł, że jej nie ma.

Jej rodzeństwo spędzało teraz czas że swoimi przyjaciółmi. A dziewczyna przyjaciół nie miała. Zawsze, wszędzie była sama. Z nikim nie gadała. Czasem ktoś, kto siedział dość blisko, słyszał jak ta mamrocze do siebie pod nosem.

W sumie (imię) nie dziwiła się, że nikt jej nie zauważał. Nie było w niej nic wyjątkowego. Kolejna córka (bóg/boginii). (Wysoka/niska), (chuda/gruba) dziewczyna o (kolor) oczach i (kolor) włosach. Zero fajnych mocy od tej boskiej części rodziny.

Jedyne co jej dobrze szło to walka (broń). Ale nawet tego nikt nie zauważał, bo zawsze ćwiczyła z tyłu, w cieniu. Poza wzrokiem.

Wcześniej nigdy jej nie przeszkadzało, że nikt nie zwracał na niej uwagi. Ale ostatnio coś się w niej zmieniło. Chciała by ktoś ją zauważył, ale nie umiała tego zrobić. Całe życie kryła się w cieniu, więc skąd miała wiedzieć jak?

Jedyną osobą, z którą (imię) czasem rozmawiała był Chejron. Po za nim, żadko kiedy zamieniała z kimś słowo.
Ale była taka sytuacja, gdy parę razy zamieniła słowo z tą samą osobą, więc postanowiła pójść do tej osoby po radę.

Wstała z ziemi otrzepując swoje spodnie z piachu i wycierając łzy z policzków. Ogarnęła się mentalnie i wróciła do obozu. Za jakieś pół godziny zaczyna się ognisko. Ma mało czasu, więc czym prędzej pobiegła do domku Demeter. Zapukała do drzwi i zawołała.

- Katie! Jesteś tam?!- chwilę było słychać poruszenie w środku, gdy po chwili zza drzwi wychyliła się wcześniej wspomniana dziewczyna. Na chwilę zatrzymała zdziwioną swój wzrok na (kolor)-włosą po drugiej stronie drzwi.

- (imię)? Wszystko w porządku? Masz czerwone, opuchnięte oczy. Płakałaś?- zalała dziewczynę naprzeciwko falą pytań.

- Wszystko w porządku.- odparła swobodnie (kolor)-oka. - Potrzebuje twojej pomocy. Tylko ciebie znam. - powiedziała niemal błagając.

- W czym problem?- zapytała córka Demeter, wychodząc i zamykając za sobą drzwi.

- Ja...- (imię) zawachała się.- Ja chcę, by ktoś wreszcie mnie zauważył. Mam chyba dość wiecznie bycia niewidzialną.- wydusiła szybko z siebie. Katie wyraźnie zamyśliła się na chwilę, tylko po to, by znów uśmiechnąć się promieniście do dziewczyny obok.

- Wiem, kto nam pomoże!- zawołała radośnie i pociągnęła (imię) za sobą w stronę przerośniętego domku barbie.

Przerażona (kolor)-włosa usiłowała się wyrwać z mocnego uścisku koleżanki. Widząc zero efektów odpuściła i poddała się woli starszej dziewczyny.[wybaczcie, ale to na potrzeby opowiadania. Macie ok. 15 lat, a Katie ma 17] Chwilę potem (kolor)-oka siedziała sztywno w fotelu na przeciwko lustra, gdy wokoło otaczały ją dzieci Afrodyty. Katie szepnęła jednej z nich o co chodzi i ta uśmiechnęła się do niej.

- Rozstąpić się!- krzyknęła córka Afrodyty uciszając przy okazji entuzjastyczne szepty reszty.

Miała jasno czekoladową karnację i mleczno-czekoladowe włosy, w które miała wplątane gdzieniegdzie pióra. Jej oczy mieniły się wieloma kolorami, niczym kalejdoskop. Przeszła przez ścieżkę rozstąpioną przez jej rodzeństwo, a ona zamykała się gdy tylko przeszła dalej. Po chwili stała obok (imię).

- Jestem Piper!- przedstawiła się radośnie.- Katie powiedziała mi, że chcesz, by inni cię zauważyli. Daj mi 5 minut i nikt nie będzie mógł odwrócić od ciebie wzroku.- powiedziała i mrugnęła do mnie. - Jace! Znajdź (imię) jakieś nowe ubranie, tylko niezbyt odsłaniające!- zawołała do swojego brata.- Reszta rozejść się!

I tak się stało. Całe rodzeństwo Piper rozeszło się do swoich zajęć, a jej brat wskoczył do garderoby, by znaleźć coś w sam raz dla (kolor)-okiej. Tymczasem, gdy Jace grzebał w ciuchach, kolorowooka zabrała się za moją twarz. Coś raz na jakiś czas czekoladowowłosa mamrotała coś do siebie. Nie zajęło jej to wiele czasy. Wyrwała kilka włosów z brwi, maznęła rzęsy tuszem i dała jej krwistoczerwoną szminkę.

Gdy tylko córka Afrodyty skończyła swoją pracę zawołała znów brata do siebie. Nawet nie patrząc wcisnęła dziewczynie w ręce ubranie i wepchnęła z nim [ubraniem!] do łazienki.

(Imię) westchnęła cicho i spojrzała na ubranie, które trzymała w ręce. Była to biała, luźna koszulka i niebieskie, jeansowe szorty. Nie chcąc kłopotać nikogo bardziej (kolor)-oka założyła na siebie, to co dała jej Piper. Nieśmiało spojrzała w lustro i nie mogła powstrzymać zdziwienia.

Czerwone usta przyciągały uwagę oczu, rzęsy podkreślone tuszem zdawały się być dłuższe, a ciało wyglądało po prostu zgrabnie. Nie mogąc uwierzyć w to co widzi, wyszła z łazienki.

Przed drzwiami tłoczyło się znowu całe potomstwo Afrodyty. Szeptali coś między sobą po czym rozstąpili się. Dziewczyna wyszła z różowego domku, by stanąć twarzą w twarz z Katie. Córka Demeter trzymała w rękach wianek stokrotek, który nałożyła (imię) na głowę. Uśmiechnęła się do niej promieniście.

- Teraz jesteś gotowa! Jeszcze tylko załatwimy ci efektowne wejście...- i znów pociągnęła (kolor)-włosą za sobą.

Wszyscy obozowicze zbierali się już w amfiteatrze, by rozpocząć ognisko. Siadali na ławkach jak najbliżej ognia, by ogrzać, się teraz, gdy słońce już zaszło i nastała chłodna, letnia noc. W niebo razem z tańczącymi iskrami poleciały takty muzyki. Ktoś grał na gitarze szargając struny, a obozowicze przyłączyli się do śpiewu.

Tymczasem dwie dziewczyny spóźniały się celowo, stając w cieniu drzew i przysłuchując się granej piosence. Katie udało się dogadać z driadami i nimfami, by pomogły jej i córce (bóg/bogini). (Kolor)-oka stała obok córki Demeter i nerwowo przestąpywała(?) z nogi na nogę. Wciąż nie była pewna, czy pomysł jej przyjaciółki się sprawdzi, a nawet jeśli, to czy ktokolwiek ją rozpozna?

Gdy tylko piosenka się skończyła, dziewczyna dała znać nimfom, które zaczęły śpiewać coś w języku drzew. Drzewa zaczęły się kołysać w rytm pieśni, a driady wypuściły świetliki, które zaczęły tańczyć na tle nocnego nieba. W trakcie tego przedstawienia do amfiteatru weszły Katie i (imię). Wszystkie oczy były skupione na (kolor)-owookiej. Przez tłum przeszły szepty.: Kto to jest? Jakaś nowa? Córka Demeter, czy Afrodyty? Chejron nic nie mówił! Niezła z niej laska... Ktoś ją kojarzy? Wygląda znajomo...

Przez szepty obozowiczów przebił się jeden głos.

- To przecież (Imię)! Córka (bóg/bogini)!- wzrok wszystkich powędrował w stronę niskiego latynosa stojącego w czwartym rzędzie na trybunach. Oczywiście, każdy w obozie znał sławetnego syna Hefajstosa, wielkiego admirała "Argo II", przez przyjaciół nazywanego latynoskim elfem.

Dziewczyna była zdziwiona, że chłopak ją rozpoznał. Przecież nawet nigdy nie rozmawiali! Policzki (kolor)-włosej przybrały kolor zbliżony do jej szminki. Nigdy nie miała skupionej na sobie tak wielkiej uwagi. Zawstydzona nagłym zainteresowaniem jej osobą, czym prędzej usiadła z Katie razem z resztą jej rodzeństwa. Jeszcze przez chwilę trwała cisza poczym dzieciaki Apolla zaczęły przygrywkę do kolejnej piosenki.

Reszta wieczoru upłynęła dość spokojnie, ale wciąż czuła na sobie palące spojrzenia osobników płci przeciwnej, a raz po raz przez obozowiczów przechodziły szmery. Zmęczona całym tym przedstawieniem (kolor)-oka, szybko wróciła do domku swojego boskiego rodzica. Zmywając makijaż czuła się jakby uszło z niej całe zdenerwowanie.

Jej plan osiągnął sukces. Zwróciła na siebie jego uwagę, ale zdawałoby się, że miała ją już od dawna. Będąc zbyt zmęczona na dalsze przemyślenia, (imię) przebrała się w koszulę nocną i poszła spać.

Następnego ranka, dziewczyna obudziła się wypoczęta po bezsennej nocy. Zeszła z łóżka i wyjęła z pod niego torbę. Zostawiła ją tam i trzymała już od dłuższego czasu, trzymając tam ubrania, które kiedyś dostała od swojej przyjaciółki zanim się dowiedziała o tym, że jest półboginią.

Było to zaledwie dwa lata temu, ale od tamtej pory prawie nie opuszczała obozu. Od kiedy tylko dostała się do obozu, postanowiła zostać tu całorocznie. Jej (rodzic) nie miał/a nic przeciwko temu, póki wiedział/a, że jego/jej córka jest bezpieczna. Przez ten okres czasu udało jej się wzmocnić jej budowę ciała, ale urosła nie więcej niż cztery centymetry, więc ubrania wciąż powinny na nią pasować.

(Kolor)-oka otworzyła torbę, wyjmując z niej fioletową koszulkę na krótki rękaw i szare spodnie do kolan.
Gdy miała już ubrania, schowała torbę z powrotem pod łóżko i poszła do łazienki, by się przebrać. Gdy wróciła z łazienki ubrana, zastała na swoim łóżku ten sam wianek z stokrotek, który miała na sobie wczoraj. Uśmiechnęła się na jego widok i założyła go sobie na głowę zostawiając swoje włosy rozpuszczone.

I tak uśmiechnięta (imię) opuściła swój domek i ruszyła spokojnym krokiem w stronę pawilonu jadalnego, wiedząc, że za niedługo zacznie się śniadanie. Po drodze mijała wiele osób, które witały się z nią. Za każdym razem odpowiadała im miło lub po prostu machała w odpowiedzi, jednak nie znała nikogo z imienia. Uśmiechnęła się szerzej do samej siebie. Nareszcie, przestała być niewidzialna.

Na śniadaniu co raz podchodził ktoś do stolika, przy którym siedziała i witał się, czy mówił jej jak to ładnie dzisiaj wygląda. Usłyszała już również parę zaproszeń na randkę lub spotkanie i za każdym razem razem gdy takowe słyszała rumieniła się delikatnie i cicho odmawiała. W sercu czekała, że to on podejdzie i się ją zapyta.

Tymczasem syn Hefajstosa cały czas obserwował córkę (bóg/bogini). Widział jak za każdym razem rumieniła się, po czym spławiała co raz to kolejnych adoratorów. Czuł w sobie to piekące uczucie, które nie dawało mu spokoju. Był zazdrosny, że to oni sprawili, że dziewczyna rumieniła się, jednak w duchu cieszył się, że każdego z nich odprawiała z kwitkiem. Już od dłuższego czasu zbierał się, by umówić się z (kolor)-włosą, a miał zamiar to zrobić jeszcze dzisiaj.

Valdez zbierał się jeszcze trzy godziny cały czas nerwowo chodząc po domku Hefejstosa i obracając w swoich rękach śrubki skręcając z nich coś bezmyślnie. Włożył świerzą, jeszcze czystą lnianą koszulę i poprawił swój magiczny pas z narzędziami.  Gdy w końcu postanowił zerknąć na drobną konstrukcję w jego rękach odkrył, że jest to skręcone z różnych śrubek serce.

Schował je do kieszeni w paski i w końcu wyszedł ze swojego domku, by porozmawiać z (imię). Dziewczyna była wtedy razem z swoim rodzeństwem na arenie, mając ćwiczenia z szermierki. Nie była ona najlepsza we władaniu mieczem, ale też nie należała do najgorszych.

Ćwiczyli teraz w parach. Gdy tylko Leo wszedł na teren areny, spostrzegł (kolor)-owooką walczącą ze swoją siostrą/swoim bratem. (Imię rodzeństwa) był/a lepszy/a od swojej siostry, która w głównej mierze blokowała i unikała ciosów. Po pewnym czasie stało się to dla niej bardzo męczące i robiła to już z trudnością. Brat/siostra (kolor)-włosej wydawał/a się nie wzruszony/a intensywnością treningu i cały czas zadawał/a ciosy z zabójczą prędkością.

W końcu obrona dziewczyny była nie dość szybka i ostrze jej rodzeństwa cięło jej nie osłonięte ramię pozostawiając na nim długą ranę, z której wypływała krew. Szybko puściła swój miecz i przycisnęła swoją dłoń do ramy w nadziei na zatrzymanie krwotoku. Jej brat/siostra także odłożył/a broń i ruszyli szybko do infimerii pozostawiając za sobą resztę dzieci (bóga/boginii).

Czekoladowooki też poszedł do szpitalu obozowego, by jak najszybciej dowiedzieć się o stanie (imię). Stał przed drzwiami do budynku i nie wiedział, czy zapukać. Czy nie wydawałoby się to dziwne? Odsuwając od siebie niepewności, otworzył drzwi wchodząc do budynku infimerii. W rękach znowu bawiąc się śrubkami obracając je i przekręcając w różne strony. Po chwili schował je z powrotem do kieszeni.

Przechodząc przez korytarz zatrzymał się przy drzwiach, z których dochodziła do jego uszu rozmowa. Jeden z głosów rozpoznał jako (imię), a ten drugi głos, to pewnie był/a jej brat/siostra. Zapukał do uchylonych drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł do pokoju przywołując na swoją twarz delikatny uśmiech.

- Cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?- powiedział po wejściu.

- Co tu robisz?- zapytał/a się syn/córka (bóg/bogini).

- Ja widziałem wasz sparring na arenie i chciałem się tylko upewnić, że z (imię) wszystko w porządku.- przyznał rumieniąc się lekko, a koniuszek jego nosa podpalił się. (Kolor)-włosa zaśmiała się cicho i też pokryła się delikatnym rumieńcem. Brat/siostra (kolor)-okiej westchnął/nęła i wyszedł/szła wpierw żegnając się z siostrą całusem w policzek.

Chłopak uśmiechnął się nieśmiało w kierunku dziewczyny na łóżku. Ona też uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, pokrywając się większym rumieńcem.

- Jak widzisz, nic mi nie jest. Chciałeś coś jeszcze?- powiedziała cicho. Jej serce biło jak szalone. Był tutaj. Przyszedł do niej, bo martwił się. Na samą myśl o tym, jej serce zabiło szybciej, a ona oblała się gorącym rumieńcem. On też zarumienił się, a w jego włosach, oprócz loków, plątały się języki ognia.

- Słuchaj, (imię) chciałabyś może gdzieś ze mną wyjść? Tak na randkę?

Myślała, że jej serce za chwilę się zatrzyma. Uśmiechnęła się do niego i wstała z łóżka. Podeszła lekkim krokiem i złapała chłopaka za rękę.

- Prowadź.

[Chcielibyście ciąg dalszy tego oneshota? Jeśli tak, to dajcie mi znać. Po za tym, to mój nowy rekord! 2127 słów! Jestem z siebie dumna. Liczę, że wam się podobało! Do następnego!     ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro