Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czkawka Pov.
Od "śmierci" Arji minęło już 7 lat. Na wyspie Berk nic się nie zmieniło, ciągle walczy się ze smokami. Obawiam się że nie dam rady spełnić życzenia siostry, taki ktoś jak ja nie da rady zaprowadzić pokoju między smokami i ludźmi.

Wieczorem wyspę zaatakowały Smoki. Nikt na całym Berk mnie nie lubi, każdy uważa że siedem lat temu to mnie powinien zabić Smok..... A nie Arje. I mają rację, gdyby Arja żyła pokazałaby ludziom że Smoki można poskromić. Jednak, co jeżeli to ona nie miała racji? Jeżeli Smoki naprawdę są tylko bestiami które zabijają bez powodu? Chcę żeby ktoś nareszcie mnie polubił i nie mówił że to ja powinienem umrzeć zamiast siostry i mamy, jest tylko jedno rozwiązanie, muszę zabić smoka. Ale nie pierwszego lepszego tylko...... Nocną Furię.

Pobiegłem do Pyskacza jak zawsze pomóc mu w kuźni. Po drodze oczywiście każdy na mnie krzyczał: "A ty tu co? " "Schowaj się!" "Do domu ale już" "Zmiataj stąd!". No ale już zdąrzyłem się do tego przyzwyczaić. Wszedłem do kuźni gdzie czekał na mnie Pyskacz. Coś tam gadał że mnie Smoki capneły. Kiedy tylko wyszedł wziąłem swój sprzęt nad urwisko i szukałem celu a konkretnie nocnej furii. Po chwili czarny Smok pokazał się na nocnym niebie. Wycelowałem a następnie strzeliłem siecią w gada. O dziwo...... Trafiłem.
- Trafiłem go! Mam nadzieję że ktoś to widział!
Po chwili za moimi plecami pojawił się koszmar ponocnik. Był bardzo podobny do tego który zabrał Arje.
- Nie licząc ciebie...
Smok gonił mnie aż do wioski. Schowałem się za słupem kiedy Smok zaział ogniem. Obróciłem się żeby zobaczyć gdzie jest a on tym czasem chciał zaatakować od drugiej strony. W jednej chwili Stoik zaczął bić się że smokiem i oczywiście wygrał. Potem oczywiście się na mnie wściekł i kazał Pyskaczowi odprowadzić mnie do domu. A to że trafiłem nocną furie... Oczywiście nikt mi nie wierzy.

- Naprawdę go trafiłem - próbowałem przekonać Pyskacza
- Tak jasne
Po co próbować nawet on mi nie wierzy. Weszłem do domu i praktycznie od razu Wyszłem tylnymi drzwiami.

Po wielu godzinach szukania ciągle nic nie znalazłem. Nigdzie nie było smoka, może tylko wydawało mi się że go trafiłem...
- Ehh bogowie się na mnie uwzieli. Inni to gubią nóż albo kubek ale nie ja, mnie się udało zgubić całego smoka! Walnąłem się gałęzią i przypadkowo zauważyłem ślad, prowadził kawałek dalej. Poszedłem za nim a na końcu śladu była..... Nocna Furia!
- Trafiłem go, trafiłem tak teraz wszystko będzie inaczej
Nagle Smok się obudził ale nie mógł się ruszać.
- Okej teraz wytnę ci serce i zaniosę mojemu ojcu, jestem wikingiem, Jestem wikingiem!
Miałem już wbić sztylet w jego klatkę piersiową ale się powstrzymałem. W jego oczach widziałem strach, ten sam strach jaki widziałem w oczach Arji, ja sam się bałem.
- Co ja zrobiłem?
Przecież nie mogę go tu zostawić. Arja by tego nie chciała.... Powoli zacząłem odcinać liny. Kiedy się poluzowały czarny Smok przygwoździł mnie do skały i jedyne co to zaryczał a potem poleciał. Widziałem to spojrzenie, to ten sam Smok który kiedyś mnie uratował od Sączysmarka. Kiedy już nie było widać latającego gada, powoli wstałem i zaledwie kilka sekund później zemdlałem w lesie. Jeszcze w życiu się tak nie bałem.

No dobrze, jak obiecałam dziś pojawił się rozdział 1 jak się podoba? W miarę znośny? A właśnie, zmieniam okładkę książki którą miała najwięcej głosów.

Słów : 551

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro