Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czkawka Pov.
Następnego dnia Poszłem poszukać nocnej furii. Dziwi mnie fakt że nie zabił mnie kiedy miał okazję. Ja też go nie zabiłem ale... Ja się bałem. Szukałem go w lesie aż doszłem do oczka wodnego pomiędzy skałami. Nie znajdę tego smoka.
- Nadzieja matką głupich...
Ehh... Ile ja bym dał żeby była że mną Arja. Ojciec ma rację, całe Berk ma rację, lepiej by było gdybym to ja umarł, a nie Arja.

Po chwili zobaczyłem na ziemi kilka czarnych łusek. Schyliłem się żeby je dokładnie obejrzeć i nagle tuż obok mnie na skały skoczyła nocna furią. Szybko się schowałem i dalej obserwowałem czarnego smoka. Skakał na skały ale nie mógł polecieć. Zeskoczyłem na inną skałę i wyjąłem swój zeszyt, okazja do narysowania takiego smoka nie zdarza się zbyt często.
- Dlaczego po prostu, nie odlecisz?
Dopiero teraz zobaczyłem że Smok nie ma jednej połówki ogona. Przeze mnie nie może latać, co ja zrobiłem... Przez ten cały zamysł niechcący upuściłem ołówek i Smok niestety zwrócił na mnie uwagę. Szybko wróciłem do wioski.

W domu tata siedział przy ognisku i był odwrócony do mnie tyłem. Szybko chciałem dostać się do pokoju w taki sposób żeby mnie nie zauważył.
- Czkawka...
- Tato! Muszę co coś powiedzieć...
- Ja też muszę coś z tobą omówić synu... Czas żebyś nauczył się zabijać Smoki
- Czas żebym nauczył się zabijać Smoki
- Co? - obaj powiedzieliśmy to w tym samym czasie
- Mów pierwszy... - powiedział Stoik
- Nie, nie ty mów pierwszy
- No więc tak... Chciałeś to masz, smocze szkolenie, zaczynasz jutro rano
- O matko a mogłem mówić pierwszy, no wiesz są na Berk osoby które zabijają Smoki, ale są też na przykład piekarze albo są...
- Masz to dla ciebie - padał mi topór który ledwie mogłem unieść
- Ale ja nie chcę zabijać smoków
- Ale jasne że chcesz, twoja siostra chciała
Przecież to nie prawda, ona nigdy nie chaciała zabijać smoków. Niestety tylko ja to wiem...
- Podejście drugie, tato ja nie potrafię zabić smoka
- Ale nauczysz się
- Nie wiesz, mam takie silne uczycie że nie
- Już czas chłopcze
- Ty mnie w ogóle słuchasz?
- To nie są żarty czkawka, biorąc do ręki ten topór, znaczy chodzisz jak my, mówisz jak my, myślisz jak my, musisz skączyć z....tym
- Mam rozumieć że chodzi Ci o mnie
- Tak?
- Ta rozmowa jakby przestaje przypominać dialog
- Tak?!
- Ehh tak...
- No, niedługo wrócę, mam nadzieję
- A ja będę czekał.... Chyba

Stoik Pov.
Wyszedłem na łódź. Przez chwilę jeszcze patrzałem na wyspę i myślałem o Czkawce. Może to błąd żeby szedł na to szkolenie. Jego Matke i Siostrę zabiły Smoki. Nie mogę stracić jeszcze jego. Ale co ja sobie myślę, Czkawka nie przeżyje i muszę się z tym pogodzić. Wolał bym żeby to Arja żyła, była od niego tysiąc razy lepsza. Ale niestety ona odeszła, przez Smoki..... Dlatego wybije je wszystkie, bo zabiły moją żonę i córkę...

Czkawka Pov.
Rano wziąłem ten topór od ojca i skierowałem się na Arenę. Sączysmark, Astrid, Mieczyk, Szpadka i Śledzik byli już na miejscu. Gadali coś o bliznach, otarciach i jakiś innych ranach.
- No przecież, ból sama radość
- No świetnie a ten tu po co? - powiedział Mieczyk i nie dziwię mu się, kto by chciał się zadawać z takim kimś jak ja...
- Dobra dobra zaczynamy, temu któremu pójdzie najlepiej spotka wielki zaszczyt zabicia swojego pierwszego smoka na oczach całego plemienia
- Czkawka już zabił jedną nocną furie a to znaczy że odpada czy że...
No tak, Sączysmark dusza towarzystwa. Nie mam pojęcia zco oni w nim widzą. Jedyne co to że jest cholernie silny.

Pyskacz zaczął coś nawijać o smokach, śledzik po nim kończył a ja myślałem tylko o nocnej furii. Po chwili Pyskacz wypuścił Gronkla. Chciałem się schować ale Smok atakował tylko jak mnie zobaczył.
- Jak myślicie co jest w tej walce potrzebne?
Ja tam uważam że lekarz, zaraz ktoś będzie ranny. Śledzik natomiast mówi że potrzebna jest szybkość, tylko skąd ją niby weźmiemy? Astrid powiedziała że tarcza. Jak trochę pomyśleć to może mieć rację, za tarczą można się schować.
- Wiecie co jeszcze można robić z tarczą? Hałasować, zdezorientujcie smoka zanim was trafi
Ja oczywiście się schowałem. Zawsze każdy mi mówi że się nie nadaję, a nagle każą mi walczyć na arenie. Sorry ale nic z tego.

Chwilę się chowałem. Myślałem co by powiedziała Arja gdyby mnie zobaczyła. Jak możesz zabijać Smoki? Czemu trafiłeś nocną furie? Zaprowadź pokój! Chwilą nieuwagi i z rąk wypadła mi tarcza. Smok przycisnął mnie do ściany i już miał strzelać we mnie swoim ogniem. Na jedno szczęście Pyskacz zabrał ode mnie smoka.
- I razem sześć, a teraz wracaj do łóżka ty przerośnięta parówko. Będą jeszcze inne okazje nie ma strachu, pamiętajcie Smok nie przegapi żadnej okazji, żadnej... Żeby was zabić...
Skoro tak, to dlaczego ja jeszcze żyje?

Okej mam nadzieję że się wam podoba, to tyle na dziś.
Słów : 790

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro