Kolejna żmudna misja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Halt otworzył oczy .
Zaczął się kolejny żmudny dzień.
Wstał, ubrał się i poszedł do kuchni zrobić sobie śniadanie.
Usmarzył sobie bekon,zaparzył kawę i dodał dwie łyżki miodu do kawy. Odruchowo chciał zaparzyć jeszcze jedną kawę, ale powstrzymał się, przypominając sobie, że przecież nie ma już Willa.
Zasiadł samotnie do śniadania.
Gdy już wypił ostatni łyk swojej ulubionej kawy, miał już zamiar pójść i zacząć zmywać naczynia, ale wtedy rozległo się pukanie do drzwi.
Halt zaklął w myślach.
Powinien być bardziej ostrożny. Tak się zamyślił podczas śniadania, że nie usłyszał nawet ostrzegawczego rżenia Abelarda.
Wstał i z jedną ręką na rękojeści noża podszedł do drzwi i je otworzył.

- W-witaj zwiad-dowco.- wyjąkał wystraszony mężczyzna, widząc rękę Halta spoczywającą na nożu.

Halt puścił nóż.
Posłaniec. Pomyślał.

- W czym mogę pomóc?- zapytał się beznamiętnym tonem.

- Mam tu list dla ciebie panie.- powiedział już spokojny mężczyzna, widząc, że Halt nie chwyta już za nóż.

Podał go Haltowi, skłonił się mu nisko i już go nie było.

Halt zamknął drzwi i poszedł do pokoju, by przeczytać list.

Na pieczęci listu widniał znak korpusu zwiadowców.
Halt złamał pieczęć i zaczął czytać.

Drogi Halcie,
wiem, że minęło już trochę czasu od śmierci Willa i mam nadzieję, że jesteś teraz w stanie pojechać na misję.
Musisz się udać do lenna Caraway i złapać tamtejszą szajkę buntowników, którzy robią nie lada kłopoty.
Dobrze wiesz, że dzięki takim buntownikom, jeśli się ich nie powstrzyma, może dojść do buntu w całym królestwie. Proszę cię więc byś się tam udał i załatwił sprawę jak należy.
Wiesz, że Ci ufam i wiem, że mnie nie zawiedziesz.

Z poważaniem
Crowley
Dowódca Korpusu Zwiadowców

Halt westchnął. Znowu jakaś misja do zrobienia. Pomyślał.

Wstał i poszedł do swojego pokoju by spakować najważniejsze rzeczy.

Po kilku minutach mocował już sakwy do siodła Abelarda.

Gdzie tym razem? Pytały jego oczy.

- Mamy misję do wykonania. Jedziemy do lenna Caraway, by rozprawić się z jakimiś głupimi buntownikami.- powiedział ponury Halt.

A ty nie jesteś z tego zadowolony, co?

- A widzisz, żebym skakał z radości?- spytał sarkastycznie Halt.

Ty nigdy nie skaczesz z radości. Odpowiedział jego koń.

Halt już tego nie skomentował. Wyprowadził tylko Abelarda na zewnątrz i ruszyli razem na północ królestwa.


C.D.N.

Ehhh tak wiem, znowu jakaś głupia misja. No ale co miałam zrobić? Przecież nie przejdę od razu do sedna sprawy. I taki właśnie żywot autora książek. Najpierw musisz jakoś zacząć, by potem móc powoli rozkręcić akcję i żeby to było jeszcze ciekawe. 

Dobra wyżaliłam się choć trochę. Prawdę mówiąc , mam ochotę opowiedzieć wam w skrócie całą książkę, ale niestety nie mogę. No bo kto by to później czytał?hahahaha

Do zobaczenia !

willtreatyandhalt  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro