Rymcymcym, przeskok w czasie, lenno Carway.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Haltowi zajęło miesiąc dojechanie do Carway.
Przez całą drogę spał albo w gospodach, albo przy drodze w lesie.

Z odszukaniem buntowników nie miał problemu. Gdy tylko wjechał do wioski, od razu zobaczył na głównym placu pięciu ludzi krzyczących do tłumu różne złe rzeczy o królu i zachęcających by przyłączyli się do nich. 

Wokół nich zebrał się już spory tłum i Halt uznał, że czas załatwić sprawę jak należy.

Wyszedł na środek placu, z napiętym łukiem  i powiedział :

- Królewski Zwiadowca! Poddajcie się, albo będę musiał użyć siły!

Natychmiast głosy ucichły. Tłum , który się zebrał, od razu zaczął się zmniejszać. Ludzie zaczęli uciekać do domów, gdy tylko ujrzeli postać w szarozielonym płaszczu z napiętym łukiem w ręce.

3 osoby z bandy buntowników, od razu uniosły ręce w geście poddania się, jednak pozostałe dwie postanowiły nie poddać się i stawić opór.

- Haha, popatrzcie zwiadowczyk przyszedł nam mówić co mamy robić!- powiedział kpiąco jeden mężczyzna.

- I myśli, że go posłuchamy, niedoczekanie jego!- powiedział drugi z mężczyzn.

Halt westchnął cicho. Nie zamierzał bawić się w gry słowne. Od razu przystąpił do ataku. Dał im już jedną szansę poddania się i ją wykorzystali, teraz trzeba było przejść do rękoczynów.

Wypuścił jedną strzałę, którą miał już nałożoną na cięciwę. Trafiła pierwszego z mężczyzn i przebiła mu łydkę.  Mężczyzna krzyknął z bólu i runął na ziemię , trzymając się za zranioną nogę.

Halt szybkim, wyćwiczonym ruchem, wyciągnął z kołczanu następną strzałę i posłał ją w drugiego mężczyznę.

Mężczyzna tak, jak jego towarzysz , dostał w łydkę i padł na ziemię.

- Następnym razem, lepiej mnie posłuchajcie  i słuchajcie  co do was mówię. A teraz wyciągnijcie  ręce przed siebie. I bez żadnych sztuczek.- powiedział ostrym tonem Halt.

Buntownicy szybko wykonali polecenie i Halt po kilku minutach spętał im nadgarstki liną.

Po skończonej robocie, zawiózł buntowników do barona tego lenna , by mógł ich osądzić.

Sam zaś po zawiezienu buntowników do zamku, udał się w drogę powrotną do lenna Redmont.

Przepraszam, że taki krótki ten rozdział i taki beznadziejny , ale no mam lenia i nie chce mi się pisać rozdziałów i jeszcze te zadania domowe...

Wątpię , żeby jutro był rozdział czy w ogóle w najbliższych dniach, bo wracam do szkoły, bo ja i moja klasa mamy konsultacje z nauczycielami.
Pozdro dla kumatych xd.

No to serwus!

willtreatyandhalt


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro