(Autorka pov)
3 lipca 20XX
Akurat oglądałam filmiki na moim telefonie, gdy nagle ten zadzwonił. Zobaczyłam, że dzwoniącym był Alter, więc odebrałam go.
- No hej - przywitałam się. - Co tam?
- Hej... Nie przeszkadzam?
- Nie, w sumie i tak trochę się nudziłam. A co?
- Słuchaj, właśnie miałem pojechać do szpitala po Eveline i małego. Chciałabyś się zabrać ze mną?
- Czemu nie? - stwierdziłam.
- To za moment będę przed twoją bazą w Cyberprzestrzeni, okej? Na razie.
- Na razie!
Schowałam telefon do kieszeni, zabrałam kilka innych rzeczy i wyszłam z mojego cyfrowego domu. Właśnie w tym momencie na chodniku zatrzymał się czarny samochód Alter'a.
- No hejo - przywitałam się, wsiadając na przedni fotel. - Podekscytowany?
- No raczej - odparł, ruszając z miejsca. - Każdy by był... W końcu niedawno zostałem ojcem i teraz spędzę resztę czasu z... z moją rodziną. Łał... Nadal ciężko mi w to uwierzyć - widziałam, jak na jego twarzy pojawia się uśmiech, a nawet łzy.
- Hej, tylko nie porycz mi się tu! Ja wiem, że to dla ciebie dużo... Ale chciałabym właściwie dojechać, a nie czuję się na siłach by ratować nas od ewentualnej stłuczki.
- Jasne, wybacz... Już jest ze mną okej.
*
Kilka minut później dojechaliśmy do szpitala. Wysiedliśmy z auta (Alter przy okazji wyjął z tylnego siedzenia nosidełko dla dziecka) i razem weszliśmy do środka.
Szliśmy kilkoma korytarzami, po czym w końcu zobaczyliśmy Eveline rozmawiającą z jakimś lekarzem. Na rękach trzymała małe dziecko.
- Witaj skarbie - Alter podszedł do niej i pocałował ją w policzek, po czym nachylił się nad dzieckiem. - No hej, Arial...
- Ha ha! - Eveline zaśmiała się. - Od razu widać, że będzie z ciebie świetny tatuś...!
- Oj tam. Dobra, czas zabrać małego do domu - oboje wsadzili dziecko do nosidełka.
- To ja skoczę szybko do toalety, okej? - spytałam.
- Jasne, spoko.
Mrugnęłam porozumiewawczo i poszłam w kierunku łazienki, ale w rzeczywistości schowałam się za rogiem i wyjęłam telefon, po czym zaczęłam nagrywać.
W tym czasie Alter i Eveline ogarnęli się.
- Hej, to w międzyczasie mogę cię o coś spytać? - zaczął.
- Jasne. O co tylko chcesz.
- No to... Eveline... - w tym momencie Alter klęknął na jedno kolano, po czym wyjął z kieszeni niewielkie pudełko i otworzył je. - Zechcesz zostać moją żoną?
Widziałam, że kompletnie ją zatkało. Błagam, powiedz tak, powiedz tak...
- Ja... Tak... Tak!!!
FUCK YEAH!
W tym momencie Alter pocałował ją i założył jej na palec pierścionek zaręczynowy. Nie jestem romantyczką, ale to mnie lekko wzruszyło.
Z uśmiechem wyszłam zza rogu i podeszłam do nich.
- To co, zostawić was samych? - zapytałam.
- Uh... - Eveline chyba nie miała pojęcia, że ich obserwowałam.
- Wiecie co, zostawię was. Spędźcie czas razem, w końcu mnóstwo się odwaliło u was, a ja wpadnę do dziewczyn i obgadam to z nimi. Narka! - pomachałam im na do widzenia i wyszłam ze szpitala.
A niech się nacieszą sobą. W końcu należy się im.
---
:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro