Daylight

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Widok miasta był oszałamiający. Słońce powoli zachodziło, sprawiając, że niebo mieniło się odcieniami pomarańczu i różu, a przy krawędzi z widnokręgiem wręcz szkarłatną czerwienią. Duże, kłębiaste chmury poruszały się powoli, nadając krajobrazowi wręcz idyllicznego wyrazu. Miasto nie przypominało ani trochę ogromnej metropolii, którą rzeczywiście było. Wydawać by się mogło nawet, że to jedynie spokojna dzielnica gdzieś na obrzeżach. Jedyne ciągłe wycie syren psuło tę scenerię.

Rzeczywistość, pomimo niezwykle urokliwej okładki z wolna zmieniała się w istną dystopię, częściowo przewidzianą przez naukowców, którzy przez lata stawiali hipotezy, jak wyglądałby kraj po zniknięciu Symbolu Pokoju. Teraz mogli jedynie odhaczać, w jakim aspekcie mieli rację i czekać na rozwój sytuacji. Złoczyńcy, prawie natychmiast poczuli się pewnie i dopuszczali się wręcz bezczelnych aktów w środku dnia, przy siedzibie samych Bohaterów. Coraz skuteczniej zasiewali strach wśród cywilów, a herosi mogli jedynie próbować ich powstrzymać. Nie było prawdziwego numeru 1 wśród Pro Hero. Zdobycie podium poprzez zejście z niego poprzednika, nie czyniło nikogo prawdziwą ikoną ładu. Ludzie potrzebowali godnego następcy All Mighta już teraz.

Do ataku doszło dzisiejszego dnia we wczesnych godzinach porannych. Złoczyńcy wdarli się do sali treningowej należącej do liceum Shiketsu. Rannych zostało troje uczniów, jednak szkoła nie chce udzielić żadnych szczegółowych informacji na temat tragicznego zajścia i stanu zdrowia studentów. Grupa przestępców podała się za członków Ligi Złoczyńców, jednakże ich przynależność nie została potwierdzona. Prawdziwym pytaniem jest, kto zawiódł? Czy elitarne Shiketsu Kōkō nie chce się przyznać do uchybień w ich systemie bezpieczeństwa? Czy może jest to pokaz...

Odrzuciła czarny pilot od telewizora na białą kanapę, wstając z miejsca. Miała dosyć irytująco wysokiego głosu reporterki, stojącej centralnie przy głównej bramie jej szkoły. Nie było dobrze. Sytuacja sprzed kilku tygodni, która miała miejsce na wschodzie kraju w U.A., powtórzyła się i tutaj. Według Katsumi byli to jedynie naśladowcy Ligi, chcący zwrócić ich uwagę na siebie. Po czym wyciągnęła takie wnioski? Informacje o całym zajściu szybko się roznosiły wśród studentów i zaledwie po kilku chwilach wiedziała, że ofiarą padła garstka pierwszaków. A konkretnie uczniowie, którzy przyszli na halę, zapewne, aby się rozgrzać przed głównymi zajęciami na kampusie. Sama obserwowała poczynania tej konkretnej grupy przestępczej, dlatego nie sądziła, że zainteresowaliby się kilkoma pierwszoroczniakami. Jeśli pragnęliby rozgłosu, zorganizowaliby znacznie większą akcję, porównywalną do tej z przerwy letniej, czyli porwania ucznia i zmuszenia All Mighta do ostateczności.

Szarowłosa nie zdziwiła się, kiedy dyrekcja Shiketsu ogłosiła nagłe zebranie rodziców (1), które miało się odbyć jeszcze tego samego dnia, a dokładnie teraz. Zerknęła na zegarek w telefonie, który wskazywał godzinę siedemnastą trzydzieści, po czym zerkając na zniewalający widok zza oszklonej ściany, podeszła do szerokiej, dwudrzwiowej lodówki. Od dłuższego czasu nie miała treningów z wujkiem, przez napiętą sytuację w świecie Bohaterów. Edgeshot miał trzy razy więcej pracy, a co za tym idzie, jej rodzice także. Już praktycznie wcale ich nie widywała. Nie podejrzewała, że zacznie kolejny semestr we wrześniu, w tak napiętej atmosferze. Nauczyciele zdawali się zwariować. Podwoili ilość treningów, a także ich złożoność, przez co Katsumi, wracając do mieszkania, musiała położyć się spać przynajmniej na godzinę. Jak wcześniej narzekała na zmęczenie, tak teraz nawet nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Dosłownie każdy w liceum chodził napięty, jak struna i brakowało tylko interwencji samych złoczyńców, żeby ta pękła.

Wyjęła z wnętrza liczne warzywa oraz mięso z indyka, po czym zabrała się za ich krojenie. W międzyczasie włączyła muzykę. Nie lubiła, kiedy przez dłuższy czas musiała mieszkać samotnie. Na każdym kroku prześladowała ją okropna cisza, którą tylko muzyka potrafiła skutecznie pokonać. Powierzchnia apartamentu działała w tym przypadku na jej niekorzyść, bo zamiast rodzinnego ciepła, dało się odczuć jedynie okropną pustkę. Siąknęła nosem, a z jej oczu mimowolnie uleciały łzy. Nienawidziła kroić cebuli, zwłaszcza w takich ilościach, jak teraz. Kiedy usłyszała dzwonek domofonu, z ulgą odeszła od bambusowej deski. Odłożyła jeszcze na bok nóż i przeszła do korytarza, gdzie znajdował się niewielki ekranik. Ujrzała stojącą w beżowych dresach Kaede, która z wyraźnym grymasem niezadowolenia przebierała nogami w miejscu. Kamihara bez słowa otworzyła jej główne drzwi, po czym upewniła się, że te od mieszkania są niezamknięte i powróciła do kuchni.

Dokładała do cebuli marchew, kiedy do środka wparowała rudowłosa. Katsumi nie musiała jej nawet mówić, gdzie co jest, bo dziewczyna czuła się w pełni, jak u siebie. Wręcz machinalnie odłożyła buty do szafy ściennej, która niczym nie różniła się od ściany, stąd niewiele osób wiedziało o jej istnieniu. Po czym w zagarniętych kapciach w kształcie lisów, które pani Kamihara kupiła specjalnie dla niej, weszła do dużego pomieszczenia.

- Hej - powiedziała szarowłosa, zerkając na wyraźnie rozeźloną przyjaciółkę.

- Słyszałaś, co wymyślili? - wypaliła od razu, bez jakiegokolwiek przywitania się.

- Zebranie się już skończyło? - spytała bardziej siebie, gdyż rodzice nie dali jej nawet znać, co zostało ustalone. Nawet nie wiedziała, który z opiekunów był na tym spotkaniu. Takie sytuacje się nie zdarzały, jednak była wyrozumiała i pojmowała ilość pracy, jaka spadła na ich barki.

- Chcą nas zamknąć, jak w jakimś pieprzonym więzieniu, rozumiesz?! - warknęła, zgarniając z blatu mięso, a następnie rozporządzając się w kuchni Kamihary, odnalazła potrzebne rzeczy do jego doprawienia i podsmażenia na drugim miejscu na płycie grzewczej.

- Możesz rozwinąć? - Wyszukała wzrokiem dashi, po czym wyjęła łyżkę z szafki, chcąc rozpuścić bulion ze słoika w porcelanowej miseczce.

- Zamierzają nam, tak samo jak U.A. zbudować akademiki, w których mamy zamieszkać - wyjaśniła, podciągając rękawy luźnej bluzy. Oparła się biodrem o blat, mieszając co jakiś czas mięso z indyka.

- Po ostatnich atakach, to zrozumiałe - powiedziała szarowłosa. - Złoczyńcy pozwalają sobie na coraz więcej i podejrzewam, że na jednym takim ataku na Shiketsu się nie skończy.

- Ale jakim kosztem?! - prychnęła oburzona, mierząc Kamiharę spojrzeniem wściekle zielonych oczu. - Będziemy zamknięci na terenie kampusu bez możliwości wyjścia. No, chyba że się dostanie przepustkę do domu, ale żeby ją zdobyć, to jest jeszcze większy cyrk. - Katsumi odwróciła się w jej stronę, kiwając głową, żeby ta kontynuowała. - Twoi rodzice muszą poświadczyć, że przynajmniej jedno z nich będzie z tobą w domu cały czas - warknęła, a szarowłosa uniosła brwi ze zdziwienia. Już teraz wiedziała, że mogła się pożegnać z jakimikolwiek przepustkami.

- To tylko sprowokuje niektórych do ucieczki z akademików - stwierdziła jasnowłosa, ze zdegustowanym wyrazem twarzy. Nie uśmiechało jej się dać zamknąć bez możliwości wyjścia poza mury, a to ją czekało, bo aktualnie jej rodzice non stop pracowali.

- Na to też znaleźli sposób - mruknęła. - Ojciec mi powiedział, że zamierzają wykupić roboty patrolujące teren. Zupełnie takie same, jakich się używa w więzieniach. - Opuściła łyżkę, zakładając przed sobą ramiona. Katsumi już rozumiała jej rozgoryczenie i wręcz podzielała je całym sercem.

- A co z praktykami w agencjach? - spytała, zmniejszając temperaturę na panelu, żeby dodać mięso.

- Nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami, spoglądając na słońce, które było już ledwo widoczne za blokami mieszkalnymi. - Nie mogą z nich zrezygnować, więc pewnie trzecie klasy obejmie jakiś inny regulamin - dodała, a następnie ze zmęczonym wyrazem twarzy przeczesała krótkie włosy dłonią. Tak samo, jak Katsumi była wykończona i teraz był jedyny moment, w którym powiedziała więcej niż parę zdań pod rząd. Przez to, że treningi jej i Kaidō, opierały się częściowo na jak najszybszym mówieniu, a także wymyślaniu i układaniu odpowiednich zdań. Isao razem z bratem pod koniec dnia i na lekcjach wcale się nie odzywali, co w przypadku głośnego bliźniaka było rzadkością.

- Wszystko się sypie - stwierdziła jasnowłosa nastolatka, wyjmując opakowanie z makaronem udon. - Nie ma co się dziwić, skoro najważniejszy wspornik pokoju, runął - dodała ciszej, widząc, że przyjaciółka na nowo rozpoczęła falę milczenia.

•••

Tōgata trajkotał od dłuższego czasu, co jakiś czas sypiąc garścią głupkowatych kawałów. Opowiadał jej o Sir Nighteye'u, a nawet niejakim Midoriyi Izuku, którego zarekomendował swojemu mentorowi na staż bohaterski. Cały czas się uśmiechał, gestykulując żwawo, niekiedy strącając z tego powodu komórkę, przez to przynajmniej raz na 10 minut Katsumi traciła blondyna ze wzroku. Oboje siedzieli przy swoich biurkach, z czego chłopak w akademiku, a Kamihara jeszcze w swoim własnym pokoju. Budynki mieszkalne na kampusie były dopiero w trakcie budowy, choć odbywała się ona w zastraszająco szybkim tempie i już za miesiąc uczniowie będą w stanie się przeprowadzić.

- Coś się stało? – spytał Mirio, kiedy zauważył nieobecny wzrok szarowłosej. Nastolatka zamrugała kilka razy, miętoląc kraniec oversizowej bluzki z logiem AC/DC. Nie tolerowała kłamstw, jednak w tym przypadku nie chciała rozmawiać na męczący ją temat z Tōgatą. Po części nawet nie mogła, bo obowiązywała ją klauzula podpisana w agencji bohaterskiej jej wujka. Jako stażystka biorąca udział w niebezpiecznych akcjach, nie mogła zdradzać zamiarów Bohaterów i informacji o planowanych przez nich działaniach.

- Nic poważnego – odpowiedziała, dając spokój wystarczająco wymiętej koszulce. – Chodzi o moją praktykę – dodała, dając jasnowłosemu do zrozumienia, że nie może za wiele powiedzieć. Nastolatek wydawał się pochwycić sens jej słów, dlatego kiwnął w porozumieniu głową.

- Coś skomplikowanego? – Oparł się wygodnie o czarne krzesło obrotowe, opierając ręce na podłokietnikach.

- I dosyć delikatnego – przyznała Katsumi, podciągając nogi na dziwaczne, srebrne siedzisko, które jej matka wyłapała na jakiejś aukcji na rzecz chorych. – Po raz pierwszy będę odgrywać tak poważną rolę. – Wsparła brodę na nagich kolanach, przyglądając się Mirio po drugiej stronie ekranu. W przeciwieństwie do dziewczyny wydawał się być rozluźniony, może jedynie lekko zmęczony. Jednakże z pewnością nie było po nim widać całodniowych zmagań w szkole i na treningu, a po Kamiharze wręcz przeciwnie. Nie chciało jej się nawet zakładać spodni, dlatego siedziała w samej bieliźnie i bluzce, która robiła jej za sukienkę, praktycznie się nie ruszając. Wolała oszczędzić blondynowi widoku jej mało wyszukanej bielizny, a sobie spalenia ze wstydu. – Odbieram to trochę tak, jakby to miał być mój debiut – kontynuowała. – Wcześniej byłam rozpoznawalna, ale głównie wśród Pro Hero, a nie zwykłych przechodniów. Po tym zadaniu myślę, że to się zmieni i albo wyjdę na światło dzienne w glorii, albo z podkulonym ogonem. – Zamilkła, a po chwili głośno westchnęła, pokazując, jak bardzo w niej to wszystko siedzi. O dziwo z chłopakiem rozmawiało jej się lepiej na takie tematy niż z Kaede, czy rodzicami. Mieli bowiem podobną perspektywę początkujących herosów, być może godnych stania się w przyszłości numerem 1.

- Myślę, że za dużo o tym myślisz Kami-chan – odpowiedział Tōgata. – Jakby na to nie patrzeć, nie jesteś już nowicjuszką i radziłaś sobie w różnych sytuacjach. Tych lżejszych i tych trudniejszych. Pamiętasz nasz wspólny patrol w Tokio? – spytał, a Katsumi parsknęła śmiechem, na wspomnienie dziwacznego zajścia.

- Od początku ci mówiłam, że z tą staruszką było coś nie tak – wypomniała z zauważalnie lepszym humorem. – Ale uparłeś się pomóc jej zanieść zakupy do domu i dostałeś za swoje. – Historia ze stolicy, którą dzielili, była jedną z najdziwniejszych, jaka kiedykolwiek im się przydarzyła. Jeszcze wtedy szarowłosa pałała do Tōgaty czystą niechęcią, dlatego kiedy ich zdania podzieliły się na temat pomocy kobiecie, zwyczajnie się rozdzielili. Popełnili główny błąd, który był im wpajany od początku stażu, a mianowicie: nigdy się nie rozdzielać!

Staruszka poprosiła o zaniesienie zakupów do mieszkania (które swoją drogą nie były ciężkie), jednakże wykraczało to poza ich teren do patrolowania. Kamihara nie chciała opuszczać posterunku dla jakiejś starej ropuchy, a Mirio nie chciał zostawiać jej w potrzebie, stąd też tak podstawowe błędy. Na szczęście szarowłosa szybko przypomniała sobie przodującą zasadę i w akompaniamencie niepokojącego odczucia względem staruchy, wyruszyła na poszukiwania dwójki. Szybko wyszły na jaw niepokojące zamiary kobiety, a także jej Quirk, którą było usypianie za pomocą dotyku. Katsumi znalazła zguby w dosyć nieprzychylnej sytuacji, kiedy pomocnicy siwowłosej wciągali uśpionego i związanego Tōgatę do samochodu.

- Od kiedy miłe staruszki porywają początkujących bohaterów? - Próbował się bronić, żwawo gestykulując.

- A od kiedy tego nie robią? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym oboje się zaśmiali.

- Dopóki nie napotkasz uroczej babci, jesteś bezpieczna. - Poprawił dłońmi włosy, które jak zawsze układał w dosyć specyficzny sposób, a w świetle lampy biurkowej, którą miał zapaloną, dało się zauważyć liczne blizny na rękach. Miał on ich znacznie więcej niż Kamihara, głównie dlatego, że ta zazwyczaj kończyła walkę na odległość i tylko w niektórych przypadkach dochodziło do starcia w zwarciu. Blondyn natomiast mógł się bić tylko i wyłącznie w niewielkiej odległości, jednak dzięki temu dopracował swoją umiejętność do perfekcji.

- Nie boję się o swoje bezpieczeństwo – powiedziała tonem, jakby była to prawda oczywista i po części tak było. Słowa „bohater" i „strach o własne życie", nie szły ze sobą w parze i nigdy nie będą.

- Wiem. – Zapadła cisza, podsuwająca na myśl nie do końca miłe treści. Zawód Bohatera był jednym z najniebezpieczniejszych, dlatego o zranienie, czy śmierć nie było trudno. Wystarczyła zaledwie chwila nieuwagi, żeby przypieczętować to życiem swoim lub kogoś innego.

- Nie powinno się tak mówić, ale gdyby mi się co...

- Nie mów – przerwał jej. – Nic się nie wydarzy, a jeśli nawet, to poradzisz sobie z tym – powiedział z uśmiechem, przysuwając się lekko do telefonu. – Naprawdę za dużo myślisz. – Ułożył łokcie na blacie biurka, a brodę podparł na obu dłoniach. Sprawiał wrażenie tak beztroskiego, że Katsumi przez moment nie widziała w nim niezłomnego herosa, a zwykłego dzieciaka. Wiedziała jednak, że to pozory, a prawdziwe czarne myśli pozostawia jedynie dla siebie i nawet szarowłosa nie miała pojęcia, co się w nich czaiło. Skierowała wzrok na widok zachodzącego słońca rozciągający się po całej ścianie pokoju i rozluźniła mięśnie.

- Chciałabym, żebyś kiedyś zobaczył to na żywo – powiedziała, zmieniając kamerę telefonu na tylną, aby pokazać blondynowi malujący się krajobraz.

- Woah! Nie wiedziałem, że mieszkasz tak wysoko, które to piętro?

- 40, najwyższe w tym budynku, dlatego okna i sufit są tak wysokie – wyjaśniła, na powrót odwracając widok aparatu.

- Obiecuję, że kiedyś przyjadę. – Kamihara prawie niezauważalnie się zarumieniła, zaciskając wargi w uśmiechu. To byłaby jej szansa na odwdzięczenie się za tamtą randkę, która swoją drogą była prawie cztery tygodnie temu.

- Będę cię trzymać za słowo – powiedziała, opuszczając stopy na podłogę. – Tylko musisz się chyba trochę pośpieszyć, bo za jakiś czas wprowadzam się do akademika. Choć słowo „więzienie" chyba lepiej oddaje to, co chcą osiągnąć nauczyciele.

- Spotkamy się szybciej, niż myślisz – zapewnił chłopak z radosnym uśmiechem.

- Na to liczę.

•••

Korytarz wydawał się być całkowicie pusty. Brudne i częściowo popękane zielone kafelki, chrzęściły pod jej butami, kiedy powolnym krokiem zmierzała w stronę schodów na wyższe piętro. Tynk płatami odchodził od ścian, nadając miejscu obskurnego wyglądu, jakby wszystko miało się zaraz rozsypać. Było to po części prawdą, ponieważ dawno opuszczony szpital, zyskał miano „opuszczonego" właśnie z powodu błędów konstrukcyjnych, których nie dało się naprawić. Tak więc cała placówka musiała zostać zamknięta razem z mnóstwem pieniędzy, jakie w nią włożono. Zaczynało powoli świtać, a pierwsze promienie słońca nieśmiało zaglądały do środka przez dziury po wyjętych oknach. Wnętrze nadal było częściowo skryte w ciemnościach, w których poruszali się zarówno Bohaterowie, jak i złoczyńcy.

Adrenalina buzowała w jej żyłach, powodując niebywałe napięcie rozchodzące się po całym ciele. Chciała już natrafić na poszukiwaną przez agencję jej wujka grupę, odpowiedzialną za wcześniejszy zamach na Shiketsu, aby narastający niepokój minął. Wolała już się z nimi zmierzyć, gdyż miała wrażenie, że jej ciało samoistnie zmieniło się w bryłę metalu. Każdy mięsień miała napięty do granic możliwości, aby w razie ataku, obronić się.

- Silver, jak ściana wschodnia? – odezwał się Edgeshot w niewielkiej słuchawce przy jej uchu. Specjalnie używał jej pseudonimu, zamiast prawdziwego imienia. W kostiumach byli jedynie partnerami w pracy, a w ubraniach cywilnych, wujkiem i bratanicą. Nie mogli pozwolić na zmieszanie życia rodzinnego z bohaterstwem, toteż starano się nie wspominać prasie i telewizji o łączących ich więzach krwi.

- Na razie pusto, idę na pierwsze piętro – oznajmiła cicho, naciskając odpowiedni przycisk na słuchawce, aby mógł ją usłyszeć.

- Przyjąłem – odpowiedział tylko, po czym na nowo zapadła głucha cisza.

Zerknęła na pasek na udzie, do którego przymocowany został jej kij, który aktualnie był w formie samego walcowatego uchwytu. Byli kawałek drogi od centrum, niedaleko dużego parku. Kamihara jednak nie odczuwała strachu przed brakiem metalu. Nie wiązało się to z obecnością jej broni, a potężnych fundamentów zalegających w betonie naokoło niej. Były one znacznie bardziej dostępne niż grudka żelaza w środku lasu, a skoro opanowała wydobycie stali w tak ciężkich warunkach, teraz była o to nad wyraz spokojna. Cichy szmer tuż nad nią sprawił, że przystanęła i nasłuchiwała. Z góry dochodziły odgłosy kroków, jednakże nie jednych.

Dwójka.

Może trójka.

Wyciągnęła broń, która błyskawicznie się rozłożyła, po czym zmanipulowała metal na końcu, aby zmieniło kształt na sporej wielkości ostrze kosy. Razem z całą grupą znała umiejętności zaledwie kilku z przestępców, stąd sporym niebezpieczeństwem był ich element zaskoczenia w tej kwestii. Nacisnęła guzik przy słuchawce i szepnęła:

- Ktoś jest nade mną.

W następnej chwili zaczęła powolną wspinaczkę po schodach, mocno zaciskając dłonie ukryte pod czarnymi rękawiczkami na środku kija. Miała nad nimi przewagę, znając zarówno ich pozycję, jak i ilość, będąc ciągle ukryta w najciemniejszym miejscu przy ścianie. Cały jej strój był jednolitego koloru i jedynie błyszczący, śliski materiał, z jakiego były zrobione body, lub srebrne umocnienia ubrania, mogły zdradzić jej skrytkę. Strój bohaterski, który miała jeszcze miesiąc temu, przeszedł gruntowną przemianę, uzupełniając luki w zabezpieczeniach. Nadal miała jednak te same buty sięgające jej prawie do pachwin na sporej platformie. Zostały one dodatkowo obite metalem na czubkach, aby w razie potrzeby przy kopnięciach móc zadać więcej ran, zmieniając dotąd gładki czub np. w szpikulec. Czarne body z sercowatym dekoltem było pozbawione wycięć i rękawów. Materiał zastąpiony został czymś na wzór lateksu, żeby być w stanie wyślizgnąć się z czyjegoś uścisku. Z tej samej tkaniny wykonane zostały długie rękawiczki z żelaznymi blaszkami na knykciach. Nie utraciły one jednak swojej wcześniejszej właściwości i Katsumi ciągle mogła dotykać nawet rozgrzanego do czerwoności metalu, nie obawiając się poparzeń. Główna zmiana dotyczyła szyi, do której przylegała gruba stalowa obręcz, dopasowująca się do każdego jej ruchu. Miała ona ochronić ją przed uduszeniem i zmiażdżeniem krtani bądź kręgów szyjnych. Całość dawała jej pewność na wywinięcie się z najgorszych sytuacji.

Potężny huk, od którego zatrzęsły się ściany, rozniósł się po całym budynku. Coś się działo w południowej części szpitala, w której prawdopodobnie znajdował się Edgeshot.

- Co jest?! - Prawie natychmiast doszedł do jej uszu podniesiony męski głos.

- Jishin musiał mieć rację - odezwał się drugi, wyraźnie niższym tembrem. - Pieprzeni Bohaterzy nas znaleźli - dodał, w głośniejsze niż przedtem kroki zmierzały ku skrytej w cieniu Katsumi. Zaraz później ich ujrzała.

Pierwszy wyraźnie rzucał się w oczy. Był ogromny, a jego łeb przypominał byczy, głównie przez potężne rogi i okrągły kolczyk w płaskim nosie. Miał także kopyta zamiast stóp oraz ogon, zakończony kłębkiem ciemnego futra, który poruszał się na boki. Drugi był znacznie niższy i z początku Kamihara myślała, że garbaty, jednak dopiero później zrozumiała, że z jego pleców wyrasta dziwaczny grzebień, zupełnie jak u jaszczurki, którą nie był. Miał długie, cienkie palce, które przy jego wiotkim ciele wyglądały wręcz karykaturalnie. Przechodzili przy zejściu od schodów, kiedy nagle niższy „jaszczur" przystanął, patrząc prosto na nią. Żołądek podszedł jej do gardła, a uchwyt na broni się zacieśnił.

- Mamy urocze towarzystwo - powiedział.

I element zaskoczenia poszedł się jebać - pomyślała, wychodząc powoli z cienia.

Nie miała już osłony, to też nie zamierzała stać jak kołek. Żałowała tylko, że akurat jego Quirk nie było w przygotowanej na spotkaniu prezentacji i w późniejszej rozpisce.

- Jeśli się poddacie, to obejdzie się bez siniaków - odezwała się, stając w bezpiecznej odległości. Mężczyźni jednak nie podejrzewali, że mówiła o nich, a nie o sobie.

- Po odejściu All Mighta zaczęli zatrudniać dzieci? - odpowiedział okolczykowany, zakładając przed siebie owłosione ręce. - Bohaterowie naprawdę zeszli na psy.

- Na szczęście nigdy nie zejdą niżej niż złoczyńcy - skwitowała Katsumi, mrużąc oczy. Osiłek stojący naprzeciwko niej był odpowiedzialny za zmasakrowanie 15 osób, a ona jeszcze z premedytacją go prowokowała.

- Zmywaj się stąd smarkulo, zanim stracę cierpliwość – warknął grubym głosem, a jego nozdrza naprzemiennie powiększały się i zwężały.

- Zaatakowaliście moją szkołę i uczniów, a teraz każesz mi uciekać, bo jestem studentką? – spytała, poprawiając charakterystyczną dla jej liceum czapkę. – Powiało hipokryzją – skwitowała, a mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- Tłumaczenie jest zbędne – skwitował „bykowaty".

- Nie było nas tam – powiedział w tym samym czasie jego towarzysz, po czym wyższy spojrzał na niego złowrogo.

- Należycie do organizacji przestępczej, która jest odpowiedzialna za inne działania naruszające prawo. Moim obowiązkiem jest nie dopuścić, aby to się powtórzyło – wyrecytowała szkolną formułkę, niczym wzorowy żołnierz, po czym ugięła nogi, gotowa do starcia. Byk warknął gardłowo, opuszczając potężne ramiona wzdłuż boków i pochylając się, uwydatnił grube, szpiczaste rogi.

Skoczyła jako pierwsza, chcąc płynnie obezwładnić widocznie silniejszego przeciwnika jednym ciosem. Wystarczyło, tylko żeby dotknęła go bronią, która szybko zmieniłaby się w potężną linę, unieruchamiając go skutecznie. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że ta zaplanowana akcja nie bez powodu miała być jedną z najtrudniejszych. Poczuła najpierw podmuch powietrza, a następnie ogromny ból po całej prawej stronie ciała. Potężny cios zmiótł ją na przeciwległy kraniec korytarza, pozbawiając oddechu i broni, która wyleciała jej z ręki z głośnym brzdękiem. Tuż obok jej głowy leżał zrzucony kaszkiet z emblematem Shiketsu. Przez dobre kilka długich sekund była w szoku, próbując zarejestrować, co dokładnie się stało. Łapała każdy oddech, odwracając wzrok w stronę wcześniejszej dwójki. Już teraz trójki.

Wątpiła jednak, że mogła stojącą przy złoczyńcach pokrakę, nazwać człowiekiem. Znacznie bardziej przypominało jej jakieś zwierzę. Zwłaszcza że poruszało się na czterech kończynach, zakończonych długimi, szpiczastymi palcami. Jedyną oznaką, że jednak w jakimś stopniu była to osoba, były spodnie, a także zdolność mowy. Zamrugała kilka razy, nie dowierzając, że przestępcy właśnie prowadzą swobodną rozmowę, kiedy ona leży na popękanych płytkach. Wydawało jej się, jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. W rzeczywistości od ciosu, po podniesienie się minęło raptem kilka sekund.

Czuła wyraźny dyskomfort w okolicach żeber, jednak nie to było teraz jej zmartwieniem. Potwór postanowił na nią ponownie natrzeć, a pozostała dwójka wycofać się w tylko sobie znanym kierunku. Przywołała swoją broń i w ostatnim momencie osłoniła się za nią, kiedy stwór przeciął powietrze pazurami, napotykając na stal. Okropny zgrzyt przeciął pusty korytarz, a zaraz po nim huk. Zmieniając błyskawicznie kij w bat, owinęła metal wokół kościstych nadgarstków przeciwnika i cisnęła nim o boczną ścianę. Zachwiała się przy tym, odczuwając znaczny ciężar potwora. Następnie, zanim zdążył zareagować, bicz niczym wąż owinął się wokół jego ciała, nie pozostawiając miejsca na żaden swobodny ruch. W tamtym momencie szarowłosa odczuła wyraźną ulgę, myśląc, że jest częściowo po wszystkim.

- Ke ke ke! – zaskowyczał w przeraźliwym chichocie, przez który Katsumi dostała dreszczy. Cały czas się śmiejąc, szarpał się, wyginając ciało pod dziwnymi kątami. Uniosła dłoń w jego stronę, wzmacniając nacisk liny na owłosione kończyny. Zacisnęła mocniej usta, słysząc wyraźne chrupnięcie. Patrząc na jego pysk, zdziwiła się. Nawet się nie skrzywił. Potężna paszcza, pełna ostro zakończonych zębów, szczerzyła się upiornie. Cała jego twarz przypominała jej nietoperza. Tak jak one, miał małe, głęboko osadzone oczy, które błyszczały dzikością, niczym małe węgielki. Spłaszczony profil, nadawał mu karykaturalnego wyrazu. – KE KE KE KE! – Rechot stawał się coraz głośniejszy. Mroził krew w żyłach nastolatki i dudnił w jej uszach, aż miała ochotę je zakryć dłońmi. Nie przestawał nawet wtedy, kiedy rozległ się nieprzyjemny trzask. Stwór sam wyłamywał sobie kości, aby wyzwolić się ze stalowej pułapki, nie przestając się śmiać.

- E-edgeshot – zaczęła, naciskając drżącą ręką przycisk na słuchawce. Zrobiła krok do tyłu, patrząc, jak bestia wręcz zdziera sobie skórę, uwalniając jedną dłoń. Odchrząknęła, chcąc się tym samym doprowadzić do porządku. – Jestem nadal we wschodnim skrzydle – powiedziała, pewniejszym głosem. – Dwójka mi uciekła, jednak złapałam jednego. Choć nie wiem, czy to na pewno człowiek... - dokończyła, coraz bardziej cichnącym głosem, widząc, jak potwór uwalnia całą prawą rękę, która połamana bezwładnie opadła na kafelki. Jego działania były pozbawione sensu. Katsumi musiała przyznać, że pierwszy raz mierzy się z czymś nieludzkim. Nie czuł bólu? Wiedział w ogóle, co to jest?

Szczerze wątpiła w umiejętność rozeznania w sytuacji tego czegoś. Dążył do niewiadomego jej celu, nie zwracając uwagi, że przez własne czyny, nie będzie mógł się poruszać o własnych siłach. Martwił ją także brak odpowiedzi ze strony wujka, ani kogokolwiek będącego na łączu. Oprócz ich dwójki, w budynku i naokoło niego powinno być około dziesięciu Pro Hero, jednak każdy z nich milczał. Nie mogła zostawić tej bestii i odejść, ale obawiała się coraz bardziej o bezpieczeństwo reszty. Zerknęła na dziurę po oknie, za którą ujrzała ulicę i coraz więcej samochodów na drogach. Było zapewne grubo po piątej, przez co wiele osób zmierzało do pracy. Promienie słoneczne wpadały przez wyrwę, stopniowo oświetlając wnętrze. Po chwili padły także na stwora, który poruszył się niespokojnie. Ku zdziwieniu Kamihary, zamilkł, jednak nadal próbował uwolnić kończyny, łamiąc je przy okazji.

- Czemu to robisz? – mruknęła, pamiętając, jak potwór odezwał się do Byka i jego towarzysza.

- Ke ke ke! – zachichotał, przesuwając się w główny strumień światła. W tamtej chwili dziewczyna zaczęła coś podejrzewać, jednak było już za późno. Połamane ręce, wystające zza metalowej liny pod wpływem promieni słonecznych samoistnie się uleczyły. Natychmiast starała się zacisnąć stal na jego cielsku i objąć również górne kończyny. Jednak dzięki światłu potwór zdawał się urosnąć w siłę i już po chwili odgiął metal. Katsumi z wyraźnymi kroplami na skroniach szamotała się z nim siłą woli, manewrując liną po jego ciele, chcąc ponownie wpędzić go w pułapkę. Odsunęła go nawet pod ścianę z dala od źródła światła, na co zawył nieznośnie, szamocząc się coraz bardziej.

W następnej chwili rzucił się całym ciałem w stronę otworu po oknie, uderzył w parapet, wyrywając go razem ze sporym kawałkiem ściany, po czym zwalił się na trawę. Znajdowali się na drugim piętrze, dlatego Kamihara ruszyła zaraz za nim. Dzięki stali na knykciach stworzyła pazury, po czym wbijając je w zniszczoną elewację budynku, zjechała na sam dół. Bestia już na trzech łapach, biegła w stronę odgrodzonej siatką drogi pełnej samochodów i nielicznych przechodniów. Metal wlókł się za nim, ciągle uwiązany do jednej z tylnych kończyn, przez co stwór wyglądał niczym pies spuszczony ze smyczy. Starając się go powstrzymać szarpnęła siłą woli linę w swoją stronę, sprawiając, że potwór zarył w ziemię. Niestety wraz z przybywającym światłem, rósł w siłę coraz bardziej i już po chwili wyszarpnął się z uścisku, przedzierając się przez prowizoryczny płot. Szarowłosa w tym czasie, przywołała broń, krocząc tuż za nim.

Na ulicy rozległ się głośny krzyk, a także dźwięk klaksonu. Z adrenaliną buzującą w żyłach pędziła za stworem. Opuścił ją już strach i swojego rodzaju odraza. Bestia zagrażała bezbronnym ludziom, których przyrzekła chronić. Dlatego teraz nie mogła odpuścić. Pozwoliła temu potworowi wydostać się poza szpital i nie mogła przyklasnąć, kiedy ten zamierzał terroryzować ulice jej miasta. Kątem oka zauważyła Bohaterów z agencji Edgeshota, którym udało się pochwycić innych przestępców i teraz wyprowadzali ich z budynku.

Pomimo że przyśpieszyła, ona nadal miała jedynie dwie nogi, a stwór cztery i to w pełni sprawne. Poruszał się środkiem jezdni, skacząc po samochodach. Kiedy miał z jednego z nich zeskoczyć prosto na przechodzącą kobietę, Katsumi uniosła bicz, wymierzając prosto w niego. Lina owinęła się wokół jego szyi, a następnie odciągnęła, odrzucając w stronę terenu szpitala.

- Nie mam siły cię już gonić – wysapała, mierząc go wzrokiem, jak z niewyobrażalną szybkością wstaje. Wleciał prosto w siatkę, co Katsumi wykorzystała. Używając swojego Quirk, sprawiła, że całe ogrodzenie zaczęło się przemieszczać i zaciskać na cielsku. Tym razem znała jego sztuczki, dlatego nie przerwała, dopóki bestia nie znalazła się w potężnym kokonie. Podeszła bliżej wierzgającego stwora, po czym przykładając dłoń w rękawiczce do wierzchu bariery, stopiła ją w jedność. Metal oblepiał, każdy skrawek ciała potwora, nie dając mu możliwości na, chociażby drgnięcie. – To koniec – powiedziała, patrząc prosto w małe oczka, które obrzucały ją szalonym spojrzeniem.

- To dopiero początek – zaskrzeczał okropnym głosem, ledwo wyszczerzając zęby przez otaczający jego głowę stalowy kołnierz. – Ke ke k e! – zachichotał. – Świata już nie uratuje All Might i to będzie koniec waszego porządku – dodał, a ciało szarowłosej ogarnęły nieprzyjemne dreszcze. – Stain zatriumfuje.

- Silver! – Usłyszała głos wujka, który zmierzał w jej kierunku razem z policjantami. – Nic ci nie jest? – spytał zamaskowany, na co pokręciła przecząco głową.

- Wszystko w porządku Edgeshocie – odpowiedziała, spoglądając w oczy szarowłosego.

- Zapakujmy go do auta – wtrącił jeden z mundurowych.

- Lepiej uważać, bo rośnie w siłę pod wpływem światła albo promieni słonecznych – wyjaśniła, kierując się razem z innymi w stronę zbiorowiska. Ulica była zakorkowana, a w oddali ujrzała tłumy dziennikarzy razem z kamerami i podręcznymi mikrofonami.

- Tam jest! – krzyknął ktoś i zaraz potem cały tłum zbiegł się przy dziewczynie i jej wujku. Katsumi nieznacznie poprawiła włosy, choć wiedziała, że nic to nie da. Wyglądała okropnie, w dodatku na pewno była czerwona po takiej bieganinie.

- To nowa początkująca Bohaterka? – spytała dziennikarka, omal nie wtykając mężczyźnie mikrofonu do ust.

- Od kiedy pełni służbę?

- Jak się nazywa?

Grad pytań przytłoczył dziewczynę, nawet pomimo tego, że nie pytano jej o nic osobiście. Każde zagadnienie kierowali do jej wujka, który ciągle milczał. Po części cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Nie była gotowa na taką szarżę ze strony reporterów.

- Silver – odpowiedział tylko szarowłosy, ruszając w kierunku zaparkowanych aut policyjnych, a zaraz za nim sztywna Katsumi.

•••

(1) W Japonii za osoby pełnoletnie uznaje się 20-latków, jednakże od 2022 roku ma wejść prawo, które obniża ten wiek do 18 lat.

•••

Chciałam zakończyć opowiadanie na 6 rozdziałach, jednak nie mogłam w tak okrutny sposób oskalpować tej historii (za bardzo zżyłam się z Katsumi), stąd zaplanowane są dodatkowe dwa.

*5h do zaliczenia ustnego*

dead_artist: Dokończenie rozdziału, to naprawdę świetny pomysł. Weny nie odzyskasz, a sesja jest jeszcze poprawkowa.

Dear God, give me knowledge that I don't have

-𝔡𝔢𝔞𝔡_𝔞𝔯𝔱𝔦𝔰𝔱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro