Desired destination

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na początku, nie wiedziała, gdzie dokładnie się znajduje. Z powodu zasuniętych rolet, w pomieszczeniu panował przyjemny półmrok. Dlatego dopiero po chwili zaczęła rozpoznawać znajome kształty mebli i innych gratów, tym samym uświadamiając sobie, że nadal leży pod kołdrą w swoim pokoju. Rzadko kiedy używała żaluzji, jednak kiedy wróciła po akcji do mieszkania, nie potrafiła zasnąć przy świetle dnia. Komórka, przy której zasnęła i która non stop dzwoniła, leżała niedaleko niej, zakopana w pieleszach białej pościeli. Zignorowała ją, przecierając dłońmi powieki, chcąc tym samym pozbyć się resztek snu. Czuła potworną suchość w ustach, dlatego, kiedy ziewała, miała wrażenie, jakby ktoś wbijał jej w gardło maleńkie szpileczki. Telefon w końcu przycichł, po czym rozbrzmiał na nowo znajomym dzwonkiem. Mozolnym ruchem odgarnęła poły posłania, odnajdując zgubę. Zerknęła na godzinę i pseudonim wyświetlający się wraz ze zdjęciem na ekranie, po czym odebrała.

- Śpisz?! – odezwała się głośno Kaede, przez co zaspana nastolatka aż zmrużyła oczy. – Jak możesz spać? – spytała, kiedy nie doczekała się odpowiedzi od ziewającej w tym czasie Kamihary.

-Ano zdarza się. Też kiedyś musisz spróbować – mruknęła, ciągle ziewając, starając się ponownie nie zamknąć spuchniętych oczu. Dawno nie była tak zmęczona. Zarwała całą noc i kawałek dnia, eskortując więźniów, a później dopełniając formalności na policji i w biurze Edgeshota. – Uczucie jest nieziemskie - dodała, odkrywając się nieznacznie. Trzymając telefon między uchem a ramieniem, podwinęła luźną, spraną koszulkę, spoglądając na grubą opaskę elastyczną, zabezpieczającą złamane żebra. Na szczęście, tak jak mówiła lekarka, ta nie przesunęła się ani o milimetr.

- Ty na prawdę nic nie wiesz - stwierdziła zdziwiona Isao, prychając po chwili. W tle było słychać przejeżdżające auta i szmer tętniącego życiem miasta.

- Czego nie wiem? – spytała Kamihara, podnosząc się do siadu z mocno zaciśniętą szczęką. Leki przeciwbólowe, które dostała po odeskortowaniu przestępców, przestały działać i zaczynała się czuć potwornie. Żebra piekielnie ją bolały, a poobijane ciało dało o sobie znać. Szczerze mówiąc, nie myślała, że tamten stwór wyrządzi w jej ciele tyle szkód za pomocą jednego ataku. W tamtym czasie nawet tego nie czuła. Adrenalina i emocje skutecznie odwodziły ją od własnego stanu zdrowia, pozwalając jej na schwytanie go. Teraz kiedy patrzyła na to wszystko, siedząc w łóżku, cieszyła się, że nie doszło do poważniejszej walki. Wątpiła, że skończyłaby się ona jedynie na złamaniu trzech żeber.

- Hadō-chan wygadała się niedawno Kaidō, że cała Wielka Trójka wraz z innymi Pro Hero i stażystami jedzie dzisiaj do siedziby Shie Hassaikai– wyjaśniła rudowłosa, a Katsumi zdębiała na moment. Natychmiast je myśli zawędrowały ku Tōgacie, który miał stanąć do walki z jedną z yakuz zyskujących na popularności w półświatku przestępczym. Poczuła także kłujący wstyd, na wspomnienie niedawnej rozmowy. Wywnętrzała się z obaw o misje, która była nieporównywalnie mniej ryzykowna niż jego. Podczas gdy blondyn starał się poprawić jej humor, wiedząc, że tego samego dnia przyjdzie mu walczyć ze znacznie groźniejszymi przeciwnikami. – Myślałam, że Tōgata ci powiedział – mruknęła Kaede, na chwilę skupiając uwagę przyjaciółki na sobie.

- Nie – odpowiedziała, tępo wpatrując się w fałdy i załamania na pościeli. Mimowolnie zacisnęła dłoń na materiale, kiedy liczne obawy zalały jej ciało. Tylko dlaczego aż tak ją to wszystko martwiło? Na to pytanie nie potrafiła odpowiedzieć. Nie miała teraz do tego głowy. – Kiedy rozpoczynają? – spytała, mając nadzieję, że zdąży zadzwonić do Mirio i choć chwilę z nim porozmawiać.

- Już się zaczęło – wypaliła, z lekką zadyszką czerwonowłosa. – Włącz wiadomości, albo wejdź w nie na telefonie – dodała, co szarowłosa od razu uczyniła, przełączając przyjaciółkę na głośnomówiący. Prawie natychmiast zalała ją fala informacji o rannych Bohaterach, którzy tuż po rozpoczęciu całej akcji trafili w stanie ciężkim do szpitala. Przeszedł ją zimny dreszcz.

Miała złe przeczucia, których nie była w stanie uzasadnić. Intuicja i umysł podpowiadały jej naprzemiennie niezbyt przyjemne scenariusze, dlatego, nie zważają na swoje samopoczucie, wyskoczyła z łóżka. Sapnęła, kiedy ból przeciął jej klatkę piersiową. Od razu jednak się wyprostowała i na bosaka podeszła do drzwi wbudowanej w ścianę szafy. Odłożyła jeszcze komórkę na podłogę, ignorując kompletnie mówiącą do niej Kaede, po czym z wnętrza wyciągnęła luźne, dziurawe spodnie, w których była na spotkaniu z Tōgatą, a także szarą koszulkę z logiem Pink Floyd.

- Zaraz będę pod tobą, więc się zbieraj. – Te słowa ponownie zwróciły uwagę nastolatki, która była w trakcie zmiany bluzki. Ze zmarszczonymi brwiami, spojrzała na wyświetlacz i już chciała spytać, o co chodzi, kiedy Kaede się rozłączyła. Westchnęła, przeklinając w duchu swoje roztrzepanie.

Pieprzona zimna kalkulacja – warknęła w myślach, starając się uspokoić swoje rozkołatane serce. Jeszcze nie wiedziała, jak to zrobi, jednak jak najszybciej musiała się dostać na drugi kraniec Japonii.

•••

- Dłużej się nie dało? – spytała Isao, niezwykle szybko stukając paznokciami w ekran telefonu. Opierała się o jasną fasadę budynku, tuż przy samym domofonie. Miała na sobie czarne cygaretki i kremowy sweter z dekoltem w serek, a na nogach tak samo, jak Kamihara czarne, wiązane buty na grubej podeszwie. Wydawała się być lekko podirytowana, choć akurat, to było u niej normą.

- Wybacz, że mam prawie zmiażdżone żebra i niezbyt wychodzi mi schylanie się – warknęła szarowłosa, zaciskając palce na czarnej torebce, której pasek trzymała w dłoni. Zabrała ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, jak pieniądze, komórkę, a nawet leki, które dostała od lekarza i które powinna zażyć kiedy wcześniejsze „przeciwbólówki" przestaną działać.

- Za dziesięć minut odjeżdża nam metro – odpowiedziała, wyraźnie ciszej Isao. Najwidoczniej sama zapomniała, że zaledwie parę godzin temu Katsumi stoczyła walkę z jeszcze niezidentyfikowaną bestią. Odepchnęła się od ściany, stając prosto na równych nogach.

- Co? Ale dokąd? – Zdziwiona Katsumi, ruszyła od razu za idącą w stronę zejścia do podziemnego tunelu Isao. Musiała przyśpieszyć kroku, żeby ją dogonić.

- Czy ty mnie w ogóle słuchałaś, kiedy ci opowiadałam cały plan? – spytała, wyraźnie zirytowana, kopiąc pojedynczy kamień na chodniku. Westchnęła cierpiętniczo, kiedy Kamihara pokiwała przecząco głową. – Jak na razie do agencji Edgeshota – wyjaśniła jedynie, nie kwapiąc się na ponowne tłumaczenie wszystkich szczegółów.

- Czemu do wujka? Ja chce jechać do...

- Tōgaty – przerwała jej czerwonowłosa, wyraźnie wchodząc w słowo. – To oczywiste – mruknęła, wyrzucając ramiona na boki, kiedy przechodziły przez barierki zabezpieczające. – Każdy chce do kogoś jechać. Ty do tego blond osiłka, a Kaidō do Hadō. Jednak ty jesteś ograniczona ruchowo, a on umysłowo, stąd pojawiam się tutaj ja. – Wskazała na siebie, przystając po lewej stronie peronu. Zaraz potem rozbrzmiał sygnał ostrzegawczy, po czym nadjechał pociąg metra. Weszły do zapchanego przedziału, a Kamihara miała ochotę syknąć, kiedy ktoś wbił jej w bok twardą teczkę na dokumenty. Że też musiały jechać akurat w godzinach szczytu.

- Nie wiedziałam, że twój brat też będzie – powiedziała Katsumi, nachylając się nad uchem przyjaciółki, aby nie przeszkadzać innym podróżującym.

- Czeka już pod agencją – wyjaśniła, poprawiając krótkie włosy, które opadły jej na twarz. Stanęły niedaleko przejścia, aby łatwiej było im się wydostać, jednak tłum wokół nich był przytłaczający. Szczególnie mocno odczuwała to Katsumi, gdyż ból pomieszany z wręcz klaustrofobiczną przestrzenią, przyprawiał ją o mdłości i zawroty głowy. Dalsza, podróż minęła im w ciszy.

Nigdy nie lubiła momentu wysiadania. Ludzie w takich momentach tracili skłonności do odczuwania czegokolwiek i bez względu na wszystko parli przed siebie. Kamihara nie była w stanie policzyć sytuacji, kiedy omal nie została staranowana przez tłum. Tak też było i teraz. Kaede ruszyła jako pierwsza, torując drogę Katsumi, która za wszelką cenę starała się uważać na żebra. Mocniejsze uderzenie w nie mogło doprowadzić nawet do przebicia jej płuc, toteż jej skulona postawa była w pełni zrozumiała.

- Ke ke ke! – Złowieszczy chichot rozległ się za plecami szarowłosej, sprawiając, że gwałtownie się zatrzymała. Włoski na karku zjeżyły jej się, a ciało oblał zimny pot. Przez pierwsze kilka chwil dosłownie wbiło ją w ziemię. Dopiero kiedy kilka osób boleśnie ją potrąciło, omal przy tym nie przewracając, ocknęła się z letargu.

Chciała się obejrzeć, jednak zaraz porwały ją zimne dłonie Isao, która poprowadziła ją w stronę pustej przestrzeni. Wlekła ją jeszcze kawałek i przystanęła dopiero przy ruchomych schodach.

- Czemu stanęłaś, jak kołek? – spytała, unosząc brwi ku górze. Z założonymi rękami oczekiwała odpowiedzi, patrząc na dziwnie przestraszoną Kamiharę. Dziewczyna wyglądała, jakby zobaczyła samego ducha.

- Coś mi się chyba przesłyszało – wyjaśniła szarowłosa, zerkając w stronę zamykających się drzwi, przez które przeszły. Jednakże nie dostrzegła nic podejrzanego. Nie było ani stwora, ani żadnej innej kreatury. Jednak śmiech wydawał się być realny, wręcz czuła urywany oddech na karku. Kaede jeszcze chwilę jej się przyglądała, śledząc uważnie zachowanie Katsumi. Postanowiła jednak nie wypytywać jej i odpuścić, dlatego weszła na wędrujący ku górze stopień, a Kamihara zaraz za nią. – Po co w ogóle tam idziemy? – spytała, patrząc na wyprostowane plecy rudowłosej, która westchnęła.

-Twoja rodzina to szychy, załatwienie przez nich transportu dla nas zależy jedynie od ich dobrej woli – wyjaśniła, patrząc na dziewczynę zza ramienia. – Ale myślę, że zrozumieją zakochaną do szaleństwa córkę, chcącą przedostać się na drugi koniec kraju, aby spotkać się z ukochanym – dokończyła, kpiącym tonem, a Katsumi momentalnie przypomniała sobie ciężką przeprawę z ojcem. Oj, nie sądziła, że pójdzie tak gładko. – Widzisz?! – zawołała nagle Kaede, przeskakując ostatni schodek i stając na pewnym gruncie. Odwróciła się do przyjaciółki twarzą, obdarowując ją triumfatorskim uśmiechem. – Nawet już nie zaprzeczasz.

Kamihara opuściła delikatnie głowę, chcąc ukryć ogromne rumieńce, po czym pokazała Kaede swój środkowy palec. Prawda była taka, że nie wiedziała, co czuła do Mirio. Jeszcze nie potrafiła tego sprecyzować i nazwać, zwłaszcza że nigdy nie była z żadnym chłopakiem tak blisko. Uczucia, które się w niej kłębiły i pojawiały tylko w jego towarzystwie były niekiedy bardzo sprzeczne. Z jednej strony chciała go prześcignąć i tym samym pokazać, że to ona zastąpi All Mighta. Z drugiej jednak nie potrafiła sobie wyobrazić sytuacji, w której zabrakłoby w jej życiu Tōgaty. Był jej własnym silnikiem napędowym do stania się lepszą Bohaterką i osobą. Ciągnął ją w górę przy każdej możliwej okazji, nawet podczas jej wyolbrzymiania problemów ze szkołą. Nie była pewna, czy to, co czuje do niego, jest miłością. Jednakże fakt, że w takim stanie była gotowa przejechać pół kraju, aby go zobaczyć i być przy nim po niebezpiecznej akcji, mówił sam za siebie.

•••

- Oi, dłużej się nie dało? – spytał zniecierpliwiony Kaidō, na co Katsumi zmrużyła złote oczy, przypominając sobie sytuację sprzed kilku chwil, gdzie jego siostra zadała dosłownie to samo pytanie. Zdecydowanie byli bliźniakami i nie dotyczyło to jedynie wyglądu.

- Powiedz lepiej, czy dowiedziałeś się czegoś nowego? – Ku zdziwieniu Kamihary, Kaede nie odnosiła się do brata w sarkastyczny, czy nieprzyjemny sposób. Częściowo podzielała jego zmartwienie, które wyraźnie odbijało się na twarzy rudowłosego. Jednak Katsumi bardziej podejrzewała, że ta martwi się o bliźniaka niż o niebieskowłosą.

- Nie – odpowiedział, kręcąc głową. Obie ręce trzymał w kieszeni czarnej bluzy z kapturem, spod którego wystawała biała bluzka. Jego wściekle czerwone włosy były roztrzepane na wszystkie strony, a zielone oczy zdradzały niepokój.

- Okej, nie ma co tracić czasu – wtrąciła Kamihara, wychodząc na przód i kierując się ku oszklonym drzwiom. Automatycznie się przed nią rozsunęły, ukazując wnętrze urządzone w tradycyjnym, japońskim stylu. Nie kontrastowało to jednak z wszechobecną nowoczesnością. Wkomponowywało się w całokształt, robiąc za swego rodzaju przypomnienie: bez przeszłości, nie byłoby przyszłości.

- Katsumi-chan, ty znowu tutaj? – Zdziwiła się siedząca za biurkiem kobieta, wstając, żeby się ukłonić na powitanie, które cała trójka odwzajemniła. W przestronnym holu była masa nieznanych osób i Bohaterów, którzy w pośpiechu dokądś zmierzali.

- Chciałabym porozmawiać z mamą, albo tatą – powiedziała, pocierając w geście zniecierpliwienia palce pod blatem. Brunetka zmarszczyła brwi i obdarowała dziewczynę przepraszającym uśmiechem.

- Nie ma ich aktualnie w biurze. Pani Kamihara poleciała do Sendai, a pan Kamihara... - przerwała, spoglądając zapewne na stronę kalendarza otwartą na laptopie. – Jest jeszcze u prawnika, bądź w banku – dokończyła, zerkając na zegarek.

- A czy długo jeszcze go nie będzie? – spytała wyraźnie zawiedziona. Żałowała, że nie zadzwoniła do nich wcześniej.

- Nie potrafię określić. Wszystko zależy od tego, ile zajmie twojemu ojcu załatwienie należytych spraw – wyjaśniła. – Może to potrwać nawet do wieczora. Musiałabym się skontaktować z jego asystentką, jak teraz wygląda sytuacja. Jednak z tego co widzę, ma dzisiaj bardzo napięty grafik. – Spojrzała ponownie na ekran, a następnie na Katsumi. – Czy coś się stało? Może ja mogłabym pomóc? – spytała z delikatnym uśmiechem. Była w wieku rodziców Kamihary i bardzo dobrze się znali. Ba! Pani Mi chodziła nawet z nią do jednej klasy w gimnazjum, stąd dojrzała kobieta była dla Katsumi, jak ciotka.

- Można tak powiedzieć – mruknęła. – A jest może wujek? – dopytała, choć wiedziała, że po porannej akcji, ten ruszył od razu do kolejnego wezwania i nawet jeśli był w biurze, to na pewno był bardzo zmęczony.

- Jest, jednak prosił, żeby mu nie przeszkadzać – powiedziała. – Myślę jednak, że jeżeli to coś pilnego, to nie będzie miał nic przeciwko – dodała z pokrzepiającym uśmiechem. Katsumi pokiwała głową w zamyśleniu, przygryzając lekko wargę.

- Uprzedziłabyś go, że do niego idziemy? – spytała.

- Pewnie! – Jeszcze zanim nastolatkowie odeszli od stanowiska recepcjonistki, ta chwyciła za słuchawkę telefonu stacjonarnego i wbiła konkretny kod na nim.

- Dlaczego od razu nie spytałaś o Edgeshota? - spytała Kaede, kiedy czekali na zjeżdżającą w dół windę.

- Jest ostatnio bardzo zapracowany – zaczęła wyjaśniać Kamihara, przerywając w momencie otworzenia się przed nią metalowych drzwi. – I przemęczony, zupełnie, jak rodzice. Jednak w jego przypadku osłabienie, czy dekoncentracja może zostać przypłacone życiem – dokończyła, naciskając konkretny guzik, prowadzący na jedno z wyższych pięter.

- Aż tak źle? – Kaidō oparł się plecami o przeszkloną część kabiny, która z każdą kolejną sekundą odkrywała przed nimi widok na miasto.

- Złoczyńcy zachowują się, jak psy spuszczone ze smyczy – odparła, przypominając sobie widok uciekającej w stronę ulicy bestii.

- Oj tak – westchnęła Kaede, przecierając dłonią twarz, na której malowało się zmęczenie, czego Kamihara wcześniej nie dostrzegła. – Ostatnio te cholerne dzikusy omal nie przepołowiły człowieka na moich oczach – warknęła, zaciskając dłonie w pięści. Katsumi zamrugała kilka razy, patrząc na przyjaciółkę, która najwidoczniej nadal przeżywała całe zajście. – Kwestia kilku sekund – dodała, oddychając ciężej, jakby miała się zaraz rozpłakać. – A mi zaplątał się język – dokończyła, prychając gorzko, a po jej policzku mimowolnie spłynęła łza, którą natychmiast starła.

- Jak... - zaczęła szarowłosa.

- Uratowała go X – przerwała jej Isao. – Zawaliłam po całości. Zresztą, nie chce mi się teraz o tym gadać – dodała i ku zdziwieniu obu dziewczyn Kaidō ją objął. Rudowłosa z wahaniem, położyła głowę na jego ramieniu, zakładając przed siebie ręce. Kiedy winda stanęła, dziewczyna uniosła głowę i ostatni raz siąknęła nosem. – Chodźmy załatwić wam ten cholerny transport – prychnęła, stając się na powrót „starą Kaede" i wychodząc jako pierwsza.

Korytarz pozbawiony był okien i wyglądał, jak żywcem wyjęty z tradycyjnego, japońskiego domu. Papierowe ściany wyglądały, jak te, które jeszcze mogli spotkać na wsiach, jednak z tą różnicą, że te były mocniejsze i co najważniejsze, dźwiękoszczelne. Żadna rozmowa prowadzona w biurze Edgeshota nie mogła bez jego wiedzy wyjść poza to jedno pomieszczenie.

- Wow, tego się nie spodziewałem – przyznał Kaidō, rozglądając się wokoło.

- To jeszcze nic – mruknęła Kamihara, zmierzając ku podwójnym drzwiom. – Poczekaj, aż zobaczysz wnętrze – dodała, po czym zapukała. Po chwili jedna połówka się odsunęła, ukazując postać Pro Hero. Był w pełni ubrany, jakby zaraz miał wychodzić do kolejnego wezwania, a nie odpoczywać.

- Cześć wujku – powiedziała z lekkim uśmiechem Katsumi, a pozostała dwójka ukłoniła się na powitanie. Mężczyzna kiwnął głową, odsuwając się w głąb biura.

- Wejdźcie. – Poczekał, aż każdy z nastolatków będzie już w środku, po czym zasunął drzwi i przeszedł do niewielkiego stoliczka umiejscowionego na matach, przy którym usiadł. Tak, jak ostrzegała Kamihara, pokój był w pełni tradycyjny. Na ścianach w równych rzędach wisiały autentyczne daishō (1). Jednak główną atrakcją i ozdobą całego pomieszczenia była prawdziwa, w pełni skompletowana zbroja samuraja, przy której przystanął Kaidō.

- Jak się czujesz? – zapytał szarowłosą, która umiejscowiła się naprzeciwko niego.

- Dobrze, choć powinnam wziąć leki – odpowiedziała, rozglądając się za wodą. Bohater natychmiast zareagował, wstając i ruszając do niewielkiej komody, w której była mini lodówka z napojami. Wyjął z niej trzy butelki, które odłożył na stolik. – Dzięki – dodała, chwytając jedną z nich, po czym wyjęła leki z torebki.

- Co się stało, że tak nagle przyszliście? – spytał, spoglądając po twarzach nastolatków. Katsumi przełykała tabletki przeciwbólowe, Kaede siedziała po jego lewej stronie ze spuszczoną głową i lekko zarumienionymi policzkami, a jej brat zachwycony oglądał zabytki. Zaraz jednak przypomniał sobie, dlaczego tu przyszli i usiadł po prawej stronie Pro Hero.

- Potrzebujemy twojej pomocy wujku – powiedziała szarowłosa, kładąc obie dłonie na kolanach. – Musimy się dostać pod Tokio, jak najszybciej – dokończyła, a brwi Edgeshota poszybowały w górę.

- W jakim celu? – Mierzył bratanicę zmęczonym spojrzeniem szarych oczu, stukając palcami o własne kolano.

- Nasi przyjaciele z U.A. uczestniczą właśnie w bardzo niebezpiecznej akcji – zaczęła, starając się, jak najlepiej ubrać wszystko w słowa. – Obawiamy się, że mogło im się coś stać, dlatego chcemy do nich pojechać – wyjaśniła stoickim głosem, patrząc prosto w oczy wujka, a w jej spojrzeniu odbijała się determinacja.

- To sześć godzin samochodem, a cztery Shinkasenem – wtrąciła, dotąd cicho siedząca Kaede. Szarowłosa przeniosła na nią wzrok i zamrugała zaskoczona. Pierwszy raz widziała, aby ta się rumieniła. W dodatku nie siedziała w typowej dla siebie wyprostowanej pozie przesiąkniętej pewnością siebie.

- Ciężko będzie mi na teraz coś zorganizować – powiedział, a następnie wstał, kierując się do biurka, przy którym usiadł. Otworzył laptopa i przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowała cisza.

- Powiedz mi, proszę, że to nie to, co myślę – szepnęła Katsumi w stronę Isao. Czerwonowłosa jedynie odwróciła wzrok na ścianę z mieczami, co było jawnym potwierdzeniem przypuszczeń nastolatki.

- Za kilka minut przyjedzie po was Kenta i zawiezie na lotnisko do Komatsu – odezwał się w końcu szarowłosy, nie odwracając wzroku od ekranu. Cała trójka obrzuciła się zaskoczonymi spojrzeniami. – Stamtąd polecicie do Tokio prywatnym samolotem i dalej musicie radzić sobie sami. – Obrzucił krótkim spojrzeniem zszokowanych nastolatków, po czym wstał z fotela.

- C-co... - zaczął Kaidō i ku zdziwieniu wszystkich uszczypał się w ramię.

- Jesteś najlepszy wujku! – zawołała Katsumi, podrywając się z miejsca, co poskutkowało przytłumionym przez leki bólem. Zadowolona podeszła do zamaskowanego Bohatera, po czym go objęła. Mężczyzna zesztywniał, nieprzyzwyczajony do takich gestów, zwłaszcza ze strony zazwyczaj pasywnej na uczucia (nawet rodzinne) nastolatki. – Obiecuję, że jak wrócę, będę brać znacznie więcej wezwań – powiedziała, nadal ściskając stojącego jak kłoda szarowłosego. – Możesz mi nawet za nie nie płacić – dodała, odsuwając się i spoglądając na twarz Edgeshota, który wzrostem był z nią na równi.

- Chwila, to ty dostajesz jakieś pieniądze za staż? – wtrącił zszokowany rudowłosy, patrząc na Katsumi rozżalonym spojrzeniem.

- A ty nie? – spytała jego siostra, przez co chłopak przeniósł zrozpaczony wzrok na bliźniaczkę.

- Bez jaj – mruknął cicho, chowając twarz w dłoniach.

Nagły dźwięk telefonu zmusił Bohatera do powrotu za biurko, a obie nastolatki do zaprzestania głośnego śmiania się z Kaidō. Chichot jednak wchodził w grę.

- Kenta czeka na was przy wejściu głównym – powiedział, odkładając słuchawkę. Cała trójka zebrała się, zgarniając butelki wody, podarowane przez Pro Hero. – Daj znać, jak będziecie w Komatsu i Tokio – dodał w stronę bratanicy, zakładając ramiona przed sobą. – A właśnie. – Nastolatkowie zamarli w drodze do drzwi. – Wasi rodzice wiedzą, gdzie jedziecie? – spytał, a studentów, jak jeden mąż, oblał lodowaty pot. Z ust Isao dało się usłyszeć nerwowy chichot, przez co został zdzielony po głowie przez siostrę.

- Jeszcze jesteśmy w trakcie komunikacji – wyjaśniła Kaede, a rumieniec na jej twarzy się powiększył.

- Uzgadniamy szczegóły – dodał rudowłosy, kiwając głową z wymuszonym uśmiechem.

- Ja z moimi nawet nie miałam jak się skontaktować – powiedziała w swojej obronie Katsumi, unosząc obie ręce w geście umywania się od konsekwencji. Bohater westchnął przeciągle, przecierając twarz dłonią i zatrzymując ją przy brwiach, gdzie zaczął palcami uciskać punkt u nasady nosa.

- Macie nie pakować się w kłopoty – nakazał. – Gdyby coś się działo macie iść do Pro Hero, albo dzwonić do mnie. – Cała trójka kiwnęła zgodnie głową, po czym po pożegnaniu się ruszyli w stronę windy.

- Zaczekajcie chwilę, muszę jeszcze o coś spytać – powiedziała nagle Kamihara, przystając tuż za drzwiami.

- Okej – mruknęła jedynie Kaede, uderzając się obiema dłońmi po rozgrzanych policzkach.

Nie czekając ani chwili dłużej, szarowłosa obróciła się na pięcie i weszła przez drzwi, zostawiając je otwarte.

- Czegoś zapomniałaś? – spytał jej wujek, siedząc w fotelu za biurkiem.

- Chciałam cię o coś spytać. – Przestąpiła z nogi na nogę, wpatrując się w Bohatera.

- Pytaj śmiało – odpowiedział, odwzajemniając wzrok.

- Czy jakiemuś złoczyńcy, którego dzisiaj złapaliśmy, udało się uciec? – Mężczyzna zmarszczył brwi, odsuwając się całym fotelem od mebla.

- Nie, skąd to pytanie? – Ciało dziewczyny zalała fala ulgi pomieszana z niepokojem. Skoro nikt nie uciekł, to czemu w metrze słyszała ten piekielny śmiech?

- Umm, chciałam się tylko upewnić – powiedziała, wymijająco. – Ten przestępca, z którym walczyłam, był przerażający – dodała, po czym ponownie się wycofała, zostawiając wujka z głową pełną kłębiących się myśli. Doskonale wiedział, że coś musiało być na rzeczy.

Pokonała korytarz szybkim truchtem, widząc, jak drzwi windy otwierają się. Bez słowa wszyscy weszli do środka, zajmując wcześniejsze miejsca. W tym też czasie Katsumi przypomniała sobie o czymś istotnym.

- Serio?! – zaczęła, spoglądając na przyjaciółkę. – Zabujałaś się w moim wujku?! – Wyrzuciła ręce przed siebie, nie dowierzając. Co gorsza, Kaede cięgle milczała. – To jego zdjęcia trzymasz pod poduszką? – spytała, na co Kaidō wybuchł śmiechem. Od razu tego pożałował, kiedy siostra wbiła mu łokieć w przeponę.

- Kiedyś musiała się dowiedzieć – parsknął rudowłosy, ignorując morderczy wzrok siostry.

- On mógłby być twoim ojcem – stwierdziła Katsumi, nadal utrzymując wysoki ton głosu.

- I pewnie to ją kręci – powiedział ze śmiechem Kaidō, zaraz po tym otrzymując ostateczny cios wymierzony w potylicę, który pozbawił go świadomości. Osunął się bezwładnie po ścianie, a Kamihara miała ochotę zawyć z irytacji.

-Przecież on jest nieprzytomny! – zawołała, wskazując obiema dłońmi na ciało przyjaciela, jakby sprawczyni jego stanu, tego nie dostrzegała. – Jak zamierzasz zawlec go do auta?!

- Damy radę – mruknęła, podwijając rękawy swetra. – Może nam się poszczęści i do Tokio się nie obudzi – dodała z diabelskim uśmiechem.

•••

Serce biło jej jak szalone. Akcja Bohaterów zakończyła się już jakiś czas temu, pozostawiając spore zniszczenia. Rannych było od groma i to zarówno Pro Hero, jak i złoczyńców. Dlatego też stali teraz w korytarzu szpitala uniwersyteckiego, szukając wyjścia z trudnej sytuacji. Nikt nie pozwalał im przejść do oddziału, gdzie znajdowała się zarówno Wielka Trójka, jak i reszta herosów. Nawet jak mówili prawdę, pracownicy brali ich za dziennikarzy i obdarowywali nieprzychylnym mianem „sępów".

-To jakiś żart – warknął Kaidō z łomotem opierając się o białą ścianę. – Tyle drogi na marne.

- Zaraz coś wymyślimy – mruknęła Kaede, rozglądając się. Byli sami na korytarzu, tuż przy windzie i pokoju pielęgniarek, do którego co chwila ktoś wchodził i wychodził. Katsumi zataczała nierówne kółka, zmierzając od metalowych drzwi po te przeszklone na drugim końcu korytarza. Ogarniała ją frustracja na myśl, że zarówno była tak blisko Tōgaty, jak i daleko. Zmęczenie mieszało się z niewielką dawką adrenaliny, która dawała o sobie znać, gdy ta zastanawiała się, co powie chłopakowi i jak wyjaśni swoje najście. Kiedy drzwi od dyżurki huknęły, a starsza pani zamknęła je kluczem, wpadł jej do głowy pomysł. W dwóch susach pokonała odległość dzielącą ją od staruszki i pokłoniła się na powitanie.

- Dzień dobry – zaczęła z przyjaznym uśmiechem, ignorując zdziwione spojrzenia przyjaciół. – A może już dobry wieczór. Byłaby pani tak miła i pokazała mi, którędy do najbliższych toalet? – spytała, a kobieta westchnęła.

- Trzeba czytać znaki na ścianach – mruknęła, poprawiając okulary na złotym łańcuszku. – Należy iść tędy – wskazała trasę dłonią. – A następnie skręcić w prawo i na końcu korytarza w lewo – powiedziała, na nowo powracając wzrokiem do uczennicy.

- Dziękuje bardzo – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. –Nawet nie wie pani, jak bardzo mi pomogła – dodała, a kiedy pielęgniarka zniknęła za drzwiami, skierowała się w stronę bliźniąt. Obdarowała ich przebiegłym uśmiechem, a klucze zawieszone na jej palcu wskazującym błysnęły w świetle jarzeniówek.

- Tego się po tobie nie spodziewałem – powiedział zdumiony czerwonowłosy, klaszcząc bezgłośnie. - Wykorzystanie swojego Quirk, żeby ukraść klucze, to ostatnie, o co bym cię posądzał.

- Pomyśleć, do czego jest zdolny człowiek w imię miłości – mruknęła złośliwie Kaede.

- Mogłabym powiedzieć to samo – odpowiedziała Katsumi, obdarowując Isao nieprzychylnym spojrzeniem, jednocześnie wkładając klucz do zamka.

- Co w ogóle stąd chcesz? – spytał chłopak, wchodząc za obiema dziewczynami i zamykając za sobą drzwi, przekręcił klucz od wewnątrz.

- Przesiadują tu pielęgniarki, więc gdzieś tu powinny być... - Szarowłosa rozglądała się na boki w poszukiwaniu szafki lub wieszaka. – Są! – zawołała, chwytając za biały fartuch.

- Chcesz się przemknąć na górę w stroju pielęgniarki? – spytała Kaede, a na jej usta wpełzł uśmiech. – Naprawdę się w nim zakochałaś – stwierdziła cicho pod nosem, czego Kamihara nie była w stanie usłyszeć.

- Jesteście siebie warte – powiedział Kaidō, zakładając fartuch. – Kaede woli starszych, a ty, Katsumi przebieranki – wyjaśnił, kręcą przy tym głową z jawną dezaprobatą, po czym oberwał. Tym razem jednak od szarowłosej.

- Jesteś niewyżyty – powiedziała, nakładając na twarz maseczkę ochronną i charakterystyczny sztywny, biały czepek.

- To też nam się przyda – odezwała się Kaede, identycznie ubrana, wskazując na metalowy wózek z różnymi opatrunkami. – Głąbie, nie zakładaj tego! – warknęła do brata siłującego się z czepkiem. – Będziesz robił za studenta, w końcu jesteśmy w szpitalu uniwersyteckim – dodała, wzruszając ramionami. Zaraz potem wszyscy byli gotowi.

-KKK ruszają do akcji! – zawołał chłopak, kiedy mieli wychodzić z pokoju.

- Matko! Człowieku, wiesz co to za skrót?! – Katsumi zamarła z kluczem w ręku, patrząc szeroko otwartymi oczami na Kaidō.

- No, początki naszych imion złączone w całość – wyjaśnił, marszcząc brwi i wzruszając ramionami.

- Jak wrócimy do domu, zrobię ci powtórkę z historii – stwierdziła Isao. – I to poważną.

- To może, Kinked Team! – zawołał ponownie. – No wiecie te wszystkie wasze „- Kink" – dodał, na co Kaede sięgnęła po gazę, szukając wzrokiem chloroformu.

- W sumie to nie byłoby takie złe, gdyby miało inną genezę – wtrąciła Kamihara. – Każdy tutaj ma jakieś zboczenie – mruknęła, przekręcając klucz, po czym sprawdziła, czy korytarz jest pusty.

- Ty masz muzykę lat 80. – przyznała czerwonowłosa.

- Kaede twojego wujka – odparł chłopak, dusząc się ze śmiechu, przy czym zawtórowała mu Kamihara.

- A ty te pisemka, które trzymasz w półce pod skarpetkami – powiedziała rudowłosa, a chłopak zamarł.

- Skąd ty... Grzebiesz w moich rzeczach?! – Wyciągnął palec wskazujący, wymierzając nim oskarżycielsko w stronę siostry.

- Nawet wiem, dlaczego chowasz je przy skarpetach – dodała z lisim uśmiechem, wiedząc, że wygrała.

- Okej – przerwała im Katsumi, rozglądając się. – Musimy teraz dostać się na oddział. Jak na zawołanie pozostała dwójka spoważniała. Klucz zostawili w drzwiach, a sami wraz z metalowym wózkiem weszli do windy, która na szczęście była pusta.

- Które piętro? – spytała Kaede, przy panelu.

- Chyba szóste – odpowiedziała Katsumi, starając się opanować zdenerwowanie. Jeśli teraz wpadną, mogą w najgorszym przypadku zostać wyrzuceni ze szkoły i w dodatku aresztowani za podszywanie się pod pracownika medycznego.

Wyszli na konkretnym piętrze i wtedy też napotkali poważne schody. Wszędzie kręciło się mnóstwo personelu i Bohaterów! Pielęgniarki biegały od pokoju do pokoju, a ich uniformy pobrudzone były częściowo krwią. Przejście niezauważonym nie wchodziło nawet w grę.

- Jasna cholera – szepnął Kaidō, poprawiając białą maseczkę na twarzy.

- Nareszcie jesteście! – zawołał nagle mężczyzna w kitlu, podbiegając do zdziwionej trójki. – Sala 4 – dodał, a kiedy ci ani drgnęli, zmarszczył brwi. – Na co czekacie?! Sala numer 4, już! – Zaskoczeni bez słowa pognali we wskazanym przez niego kierunku, patrząc po sobie spanikowanym wzrokiem. – Te uczniaki z uniwersytetu są coraz gorsze – mruknął do siebie, zmierzając do kolejnej sali.

Do pomieszczenia wchodzili na drżących nogach. Nie wiedzieli co zastaną po drugiej stronie, a tym bardziej nie mieli pojęcia co robić i jak się wymigać z tej patowej sytuacji. Nie mówiąc już o znalezieniu swoich przyjaciół.

Pokój, w którym się znaleźli miał zaledwie trzy łóżka, na których leżeli obandażowani pacjenci. Przy jednym z nich stała niziutka staruszka, kończąc opatrywać rany blondwłosego, nieprzytomnego mężczyzny.

- O, w końcu jesteście – powiedziała, zerkając na nich kątem oka. Katsumi była pewna, że ujrzała w nich dziwaczny błysk. – Dajcie tutaj te bandaże – dodała, a Kaede podjechała wózkiem na sztywnych nogach.

Między uczniami Shiketsu panowała przerażająca cisza, kiedy wymieniali się zaniepokojonymi spojrzeniami. Kamiahara, chcąc jakoś odgrywać swoją rolę, podeszła do jednego z łóżek. Być może, jeśli staruszka skończy leczyć ostatniego pacjenta, będą mogli odejść i poszukać studentów U.A. Zerknęła na twarz leżącego chłopaka i zamarła. To był Amajiki. Spał z lekko rozchylonymi ustami, a połowa jego głowy pokryta była bandażami. Mimowolnie dotknęła jednego z nich, będąc poważnie zmartwiona jego stanem. Skoro on skończył tak, to co z pozostałą dwójką trzecioklasistów? Posłała bliźniakom znaczące spojrzenie, które zaraz zrozumieli.

- Kim jesteście? – odezwała się staruszka, odwracając się do nastolatków przodem, w międzyczasie segregując brudne opatrunki na wózku. – Bo pielęgniarki z was żadne – dodała, a Kaidō wciągnął głośno powietrze. Kamihara za to postanowiła nie owijać w bawełnę, dlatego ściągnęła białą maseczkę z twarzy, pokazując swoją twarz. Siwowłosa zmrużyła oczy, po czym podeszła do dziewczyny. – Kojarzę cię – mruknęła, mierząc Katsumi wzrokiem.

- Kamihara-chan? – odezwał się znajomy głos, przez co cała czwórka spojrzała w kierunku otwartych drzwi, w których stała zaskoczona Nejire.

- Kamihara – powtórzyła cicho pod nosem staruszka. – Bratanica Edgeshota, prawda? – spytała z lekkim uśmiechem, patrząc na znacznie wyższą dziewczynę.

- Zgadza się – odpowiedziała, spoglądając na niebieskowłosą, która ciągle przetwarzała zarówno obecność przyjaciół z Shiketsu, jak i ich przebrania.

- Co wy tu robicie? – spytała w końcu, a dotychczas stojący z boku Kaidō podszedł do niej w kilku susach, zamykając w mocnym uścisku.

- Jak dobrze, że nic ci nie jest – powiedział cicho, chowając twarz w długich włosach dziewczyny. Jego siostra uśmiechnęła się pod nosem na ten widok, jednak mina jej zrzedła, kiedy zerknęła na przyjaciółkę. Stała nadal w tym samym miejscu, a jej dolna warga niebezpiecznie drżała. Zaraz też zrozumiała, o co chodzi. Nigdzie nie było ostatniego członka Wielkiej Trójki. Czerwonowłosa miała ochotę do niej podejść, jednak powstrzymała się, kiedy Hadō odsunęła się od jej bliźniaka, patrząc zmartwionym wzrokiem na szarowłosą.

- Kamihara-chan – zaczęła, wyplątując się z ramion Isao i podchodząc do niej. – Mirio jest w innym pokoju – powiedziała, a dziwny ciężar opuścił ramiona Katsumi. Miała ochotę odetchnąć z ulgą, wiedziała jednak, że niecodzienne zachowanie Nejire nie było bezpodstawne.

- Mogę go odwiedzić? – spytała, przestępując z nogi na nogę, a staruszka powróciła do wcześniejszego miejsca przy wózku.

- Tak, tylko musisz coś wiedzieć – odpowiedziała z dziwną miękkością w głosie. – Zmarł Sir Nighteye – dodała, na co szarowłosa zacisnęła usta w wąską linię. –A Mirio... stracił Quirk. – Katsumi poczuła się, jakby ktoś wymierzył jej potężny policzek. Przez dobrą chwilę zapomniała, jak się oddycha.

- W którym pokoju się znajduje? – Pochyliła głowę do przodu, starając się zakryć szklące oczy. Niebieskowłosa położyła obie dłonie na jej ramionach.

- W sali numer 8 – odparła, pocierając jej skórę skrytą za fartuchem. – Postaram się wyjaśnić wasze przybycie, jednak pewnie rozmowa z Pro Hero was nie ominie – dodała, kiedy Kamihara wymijała ją, kierując się w stronę drzwi.

- Chodź kochaniutka, przydasz mi się – zwróciła się staruszka do Kaede, którą dopiero potem dziewczyna rozpoznała, jako Recovery Girl.

Katsumi ruszyła korytarzem, ciągle mając na sobie biały kitel i czepek, dlatego żaden z siedzących na krzesłach Bohaterów bądź członków ich rodzin jej nie zaczepiał. Zmierzała powolnym krokiem w stronę konkretnych drzwi, a serce waliło jej jak oszalałe. Jak miała się zachować? Co zrobić? Co powiedzieć? Każde słowo Hadō wydawało jej się oderwane od rzeczywistości, dlatego nie potrafiła przyjąć ich do siebie.

Kiedy delikatnie zapukała, a następnie uchyliła drzwi, czas zdawał się stanąć w miejscu. Pokój był przyciemniony i jedynym światłem, było to pochodzące z lamp i billboardów za oknem. Przez pierwsze kilka sekund, kiedy jej wzrok przyzwyczajał się do półmroku, nic nie widziała. Jedynie usłyszała cichy głos.

- Niedawno był u mnie lekarz i pytał już, czy czegoś nie potrzebuję – powiedział, a Katsumi zrozumiała, że ten widział jedynie jej oświetloną od tyłu sylwetkę, która czapką i fartuchem przypominała pielęgniarkę. Wtedy też nastolatka dostrzegła, że siedział ze splecionymi nogami na pościeli. Był częściowo obandażowany, a jego włosy roztrzepane były we wszystkie strony, nadając mu zmęczonego wyrazu. Najbardziej zaniepokoił ją jednak posępny wyraz twarzy, a także spuchnięte od płaczu oczy i wyraźne ślady łez na policzkach.

- Mam nadzieję, że to nie z powodu mojej wizyty – powiedziała w końcu, zdejmując czepek, na co blondyn spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony.

- Kami-chan? – odezwał się, przysuwając do krawędzi łóżka, po czym opuścił nogi na zimne płytki. – Co ty tu robisz? – spytał, ledwo mogąc wydusić z siebie słowo.

- Doszły mnie słuchy, że mój ulubiony Bohater został ranny i „oto jestem"! – odpowiedziała, naśladując częściowo All Mighta, wywołując tym samym lekki uśmiech na ustach nastolatka. Zdjęła fartuch, odwieszając go razem z torebką na krześle przy łóżku i podeszła do chłopaka. Stanęła pomiędzy jego nogami, patrząc na nieskończenie wiele emocji malujących się na jego twarzy. Drżał, a błękitne oczy błyszczały od nadmiaru łez.

- Kami, Sir Nighteye...

- Wiem – przerwała mu, zbierając się na odwagę, żeby po chwili pogłaskać go po włosach. Pachniał kurzem i krwią, która ostała się na jego ciele po walce. – Wiem o wszystkim – dodała, przyciągając jego głowę do siebie, zamykając tym samym w uścisku. Po krótkiej chwili blondyn objął obiema rękami jej sylwetkę, jednak kiedy wyczuł wyraźne zgrubienie pod koszulką, spojrzał w górę, napotykając złote oczy Katsumi. – To nic takiego – mruknęła, kiedy ten badał palcami fakturę opaski na żebrach. Powoli musnęła opuszkami jego policzek, a następnie przeniosła dłoń na czoło, skąd odgarnęła jasne pasma. Chciała mu powiedzieć mnóstwo rzeczy, jednak nie potrafiła ubrać je w odpowiednie słowa. Nie była pewna, czy one dadzą mu cokolwiek. Dlatego jedyne co zrobiła, to w milczeniu nachyliła się i złożyła krótki pocałunek tuż nad jego brwią. Po czym ponownie objęła jego głowę, sprawiając, że ten zatopił swoją twarz w materiale bluzki na jej piersiach. Tōgata zsunął nieznacznie ramiona na jej biodra, nie chcąc jej zranić zbyt mocnym uściskiem.

- Cieszę się, że tu jesteś – mruknął, a jego stłumiony przez materiał głos trafił prosto w serce Katsumi.

•••

(1) Daishō – japońska nazwa kompletu dwóch mieczy: długiego – katana i krótkiego – wakizashi, który był używany przez samurajów w okresie Edo. Tylko oni mieli prawo do noszenia dwóch broni jednocześnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro