Uncertainty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To się wyklepie - stwierdził pewnie Kaidō, kładąc się na fotelu i wpatrując w wyrwę z rękami umiejscowionymi pod głową.

- Tego się nie wyklepie - jęknęła głośno Katsumi, załamując ręce. Zerwana została praktycznie cała blacha z sufitu, tym samym, umożliwiając nastolatkom będącym wewnątrz obserwowanie gwiazd. Było już grubo po północy i zapewne większość uczniów obu placówek spała w najlepsze lub skrzętnie ukrywała to przed nauczycielami. Jednak cała czwórka pomimo zmęczenia postanowiła włamać się do środka pojazdu (nie było to trudne, zważywszy na dziurę w dachu), żeby uratować skórę Kamiharze. Nastolatka chciała załatwić cały kłopot za jednym razem, zamiast opuszczać z tego powodu ćwiczenia następnego dnia. W końcu jej walka z Tōgatą nie została rozstrzygnięta.

- Zróbmy to szybko, bo strasznie boli mnie brzuch - mruknęła Kaede, kładąc bose stopy na oparciu siedzenia i podciągając kolana pod brodę. Nadal czuła skutki walki z Mirio. Zresztą nie ona jedyna. Tuż naprzeciwko niej leżał jej brat, który wyglądem przypominał żywy worek treningowy. Jak się okazało, Mirio pokonał go już na samym początku, kiedy czerwonowłosa zajmowała się Amajikim. Następnie udało mu się ukryć nieprzytomnego nastolatka w krzakach i samemu zniknąć z oczu dziewczyny, żeby później zaatakować z zaskoczenia.

- Może nikomu nie będzie przeszkadzał inny kolor - mruknęła Katsumi, ściskając ciężki metal w dłoniach. Niestety upłynniła go na tyle, że stracił wszelkie kolory, stając się jednobarwną masą. Nie wspominając już o drobnych przedmiotach, które z nim zespoliła. Nie potrafiła odwrócić tego działania, przynajmniej nie w tak perfekcyjny sposób, aby wyciągnąć koloryt na wierzch.

- Byleby się trzymało i nie odpadło w trakcie jazdy - westchnęła zmęczona Isao, po czym ziewnęła, zakrywając usta dłonią.

- Nie sądzę, żeby Nishiterze-sensei to wystarczyło - odpowiedziała szarowłosa, zabierając się do naprawiania dachu. Ponownie metal w jej dłoniach zmienił się praktycznie w płyn, który utrzymywał się nad ziemią tylko dzięki woli dziewczyny. Chwilę potrwało, zanim zdołała zmusić masę do uniesienia się, jednak kiedy już to zrobiła, wyszczerbione krańce zespoliły się z powoli zastygającą stalą. Była potwornie zmęczona po całym dniu, a myśl, że nie udało jej się wygrać pierwszego zadania, tylko ją dobiła.

- Musisz bardziej wygładzić powierzchnię - odezwał się Kageshige, po czym stanął na miękkim siedzeniu, dotykając palcami grudkowatej powierzchni sufitu.

- Umm, postaram się - mruknęła Katsumi, napinając całe ciało, kiedy wysiłek dał się jej we znaki. Gdy wreszcie skończyła, sapnęła cicho i padła jak długa na siedzenie za sobą. - Nie dam rady nic więcej zrobić - powiedziała, głęboko oddychając. Podwinęła koszulkę z logiem zespołu rockowego z lat 80. i przetarła powstałe na jej skroni krople potu.

- Nie jest źle - stwierdziła rudowłosa, wkładając klapki z puszkiem. Podniosła się z miejsca i stanęła na środku wąskiego korytarzyka, przypatrując się dachowi. - Chodźmy już do pokoi - dodała, zakładając przed siebie ramiona, które teraz okryte były cienkim materiałem beżowego kardiganu.

- Dobry pomysł - jęknęła Katsumi, ledwo unosząc do góry dłoń z wystawionym kciukiem. Zaraz potem szybko zakryła usta dłonią, kiedy po autokarze rozległo się donośne chrapanie Kaidō. Isao jedynie parsknęła śmiechem, również przysłaniając twarz ręką.

- Oj Higashibe-kun czeka cię ciężka przeprawa w nocy - powiedziała Kaede, z trudem powstrzymując śmiech. W odpowiedzi usłyszała jedynie ciężkie westchnienie bruneta, który z politowaniem przyglądał się policzkowi przyjaciela, po którym płynęła cienka strużka śliny.

- Zwijajmy się - mruknął Kageshige, przeczesując gęste włosy dłonią. Jako że była noc i wokół panowała ciemność, z łatwością mógł zabrać całą grupę prosto pod zacienioną ścianę jednego z budynków sypialnianych. Nie kosztowało go to nawet 1/100 tego, ile musiałby zużyć na transport czterech osób w słoneczny dzień. Pomimo zmęczenia zdołał nawet bez trudu utrzymywać śpiącego rudowłosego nad ziemią, który wydawał się być z każdą chwilą głośniejszy.

- Weź go czymś zaknebluj, bo was złapią - parsknęła Isao.

- Zajdę budynek z drugiej strony, to od razu nas przeniosę do pokoi - odpowiedział Higashibe, po czym pożegnał się i odszedł w stronę budynku z męskimi sypialniami.

- Eh, coś czuje, że czeka nas jutro ciężki poranek - jęknęła czerwonowłosa, patrząc na oddalającą się sylwetkę bruneta. W niewielkim odstępie od niego na dziwacznej cienistej masie leżał jej własny brat, śpiąc w najlepsze. Kiedy po dłuższej chwili nie uzyskała odpowiedzi od szarowłosej, odwróciła się w jej stronę. Kamihara chwiała się we wszystkich kierunkach, usypiając na stojąco. Zdecydowanie przesadziła dzisiaj z używaniem własnego Quirk. - Co ja z wami mam - westchnęła Kaede, biorąc przyjaciółkę pod ramię z zamiarem zataszczenia jej do sypialni.

•••

- Poczułem się normalnie, jakbym cofnął się w czasie! - zawołał radośnie Kaidō, przeżuwając zwiniętego omleta. Był pełen energii, co mocno kontrastowało z posiniaczonym ciałem i licznymi opatrunkami.

- W rozwoju na pewno - mruknęła jego siostra, opierając brodę na dłoni i wybierając z ryżu w misce sezam. Jednakże rudowłosy postanowił zignorować jej przytyk i nie przejmując się zmęczeniem przyjaciół, kontynuował ciekawą (w swoim mniemaniu) opowieść.

- Jak byliśmy młodsi, to rodzice często pracowali do późna. Przez co po szkole odbierali nas dziadkowie i to u nich siedzieliśmy, dopóki tata albo mama nie skończyli pracy - powiedział, po czym przerwał na moment, aby upić łyk herbaty. - Często było tak, że usypialiśmy, zanim po nas przyjechali. Wtedy babcia używała swojej umiejętności i rodzice przewozili nas bez budzenia do domu - wyjaśnił z zapałem, nie bacząc na wrogie spojrzenie Kaede, ani Katsumi, która zdążyła usnąć z twarzą opartą o kubek kawy. - Jak się budziłem następnego dnia, myślałem, że się teleportowaliśmy. Dlatego przez długi czas myślałem, że moim Quirk jest teleportacja przez sen! A wczoraj było dokładnie tak samo! - krzyknął nagle, zwracając na siebie uwagę innych uczniów w jadalni. Kamihara przez gwałtowne wybudzenie podskoczyła w miejscu, strącając kubek, której zawartość rozlała się po stole.

- Patrz, co narobiłeś durniu! - warknęła rudowłosa, odsuwając się krzesłem w bezpieczne miejsce, kiedy kawa zaczęła skapywać z krańca stołu.

- Cholera - jęknęła Katsumi, biorąc z podajnika naręcze serwetek i wycierając w miarę możliwości „potok".

- Ale nic nie zrobiłem! - zawołał bliźniak, patrząc oburzonym wzrokiem na siostrę.

- Rusz się lepiej po jakąś ścierkę - powiedziała Kaede. Chłopak niechętnie wstał, jednak ku zaskoczeniu przyjaciół, zaraz pędem oklapł z powrotem na krzesło.

- A tobie co? - spytała Kamihara, odkładając na kupkę kolejną przemoczoną serwetkę. Chwilę później szarowłosa razem z resztą zauważyła powód dziwnego zachowania Kaidō. Do przestronnej jadalni weszła niebieskowłosa nastolatka w towarzystwie niewiele od niej niższej koleżanki.

- Huhu, Hadō na horyzoncie - mruknęła z wrednym uśmieszkiem Kaede, zerkając na zarumienionego brata.

- Nie mogę się jej tak pokazać! - jęknął głośnym szeptem, żeby nie zwracać na siebie uwagi obiektu swoich westchnień. - Wyglądam jak totalny lamus - dodał, zsuwając się nieznacznie z krzesła, aby wydawać się niższym.

- Ty zawsze tak wyglądasz - prychnęła Kaede, po czym z szerokim uśmiechem odwróciła się na krześle do tyłu. Oparła przedramię o oparcie, a drugą rękę wyciągnęła wysoko w górę, po czym pomachała do dwóch dziewczyn.

- Hadō-chan! Jeśli szukacie miejsca, to chodźcie do nas! - zawołała, a Kaidō wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć.

- Oh, Isao-chan! - odpowiedziała radośnie Nejire, po czym razem z koleżanką zaczęły zmierzać w kierunku ich stolika.

- Jeszcze mi podziękujesz głąbie - mruknęła czerwonowłosa w stronę brata, odwracając się na powrót do przyjaciół. - Posprzątajmy to szybko - dodała, wskazując na kupkę mokrych serwetek w brzydkim odcieniu jasnego brązu.

- Wyrzucę to - powiedziała Katsumi, po czym podniosła się z miejsca, zabierając śmieci. Z pełnymi dłońmi ruszyła w kierunku dużego kosza, znajdującego się w rogu przestronnej sali. Stoły rozłożone były w równych odstępach, tworząc puste korytarzyki, którymi teraz podążała nastolatka. Miejsca były praktycznie w pełni zajęte przez rozmawiających uczniów obu szkół, którzy powoli kończyli swoje śniadania. Wydawane one były do 9, a co za tym idzie, obie uczennice U.A. przyszły na salę w ostatniej chwili. Momentalnie w jej głowie pojawił się obraz irytującego blondyna, którego o dziwo nie widziała od samego rana. Rozejrzała się nieznacznie, upewniając się, że go nie przeoczyła, jednak miała rację. Nie pojawił się na śniadaniu. Z konsternacją wypisaną na twarzy stanęła przed pojemnikiem. Ciekawiła ją nieobecność Tōgaty.

O wiele bardziej niż powinna.

Kiedy do głowy przyszła jej jedna myśl, ścisnęła mocniej serwetki, przez co zimna kawa zaczęła skapywać na posadzkę. Ze złością cisnęła wszystko do kosza, podejrzewając, że blondyn rozpoczął wcześniej od niej trening. Musiała go przegonić, a nie mogła tego zrobić, jeśli będzie ją wyprzedzać na każdym kroku.

•••

Stał tam.

Wyprostowany, pełny werwy i z ogromnym, zawadiackim uśmiechem na ustach, który wręcz rozjaśniał otoczenie wokół niego.

Szarowłosa szybko wycofała się za konar wielkiego drzewa, wtulając się plecami w brunatną korę. Następnie mocno zacisnęła powieki i niewiele myśląc, dotkliwie uszczypała się w przedramię. Nie wierzyła w swój pech. Czuła się, jakby los co rusz dla zabawy pluł jej w twarz, przy czym śliną był Tōgata we własnej osobie. Otworzyła oczy i ponownie wychyliła się zza prowizorycznej kryjówki. Teoretycznie, aby zaliczyć zadanie, musiała go znaleźć i sprowadzić do punktu wyjściowego. Jednak spośród wszystkich uczniów rozsypanych po lesie, dlaczego trafiła akurat na niego?!

Blondyna nie było.

Kamihara nie wiedziała, czy sobie nagle gdzieś poszedł, czy może ma już zwidy, ale ucieszył ją taki stan rzeczy. Uśmiechnęła się pod nosem, czując wyraźną ulgę w piersi.

- Czaisz się, jak na polowaniu. - Cichy szept rozniósł się tuż obok jej ucha, przez co sparaliżowana strachem obróciła głowę w prawą stronę. Głos uwiązł jej w gardle, kiedy zobaczyła radosną twarz Mirio wyłaniającą się z kory. Był tak blisko, że przy nagłym obrocie dziewczyny, ich nosy się zetknęły.

Krzyk, który wydobył się z jej ust, zdołał spłoszyć wszelakie zwierzęta w obrębie dobrych kilkunastu metrów. Gwałtownie cofnęła się do tyłu, nie przewidując przeszkody, która tylko czekała na jej potknięcie. Runęła jak długa, lądując w krzakach i tłukąc sobie przy tym zarówno plecy, jak i pośladki. Czując mrowienie na skórze, pomyślała, że to sprawka szoku wymieszanego z potężną dawką złości. Później jednak uświadomiła sobie, że te dwa czynniki nie wywołują czerwonych, swędzących bąbli na skórze. Za to identyczne działanie ma roślina, którą łaskawy los postanowił ofiarować jej w prezencie. Pokrzywa.

- Kami-chan! - zawołał Tōgata, po czym nie czekając na nic, złapał ją za rękę, podnosząc tym samym do pionu. Zrobił to na tyle energicznie, że szarowłosa mimowolnie musiała przestąpić parę kroków do przodu, aby złapać równowagę. Tym samym, omal nie trafiając między mocno umięśnione ramiona nastolatka. - Wybacz! - Radosny śmiech rozjaśnił jego twarz, jednak dziewczyna nie wiedziała do końca, co się wokół niej działo.

- Jak mnie nazwałeś? - spytała otępiale. Nie rejestrowała jeszcze dokładnej bliskości, jaka między nimi jest ani tego, że Mirio wciąż trzymał jej dłoń w lekkim uścisku.

- Kami-chan - odpowiedział, jak gdyby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Katsumi zamrugała kilka razy, zastanawiając się, czy chłopak zdaje sobie sprawę ze znaczenia tego skrótu (1). Jednak nie trwało to długo, bo z zadumy wyrwało ją niebywałe ciepło, które kumulowało się wokół jej prawej dłoni. Zazwyczaj były one wręcz lodowate, a był to objaw ubogiej diety i prawdopodobnie niezbadanej jeszcze anemii. Dlatego zdziwienie na twarzy Katsumi nie było w żadnym stopniu udawane. Zerknęła w stronę, skąd dochodziło przyjemne ciepło i nabrała nagłej ochoty do odwrotu w bezpieczne pielesze pokrzyw. Drobna dłoń Kamihary wręcz ginęła w odpowiedniczce nastolatka, która od wewnątrz była dosyć szorstka (zapewne sprawką były liczne treningi, a co za tym idzie odciski). Przez ten niewinny gest w głowie szarowłosej ruszyła potężna lawina myśli, w tym jedna z nich wręcz wyła, wybijając się ponad inne. A mianowicie...

Katsumi nigdy nie trzymała się za rękę z żadnym chłopakiem.

Fakt ten zdzielił ją w policzek siłą ciosu samego All Mighta. Tym samym uzmysławiając jej, jak wielką pierdołą była w kwestiach damsko - męskich. Miała już 18 lat i nigdy nie była z nikim w związku. Ba! Nawet nie była temu bliska. Odkąd tylko skończyła podstawówkę, trenowała jak najęta, żeby móc zdobyć aprobatę własnego wujka. Udało jej się to dopiero pod koniec gimnazjum i od tamtego czasu Edgeshot we własnej osobie co drugi dzień dawał jej wycisk. Już wtedy nie miała czasu na wyjście gdzieś z przyjaciółmi, a co dopiero na regularne spotykanie się z kimkolwiek. Teraz nie było lepiej. Oprócz szkoły i treningów doszły praktyki w biurach bohaterskich, a także dodatkowe szkolenia organizowane przez liceum Shiketsu.

- Kami-chan, dobrze się czujesz? - zapytał Tōgata, kiedy ta od dłuższej chwili wpatrywała się tępo w ich zaciśnięte dłonie. Zamachał energicznie parę razy wolną ręką przed jej twarzą, robiąc niewielki wiatr, który wybudził dziewczynę z letargu. Kamihara przeniosła powoli wzrok na nachylonego nad nią blondyna, po czym wysunęła swoją dłoń z jego i cofnęła się o krok do tyłu.

- Tak, dzięki za pomoc - powiedziała, drapiąc się po ręce. Widniały na niej czerwone bąble, które potwornie swędziały i nie było mocy na Ziemi, która powstrzymałaby Kamiharę od szorowania ich krótkimi paznokciami.

- Moja wina. - Wskazał głową na skórę nastolatki. - Wybacz, Kami-chan - dodał z niewinnym uśmiechem, a dziewczyna miała wrażenie, że za każdym razem, kiedy Mirio używa tego skrótu, ona dostaje od niewidzialnej ręki łomem po brzuchu.

- Nic się nie stało Tōgata - odpowiedziała, a po twarzy chłopaka przeszedł dziwny cień grymasu, który zaraz zastąpił uśmiechem. - Szczerze mówiąc, nie powinnam się tak skradać. - Rozmasowała bolące plecy i otrzepała się z brudu. Zastygła, kiedy Mirio przysunął się do niej i nachylił. Patrzył jej bezwstydnie prosto w oczy, przez co szarowłosa wyraźnie się zmieszała. Przez moment myślała nawet, że chce ją pocałować. Jednak kiedy wyjął gałązkę z jej włosów i wycofał się, Katsumi zrobiło się najzwyczajniej w świecie głupio. Naraz skarciła się w myślach:

Niewyżyta gówniara.

•••

- Masz chwilę? - spytała Katsumi, opierając ciężar całego ciała na drewnianej futrynie. Siedząca na podłodze przed lustrem Kaede drgnęła z zaskoczenia, a szczoteczka z tuszem do rzęs wylądowała w kąciku jej oka.

- Bez jaj - mruknęła wściekle, szukając w kosmetycznym bałaganie wokół siebie chusteczek. - Byle by było to coś wartego takiej tragedii - odpowiedziała, wskazując na czarną plamę. Szarowłosa weszła do środka, zasuwając za sobą drzwi. Chwilę się wahała, czy na pewno zadać nurtujące ją pytanie. Rudowłosa miała charakterek, jak mało kto. Katsumi, która zazwyczaj nie dawała sobie wchodzić na głowę, tym razem była pod kreską, bo tylko z Isao mogła bez skrępowania o tym porozmawiać.

- Całowałaś się kiedyś, prawda? - wypaliła w końcu, patrząc z założonymi ramionami, jak wypielęgnowane brwi przyjaciółki podjeżdżają ku górze niczym winda. Szarowłosa starała się zachować stoicki wyraz twarzy i sprawiać pozory wyluzowanej, jednak dziwaczne nerwy trawiły ją od środka.

- Nie raz, nie dwa - odpowiedziała, a jej bladą twarz przeciął podstępny uśmiech. Rudowłosa przypominała Kamiharze lisa. Nie tylko w kwestii czerwonych włosów, ale przede wszystkim sprytu i niekiedy czystego wyrachowania. Nie obawiała się jednak, że ta zdradzi jej tajemnice albo spróbuje ośmieszyć. Katsumi czuła się głupio, bo po raz pierwszy była w czymś ostatnia. W każdej możliwej dziedzinie zajmowała miejsce na podium, a w tej kwestii nie mogła nawet próbować ustawić się w kolejkę. - O co chodzi? - spytała poważniej Kaede, patrząc na zawstydzoną dziewczynę od dołu.

- O nic, po prostu... - przerwała, czując zażenowanie ściskające jej gardło. - Zastanawiałam się, jakie to uczucie - dokończyła niezwykle cicho. Rudowłosa popatrzyła na nią pobłażliwie, zakręcając tusz. Pomyśleć, że ktoś taki, mający siłę zdolną pokonać dziesiątki, jak nie setki złoczyńców. Jest tak niedoświadczony i zagubiony w kwestii romantyzmu, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.

- Na pewno mokre - stwierdziła, parskając śmiechem, żeby rozluźnić Kamiharę. Udało jej się to, bo dziewczyna uniosła kąciki pełnych ust, a wcześniej spięte ramiona, wyraźnie się rozluźniły. - Ale wszystko jest bardzo przyjemne, jeśli robisz to z właściwą osobą - powiedziała, a Katsumi szybko na nią spojrzała z szerzej otwartymi złotymi oczami.

- Czy ty... - Pytanie utkwiło jej w gardle, bojąc się, że przekroczy strefę komfortu Isao.

- Uprawiałam seks? - Rudowłosa przechyliła głowę na bok, a jej wściekle zielone oczy zabłyszczały. - Taaa... - odpowiedziała, wzruszając ramionami. Katsumi zmrużyła oczy, kalkulując w głowie, z kim mogłaby to zrobić. Co prawda Kaede była pożądana w szkole przez płeć przeciwną, a w życiu miała więcej chłopaków niż Kamihara kiedykolwiek będzie mieć. - Z Naokim - powiedziała, wyrywając nastolatkę z zamyślenia.

- Och, rozumiem. - Przycichła, słysząc imię zapewne największej miłości przyjaciółki.

- Dlaczego o to wszystko pytasz? - spytała Isao, sprzątając liczne pudełeczka z kosmetykami do saszetki. Kiedy nie uzyskała odpowiedzi, zerknęła na nastolatkę z szerokim uśmiechem. - Spodobał ci się ktoś! Haa? Gadaj!

- Co?! -Kamiharę zapiekły mocno policzki nawet pomimo tego, że była to nieprawda. - Nikt mi się nie podoba! - zawołała, żałując w duchu, że poruszyła ten temat.

- Kto to?- dopytywała nadal Kaede, będąc kompletnie głuchą na wyraźny sprzeciw szarowłosej. Już dawno porzuciła swoje zajęcie, patrząc na mimikę przyjaciółki.

- Mówię ci, że nikt mi się nie podoba! Ugh!

- Wiem! To Tōgata, prawda? - powiedziała nagle z satysfakcją wypisaną na twarzy, a Katsumi poczuła, jakby los sprzedał jej mocnego kopa pod żebra.

- Czyś ty zwariowała?! - wykrzyknęła, wyrzucając dłonie w górę.

- Odkąd usłyszałaś o obozie, dziwnie się zachowujesz, a na dodatek dzisiaj właśnie jego przyprowadziłaś z lasu!

- To był czysty przypadek!

- I to przez ten przypadek teraz się tak rumienisz?

- Ugh! - Z ust szarowłosej wydobył się niezidentyfikowany dźwięk, świadczący o czystej frustracji i poirytowaniu. - Tōgata nigdy mi się nie podobał! Nie podoba! I nie będzie podobał! - zawołała, a drzwi za jej plecami gwałtownie się rozsunęły.

- Isao-chan, Kamihara-chan strasznie was słychać na korytarzu - powiedziała Hadō, patrząc to na rozjuszoną szarowłosą, to na zadowoloną Kaede.

- Ugh! Idę się przebrać - mruknęła wściekle Katsumi, wychodząc z pokoju dziewczyny i zmierzając do swojego.

- Podoba jej się - zwróciła się do niebieskowłosej.

- Zdecydowanie.

•••

Ogień przyjemnie trzaskał, kiedy jeden z uczniów U.A. dołożył do ogniska świeże gałęzie. Było już ciemno i zaledwie godzinę wcześniej skończyli wszelkie ćwiczenia. Część osób od razu zamknęła się w pokojach, aby odespać, a reszta rozprysła się po terenie obozowiska lub tak, jak Katsumi przyszła posiedzieć przy ogniu. W większości ubrani byli w piżamy bądź dresy, a jedna z dziewczyn miała na sobie maseczkę pielęgnującą.

- Co powiecie na straszną historię? - spytał Isao, rozglądając się wokół zebranych. Niektórzy przytaknęli ochoczo głowami, a reszta podobnie jak Kamihara zagłębiała się we własne myśli. To był ich ostatni wspólny obóz letni. Za rok o tej porze będą zapewne na patrolach, jako pełnoprawni Bohaterowie. Przeskoczyła między twarzami przyjaciół, aby bliżej im się przyjrzeć i jak najdokładniej zapamiętać tę chwilę.

Zajęty opowiadaniem jakiejś miejskiej legendy Kaidō.

Udająca poirytowaną Kaede, która jednak z ledwo dostrzegalną iskrą przywiązania i miłości patrzyła na brata.

Wpatrujący się w ogień przygarbiony Higashibe.

Słuchająca rudowłosego z przejęciem wypisanym na twarzy Nejire.

Spięty Amajiki.

Patrzący na nią Mirio.

Tak jak było zawsze, uśmiech nie schodził mu z twarzy, jednak Katsumi miała wrażenie, że ten różni się od innych. W połączeniu z niebieskimi oczami, które pod wpływem światła z ogniska były praktycznie granatowe, (a może nawet czarne) uśmiech ten miał w sobie dziwaczną nutkę nostalgii. Jakby blondyn przywołał w myślach jakieś wspomnienie, które wywołało w nim poczucie żalu lub tęsknotę. Niepewnie odwzajemniła uśmiech, czym wywołała u chłopaka zaskoczenie. Nic dziwnego, skoro nigdy wcześniej nie widział u niej podobnego wyrazu twarzy, zwłaszcza skierowanego w jego stronę. Wpatrywał się w Kamiharę dłuższą chwilę, wywołując u niej niemałe zakłopotanie. Zaraz później się ocknął i obdarował dziewczynę jednym z najszczerszych uśmiechów, jakie widziała.

- Gdzie jest reszta mego ciała? - Isao zawył charczącym głosem, wyciągając rękę w kierunku przerażonej nastolatki z U.A. - Kiedy dziewczyna nie potrafiła odpowiedzieć na jej pytanie, ta RZUCIŁA SIĘ NA NIĄ Z KOSĄ! - krzyknął, a parę wsłuchanych w historię osób podskoczyło na swoich miejscach. - Przecięła Aoi na pół, pozwalając, żeby jej flaki wylały się na posadzkę peronu - kontynuował, żywo gestykulując. - Następnie demon zniknął na torach metra wraz z nogami dziewczyny, wydając charakterystyczny dźwięk teke teke (2) - zakończył, przysiadając na pniu.

- Kiedy po raz pierwszy usłyszał tę historię, nie używał metra przez następne dwa miesiące - wypaliła Kaede, rozluźniając tym samym atmosferę.

- Przynajmniej nie trzymam pod poduszką zdjęć... - przerwał, bo bliźniaczka z ogromną siłą wbiła mu łokieć w przeponę. Upadł do tyłu na trawę, wyglądając na nieprzytomnego.

- Morda! - warknęła wściekle w stronę leżącego brata, po czym wstała gwałtownie z miejsca. - Czas iść spać - mruknęła, na co większość, będąc pod wpływem szoku zaistniałą sytuacją, przytaknęła.

- Zajmę się wygaszeniem ogniska - powiedziała Katsumi, siedząc nadal w miejscu, kiedy reszta grupy zaczęła wstawać.

- Pomóc ci w tym? - spytała Kaede, kiedy większość odeszła małymi grupkami w stronę budynków. Niedaleko niej stał Kageshige z rękami w kieszeniach szarych dresów z opuszczoną głową tak, aby włosy zasłaniały mu całą twarz. Na ścieżce prowadzącej do budynku sypialni męskich szarowłosa zauważyła nawet Kaidō, którego podtrzymywała Neijre w towarzystwie Mirio i Tamakiego.

- Nie trzeba, chcę jeszcze trochę posiedzieć - odpowiedziała zgodnie z prawdą, opierając łokcie na kolanach.

- Okej, ale pamiętaj, że jutro przed śniadaniem mamy się stawić u Nishitery-sensei - dodała, a następnie żegnając się z przyjaciółką odeszła w towarzystwie bruneta.

Katsumi chwilę ich obserwowała, a jej wnętrzności ścisnęły się, kiedy umysł podsunął jej nieprzyjemną wizję przyszłości. Za niedługo każde z nich będzie Bohaterem, codziennie stawiającym czoła niebezpieczeństwu. Staną się gotowi poświęcić swoje życie w celu ochrony bezbronnych i utrzymaniu pokoju w kraju. Myśl, że może im się coś stać, wprawiła nastolatkę w posępny nastrój. Zacisnęła szczękę, a następnie zrzuciła z nóg klapki, po czym oparła bose stopy o konar, na którym siedziała, żeby móc ramionami objąć kolana. Miała na sobie jedynie krótkie, dresowe spodenki oraz o wiele na nią za dużą bluzkę z logiem zespołu rockowego z lat 80.

Niepewność i strach.

Tak mogła określić towarzyszące jej uczucia. Bała się samego strachu, jaki będzie odczuwać każdego dnia bycia Bohaterką. Nie był jednak on związany z jej bezpieczeństwem. Martwiła się w głównej mierze o Kaede, Kaidō, Kageshige i innych, których zdążyła poznać w liceum na przestrzeni tych kilku lat. Gdyby komukolwiek z nich stało się coś poważnego, nie miała pojęcia, jak zareaguje i co zrobi. Nie chciała zostać sama.

- Strasznie dużo myślisz - odezwał się głos obok niej, przez co wzdrygnęła się zaskoczona. Spojrzała w prawo, gdzie od dłuższej chwili siedział Tōgata, z czego nie zdawała sobie nawet sprawy.

- Niedługo koniec szkoły - mruknęła w odpowiedzi, widząc na twarzy chłopaka malujące się zrozumienie. Z jednej strony wyglądał jak zawsze, z drugiej jednak dostrzegała subtelne różnice. Nie miał ułożonych włosów. Podejrzewała nawet, że nie rozczesał ich po umyciu, bo zmierzwione opadały mu częściowo na czoło. Ubrany był jedynie w czarną koszulkę i dresy, które kończyły mu się przed kolanami. Wyglądał przerażająco zwyczajnie, przez co przyzwyczajona do jego idealnego wizerunku bohatera Katsumi doznała małego szoku. Musiała jednak przyznać przed samą sobą, że ta strona Mirio przypadła jej do gustu. Może dlatego, że w końcu zobaczyła go od strony zwykłego śmiertelnika, a nie niezłomnego herosa, za którego nadal go uważała.

- Przerażająco szybko zleciał ten czas - odpowiedział, splatając palce przed sobą i opierając się o kolana, spojrzał w coraz mniejszy płomień ognia. Był na tyle spokojny, że Katsumi przez chwilę myślała, że robi sobie z niej żarty.

- Wydaje mi się, jakbym zaledwie wczoraj przekraczała próg Shiketsu - powiedziała, także spoglądając na żar.

- A mi, jakbyś dopiero co skopała mój tyłek na egzaminie licencyjnym. - Na jego twarz powrócił typowy uśmiech, którym obdarzył nastolatkę.

- Znamy się już dwa lata - mruknęła do siebie, uświadamiając sobie ten fakt. Odwróciła twarz w jego stronę, opierając policzek na kolanie, a następnie delikatnie się uśmiechnęła.

- Powinnaś się częściej uśmiechać - wypalił, a oczy Kamihary delikatnie się rozszerzyły. Przez coraz słabsze światło padające z ogniska jej tęczówki nabrały odcienia płynnego złota. Nie wiedziała co powiedzieć. Nie brzmiało to, jak typowy komplement, ani jak uwaga. Dlatego postanowiła mało subtelnie zmienić temat.

- Co tu robisz? - spytała, patrząc na niego. - Widziałam jak szedłeś z Hadō-chan i resztą do budynku.

- Pomogłem im zanieść twojego przyjaciela do łóżka - odpowiedział. - Isao-chan porządnie go znokautowała - przyznał z parsknięciem.

- I wróciłeś - powiedziała tonem oznajmiającym.

- I wróciłem - powtórzył, uporczywie patrząc jej w oczy. Miał wrażenie, że intensywny wzrok Katsumi przeszywa go na wskroś, pozbawiając trzeźwego myślenia.

•••

(1) Kami - japońskie słowo oznaczające Boga, bóstwo, boskość lub ducha. Obejmuje ono także inne siły zarówno dobre, jak i złe, które z powodu swojej wyższości bądź boskości stają się przedmiotem czci i szacunku.

(2) Teke Teke - japońska miejska legenda, a sama nazwa to onomatopeja (wyraz dźwiękonaśladowczy).

Nie chciałam dużo spojlerować na temat tej legendy, bo uważam, że warto ją samemu przeczytać lub posłuchać. Zaznaczę jednak, że niektórym może wydać się straszna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro