IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Brunet spojrzał w bok, układając usta w mimowolny uśmiech.

- Ale byłeś wtedy cały czerwony... - przyznał jasnowłosy ze śmiechem - Albo gdy pierwszy raz to robiliśmy...
- Przestań, Satoru! - zaśmiał się przez nieznaczny wstyd, a przy tym złapał trochę piasku, którym rzucił w starszego, wtedy dodał - Byłem bardziej opanowany niż ty!
- Wiesz co wtedy najbardziej mi się podobało? - westchnął z ciepłym uśmiechem - Za każdym razem, gdy się całowaliśmy lub robiliśmy to, musieliśmy się gdzieś chować, a i tak było ryzyko, że nas znajdą... Strasznie mnie to podniecało...
- Fakt, było dosyć... Fajnie...
- Fajnie? - spojrzał na niego ze zdumieniem - Było najlepiej na świecie... Ale najbardziej mi się podobało, bo... To wszystko robiłem z tobą, Suguru...

Zaskoczony Geto aż spojrzał uważniej na chłopaka, jak ten z lekkim speszeniem spogląda w piasek przed sobą. Gojo teraz brzmiał jeszcze szczerzej niż wcześniej, zresztą on ciągle był cholernie szczery, jakby cały czas próbował coś powiedzieć, ale nie dosłownie...

- Suguru... - zaczął starszy pewnym głosem.
- Hm?
- Wiesz skąd wiem, że waszego ślubu nie będzie?
- No skąd?
- Bo to ja jestem tymi komplikacjami - przyznał z mimowolnym, jakby bezwzględnym uśmiechem.
- Co ty pieprzysz? - zmarszczył brwi, już lekko podburzony.
- To ja namieszałem... Najpierw mieliście tylko czekać na inny termin, ale wkrótce dostalibyście informację, że nie ma w ogóle możliwości tego zrealizować w najbliższej przyszłości.
- Jak ty to zrobiłeś? Po co? - pytał podniesionym głosem.
- Wiesz z jakiej rodziny pochodzę, mam dużo znajomości i wejść, mogę zrobić o wiele, wiele więcej... Nie rozumiesz jeszcze, Suguru?
- Czego?! - w końcu wrzasnął - To nie przypadek, że się spotkaliśmy... Wszystko zaplanowałeś bez drgnięcia powieką...
- Nie chcę, żebyś brał z kimś ślub... Nie interesuje mnie z kim, ważne, że nie ze mną...
- Co... - otworzył szerzej oczy, zdezorientowany, a zarazem zszokowany tym wyznaniem - Czemu...
- Ty tego nie chcesz. A poza tym... Ja nie chcę, żebyś z kimś był. Dla ciebie... - mówiąc to aż stracił na pewności - Ja jestem jedynym słusznym wyborem i wiem, że w głębi serca jestem jedynym, którego pragniesz...
- I myślisz, że teraz rzucę wszystko, zerwę z narzeczoną i pobiegnę z tobą?! - wrzasnął wściekły, wstając.
- Szczerze... - aż zaśmiał się - Tak, właśnie tak myślę, Suguru.

Brunet aż cały się zaczął trząść ze wściekłości i szoku... Nie miał pojęcia, co myśleć o tym wszystkim, a Satoru jeszcze musiał akurat w tym momencie być tak arogancki...

Gdy ten tracił resztki zdrowego rozumu, wyższy spokojnie wstał z uśmiechem na twarzy i tylko tyle zdążył, gdy nagle z nieba spadło parę kropel, potem więcej, aż nastąpiło oberwanie chmury. Zdezorientowany brunet tylko rozejrzał się, kiedy poczuł mocny uścisk na nadgarstku, a później ciągnięcie w nieznanym sobie kierunku, a tak naprawdę w stronę letnich pawilonów. Gojo wprowadził młodszego do jednego z nich, samemu przy okazji chowając się przed ulewą. Jak się za chwilę okazało, wybuchła burza...

- Po co mnie tu zabrałeś?! - wrzasnął brunet w przemokniętym ubraniu, rozglądając się.
- Było najbliżej - odpowiedział spokojnie, zdejmując z siebie mokrą bluzę - Wystarczyłoby "dziękuję".
- Zniszczyłeś mi życie, a ja mam ci dziękować?!
- Suguru - tu rzekł już poważnie, tak też spojrzał na bruneta - Długo zamierzasz się jeszcze okłamywać? Przeżyłem z tobą większość swojego życia, znam cię za dobrze... Masz za dobre serce, nie mógłbyś jej zdradzić... Zrobiłeś to tylko dlatego, że jej nie kochasz, a do mnie... Cóż, coś czujesz... Nie wierzysz w miłość, a wiesz dlaczego? - zaśmiał się - Bo wciąż trwasz w czasach, gdy się przyjaźniliśmy... Miejsce w twoim sercu nigdy się nie zwolniło, bo ja tam byłem.
- Ty tak serio? - wyśmiał go.
- Zawsze jestem na serio - posłał mu niewinny uśmiech - Nie zaciągnąłem cię do łóżka tylko dlatego, żeby się rozładować... Ja zwyczajnie... - aż otworzył szerzej oczy, wahając się.
- Zwyczajnie co?!
- Nie powiem.
- Gadaj! - wrzasnął, łapiąc go za barki.
- Nie zasługujesz na to! - oznajmił mu dziecinnie, odpychając go od siebie, po czym przeszedł kawałek i usiadł tuż pod cienką ścianą.

Brunet aż stanął ze zdumieniem, próbując przetworzyć słowa, jakich starszy do niego użył. Co to miało w ogóle znaczyć... Jak to nie zasługiwał na usłyszenie dalszej części... Oczywiście, że zasługiwał. Zbyt ciężko na wszystko pracował, aby nie zasługiwać... Zirytowany zmarszczył brwi, po czym zrobił kilka władczych kroków i stanął tuż przed jasnowłosym, a wtedy zażądał:

- Masz mi natychmiast powiedzieć.
- A jak nie to co? - spytał przerysowanym, wkurzającym głosem, patrząc w bok z grymasem.
- Nigdy więcej mnie nie zobaczysz.

Na to Satoru spojrzał na bruneta wielkimi oczami z przejęciem w środku, a ten jedynie bezwzględnie pokiwał głową. Chłopak nie miał wyjścia, podniósł się, znów będąc wyżej niż apodyktyczny Suguru, choć niezbyt wiele, zaledwie kilka centymetrów. Z tym, że spoglądając w wilgotną twarz śniadoskórego, a szczególnie w jego ciemne oczy, aż czuł wewnątrzny pożar, jaki pobudzał jego już i tak podniecone serce...

- Suguru... - wydyszał Gojo słabo - Mam ochotę cię pocałować...
- Gadaj - zdecydowanie uderzył dłonią w ścianę tuż obok ramienia bladoskórego, tym samym zmniejszył odstęp między nimi.
- Suguru... - westchnął, spoglądając w podłogę - Myślę, że... Po prostu się w tobie zakochałem...

Geto otworzył szerzej oczy, odsuwając rękę, ale wtedy to wyższy ją przetrzymał, a następnie sprawnym ruchem przekręcił się tak, że teraz to on przycisnął bruneta do ściany, wciąż dysząc ciężko. Patrzył mu w oczy śmiertelnie poważnie, aż onieśmielał Geto, który doznawał prawdziwego chaosu w głowie...

- Powiedz mi szczerze - znów zaczął Gojo niemal szeptem - Naprawdę nie czujesz do mnie zupełnie nic? Zamierzasz wrócić do swojej narzeczonej i przetrwać z nią ten bałagan, jaki wam zrobiłem, a potem znowu wziąć z nią ślub i udawać szczęśliwego? Zamierzasz udawać, że się nie znamy i nigdy nie znaliśmy? Że wszystko co przeżyliśmy, nie przeżyliśmy razem?
- Satoru... - napiął twarz z przejęciem, spoglądając gdzieś indziej, byle nie na chłopaka - To trudne...
- Wiesz co było trudne? Kiedy obudziłem się dzisiaj rano i znów byłem sam... Suguru, proszę cię... - nagle rozluźnił ucisk, ale zaraz wtulił się w niego mocniej - Proszę, nie zostawiaj mnie już więcej. Nie chcę znowu tracić swojego jedynego przyjaciela...

Brunet przez chwilę nie ruszał się z odrętwiałymi powiekami, które unosił wysoko. Ale zaraz drgnął, gdy coś w nim pękło, a jego oczy zaszkliły się... Zachłannie objął starszego w plecach i gdzieś na potylicy, mocno przyciągając go do siebie. Cały drżał, a przy tym przygryzł wargę oraz ścisnął powieki, spod których pociekły mu szczere łzy. Już miał tego wszystkiego serdecznie dość... Miał dość udawania szczęśliwego, zakochanego, zaradnego... Truł się tym przez tak długi czas, a przy tym był tak samotny, bo nikt go nie rozumiał, a nawet nie mógł nikomu nic powiedzieć... Dla własnego dobra pozwolił sobie przetrwać bez przyjaciela, ale jakim kosztem...

Geto przesunął obydwie dłonie prosto na łopatki Gojo, w które wbił paznokcie, a wtedy ledwo wystękał z bólu psychicznego:

- Satoru... Ja... Nie masz pojęcia jak bardzo cierpiałem... Bez ciebie zgniłem, tak bardzo za tobą tęskniłem...
- Nie wiem jak ja przeżyłem bez ciebie, Suguru... - wydyszał, gdy i po jego policzkach zaczęły płynąć łzy, a on tak samo drżał - Nie mogę sobie wybaczyć, że nasza przyjaźń... Tak łatwo ją porzuciłem...
- To nie tylko ty, Satoru... Gdy wyjechałeś, mogliśmy przecież mieć kontakt... Ale ja byłem zbyt dumny i wściekły, to ja odrzuciłem ciebie...
- Przestań, Suguru - nagle spróbował stanąć prosto i drżącą ręką złapał niższego za gorącą żuchwę, a wtedy dodał, patrząc mu prosto w oczy - Obydwaj zjebaliśmy...
- Nigdy więcej, Satoru - wysunął dłoń, którą złapał mocno policzek jasnowłosego, po czym przyciągnął go do mocnego pocałunku.

Drżąca dwójka niemal od razu, wraz z odruchowym pogłębieniem pocałunku, zaczęła razem ściągać z bruneta koszulę, po czym przerwali pocałunek, Suguru zrzucił podkoszulkę, i wznowili dzikie muśnięcia warg i języków, od czego aż zaczęli wzdychać lub stękać stłumieni przed siebie samych. Zachłannie przesunęli dłonie po swoich napiętych, wilgotnych ciałach, dochodząc do spodni. Suguru zdecydowanie szybciej zdjął mokre ubranie wraz z bielizną z bioder Satoru, ale wtedy ten zsunął się wargami pod żuchwę bruneta, którą zalewał namiętnymi pocałunkami. Pobudzony Geto aż westchnął wraz z uderzeniem drgawek, pod wpływem których odchylił głowę oraz spiął ciało, wsuwając palce we włosy starszego. Czując słodkie pieszczoty coraz niżej po swojej szyi, aż wystękał twardo na wydechu:

- Satoru...
- Hmm..?
- Rób tyle malinek, ile chcesz...
- A ona... - spytał z zawahaniem.
- Mam to już gdzieś! Chcę cię czuć... Mocniej... Jeszcze, i jeszcze...

Gojo uśmiechnął się na te słowa, ale posłusznie i z ekscytacją niemal natychmiast wpił się w ciepłą skórę bruneta, a w tym czasie pośpiesznie rozpinał jego pasek, a potem resztę, aż Suguru skończył tak samo nagi. Zaciskając ręce na nagich biodrach śniadoskórego, raz po raz prowadził ścieżkę rumianych śladów po jego rozpalonym ciele, którym ten poruszał machinalnie pod wpływem dotyku starszego. Aż wsuwał palce we włosy niebieskookiego, spoglądając na niego z góry i wypuszczając z rozchylonych warg ciężki oddech. Nagle znów odchylił głowę do tyłu wraz z niezgrabnym stękiem, gdy język Satoru ciężko położył się na jego sutku, później okrążył go kilka razy, a przy tym się zassał, aż Suguru powtórzył przydługi odgłos rozkoszy, ciągnąc starszego za włosy. Za to Gojo dziko wędrował dłońmi po bokach chłopaka, a przy tym wciąż pozostawiał po sobie ślady na jego ciele, powoli schodząc w dół. A im niżej był, tym wyżej rosło mrowiące podniecenie u bruneta, aż zakochiwał się w tym cudownym uczuciu zniewolenia... Ale to dopiero intymne, słodkie pocałunki Satoru sprawiły, że uległ kompletnie z grymasem na twarzy pokolorowanej w wypieki... Ten ze starannością wodził wargami i językiem po kroczu młodszego, badając przy okazji jak ten reaguje, w końcu zawsze chciał mu sprawiać jak największą przyjemność...

W końcu jednak poczuł, że to za mało, on chciał jeszcze więcej Suguru. Odsunął się od jego wrażliwych stref, po czym wstał i złapał za dłoń, po czym zaprowadził prosto na jak zwykle niestarannie ułożone posłanie, a w międzyczasie brunet rozwiązał włosy. Gojo, zauważając to, aż uśmiechnął się ciepło i spytał, wsuwając dłoń w nie:

- Nie będą ci przeszkadzać?
- Nie - zdecydowanie popchnął chłopaka na materiał, a sam usiadł nad nim - Tak bardziej ci się podobam, prawda?
- Zawsze mi się podobasz, Suguru - przyznał onieśmielony z uśmiechem, przy czym przesunął dłonie na uda młodszego.
- Więc... - pochylił się nad nim, zbliżając usta do jego ucha, w które wyszeptał - Podziwiaj...

Po Satoru przeszły ciarki wraz z falą gorąca, aż mimowolnie opuścił powieki nisko, zwłaszcza, gdy Suguru zaczął go z gracją uwodzić, poruszając zmysłowo ciałem, przez co chcąc nie chcąc ocierał się o już pobudzonego przyjaciela. Do tego natrętnie zalewał jego szyję wyszukanymi pieszczotami, przy okazji drażniąc go rękoma po każdym fragmencie skóry.

- Suguru... - wydyszał jasnowłosy, prawie jękiem, trzymając dłoń w długich włosach bruneta - Jesteś niesamowity... Bardzo niesamowity... Kocham cię...
- Satoru... - nagle podniósł się nad nim, samemu dysząc już z podniecenia. Spoglądając mgliście na starszego, oparł ręce na jego ruchliwym torsie - Czemu to mówisz...
- Jestem szczery... A poza tym... - przesunął po jego boku - Nie mogę się tobą nacieszyć, czuję się, jakbym śnił...
- Masz takie sny, Satoru? Co jeszcze robię w twoich snach?
- Ach... - zaśmiał się - Różne, niegrzeczne rzeczy...
- Może masz ochotę je teraz zobaczyć na żywo? - posłał mu wymowny uśmiech.
- Jedną już robisz, więc... Rób dalej, a ja będę uważnie obserwował...

Wtedy brunet zsunął się nieco, aby chwycić mocno w dłoń męskość Satoru, na co ten aż zastękał, spinając mięśnie. Zaczął też zaraz poruszać biodrami lekko, gdy Suguru robił zdecydowane ruchy ręką, a przy tym chwycił lubrykant leżący gdzieś obok. Sprawnie go otworzył, po czym zaczął bez umiaru wylewać prosto na własną dłoń wraz z kroczem starszego...

Gojo już w tym momencie odpływał w rozkoszy z zamkniętymi oczami, przy których towarzyszyły mu rumieńce z podniecenia, gdy nagle gwałtownie odchylił głowę do tyłu i odruchowo złapał Suguru w biodrach, którymi ten zaczął poruszać wraz z wejściem na bladoskórego.

- Ah, Satoru... - wystękał Geto - Jestem o wiele szczęśliwszy, gdy czuję cię w środku...
- Możesz mnie czuć codziennie tak jak dawniej, Suguru... - wydyszał, powoli poruszając pobudzonym ciałem - Jeśli tylko zrezygnujesz ze ślubu...
- Zerwę zaręczyny..! Kurwa.. ahhh! Zrobię to jak najszybciej...

Śniadoskóry przygryzł wargę oraz zmarszczył brwi, wyczuwając kochanka bardziej, a przez to i jego ciało odruchowo nabrało płynniejszego ruchu, aż on sam zadrżał z rozkoszy... Ale z każdą chwilą wypełniało go jeszcze więcej, przez co i on tracił kontrolę... W pewnym momencie aż nachylił się, aby skraść z ust starszego pocałunek, a jednak on go zatrzymał na dłużej, wpychając mu do ust język, a przy tym złapał go mocno gdzieś w biodrze i na plecach. Chociaż jego ciało również traciło kontrolę i na ślepo podążało za ruchem bruneta, który za moment oderwał się i znów wyciągnął ciało w górę, domagając się więcej... Dyszał, stękał, wyginając ciało jak dziki, a przy tym jego ruch bioder dawno przekroczył prędkość... Teraz z każdym kolejnym skokiem wydawał z siebie kolejny melodyjny odgłos rozkoszy, przy czym krzywił się na całej, ciepłej twarzy...

Satoru resztką sił podniósł górną część ciała i oparł się na ręce, przygryzając wargę, choć i tak sam nie panował nad głosem i mimiką twarzy... Mimo wszystko nie opuszczał powiek nieważne jak bardzo miałby ochotę, tylko po to, aby obserwować jak Suguru traci człowieczeństwo pod wpływem zgniatającego podniecenia i przy okazji jego zwinnych dłoni, które prowadził poprzez wilgotne ciało ciemnookiego... Aż unosił kąciki ust zadziornie, czując satysfakcję z widoku, który był sto razy lepszy niż ten w jego wyobraźni. Nagle poczuł na ramionach paznokcie, które brunet wbił, tracąc coraz szybciej własną granicę... Ze złudnym zmartwieniem na twarzy, przylgnął do szyi starszego i wystękał:

- Satoru... Ohh.. Ja zaraz... Ohh...

Ale Gojo sam zacisnął dłoń mocniej, przesuwając ją po biodrze młodszego, aż na jego wilgotny pośladek, w który również wbił się paznokciami...

Dwójka jeszcze chwilę poruszała ciałami chaotycznie, wymieniając się jękami na tle dyszącego szeptu, aż w końcu obydwaj wybuchnęli, odchylając głowy do tyłu.

Geto dyszał mocno, nie zmieniając jeszcze pozycji, a Gojo wcale go nie zrzucał, również zmęczony atrakcjami sprzed chwili. Nagle poczuł, że ten łapie go w żuchwie, a następnie przyciąga do czułego pocałunku, czemu ten oddał się z przyjemnością. Z tym, że brunet całował go zachłannie, jakby mieli się już nigdy więcej nie spotkać, tak namiętny był... Gdy, po dłuższej chwili oderwał się, w końcu zszedł ze starszego, żeby za moment wtulić się w niego jak najmocniej.

- Tęskniłem, Satoru... Tak cholernie tęskniłem...
- Ja też, Suguru... - wyszeptał jasnowłosy.
- Bez ciebie prawie się ożeniłem i zrobiłem tyle głupot... Gojo - spojrzał mu w twarz uważnie - Ja bez ciebie przestaję być sobą...
- Już nie ucieknę, Suguru. A jeśli ucieknę, ciebie zabiorę ze sobą.
- Ucieknę z tobą nawet na koniec świata, jeśli tak będzie trzeba... Mam dość mojej rodziny i sztucznego związku... Nie jestem z nimi szczęśliwy, tylko z tobą...
- A ja potrzebuję ciebie, żeby moje życie miało sens - złapał jego dłoń i ścisnął mocniej, na co brunet jeszcze wzmocnił uścisk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro