X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gorące słońce o słodkim odcieniu  czerwieni powoli wschodziło, rozjaśniając morski krajobraz, na jaki widok miał Suguru siedzący w otwartych drzwiach pawilonu, w jakim spędził noc. Podpierał rękę na kolanie, za to drugą nogą już grzebał w piasku tuż przed pokojem. Ubrania zdążyły wyschnąć, a więc je zwyczajnie założył, za to włosy jak zwykle związał... I tak właśnie spoglądał przed siebie, wdychając poranną bryzę... Za plecami miał wciąż śpiącego Satoru, którego kołdra ledwo zakrywała, a wystarczył jego jeden ruch, aby leżał już nagi... Ale o tej porze po plaży jeszcze nikt nie chodził, zresztą brunet zasłaniał go własną sylwetką... Nagle usłyszał za sobą mamrotanie, aż spojrzał przez ramię:

- Suguru... Gdzie jesteś... - przez ledwie otwarte powieki Gojo dostrzegł chłopaka aż uśmiechnął się lekko - Nie uciekłeś...
- Czemu miałem uciekać? - odwzajemnił niepewnie.
- Wiesz... - spojrzał w bok - Narzeczona...
- Sto razy wolałbym, żebyś ty był moją narzeczoną, Satoru... - zaśmiał się - Przynajmniej brałbym ślub z kimś, kogo kocham...
- Wow, wreszcie to przyznałeś... - aż podniósł się na łokciu zaciekawiony.
- Co? - spytał zaskoczony.
- Że mnie kochasz.
- Satoru... - warknął, odwracając się od niego - Powiedziałem ,,gdyby"...
- ,,kogo kochasz..." - powtórzył z rozbawieniem. To jest w czasie teraźniejszym. Mówiłeś o mnie... A więc wydało się, Suguru, kochasz mnie.
- Idź spać dalej - burknął.
- Nie chcę mi się już odkąd cię zobaczyłem... - zamarudził - Chociaż teraz jestem spokojniejszy wiedząc, że tu jesteś. Naprawdę się bałem, że do niej wróciłeś...
- Zawsze mogę wrócić, wiesz? - westchnął - I tak muszę wrócić... Czeka mnie ciężka rozmowa. Nie tylko z nią. Reszcie też będzie trzeba to wyjaśnić...
- Myślisz, że będzie cierpieć..?
- Cóż... - przyznał jakoś smutno - Mam nadzieję, że nie. Bądź co bądź nie jest złą osobą, nie zasługuje na bycie traktowaną źle...
- Tym bardziej powinieneś zerwać zaręczyny. Żadne z was nie będzie szczęśliwe, a ty i tak ją zdradziłeś...
- Wiem, Satoru... Wiem... I co teraz będzie..?
- Nic - zaśmiał się - Dopóki tu będę, będziemy codziennie się sobą cieszyć i ukrywać przed twoją matką tak jak wtedy, gdy byliśmy gówniarzami...
- Nie jesteśmy już na to trochę za starzy, Suguru? - odwzajemnił, spoglądając na niego.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam pięć lat!
- Jesteś dość wysoki jak na pięciolatka...
- Dobre geny.

Brunet pokręcił głową pobłażliwie, po czym wstał i wrócił do wnętrza, żeby zaraz usiąść obok starszego. Pochylił się i wymienił z nim kilka czułych, delikatnych pocałunków, po czym posłał mu ciepły uśmiech i rzekł:

- Myślę, że im szybciej to zrobię, tym lepiej...
- Jeszcze nie, Suguru - zdecydowanie go złapał w pasie, aż ten opadł prosto na bladoskórego.
- Satoru... - zaśmiał się - Co ja mam z tobą robić o tej porze?
- Kochaj się ze mną.
- Nie wystarczy ci to co było w nocy? Powtórzyliśmy to z cztery razy...
- Ciągle mi mało... Muszę nadrobić te kilka lat...
- Nie bądź takim napaleńcem - poklepał go, po czym oderwał się bez większego problemu. Stojąc, oznajmił - Idę już...
- Suguru... - spojrzał na niego smutno - Będę tęsknić...
- Przecież później się zobaczymy...
- Chciałbym cię mieć tylko dla siebie przez cały czas - aż złapał go za kostkę - Zamknąłbym cię w moim domu i dawał wszystko, czego potrzebujesz.
- A jeśli bym potrzebował wyjść na zewnątrz?
- Mam ładny ogród...
- Satoru! - zaśmiał się - Zadzwonię do ciebie albo napiszę. Albo ty to zrobisz. W każdym razie, do zobaczenia...

Gojo jeszcze odstawiał dziecinne sceny, próbując zatrzymać bruneta, ale ten nie dał się nabrać i pożegnał się wraz z przesunięciem drzwi.

I tu nadszedł stres, który zalał bruneta od stóp do głów. Właśnie szedł po plaży, spoglądając na fale i zastanawiał się, jak to wszystko ułożyć... Był zdecydowany, ślubu na bank nie będzie, tylko, że on jedyny to wiedział... Nie chciał przecież skrzywdzić nikogo, a co ważniejsze, narzeczonej...

Chłopak długo wędrował, szukając odpowiedzi w głowie, aż w końcu wrócił do hotelu, nie mogąc dojść do żadnych wniosków... Zdecydowanie wszedł do windy, dojechał na swoje piętro, potem doszedł do swojego pokoju, a wtedy otworzył drzwi. Szatynka prawdopodobnie jeszcze spała, co dawało brunetowi trochę więcej czasu, ale przy tym wciąż się denerwował... Nagle usłyszał:

- Suguru, to ty?

Geti otworzył szerzej oczy w przypływie stresu, jaki znów go ogarnął. Jak miał teraz spojrzeć w twarz dziewczynie, którą zdążył już dwa razy zdradzić i to tuż przed ślubem, a do tego miał zamiar z nią zerwać...

- Tak, to ja... - niepewnie zawołał - Idź jeszcze spać, a ja wezmę prysznic.
- Dobrze... Uważaj na siebie, skarbie...

Brunet tutaj nie kłamał, naprawdę pobiegł do łazienki, po drodze zrzucając z siebie te brudne ciuchy, w których musiał wracać, zresztą sam czuł się brudny po tym wszystkim, ale głównie przez pot...

Trochę później, gdy chłopak jeszcze odespał trochę, a później wstał razem z dziewczyną i gdy się ogarnęli, poszli razem prosto na śniadanie. Zajęli ten sam stolik co zawsze, czyli ulubiony szatynki. Ku zdziwieniu bruneta, tym razem nigdzie nie dostrzegał Gojo, jakby ten robił na złość, bo przecież wcześniej był codziennie...

- Suguru... - nagle zaczęła dziewczyna, przyglądając się śniadoskóremu - Wiem, że to może głupie, ale... Co ci się stało w szyję?
- Co? - spytał zaskoczony.
- To są siniaki czy...
- Ah! - nagle przypomniał sobie, ale chwilę później skołowany przyznał ze spuszczonym wzrokiem w dół - Nie, to nie są siniaki...
- Czy ja czegoś nie pamiętam..?
- Nie. Nie ty je zrobiłaś...
- Suguru! Co to ma znaczyć? - przejęła się.
- Cóż... - przesunął dłonią po karku - Nie będę kłamał, zdradziłem cię...
- Dlaczego?! Przecież wszystko było dobrze... Znam ją?!
- Nie znasz... - westchnął - Nie znasz go...
- Więc... - skołowana próbowała ułożyć to w głowie - Z mężczyzną..?
- Tak. Pamiętasz, gdy moja matka ostrzegała cię przed tym, żeby nasze dziecko lepiej miało charakter po tobie zamiast po mnie? Wspomniała też o moim dawnym przyjacielu... I to właśnie był on... - aż nie mógł jej spojrzeć w oczy.
- Czy ja zrobiłam coś źle?
- Nie! Absolutnie! - a jednak spojrzał, łapiąc jej dłonie z szacunkiem - Jesteś cudowna, chciałbym mieć taką żonę, naprawdę... Po prostu... Ja... - spojrzał w bok - Nigdy nie potrafiłem cię pokochać. Dlatego powinnyśmy zerwać zaręczyny, w ogóle zerwać ze sobą... Chciałbym, żebyś znalazła kogoś, kto będzie godny twojej ręki, ja nie jestem...
- Suguru... Czy ty... Jesteś gejem?
- To jest nasz najmniejszy problem... - westchnął - Powiedz mi, czy zrozumiałaś co powiedziałem?
- Tak... - pokiwała głową, mówiąc ze smutkiem - Rozumiem to i zgadzam się... Ja tak naprawdę nie myślałam o tym czy cię kocham, czy nie... Patrzyłam na ciebie jak na dobry materiał na męża... Chciałam po prostu, żebyśmy obydwoje mieli kogoś tak na stałe, na poważnie... Żebyśmy mogli na siebie liczyć i żebyśmy się wspierali...
- Nadal możemy to wszystko robić, tylko jako przyjaciele! Jeśli się zgodzisz, nie chciałbym kończyć naszej relacji całkowicie, jesteś naprawdę ważnym człowiekiem w moim życiu...
- Suguru, znam cię... To nie była zwykła zdrada, prawda? Nie zrobiłbyś tego dla zwykłej przyjemności...
- Ech, no nie... - spojrzał w bok trochę speszony - Z nim mnie łączy naprawdę dużo, jestem z nim mocno związany... Myślę, że czuję do niego coś... Po prostu zapomniałem o tym wraz z jego odejściem. Teraz wrócił, a wraz z tym uczucia...
- Teraz jak to wszystko sobie uświadamiam, nasz ślub mógł być wielką pomyłką...
- Oj, wielką.
- Nie chcę, żebyś się ze mną ożenił, jeśli mnie nie kochasz, tylko kogoś innego... Po prostu... - automatycznie z jej oczu poszły łzy, co przejęto bruneta i ruszyło jego serce - Po prostu jest mi cholernie przykro, że to wszystko się skończy... Nie, że skończy się się nasz związek, tylko że przestaniemy rozmawiać, opiekować się sobą...
- Nieprawda... Możemy dalej o siebie dbać...
- Nie zostawisz mnie? - spojrzała na niego zapłakanymi oczami - Nie jako chłopak, ale jako przyjaciel...
- Oczywiście, że nie - wcześniej zdezorientowany, teraz natychmiast ją w siebie wtulił, przesuwając dłońmi po jej plecach i potylicy. Szeptał ciepło - Zawsze będę blisko, jeśli będziesz tego potrzebować. I będę się interesować, kto zostanie moim następcą. Wiedz, że będę krytyczny wobec każdego...
- Dziękuję, Suguru... - uśmiechnęła się przez łzy - Chcę, żebyś wiedział, że nie jestem na ciebie zła i nie mam żalu. Ale będę płakać przez chwilę, bo wiesz jaka jestem...
- Płacz, ile potrzebujesz, moje ramię jest dla ciebie zawsze otwarte...

I tak przez chwilę siedzieli, aż nagle szatynka wysunęła głowę i spytała, próbując powoli osuszyć twarz chusteczką:

- Suguru... Co my powiemy rodzicom?
- Poczekaj...

Bruner wyciągnął telefon z kieszeni, po czym zadzwonił.

- Mamo? - zaczął spokojnie.
- Tak, synku?
- Ślubu nie będzie - mówiąc to aż uśmiechnął się - Odwołajcie wszystko - po czym rozłączył się.

Szatynka nie rozumiała, czego chłopak chciał przez to dokonać, ale wyglądał na pewnego, więc zaufała mu. Dosłownie kilka minut później ich stolik otoczyły dwie oburzone kobiety, które spoglądały na bruneta:

- Co to ma znaczyć, Suguru? - spytała pani Geto.
- Właśnie zerwaliśmy ze sobą - stwierdził brunet, wysuwając z palca obrączkę i położył ją na stole - Co prawda kupiłem ją sam, ale oddaję, może chociaż trochę zwrócą się koszta...
- Mi też nie będzie już potrzebna - szatynka zrobiła dokładnie to samo, po czym wtuliła się w chłopaka niepewnie, a ten nawet ją objął czule.
- Wy zwariowaliście! - zawołała matka dziewczyny - Skoro zerwaliście, dlaczego nadal zachowujecie się jak para?!
- Co ty kombinujesz, synu?! - wrzasnęła pierwsza kobieta.
- Nic. Po prostu nie kocham jej ani ona mnie... Przyjaźnimy się, to tyle.
- Znowu ten Gojo namieszał ci w głowie i będziesz za nim biegał! - zdenerwowała się.
- Przecież ja nawet nie wiem gdzie on teraz jest... - zaśmiał się.
- A ty tak po prostu mu pozwolisz odejść?! - matka spojrzała na córkę - Znowu będziesz szukać kolejnego męża?!
- Ja go tylko lubię... - przyznała - Nie możemy być razem, jeśli się nie kochamy...

Suguru na szybko pożegnał się już z przyjaciółką, a nie narzeczoną, potem z kobietami, a następnie poszedł przed siebie, szybko wysyłając wiadomość do Satoru.

Musiał chodzić wyjątkowo szybko, bo za pięć minut już był na plaży, gdzie czekał na niego jasnowłosy w nowych ubraniach. Brunet aż pobiegł, wpadając prosto w ramiona chłopaka, w którego się mocno wtulił.

- I jak? - spytał Satoru, spoglądając na niższego.
- Jestem wolny! - aż zawołał z ekscytacją, po czym złapał wyższego za rękę i pociągnął za sobą - Rozumiesz to? Nie masz nawet pojęcia jaki ciężar spadł mi z serca! Dusiłem się i nawet nie wiedziałem jak bardzo!
- Skoro jesteś już wolny - zaśmiał się - Suguru, wyjdziesz za mnie?
- Nawet tak nie żartuj! - walnął go w ramię z oburzeniem.
- Skąd wiesz, że żartuję? W końcu otwarcie wyznałem ci moje uczucia... Może chciałbym, żebyś teraz ponosił na palcu pierścionek ode mnie...
- Nigdy więcej ślubu!
- To może chciałbyś inny pierścionek ode mnie... - uśmiechnął się.
- Jaki? - spojrzał na niego zdziwiony.

Wtedy Gojo zbliżył się do ucha Geto i coś mu wyszeptał, a wtedy ten zirytował się i uderzył wyższego z całej siły.

- Ty jesteś jakiś zboczony!
- Nie udawaj, że nie chcesz spróbować!
- A ty próbowałeś?
- Jeszcze jak!
- Jesteś zjebany tak samo jak kiedyś... - westchnął.
- A kochasz mnie, Suguru?
- W twoich snach!
- O tak, w moich snach bardzo mnie kochasz...
- Dobra, już przestań... - aż nie wytrzymał i się zaśmiał.

Mimo wszystko brunet dalej szedł za rękę z jasnowłosym, czując się spełnionym.

Koniec.___________________________________

Dziękuję za przeczytanie książki!
Zapraszam na mojego Patreona, bo być może kiedyś coś się tam zadzieje :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro