33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Dylana:

To co teraz czułem jest nie do opisania. Złość we mnie buzowała, oczy z tego wszystkiego świeciły na złoto, szpony stały się czarne i długie, a adrenalina rosła z każdym kolejnym krokiem.

Podszedłem do grupki chłopaków, po czym chwyciłem jednego z nich za kołnierz. Zdezorientowany chłopak przestał się śmiać, a gdy uderzyłem nim o ścianę syknął z bólu. Na korytarzu zapanowała cisza, a ja zacząłem analizować jaką karę dostanę za rozszarpanie na strzępy jednego z wilków

A chuj z karą

- Co ty odwalasz O'Brien!- krzyknął zdezorientowany

Nic mu nie odpowiedziałem zamiast tego rzuciłem go na ziemię, po czym zacząłem obijać mordę

- Dylan!- usłyszałem głos Paula. Chłopak próbował zdjąć mnie z chłopaka, jednak bez skutecznie- Dylan proszę przestań! Zabijesz go!

- Mam nadzieję

- Dylan! Przestań i idź zobaczyć co z Thomasem!- krzyknął ponownie, a ja na wydźwięk imienia blondyna zaprzestałem czynności

Od razu wstałem i nie zważając na ludzi wokół próbowałem wyczuć zapach Tommy'ego.

Jest!

Ruszyłem z miejsca przeciskając się przez tłum, a zapach doprowadził mnie na piętro. Stanąłem na korytarzu rozglądając się, po czym na powrót użyłem swojej węchu.

Mam!

Moje nogi automatycznie ruszyły za zapachem, a już po chwili znalazłem się w jednej z dawno nie używanych ubikacji. W pośpiechu zacząłem otwierać kabiny i dopiero przedostatnia okazała się być zamkniętą. Nie myśląc długo wbiłem szpodny w drewniane drzwi, po czym wyłamałem zamek

Otworzyłem drzwi prawie wyrywając je z zawiasów, a moim oczom ukazał się najstraszniejszy widok.

Thomas głośno płacząc przykładał sobie ołówek do klatki piersiowej, długo nie trwało, a chłopak wykonał zamach. Moje ciało od razu zerwało się z miejsca i zasłoniłem pierś blondyna swoim przed ramieniam. Ostry ołówek przebił moją bluzę, po czym wbił się w skórę.....w tym momencie nie czułem najmniejszego bólu

Chłopak uniósł głowę i z złością patrzył w moje oczy. Jego twarz była czerwona i mokra od łez, które nadal spływały po policzkach.

- Czemu to zrobiłeś!- krzyknął lekko wkurzony

Zignorowałem jego pytanie i nie myśląc długo przytuliłem jego głowę do swojej piersi. Chłopak przestał płakać, jednak po chwili wybuchł donośniejszym płaczem. Chłopak zacisnął dłonie na mojej koszulce, a ja zacząłem głaskać go po głowie.

Niech się wypłacze

Dyskretnie wyjąłem ostry ołówek z przedramienia, a mój wzrok niekontrolowanie spoczął na otwartym zeszycie. Zacząłem czytać tekst w myślach, a gdy dotarłem do końca z trudem opanowałem łzy

Thomas wydawał się być silny, jednak z tego co widzę swój ból próbował tylko ukryć. W sumie czemu tu się dziwić...i tak dużo zniósł

- Czemu...czemu mi przeszkodziłeś- wyszeptał łkając- tak niewiele brakowało do wiecznego spokoju

- Thomas to nie jest rozwiązanie

- Jest! Mi już nic nie zostało na tym świecie!- krzyknął po czym zaczął się szarpać. Chwyciłem blondyna za ramiona po czym wymusiłem, aby spojrzał na mnie

- Wiesz co ci powiem!- zacząłem krzyczeć- Nie rozumiem samobójców.. Jak można odebrać sobie najcenniejszy dar jakim jest życie... samobójcy to tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że świat kręci się tylko wokół nich. Nie rozumiem tego.. i nie chcę tego rozumieć.. Pomyślałeś o tym co poczuje twoja mama? Twoi bliscy? Co ja poczuje?! Thomas jesteś silny i nie możesz się poddawać! Już wiele razy pokazałeś im wszystkim, że jesteś ponad nimi. Pokaż to i tym razem....pamiętaj, że nie jesteś sam...masz mamę... przyjaciół...masz mnie- wyszeptałem ostatnie zdanie, po czym nie czekając na jego odpowiedź na powrót przytuliłem blondyna do swojej piersi

Thomas nadal cicho szlochał, jednak już nie tak jak wcześniej...spokojnie mogę stwierdzić, że to już końcowy etap, jednak nie mam zamiaru go pospieszać...niech się wypłacze...od tego tu jestem, aby go wspierać

- Dylan- wyszeptał niepewnie blondyn- zrobisz coś dla mnie?

- Co takiego- zapytałem przejeżdżając dłonie po jego plecach

- Proszę odprowadź mnie do domu. Nie czuję się na siłach i chcę odpocząć- powiedział zaciskając dłonie na mojej bluzce

- Pod jednym warunkiem- odparłem na co blondyn uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy- jeśli będziesz do mnie co chwilę pisać, chcę mieć pewność, że na pewno żyjesz

Chłopak uśmiechnął się lekko po czym od razu kiwnął głową. Posłałem blondynów ten sam uśmiech, po czym pomogłem wstać

- Co mam powiedzieć nauczycielce gdy się zapyta gdzie jesteś?- dopytałem

- Powiedz, że źle się czułem

Kiwnąłem mu głową, po czym jeszcze jeden raz przytuliłem blondyna do swojej piersi. Chłopak od razu odwzajemnił uścisk, a ja poraz kolejny poczułem to dziwne ciepło na sercu, które czuje tylko przy Thomasie.

*******

Po odprowadzeniu Thomasa do domu od razu wróciłem na lekcje...a raczej jej koniec. Oczywiście nie wszedłem do klasy, bo najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się. To cud, że w ogóle wróciłem na dwie ostatnie lekcje

Po wybiciu dzwonka na przerwę korytarz zapełnił się uczniami... zazwyczaj każdy w jakimś stopniu zwraca na mnie uwagę, jednak tym razem każdy patrzył się trochę inaczej. W sumie czemu tu się dziwić, gdyby nie Paul rozszarpał bym tamtego śmiecia na strzępy

- Już ci lepiej?- zapytał Brett siadając obok mnie na ławce

- A ty jakbyś się zachował gdyby ktoś gnębił Liama?- odparłem spoglądając na chłopaka

Brett złączył usta w wąską linię, po czym pokiwał nieznacznie głową. Wiem dobrze jaki jest Brett i mogę się założyć, że gdyby jego spotkała taka sytuacja to nie zawahał by się, aby połamać komuś kości. On zawsze bronił swojego

- A jak z Thomasem?- dopytał

- Narazie jest w domu i odpoczywa. Teraz gdy jego tajemnica wyszła na jaw, będzie mu ciężko- westchnąłem po czym odchyliłem głowę w tył

- W to nie wątpię, ale wiesz...zawsze ma nas. Powiedz mu, że jak następnym razem będą go zaczepiać to ma mi to zgłosić- powiedział poważnym tonem, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem

- Panie O'Brien- usłyszałem głos dyrektora

Spojrzałem w tamtą stronę, a widząc kto stoi obok blondyna, od razu zorientowałem się o co chodzi. Westchnąłem, po czym podpierając dłonie o kolana wstałem z ławki

- Też idę- powiedział Brett ustając obok mnie

- Brett proszę zostań- powiedział dyrektor jednak ten, ani drgnął. Wyższy posłał blondynowi cwany uśmiech, a ten od razu wymiękł- ehh.. dobrze

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱


Jeśli się wyrobie to jutro z perspektywy Bretta

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro