86

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Thomasa:

Moje dłonie drżały, na plecach czułem zimny pot, a ciało jak sparaliżowane nie chciało się ruszyć. Dalej wpatrywałem się z niedowierzaniem na osobę przed nami, a z każdą kolejną sekundą czułem jak mój żołądek skręca się. W tym momencie chciało mi się wymiotować, bo do mojej głowy znów napłynęły bardzo brutalne wspomnienia.

Bałem się...

- Tommy- zaczął unosząc głowę. Automatycznie wciągnąłem powietrze przez nos prostując się, a moja dłoń zacisnęła się na ramiączku plecaka- Jak miło cię znów widzieć

- Nie podzielam twojego zdania- cudem odpowiedziałem mu. Janson zrobił krok w przód, a przez moje ciało przeszły dreszcze- Zaraz wezwę policję- zagroziłem na co mężczyzna parsknął śmiechem

- Chętnie bym z tobą podyskutował i wypytał cię jak się czujesz po przemianie, ale jestem tu w trochę innej sprawię- powiedział, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech

Nie był to normalny uśmiech...jego przypominał uśmiech szaleńca

Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi, jednak moja dezorientacja szybko przerodziła się w niepokój, gdy wzrok Janson'a przeniósł się na Paula. Mężczyzna obrócił się w jego stronę, po czym zaczął dokładnie obserwować chłopaka

- Jestem tu po ciebie- dodał, a ja z przerażeniem spojrzałem na Paula. Chłopak zrobił krok w tył, a na jego twarzy dostrzegłem niepokój

- Co chcesz od Paula- zapytałem, a wzrok mężczyzna spoczął na mnie. Uśmiech Janson'a powiększył się, a po moim ciele przeszły dreszcze

- Zemsty- wyszeptał- skoro nie zabiłem ciebie to zabije osobę na której tak bardzo zależy pierwszemu wampirowi...ale zrobię to w bardzo widowiskowy sposób- dodał znów spoglądając na Paula, a moje serce w tym momencie przyspieszyło

- Zbliż się do niego, a sam zginiesz- warknąłem jednak mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił

- Kochanie, nie zabijesz mnie- zaczął, a jego oczy zapaliły się na czerwono- ja nadal jestem wampirem

I później wszystko zadziało się szybko. Nagle mężczyzna ruszył w naszą stronę, a moje serce na ułamek sekundy zatrzymało się. Instynktownie złapałem zszokowanym Paulem za rękę, po czym szarpnąłem w stronę szkoły. Usłyszałem śmiech Janson'a za plecami, a mój wzrok zaczął szukać żywej duszy... kogoś kto mógłby nam pomóc. Niestety nikogo nie znalazłem.

- Myślisz, że mi uciekniecie!- krzyknął gdzieś w oddali.

Obróciłem głowę w tył aby sprawdzić gdzie jest Janson, jednak to co tam ujrzałem jeszcze bardziej mnie przeraziło. Jego tam już nie było

- Tommy!- krzyknął przestraszony Paul, a w tym samym momencie poczułem jak na kogoś wpadam. Zdezorientowany zrobiłem krok w tył, po czym spojrzałem przed siebie.

- Mówiłem, że mi nie uciekniecie- powiedział, a ja spojrzałem na niego z szokiem

Dłonie mężczyzny zacisnęły się na moich barkach, a już po chwili poczułem jak lecę w bok. Moje plecy spotkały się z drzewem, a ja z głośnym syknięciem upadłem na twardą ziemię. Zacisnąłem oczy chwytając się za lewy bark, który strasznie bolał i w tym samym momencie do moich uszu dotarł krzyk Paula. Ledwo przytomny uniosłem głowę, a to co tam zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie

Paul leżał na ziemi szarpiąc się, jednak z siłą Janson'a chłopak był bez szans. Mężczyzna usiadł na jego biodrach uniemożliwiając ucieczkę, a już po chwili złapał za nadgarstki Paula

- To ci nic nie da- powiedział z miną szaleńca

- Puszczaj mnie!- krzyknął przerażony Paul

- Za tą sytuacją podziękuj swojemu chłopakowi - zaczął, a jego kły wampira wysunęły się- oczywiście jeśli przeżyjesz

Mężczyzna zaśmiał się, po czym przybliżył lewą rękę Paula do swoich ust. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły, a gdy zorientowałem się co chce zrobić moje serce zatrzymało się. Janson uśmiechnął się cwanie, a już po chwili jego kły zatopiły się w nadgarstku chłopaka.

Paul syknął z bólu, a ja resztkami sił podniosłem się z ziemi. Chciałem już ruszyć w stronę tego szaleńca, jednak w tym samym momencie ktoś mnie uprzedził. Ciało Janson'a poleciało w tył na odległość paru metrów, a ja zastygłem w bezruchu. Z niedowierzaniem spojrzałem przed siebie, a na moich ustach momentalnie zagościł lekki uśmiech, gdy zobaczyłem kto stracił tego szaleńca

- Tata- wyszeptałem

- Zabije- wysyczał w stronę Janson'a i nie czekając ani sekundy dłużej ruszył w jego stronę

Nie chcąc tracić czasu, resztkami sił wstałem z miejsca, po czym o chwiejnych nogach ruszyłem w stronę Paula. Klęknąłem przy nim, a gdy zobaczyłem w jakim stanie jest chłopak, przeraziłem się. Jego twarzy była blada, rozbiegane oczy świeciły na złoto, klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, a wilcze kły wysunęły się

On się przemienia w swoją naturalną formę

- Cholera- wyszeptałem będąc w kompletnym amoku. Wiele razy uczyłem się co robić w takich sytuacjach, gdy jest prawdopodobieństwo, że wilk może przechodzić przemianę. Jednak teraz te wszystkie rzeczy, z których dostawałem najlepsze oceny, po prostu wyleciały mi z głowy

Miałem spojrzeć na tą rzeź jaką wyprawia mój ojciec, jednak nagle usłyszałem głośne nawoływanie mojego imienia przez Dylana. Nim się spostrzegłem ktoś klęknął przede mną, a ja szybko uniosłem głowę krzyżując spojrzenie z piwnymi tęczówkami szatyna. Chłopak patrzył na mnie z przerażeniem, jednak ja nie byłem w stanie ruszyć nawet palcem

- Tommy co tu się dzieje- zapytał przerażony po czym spojrzał na Paula. Jego oczy momentalnie się rozszerzyły co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest bardzo źle

- Dzwoń po karetkę!- krzyknąłem

Dylan kiwnął głową, po czym wstał i wyciągnął telefon. Szybko wybrał numer odchodząc gdzieś w bok, a ja spojrzałem na Paul. Ułożyłem swoją dłoń na jego policzku, po czym delikatnie zaczął gładzić go kciukiem

- Spokojnie Paul, proszę wytrzymaj jeszcze chwilę- wyszeptałem

Chłopak z trudem spojrzał w moje oczy, a ja ucieszyłem się lekko widząc małą iskierkę człowieczeństwa. Niestety nie trwało to długo, bo już po chwili brunet zaciągnął się mocniej powietrzem, a jego ciało zesztywniało wyginając się w lekki łuk.

- Tommy uciekaj- wysyczał rozluźniając ciało

- Nigdzie nie idę, musimy ci pomóc. Zaraz przyjedzie karetka, zobaczysz wszystko będzie okey- powiedziałem, jednak ja sam miałem co do moich słów wątpliwości. Jeszcze nigdy się tak nie bałem

I wtedy kolejna fala bólu wpłynęła na ciało Paula. Chłopak znów głośno syknął, a ja nie wiedząc co robić ułożyłem dłonie na jego barkach. Jak się po chwili okazało moje dobre oceny w szkole ani trochę nie przekładają się na mój intelekt. Bo gdy tylko prawdziwa natura Paula zaczęła przejmować nad nim kontrolę, zrozumiałem jakim byłem idiotą kładąc dłonie blisko jego kłów. Nim zdążyłem zareagować białe kły Paula wysunęły się jeszcze bardziej, a już po chwili czułem jak wbijają się w moje przedramię.

Momentalnie zabrałem głębszy wdech przez usta, jednak nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Niekontrolowanie zacisnąłem swoją zdrową rękę na jego barku, a chłopak po chwili oderwał się ode mnie. Momentalnie odsunąłem się od chłopaka zakrywając ugryzienie rękawem, a wszystko dookoła zwolniło. Nie słyszałem już odgłosów walki jakie toczyły się pomiędzy moim ojcem, a Janson'em. Nie słyszałem już głosu Dylana. Nie słyszałem już krzyków Paula, który teraz wił się z bólu.

Po prostu siedziałem na zimnym chodniku wpatrując się w cały ten haos.

Nagle usłyszałem odgłos syren, jednak ja dalej nie mogłem się ruszyć

Później pamiętam tylko urywki

Ktoś klęknął przede mną nawołując moje imię. Czułem jak ktoś mnie podnosi. Jak kładzie na czymś miękkim. Pamiętam, że usłyszałem głos Dylana i mojego ojca, jednak nie byłem w stanie zrozumieć co mówią

A później widziałem już tylko ciemności

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Wiem rozdział dupy nie urywa

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro