Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ponad 8300 słów. Miłego czytania

BRETT&LIAM

Perspektywa Liama:

- Nie wiem czy to dobry pomysł- powiedziałem niepewnie, jednak bez najmniejszego namysłu przekręciłem kluczyk w zamku

- Och kochanie, nie marudź- mruknął cwanie. Wszedłem do środka jako pierwszy, a zaraz za mną Brett, który nijak przejął się tą sytuacją. Nagle poczułem jak chłopak podchodzi do mnie od tyłu i wtapia nos w moją szyje. Drzwi za nami zamknęły się, a po moim ciele przeszły delikatne dreszcze - Każdy musi się trochę rozwerać

- Ale czemu musimy wkradać się do mojego gabinetu o pierwszej w nocy?- zapytałem już ciszej, bo cholera! Tej chłopak potrafi mistrzowsko manipulować moimi emocja.

A ja mu się świadomie poddaje

- Powiedzmy, że dziś odbiorę swoją wygraną- wyszeptał zaciskając dłonie na moich biodrach

Momentalnie poczułem ucisk w żołądku. Wiedziałem, że ten dzień w końcu nadejdzie, bo gdy tylko w mediach pojawił się materiał o partnerze Davida, Brett powiadomił mnie o tym jako pierwszy. Z początku nie mogłem w to uwierzyć, bo jakby nie patrzeć Paul jest moim uczniem i nigdy bym nie pomyślał, że to właśnie on zawróci Davidowi w głowie. Ale czy ja w ogóle mogę się na ten temat wypowiadać? Ja, który ma romans z uczniem.

Co prawda jestem teraz zawieszony, ale to niczego nie tłumaczy.

- Więc mów- zacząłem gdy ten zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi- czemu przyszliśmy akurat tu i co chcesz w zamian za wygraną

Po moich słowach, chłopak zaprzestał pocałunków, a moje ciało ogarnęła tęsknota za jego dotykiem. Oderwał swoje usta od mojej szyi, po czym gwałtownie obrócił mnie w swoją stronę. Moje dłonie automatycznie wylądowały na jego torsie, a głowę uniosłem w górę, aby spojrzeć w jego oczy. Na dworze było już ciemno, a pomieszczenie oświetlał jedynie księżyc w pełni.

Brett złapał za mój podbródek przysuwając swoją twarz do mojej, a nasze usta zbliżyły się do siebie. Niemal się ocierały, jednak gołym okiem było widać, że brunet bawi się mną. I co najgorszy wychodziło mu to mistrzowsko. Miałem ochotę go pocałować, jednak nadal jest coś co mnie hamuję. Jest moim uczniem więc dalej czuję się źle z tą sytuacją. No ale cóż, Brett umie przełamać każdą barierę.

- Jedno życzenie- wyszeptał wprost w moje usta, a ciepły oddech chłopaka sprawił, za moje ciało zadrżało

- A więc. Czego chcesz?- zapytałem błądząc wzrokiem po jego twarzy. Chłopka zacisnął dłoń na moim biodrze, a cwany uśmiech na jego twarzy zwiastował kłopoty.

- Ciebie

I nim zdążyłem odpowiedzieć, Brett wpił się w moje usta. Jęknąłem zaskoczony, jednak bez najmniejszego oporu oddałem pocałunek. Czułem jak moje ciało drżało, przy każdym jego dotyku. Jego smukłe palce, które zaciskały się na moich biodrach, wywoływały ból. Nie był to nieprzyjemny ból, wręcz przeciwnie...powodował niewiarygodną przyjemność.

W końcu przerwaliśmy pocałunek, a nasz ciężki oddech mieszał się ze sobą. Brett nie czekając, ani sekundy zjechał dłońmi niżej, a jego duże dłonie przejechały po moich pośladkach. Myślałem, że się na nich zatrzymuje, jednak myliłem się. Chłopak przejechał po ich, a swoje palce zacisnął na moich udach. Podniósł mnie w górę, a ja chcąc mu pomóc, zacisnąłem nogi wokół jego talii. Ułożyłem dłonie na jego ramionach, po czym pochyliłem się, aby skraść mu pocałunek. Wyższy odsunął głowę, uniemożliwiając mi to, a ja wiedziałem, że w tym momencie się mną bawi. To on dyrygował, a mnie to wkurzało, bo tak cholernie pragnąłem jego bliskości.

- Spokojnie.- wyszeptał patrząc na mnie z dołu. Na jego ustach uformował się cwany uśmiech, a po moich plecach przeszły dreszcze- Mamy jeszcze całą noc przed sobą.

I z tymi słowami ruszył z miejsca, a ja nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Brett okrążył biurko, po czym odsunął krzesło, które z dużym hukiem uderzyło o szafę z dokumentami. W tym momencie nie przejmowałem się tym, czy zostawimy po sobie ślady. W tamtym momencie liczył się tylko on i to co ze mną zrobi.

Brett zrzucił z biurka niepotrzebne papiery, a na ich miejsce położył mnie. Moje plecy zetknęły się z twardą dębową płytą, a po ciele rozeszła się nowa fala ciepła. Brunet zawisł nade mną rozchylając lekko usta, jednak o pocałunku mogłem tylko pomarzyć. Kciukiem przejechał po moich wargach, a jego dotyk wywoływał dreszcze. Dobrze wiem w jakim kierunku to wszystko zmierza i może umysł krzyczy, abym się zatrzymał, jednak ciało chce czegoś innego.

- Co jeśli ktoś nas przyłapie?- zapytałem resztkami świadomości

- Spokojnie- mruknął wprost w moje usta. Jego ciepła dłoń przejechała po moim policzku, a ja zapragnąłem go jeszcze bardziej- Jest noc, nikt tu nie przyjdzie. A poza tym jest pełnia. Większość ludzi siedzi w domach

Kiwnąłem głową, bo jakby nie patrzeć uspokoił mnie tym. Podczas pełni ruch na ulicach jest zdecydowanie mniejszy, bo każdy dla bezpieczeństwa siedzie w domach.

A może teraz chce sam wyrzucić z siebie niepotrzebne myśli i bez oporu oddać się Brett'owi? Co ten chłopak ze mną robi?!

- Ale jeśli nie chcesz, to powiedz- kontynuował

Brett znów zawisł nade mną, a ja lustrowałem jego idealne rysy twarzy, które zostały oświetlone przez księżyc w pełni. Pomiędzy nami nastała cisza, a ja zacząłem zastanawiać się nad odpowiedzią. Dobrze wiem czego on chce, jednak czy możemy zrobić TO w takim miejscu? Czy możemy choć na chwilę zapomnieć o zdrowym rozsądku i oddać się emocjom? Nie. Nie możemy. To jest niepoprawne i może spotkać nas za to kara.

Spojrzałem głęboko w oczy chłopaka, po czym uchyliłem usta wypowiadając zdanie, które w tej chwili było najodpowiedniejsze.

- Och, zamknij się- wyszeptałem i nie czekając na pozwolenie uniosłem się, po czym kładąc dłoń na jego policzku, wbiłem się w jego usta swoimi

Brett mruknął gardłowo z zadowoleniem, po czym sam oddał pocałunek. Jego dłonie niemal automatycznie wylądowały na moich udach. Położyłem się na biurku owijając kark wyższego, a nasz pocałunek pogłębił się.

Tak, to co robimy jestem niemoralne. No ale cóż. Mimo iż jestem dyrektorem, to do najrozsądniejszych nie należę. Mój rozsądek poszedł w zapomnienie w momencie, gdy jego dłonie zaczęły wkradać się pod moją buźkę. Wiedziałem, że to koniec.

Jego dotyk tak na mnie działa, a ja nie mogę nic na to poradzić. Jestem oddany i to mnie przeraża, że ktoś jest w stanie doprowadzić mnie do takiego stanu. Czuję jak moje policzki stają się ciepłe. Mój oddech przyspieszył, a nogi stały się wiotkie. Stąd już nie ma ucieczki.

Brett zjechał na moją szyja, a ja zaczerpnąłem świeżego powietrza. Jego usta składały mokre pocałunki na mojej skórze, a ja jak kukiełka pozwalałem mu na to. Chciałem tego. Chciałem więcej.

Dlatego bez chwili namysłu, zacząłem podwijać jego buźkę w górę, przejeżdżając palcami po jego umięśnionych plecach. Chłopak na ułamek sekundy oderwał się od mojej szyi, aby zrzucić z siebie białą bluzkę, a gdy już to zrobił na powrót przywarł do mojej szyi.

- Proszę, bez malinek- wyszeptałem oddychając ciężko- jutro mam wywiad

Po moich słowach brunet z widoczną niechęcią oderwał się ode mnie, po czym prostując dłonie w łokciach, spojrzał w moje oczy.

- Będziesz się tam rozbierać?- zapytał zachrypniętym głosem

- Co? Nie!- rzuciłem lekko zakłopotany- Ale na szyi będzie widać

- Na szyi tak- zaczął, po czym jednym zwinnym ruchem uniósł moją bluzkę w górę, ukazując tym samym mój nagi tors- ale tu raczej nie będzie widać- dodał unosząc prawy kącik ust

Zachłysnąłem się powietrzem, a Brett w tym samym momencie zjechał w dół. Chciałem się odezwać, że pod białej koszulą fioletowe ślady mogą się odznaczać, jednak gdy tylko chłopak przywarł do mojej klatki, cały rozsądek poszedł w niepamięć. Jego usta pieściły moją skórę, a moje dłonie niekontrolowanie wylądowały na jego włosach, zacisnąłem palce na jego kostkach, a w podbrzuszu poczułem niewiarygodne ciepło.

- Szybciej- wyszeptałem będąc już na skraju wytrzymałości.

Chłopak zaśmiał się cwanie, jednak bez słowa sprzeciwu znów zawisł nade mną. Jego dłoń musnęła mój policzek, jednak nie zagościła tam długo. Brett wyprostował się, po czym naparł na moje pośladki. Jęknąłem cicho na ten gest, a moje zeszkliły się lekko, przez buzujące we mnie podniecenie.

Podniosłem się do siadu, po czym patrząc na zadowoloną twarz chłopaka, chwyciłem za koniec mojej bluzki. Jednym zwinnym ruchem pozbyłem się jej, po czym rzuciłem gdzieś za siebie. Chłopak był bardzo zadowolony z mojej postawy, jednak nie przeszkadzało mi to. Lubię tą gre.

- Wiesz, że teraz nie ma ucieczki?- zapytał chwytając moją brodę, po czym podniósł ją lekko w górę. Uśmiechnąłem się słabo, a moje dłonie wylądowały na jego brzuchu

- Kto powiedział, że ci ucieknę?- odparłem szczerze

Oderwałem wzrok od zadowolonej twarzy szatyna, po czym przeniosłem go na jego umięśniony tors. Tym razem to ja postanowiłem działać, wiec nie czekając ani chwili dłużej, zacząłem składać mokre pocałunki na jego torsie. Moje trzęsące dłonie wylądowały na jego biodrach, jednak nie pozostały tam długo. Zacząłem niezdarnie dobierać się do jego paska, a gdy w końcu udało mi się to, spojrzałem w górę.

Jego oczy były zamglone, a twarz czerwona. Oddech ciężki, a usta lekko rozchylone. Wiedziałem, że wyglądam tak samo...i wiedziałem, że w tym momencie pragniemy tego samego.

Chłopak ułożył swoje dłonie na moich ramionach, po czym delikatnie pchnął mnie w tył. Moje plecy znów spotkały się z zimną płytą, jednak przez emocje nie czułem tego.

Przez te emocje nie czułem nawet tego szarpnięcia, gdy Brett mało delikatnie zdjął moje spodnie jak i bieliznę, po czym rzucił je gdzieś za siebie. Kompletnie nagi obserwowałem jak wyciąga pasek ze swoich spodni i ku mojemu zdziwieniu nie wyrzuca go. Zmarszczyłem brwi, gdy chłopak znów zawisł nade mną, po czym uniósł moje dłonie w górę. Nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego, a już po chwili poczułem jak moje nadgarstki zostają oplecione przez pasek bruneta.

Brett posłał mi zadowolony uśmiech, a ja przez buzujące we mnie emocje, nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego słowa. Jego lewa dłoń zaciskała się na moich nadgarstkach, natomiast druga uniosła nogi w górę. Oparłem je o biurko, a brunet w tym samym czasie zawisł nade mną.

- Odpręż się- wyszeptał tak głębokim tonem, że na mojej skórze pojawiły się ciarki

Kiwnąłem mu głową, a w tym samym momencie poczułem jak coś dużego napiera na moje wejście. Zachłysnąłem się powietrzem, a po moim ciele rozeszły się dreszcze. Chłopak zatopił się we mnie do końca, a jego dłoń jeszcze bardziej zacisnęła się na moich nadgarstkach. Ani na sekundę nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego co nawet w jednym procencie mnie nie krępowało. Lubiłem patrzeć w jego oczy, w których oprócz porządnie, dostrzegłem coś jeszcze. Chłopak patrzył na mnie z czułością, jaką nie dostrzegłem u nikogo innego.

- Jestem już gotowy- wyszeptałem chcąc już go poczuć

Brett kiwnął głową, a jego biodra delikatnie zaczęły się poruszać. Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie i z każdą kolejną sekundą stawało się coraz głośniejsze.

Uśmiechnąłem się lekko, a mój umysł rozjaśnił się, gdy coś sobie uświadomiłem. My nie uprawialiśmy seksu. My się kochaliśmy.

Przymknąłem oczy odchylając głowę w tył, a ruchy Bretta stały się mocniejsze. Jego usta zatopiły się w mojej szyi i przysięgam, jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze.

*******

Perspektywa Bretta:

Poprawiłem się na kanapie Liama, a mój wzrok ani na sekundę, nie oderwał się od ekranu telewizora. Mimo iż wczorajsza- a raczej dzisiejsza- noc była bardzo relaksująca, dziś nie mogłem znaleźć swojego miejsca. Cały czas się kręciłem i poprawiałem na kanapie.

Zjechałem trochę w dół, po czym chwyciłem za telefon leżący obok mnie. Osiemnasta siedem. Wiadomości powinny zacząć się już siedem minut temu, a na ekranie dalej lecą reklamy. Znudzony rzuciłem telefon na swój brzuch, po czym przymknąłem oczy. Dziś odbędzie się wywiad z Liamem na temat ostatniego incydentu na terenie szkoły. Jako iż sprawa jest poważna, Liam został oskarżony o niedopilnowanie bezpieczeństwa. Pierwsza rozprawa już za nim i całe szczęście Paul wybronił blondyna, mówiąc, iż podczas spotkania Jansona, był już poza terenem szkoły. Sąd po długich namowach Paula zlitował się nad Liamem i uniewinnił go. I może wydawało by się, że już wszystko będzie dobrze, jednak los chciał inaczej. Są ludzie, którzy nie popierają uniewinnienia Liama, a media to wychwyciły.

Dlatego dziś ma się odbyć wywiad z Liamem i reprezentantem kuratorium oświaty. Liam cały ranek chodził jak na szpilkach co było dla mnie dziwne. Przecież sprawa jest zakończona, a on spokojnie może ściągnąć fartuch i wrócić do pracy. Czemu "ściągnąć fartuch"? Ponieważ, przez cały pobyt w domu, blondyn nie wiedział co ze sobą zrobić i aby się trochę rozerwać zaczął piec ciasta. I to nie tak, że zrobił dwa bądź trzy. On upiekł ich chyba z trzydzieści.

I naprawdę nie wiem po co je robił, skoro my wampiry nie możemy jeść.

Cóż...przynajmniej Thomas, Dylan i Paul nie narzekają na brak słodkiego...darmozjady

Westchnąłem, po czym delikatnie uchyliłem powieki zerkając na ekran dużej plazmy. Na moich ustach pojawił się lekki uśmiech, bo właśnie w tym samym momencie zobaczyłem intro programu. Z wrażenia podniosłem się do siadu, po czym opierając łokcie o kolana, pochyliłem się w przód. Na mównicy pojawił się prowadzący, który zaczął od przeprosin za opóźnienia.

- A teraz zapraszamy naszych gości- powiedział z wyćwiczonym uśmiechem, po czym odsunął się w bok.

Na mównicy pojawiły się dwie osoby. Wysoki brunet, który prawdopodobnie był reprezentantem kuratorium oświaty i niski blondyn o pięknych błękitnych oczach. Brunet zaczął swoją przemowę, jednak ja nie mogłem się na niej skupić. Moja cała uwaga była skupiona na Liamie.

Wyglądał tak dobrze w czarnym garniturze i białej koszuli. I cóż...tylko ja i on wiemy, że pod tym cienkim materiałem skrywają się bordowe malinki. Uśmiechnąłem się na wspomnienie naszej ostatniej zabawy, a zęby niekontrolowanie zagryzły dolną wargę.

Brett ogarnij się! On się tam stresuje, a ty tylko o jednym myślisz!

- Dlatego też dyrektor Liam, podjął ostateczną decyzję - do moich uszu dotarł głos bruneta i właśnie to zdanie sprawiło, że na nowo zainteresowałem się wywiadem

"Podjął ostateczną decyzję"? Jaką decyzję

Zmarszczyłem brwi, a w tym samym momencie Liam z uśmiechem na ustach spojrzał wprost w kamerę

- Ostatnie wydarzenia nie należą do najprzyjemniejszych wspomnień. Przez to zdarzenie zdaliśmy sobie sprawę jak wiele zagrożeń na nas czeka. Dla Paula było to zwykłe wyjście ze szkoły. Chłopak nie spodziewał się tego, że ktoś może go zaatakować. Nikt się tego nie spodziewał- Liam mówił to wszystko z lekkim uśmiechem, jednak ja dostrzegłem ten lekki ból- Podczas mojego zawieszenia, zadawałem sobie wiele pytań, najczęściej pytałem sam siebie czemu nie byłem w stanie mu pomóc. Długo nad tym myślałem, jednak odpowiedz znalazłem dopiero zeszłej nocy.

Liam zrobił krótka przerwę, a jego wzrok stał się intensywniejszy. Może nie staliśmy przed sobą, jednak ja miałem wrażenia, że ten mały blondyn patrzy tylko na mnie.

- Nie nadaje się na dyrektora, dlatego też dobrowolnie odchodzę z tego stanowiska.

W pierwszej sekundzie nie zarejestrowałem jego słów. Tępa wpatrywałem się w ekran plazmy, jednak gdy tylko sens jego wypowiedzi dotarł do mnie, moje oczy od razu się rozszerzyły.

- Co?!

DAVID&PAUL

Perspektywa Paula:

- Moja- usłyszałem krzyk dwóch dziewczyn

Piłka do siatkówki powolnie opadała w dół, a ja kładąc dłonie na biodrach obserwowałem jak dwie dziewczyny ruszyły z miejsca. Niestety na jednym kroku się zakończyło, bo gdy piłka zbliżyła się na odpowiednią wysokość, obie się zatrzymały, a piłka uderzyła o podłogę. Przymknąłem oczy, po czym wzdychając odchyliłem głowę w tył. Boże! Po co krzyczą jak nie zamierzają odbić.

- Zmiana- krzyknął jeden z chłopaków

Westchnąłem zmęczony, jednak posłusznie ruszyłem. Wykonałem dwa szybkie kroki w kierunku odpowiedniego miejsca, jednak nagle poczułem jak moje ciało wpada na coś z ogromną siłą. Zatoczyłem się lekko w tył, a moja dłoń automatycznie wylądowała na czole.

Co jest?!

Zdezorientowany spojrzałem przed siebie, a moim oczom ukazał się Thomas, który w tej samej pozycji co ja, masował czoło. Chłopak również spojrzał w moją stronę, a ja z lekkim rozbawieniem uniosłem jedną brew.

- Tyle raz przechodziłeś przemianę, a zwykłej zmiany nie potrafisz zrobić?- zapytałem zaplatając dłonie na piersi

Chłopak przewrócił oczami, jednak na jego twarzy formował się lekki uśmiech.

- Mamy ósmą godzinę lekcyjną!- wrzasnął, wyrzucając dłonie w górę- Jestem zmęczony. Każdemu, mogłyby pomylić sie strony. Poza tym niedawno była pełnia, więc to logiczne, że moje ciało jest lekko osłabione.

Uniosłem jedną brew, a mój kącik ust powędrował w górę. Cóż, może bym uwierzył w to osłabienie, gdyby nie jeden mały szkopuł. Ja też przechodziłem przez ten okres i dobrze wiem jak wilk czuję się po pełni.

- Ach tak? To trochę dziwne, bo przecież po pełni ma się więcej energii niż zazwyczaj- zauważyłem, a mój rozbawiony uśmiech powiększył się- No chyba, że twój chłopak cie tak wymęczył

I tyle wystarczyło, by rozpętać piekło. Hala sportowa momentalnie wypełniła się śmiechem reszty uczniów, a ja z zadowoleniem podniosłem głowę. Thomas lekko poczerwieniał, a jego usta złączyły się w wąską linię. Dylan nie był w stanie powstrzymać swojego parsknięcia, dlatego też Thomas spojrzał na niego. Jego oczy zapaliły się na złoto, a twarz wyrażała chęć mordu. Dylan jako przykładny pantofel od razu zacisnął usta w wąską linię, aby powstrzymać swój śmiech, jednak to wywołało jeszcze większe rozbawienie innych.

Pokręciłem głową, a w tym samym momencie zauważyłem jak trener zmierza w naszą stronę. Mężczyzna dmuchnął w mały niebieski gwizdek, a głośny dźwięk obił moje bębenki.

- Koniec lekcji!- krzyknął- niech ktoś pochowa piłki

Momentalnie ruszyłem z miejsca, a z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie ulgi. W końcu koniec! Wszyscy ruszyli w stronę szatni, a gdy już do niej dotarliśmy, zaczęliśmy się przebierać. Oczywiście nie obyło się bez przepychanek, ale to już normalne u nas chłopaków.

Po opuszczeniu szatni od razu udałem się na główny dziedziniec. Mimo iż była to ósma godzina lekcyjna wiele uczniów dalej było w szkole, a co za tym idzie, nawet na chodniku musiałem przeciskać się przez grupki uczniów. Słońce już powoli zachodziło, a dni stawały się coraz krótsze, mimo iż po pełni czuję, że mam w sobie więcej energii to i tak czuję się lekko zmęczony. Jednak może to być spowodowane stresem i niechęcią na to co dziś nadejdzie.

A mowa o kolejnym wywiadzie dla prasy. Od momentu mojej wyprowadzki, media zaczęły o nas plotkować i może nie było by w tym nic złego, bo w końcu krzywdy tym nikomu nie robią, ale nagłówki na różnych mediach społecznościowych stawały się coraz to...ostrzejsze. Z początku pisali tylko o wyprowadzce i nie szczególnie mnie to ruszało, ale później wszyscy zaczęli się nakręcać co doprowadziło nawet do wizyty policji w naszym mieszkaniu.

Zdziwiliśmy się ich wizytą, jednak to co usłyszeliśmy jeszcze bardziej nas zaskoczyło. Ktoś złożył doniesienie na policję, że niby jestem zakładnikiem, a David mnie bije i zastrasza. Dowodem w tej sprawie miało by być moje pochodzenie.

Chyba jeszcze nigdy się tak nie wkurzyłem jak wtedy. Dlatego nie zważając na ich odznaki w dłoni po prostu zatrzasnąłem im drzwi przed nosem. Nie mam zamiaru wysłuchiwać takich bzdur na temat mojego chłopaka.

Oni nie wiedzą jaki jest David.

Pokręciłem głową chcąc wyrzucić złe myśli, po czym okryłem się szczelniej płaszczem. Przecisnąłem się przez kolejną grupkę ludzi, aż w końcu dotarłem na główny dziedziniec. Panował na nim większy gwar niż zazwyczaj i co najdziwniejsze nikomu nie spieszyło się aby opuścić teren szkoły, a przecież było już po ostatniej lekcji. Nagle poczułem wzrok innych na sobie, a gdy przechodziłem obok, uczniowie milkli, a niekiedy rozmowy stawały się cichsze.

Zmarszczyłem brwi, będąc lekko zdezorientowany, po czym jak gdyby nigdy nic uniosłem głowę w górę. Dyskretnie spoglądałem na niektóre osoby i z tego co zauważyłem moje przeczucia były słuszne. Część uczniów patrzy się na mnie.

Nie rozumiałem tego, jednak w momencie, gdy mój wzrok przeniósł się na parking, nagle mnie oświeciło. Już wiem co jest powodem tego zamieszania. Nie co, a raczej kto. Wysoki blondyn, w szarym płaszczu, czarnym golfie i tego samego koloru spodniach. Oparty był on o swojego nowego Mercedesa. Mężczyzna prezentował się nienagannie i cholernie dobrze. Jego ciuchy tak idealnie leżały na jego ciele, a ten golf sprawiał, że miałem ochotę się na niego rzucić.

Kurewsko podoba mi się, gdy facet nosi golf.

Na moich ustach momentalnie zagościł uśmiech no i cóż, może i inni patrzą teraz na mnie jak na debila, ale nie interesuje mnie to. Przyspieszyłem swój krok, a gdy byłem niedaleko, David znalazł mnie wzrokiem. Na jego ustach też zagościł uśmiech, a ja poczułem jak fala ciepła rozchodzi się po moim ciele. Ten mężczyzna doprowadza mnie do szału.

Niemal podbiegłem do blondyna i nie zważając na ludzi dookoła, wcisnąłem mocny pocałunek w jego usta. David z początku był lekko zaskoczony, jednak bez chwili namysłu oddał pocałunek. Ułożyłem dłonie na jego umięśnionym torsie natomiast on swoje zacisnął na moich biodrach. Mimo iż byłem w połowie demonem, czułem się teraz jak w niebie. Jego usta tak idealnie do mnie pasują.

Niechętnie oderwałem się od jego ust, po czym powolnie uchyliłem powieki. Uśmiechnąłem się z satysfakcją, bo jakby nie patrzeć wprowadziłem w zakłopotanie samego króla piekła. Ale on już taki był. Przy nieznajomych oschły tajemniczy i ułożony, a przy mnie stawał się bezbronnym dzieckiem.

- Wiem, że wampiry nie mogą umrzeć, ale kochanie zacznij oddychać, bo jeszcze mi tu zemdlejesz- wyszeptałem tak aby tylko on mógł to usłyszeć

David od razu się opanował zabierając większy wdech. Uśmiechnął się do mnie czule, a ja od razu uniosłem kącik ust

- Czasem jestem w szoku, z jaką łatwością potrafisz manipulować moimi emocja- wyznał kręcąc z rozbawieniem głową

Odsunąłem się lekko w tył, po czym chwytając za szelki mojego plecaka uniosłem hardo głowę. Patrzyłem na niego z lekką wyższością, jednak oboje byliśmy świadomi tego, że to on był górą.

- Pamiętaj kochanie jedno- zacząłem z cwanym uśmiechem- możesz być sobie głową tego związku. Jednak to ja będę szyją i to ja będę tobą obracać nietoperku

I nie mówić nic więcej ruszyłem z miejsca, zostawiając za sobą zdezorientowanego Davida. Okrążyłem Mercedesa i przy akompaniamencie gwaru jaki panuje na dziedzińcu wsiadłem do auta. Zamknąłem za sobą drzwi, po czym ułożyłem się wygodnie na podgrzewanym fotelu. Nie wiem czemu, ale mój humor diametralnie się zmienił. Lubiłem się z nim droczyć i dawało mi to dużą satysfakcję. Lubię patrzeć na to jak jest zdezorientowany, bo przecież każdy się go boi. On po prostu nie spodziewał się, że pozna osobę, która nie będzie oceniać go po plotkach.

Po paru sekundach drzwi od strony kierowcy otworzyły się, a ja automatycznie spojrzałem w tamtą stronę. David zgrabnie zajął swoje miejsce, po czym zamykając drzwi spojrzał w moją stronę. Jego brwi były gniewnie zmarszczone, jednak ani trochę mnie to nie przestraszyło. Wręcz przeciwnie. Parsknąłem śmiechem kręcąc z politowaniem głową, a jego kącik ust powędrował lekko w górę.

Ha! Wiedziałem, że tylko próbuje udawać złego.

- Gotowy?- zapytałem

David westchnął, po czym wciskając przycisk odpalił auto. Swój znudzony wzrok przeniósł na dziedziniec.

- Miejmy to już z głowy

*******

Cztery godziny...cztery bite godziny stania. Spodziewałem się, że na tym spotkaniu ktoś zada głupie pytanie, ale to co tam usłyszałem wprowadziło mnie w osłupienie. Bo kogo interesuje to w jakich pozycjach uprawiamy sex!? Kurwa! Przecież my nawet tego nie robiliśmy!

Jasne...czasem nasze dłonie stają się chętne i dotkniemy się tam gdzie nie można, ale do niczego jeszcze między nami nie doszło. I może ja często o tym myśle to David dalej trzyma mnie na dystans.

Zmęczony wzrok przeniosłem w dół, a na moich ustach momentalnie pojawił się uśmiech. Moja i Davida dłoń była spleciona. Ten gest bardzo mnie rozluźniał i sprawiał, że powoli zapominałem o tym nieprzyjemnym wywiadzie. Westchnąłem przenosząc wzrok na lewo, a moim oczom ukazał się zamyślony blondyn.

David jechał w całkowitym skupieniu, bacznie obserwując drogę. Wyglądał tak elegancko i niesamowicie pociągająco.

Paul ogarnij się!

Po paru minutach zajechaliśmy do apartamentu. Zaparkowaliśmy na podziemnym parkingu, a gdy dotarliśmy windą na samą górę od razu ruszyliśmy w stronę mieszkania. Oczywiście nie obyło się bez przepychanek na korytarzu. Trąciłem Davida biodrem, po czym wyrywając mu kluczyk pobiegłem do drzwi

- Ja biorę pierwszy kąpiel!- krzyknąłem wkładając kluczyk w drzwi, David zaśmiał się kręcąc z rozbawieniem głową. Sprawnie otworzyłem je, po czym ściągając buty zapaliłem światło. Wbiegłem do mieszkania, odkładając płaszcz na wieszak, po czym ruszyłem w stronę łazienki. Byłem zmęczony i chciałem kąpieli

Gdy dotarłem do łazienki, odkręciłem kran, a wanna zaczęła napełniać się ciepłą wodą. Na moje usta wkradł się uśmiech, bo wizja tej relaksującej kąpieli była bardzo kusząca. Szczególnie teraz gdy wraz z Davidem myśleliśmy przebrać się w te eleganckie garnitury. Było mi przykro bo wolę patrzeć na niego gdy jest w golfie.

No ale cóż. Skłamał bym mówiąc, że w garniturze mnie nie pociąga.

- Będziesz się teraz kąpać?- usłyszałem głos Davida. Zmarszczyłem brwi po czym zakręcając kran spojrzałem na niego

- No tak... przecież mówiłem, że chce się wykąpać- odparłem patrząc na niego jak na wariata. David włożył swoje dłonie do kieszeni garniturowych spodni, po czym wykonał w moją stronę dwa powolne kroki

- Tak sam? To marnowanie wody

Parsknąłem śmiechem na ten tani żart, jednak nie wziąłem go na poważnie. Obróciłem się tyłem do niego, po czym sprawdziłem wodę. Była idealna, nie za zimną, ale też nie za gorąca.

- Król piekła, a rzuca takimi tanimi żartami- odparłem z cwanym uśmiechem, chodź zdawałem sobie sprawę z tego, że mnie nie widział

I nagle stało się coś dziwnego. Gdy wyprostowałem się i stawiłem krok w tył moje plecy spotkały się z czymś twardym. Zabrałem większy wdech, a moje oczy rozszerzyły się. Chciałem się odezwać, jednak jego usta przy mojej szyi odebrały mi zdolność do racjonalnego myślenia.

- David- wyszeptałem odchylając głowę lekko w bok. Jego dłonie delikatnie muskały moje biodra, natomiast usta składały mokre pocałunki na mojej skórze.

To było przyjemne i bardzo relaksujące. Czułem jak mój wilk skaczę z radości, a ja sam nie czułem już takiego zmęczenia. David delikatnie pieścił skórę na mojej szyi, a na moje usta skradł się mały uśmiech.

Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie. Nagle usta mężczyzny oderwały się ode mnie, a ja zdezorientowany pomrugałem powiekami. Stałem tak chwilę, a na moich biodrach poczułem chłód, gdy ten zabrał swoje dłonie.

- No nic- zaczął naturalnym tonem co jeszcze bardziej mnie obudziło- to ja pójdę zrobić ci kolację

Co?...

Momentalnie obróciłem się w jego stronę, po czym spojrzałem w górę na jego twarz. Niby był niewzruszony, jednak widziałem ten mały kpiący uśmiech. No nieźle! Najpierw mnie nakręca, a później przestaje

I czemu ja się dziwię. On taki jest. Zawsze mnie nakręca, jednak później wszystko stoi w miejscu...w gorszych sytuacjach to mi stoi i muszę radzić sobie sam, bo on boi się wykonać następny krok

- To ja już pójdę- powiedział i jak gdyby nigdy nic obrócił się do mnie tyłem

Mężczyzna ruszył w kierunku drzwi, a ja wpatrywałem się w jego szerokie barki, które teraz zostały dodatkowo okryte czarnym garniturem. Nie wiem co mną kierowało, ale nie myśląc długo ruszyłem w jego stronę i w momencie gdy miał zbliżyć się do drzwi,  wyprzedziłem go. Stanąłem tyłem do drzwi, które de facto zamknąłem z hukiem, po czym spojrzałem w jego oczy. Mężczyzna uniósł jedną brew, natomiast moje gniewnie się zmarszczyły

- Długo będzie się w to bawić?- zapytałem groźnie co nie miało tak zabrzmieć

- Bawić? W co bawić?- zapytał zdezorientowany i lekko przestraszony na ton mojego głosu

- Nie udawaj, że nie wiesz- rzuciłem robiąc krok w przód. Mężczyzna cofnął się, a jego brwi jeszcze bardziej się zmarszczyły- cały czas jest to samo. Najpierw mnie nakręcasz, a później urywasz w kulminacyjnym momencie. Mimo iż jestem hybrydą to pamiętaj też, że jestem tylko człowiekiem, a moje ciało rozwija się

Z każdym kolejnym słowem, powoli zbliżałem się do niego, jednak ten jak na złość robił krok w tył. W końcu jego uda spotkały się z krawędzią wanny, a ten zachwiał się lekko. Mężczyzna chciał złapać równowagę, jednak nie zdawał sobie z czegoś sprawy. Podłoga była ślizga, a chaotyczne ruchy tylko pogarszają sprawę.

David przegrał walkę z grawitacją, a jego ciało okryte garniturem wpadło do wanny. Części wody wylała się na podłogę, a ja ze złączonymi ustami w wąską linię wpatrywałem się w mężczyznę. David wpadł do wanny idealnie wzdłuż, a jego tors i głową zalazły się pod wodą. Po chwili wynurzył się instynktownie nabierając powietrza, po czym przeczesał mokre włosy w tył. Jeden niesforny kosmyk opadł mu na czoło, podczas gdy ja obserwowałem go z niewzruszoną miną.

- Ale w jednym ci przyznam rację- zacząłem chwytając za pasek przy spodniach. David spojrzał na mnie z dezorientacją, a ja w tym samym momencie rozpiąłem swoje spodnie. Materiał opadł na mokre płytki, a ja w tym samym momencie zabrałem się za rozpinanie białej koszuli- Po co marnować wodę

I nie czekając ani sekundy dłużej, zdjąłem z siebie spodnie oraz skarpetki, po czym z gracją wszedłem do wanny. Wyraz twarzy Davida momentalnie się zmienił. Już nie był zdezorientowany...teraz na jego ustach gościł cwany uśmiech co bardzo mnie ucieszyło.

Usiadłem na jego biodrach w rozkroku, a poziom wody podniósł się nieznacznie w górę. Woda sięgała mi do połowy brzucha, a rozpięta koszula lekko przylgnęła do mojego ciała. Może i to uczucie mokrych ubrań w normalnych warunkach jest mało komfortowe, jednak teraz nie mogłem się na tym skupić.

Powodem tego był David i to jak niesamowicie wyglądał. Jego koszula była mokra, a cienki materiał przylegał do szerokiego torsu. Włosy miał zaczesane do tyłu chodź teraz parę kosmyków spadało na jego czoło. W tym wydaniu wyglądał piekielnie gorąco i chyba nic nie mogłem poradzić na to, że mój oddech stał się ciężki.

- A jednak na ten tani żart poleciałeś- wyszeptał swoim ciężkim głosem, od którego jeżyły się włosy na głowie.

- Nie poleciałem. Ja po prostu przejąłem inicjatywę- odparłem kładąc dłoń na jego mokrym torsie

Moja drugą dłoń wylądowała na jego policzku, a ja z gracją pochyliłem się nad mężczyzną. Obserwowałem jego lekko rozchylone usta na których malował się zadowolony uśmiech. Nagle poczułem jak dłonie Davida zaciskają się na moich biodrach, po czym przyciska mnie bardziej w swoją stronę

- Inicjatywę mówisz?- zapytał błądząc wzrokiem po mojej twarzy- A więc co teraz?

- Nagle taki niecierpliwy się stałeś?- wyszeptałem w jego usta- wszystkiego dowiesz się w swoim czasie- dodałem i nie czekając ani chwili dłużej wbiłem się w jego usta

David jęknął zadowolony, a jego lewa dłoń wylądowała na moim policzku. Zaczęliśmy się delikatnie całować, a po moim ciele rozeszła się dziwna fala ciepła. Z każdym kolejnym pocałunkiem stawałem się coraz to bardziej napalony, ale czemu tu się dziwić. Miałem pod sobą- dosłownie i w przenośni- samego króla piekła. Każdy by tak zareagował.

Nasz pocałunek stał się namiętny, a dłonie Davida zjechały na moje pośladki. Delikatnie się na nich zacisnął, przez co jęknąłem mu zadowolony w usta. Zacząłem rozpinać mu koszulę, jednak przez budujące w moim ciele gorąco nie wytrzymałem. Rozerwałem mu koszulę, a co poniektóre guziki wypadły z wanny wprost na mokre płytki.

Zaczeliśmy się chaotycznie całować, a nasz oddech stawał się cięższy. Jego dłonie wdarły się pod moje czarne bokserki, a ja w tym samym momencie zacząłem dobierać się do jego spodni. Już sie nie hamowaliśmy... oddaliśmy nasze ciała pożądaniu.

Po paru namiętnych pocałunkach, w końcu udało nam się uwolnić ze swojej dolnej części garderoby. Leżeliśmy teraz w wanie jedynie w samych rozpiętych koszulach, a nasze języki walczyły o dominację. No i cóż...nie trzeba być geniuszem, aby wiedzieć kto wygra tą walkę.

Ja...to ja ją wygrałem.

Chwyciłem za szczękę blondyna, po czym uniosłem ją lekko w górę. Zacząłem nadawać naszym pocałunkom tempo, a David posłusznie mi się oddał.

Całowaliśmy się bardzo namiętnie, a z sekundy na sekundę czułem jak podniecenie we mnie rośnie. Nasze męskości ocierały się o siebie, a to zdecydowanie nie pomagało, w opanowaniu naszego instytutu.

W końcu nie wytrzymałem tego napięcia i kolejny raz przejąłem inicjatywę. Zjechałem dłonią w dół, po czym chwyciłem za jego twardą męskość. Uniosłem się lekko w górę i nie prosząc o pozwolenie po prostu nakierowałem go na swoje wejście.

Przerwaliśmy nasz pocałunek i z ciężkim oddechem patrzyłem w czerwone oczy blondyna. David był cholernie podniecony. Delikatnie opuściłem biodra w dół, a już po chwili poczułem jak jego męskość napiera na mnie. Nasze usta rozchyliłem się lekko, jednak nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego. Lubiłem patrzeć na to jak David mi się oddaje. Na to jak zdejmuje tą swoją maskę strasznego króla piekła i pokazuję swoją uległą stronę.

Opuściłem swoje biodra do końca, a przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Dałem sobie chwilę na przyzwyczajenie, a gdy byłem już gotowy zacząłem się delikatnie poruszać. Znów chwyciłem za szczękę blondyna, po czym pochyliłem się lekko nad nim. Nasze usta ocierały się o siebie, przy każdym moim unoszeniu się i opadaniu, jednak nie złączyliśmy ich. Nasz ciepłe oddechy mieszały się ze sobą, a moje jęki stawały się coraz to głośniejsze.

Mimo, że kochałem się teraz z demonem, to czułem się jak w niebie.

David ułożył swoje dłonie na mojej talii, po czym wyszeptał w moje usta słowa, które na długo zapamiętam.

- Kocham cię

Delikatny uśmiech wdarł się na moje usta, a z oczy poleciała jedna łza szczęścia. Byłem teraz prawdziwie szczęśliwy. Przez całe swoje życie szukałem szczęścia unosząc głowę ku niebu. Kto by się spodziewał, że moje szczęście będzie po przeciwnej stronie

- Ja ciebie też- wyszeptałem i nie czekając ani sekundy dłużej wbiłem się w jego usta swoimi

Ten demon okazał się być moim aniołem.

DYLAN&THOMAS

Ciepłe promienie słońca padały na moją twarz, a letni wiatr co chwile owiewał moje ciało. W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany przeze mnie dzień. W końcu mamy wakacje!

Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, a moja głowa obróciła się w prawo natrafiając wzrokiem na profil szatyna. Dylan wyczuł, że mu się przyglądam, więc po niespełna sekundzie, również obrócił głowę w moją stronę.

- Coś nie tak?- zapytał marszcząc brwi

Parsknąłem lekko kręcąc z politowaniem głową, po czym poprawiłem mój uścisk. Nasze dłonie były ze sobą splecione i może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że właśnie spacerowaliśmy po ruchliwym deptaku. Co chwile ktoś rzucał w naszą stronę zdziwione spojrzenia, jednak nijak na to reagowaliśmy. Teraz liczyliśmy się tylko my.

- A czy musi coś być? Nie mogę popatrzeć na mojego chłopaka?- zapytałem unosząc jedną brew. Dylan zaśmiał się ukazując szereg białych zębów, po czym obrócił głowę w przód

- Po prostu uśmiechasz się tak, jakbyś szykował na mnie bolesną torturę- wyznał na co przewróciłem oczami

- Kto wie, kto wie- odparłem jak gdyby nigdy nic. Oczy szatyna momentalnie się rozszerzyły, a jego głowa gwałtownie obróciła się w moją stronę

Parsknąłem na jego reakcje głośnym śmiechem dając mu tym samym znać, że żartowałem, jednak Dylan to Dylan. Jego mały móżdżek dopiero po paru chwilach zrozumiał, że tylko się z nim drocze.

- Chodź już lepiej bo się spóźnimy- rzucił zagłuszając mój śmiech

Kiwnąłem mu głową, po czym skręciłem w odpowiednią alejkę. Po deptaku chodziło sporo ludzi, ale czemu się tu dziwić. Jest ciepła sobota i większość ma wolne od pracy. Szkoda by nie wykorzystać takiego dnia.

Wraz z Dylanem ruszyliśmy w stronę małej kawiarni, a już po paru sekundach znaleźliśmy się w środku. Wnętrze było urządzone w biało zielonych barwach, a dookoła wisiały różne rodzaje kwiatów. Kawiarnia sama w sobie była skromna, jednak właśnie to, że nie ociekała luksusem nadawało jej klimatu.

Już od progu poczułem przyjemny powiew zimnego powietrza. W upalne dni, takie klimatyzowane miejsca, były jak zbawienie.

Wraz z Dylanem ruszyliśmy przed siebie mijając po drodze okrągłe stoły, które były ustawione po obu stronach. Podeszliśmy do baru siadając na wysokich krzesłach, a moje dłonie od razu chwyciły za kartę z propozycją deserów. Może i nie przyszliśmy tu na deser, jednak byłem ciekawy czy coś się zmieniło.

- Chcesz coś?- zapytał Dylan, spojrzałem na niego kręcąc przecząco głową

- Przed chwilą byliśmy na pizzy- rzuciłem łapiąc się za brzuch- daj mojemu żołądkowi odpocząć. Poza tym przytyłem ostatnio trzy kilo od tego ciągłego jedzienia

Mówię poważnie. Odkąd mogę normalnie jeść Dylan co chwile zabierał mnie do jakiś barów i restauracji, abym mógł spróbować różnych potraw. Osobiście bardzo polubiłem pizzę i surowy kalafior.

Dylan z cwanym uśmiechem na ustach pochylił się w moją stronę, a już po chwili jego ciepły oddech owiał moje ucho. Ocho...za chwilę czymś palnie

- Znam dobry i przyjemny sposób na zrzucenie paru kalorii- wyszeptał dwuznacznie, po czym nadal z cwanym uśmiechem wyprostował się.

Jego brwi teatralnie podskoczyły, a ja jedyne co mogłem zrobić, po przewrócić oczami. No i cóż, niestety nie mógł powstrzymać tego małego uśmiechu na moich ustach.

- Co podać- usłyszałem głos kelnera

Momentalnie spojrzałem przed siebie, a mój wzrok spoczął na wysokim brunecie. Na sobie miał czarną koszulę, a w dłoni trzymał notes z długopisem

- Najlepiej głowę tego bezwstydnika na talerzu- rzuciłem wskazując kciukiem na Dylan

- Ej!- krzyknął, jednak nie ruszyło mnie to

- Nie mamy tego w karcie deserów, jednak mogę spełnić twoją prośbę po zakończeniu pracy- powiedział przez lekki uśmiech, po czym spojrzał wymownie na Dylana- no chyba, że przyniosłeś mi to co moje

- Jezu nie wściekaj sie tak- odparł, po czym wyciągnął z kieszeni spodni długi biały kabel od ładowarki

- No masz szczęście- rzucił Brett, po czym jednym zwinnym ruchem zabrał swoją własność z blatu

Dylan wystawił środkowy palec w stronę swojego przyjaciela, a ten odpowiedział mu tym samym. Chciałem zwrócić mu uwagę na to, iż nie powinien się tak zachowywać w pracy, jednak latająca karta z propozycją deserów była ode mnie szybsza.

Brett syknął lekko chwytając za tył głowy, po czym z pokorą obrócił się w tył

- Zachowuj się w pracy, bo ci z premii odciągne- powiedział Liam podchodząc do naszej trójki

Wraz z Dylanem wybuchliśmy głośnym śmiechem, bo jakby nie patrzeć ich "kłótnie" zawsze wyglądały zabawnie.

- Widzicie jakiego mam brutalnego szefa?- rzucił Brett wskazując jedną dłonią na blondyna, ponieważ drugą dalej masował tył głowy. Liam posłał mu wrogie spojrzenie, na co ten przewrócił rozbawiony oczami

Niższy znów spojrzał w naszą stronę, po czym uśmiechnął się ciepło

- Jak mija dzień?- zapytał opierając swoje łokcie o blat

- Jest strasznie gorąco- rzucił Dylan wachlując się kartą- dobrze, że w twojej kawiarni jest tak chłodno

- Musi być, bo to przyciąga klientów- odparł mu niczym nie wzruszony Liam

Wraz z Liamem zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Od jego odejścia ze szkoły nasza znajomość poprawiła się. Blondyn nie był już tak spięty jak wcześniej, bo nie ciążyła na jego barkach odpowiedzialność. Wcześniej był naszym dyrektorem, jednak teraz jest zwykłym właścicielem kawiarni i z tego co widzę. Liam świetnie czuje się w tej roli.

- Kogo me oczy widzą- rzucił nagle blondyn wpatrując się w stronę drzwi wejściowych. Ja, Dylan i Brett od razu spojrzeliśmy w tamtą stronę, a na moich ustach momentalnie pojawił się uśmiech.

Pierwszy kto rzucił mi się w oczy był mój ojciec. Wysoki blondyn w jasno-zielonej letniej koszuli i białych spodenkach z brązowym paskiem. Drugi natomiast był mój ojczym i przyjaciel w jednym. Miał na sobie czerwoną bluzkę oraz jasne jeansy'owe spodenki. Oboje uśmiechali się szeroko w naszą stronę, a Paul dodatkowo machnął ręką

I chyba nie tylko my zwróciliśmy na nich uwagę, bo paru gości kawiarni również bacznie przyglądało się parze. Paul w pewniej chwili musiał posłać jednej z dziewczyn wymowne spojrzenie, bo ta niemal pożerała Davida wzrokiem.

- Co was tu sprowadza?- dopytał Liam gdy oboje stanęli obok nas

- Przechodziliśmy obok i stwierdziliśmy, że wpadniemy- jako pierwszy odezwał się Paul. David uniósł jedną brew, po czym spojrzał zdziwiony na swojego chłopaka

- "przechodziliśmy obok"?- zapytał zaplatając dłonie na piersi. Paul zmarszczył brwi po czym posłał mojemu tacie wrogie spojrzenie- od rana nawijasz tylko o tym deserze malinowym.

- Bo on jest taki dobry- rzucił i nie czekając ani chwili dłużej usiadł na wysokim krześle zaraz obok mnie- dyrekto....znaczy Liam- poprawił się, co było słuszne. Liam nie raz skarcił nas za mówienie do niego przez "pan"- Masz jeszcze ten deser?

Blondyn kiwnął głową, a na ustach bruneta momentalnie zagościł uśmiech

- A wam coś podać?- dopytał patrząc to na mnie to na Dylana

- Nie dziękuję- odparłem, po czym bez słowa namysłu zeskoczyłem z krzesła. Dylan zrobił to samo, po czym kładąc dłoń na moim biodrze przyciągnął mnie do swojego boku- my już będziemy spadać

- Już?- zapytał mój ojciec spoglądając na mnie z góry. I może wypierać się ile chce, ale ja zauważyłem, jak na ułamek sekundy zatrzymał wzrok na Dylanie. Tam mała iskra nienawiści zapłonęła w jego tęczówkach, jednak szybko zgasła, gdy jego wzrok spoczął na mnie.  Instynkt ojca dalej działa- dopiero co przyszliśmy. Myślałem, że trochę z nami posiedzicie

Westchnąłem wkładając dłonie do kieszeni spodni, po czym spojrzałem na Dylana. Wymieniliśmy się porozumiewawczym spojrzeniem, po czym znów ulokowałem swój wzrok na tęczówkach Davida. Mam już z ojcem normalne stosunki, a po jego zachowaniu widać, że stara się zbudować czysto rodzicielką relację. Niestety czasem za bardzo, bo mój ojciec chyba wpadł na pomysł kupienia książki "jak być ojcem". Skąd takie przypuszczenia? A no stąd iż wpadł na pomysł zabrania mnie na ryby. A ja tego nienawidzę.

- Tato, ostatnio dużo czasu ze sobą spędzamy. Chce teraz pobyć sam na sam z Dylanem- powiedziałem najłagodniej jak tylko potrafiłem

Mój ojciec skrzywił się, zaplatając dłonie na piersi, po czym spojrzał z uniesioną brwią na Dylana. Dobrze wiedziałem, że nic nie ma do mojego chłopaka, jednak jego instynkt ojcowski zaczyna przejmować nad nim kontrolę.

- Och daj im spokój- zaczął niewyraźnie Paul. Chłopak siedział na krześle i z widocznym zadowoleniem jadł malinowe ciasto zrobione przez Liama- kota nie ma w domu to myszy harcują

momentalnie poczułem jak moje policzki zaszczypały, a po moich plecach przeszły nieprzyjemne dreszcze. I chyba najgorsze jest to, że czułem na sobie, przeszywające spojrzenie ojca. Dobrze wiedziałem, że Paul'owi chodzi o moją mamę, która wraz z Panią Emmą wyjechała na tygodniowe wakacje w ciepłe kraje.

- Nadal nie rozumiem jak można zostawić dzieci w domu i wybrać się ze swoją drugą połówką na wakacje. Nie mogły pojechać w zimie? Wtedy gdy chodziliście do szkoły i mieliście mniej czasu dla samych siebie?! Za to nieodpowiedzialne zachowanie powinna spalić się w tym słońcu- odparł mój ojciec, jak gdyby nigdy nic

Paul od razu zastygł w miejscu z łyżeczką przy rozchylonych ustach. Powolnie odłożył ją na talerz, po czym spojrzał na Davida. Widać było, że jest wkurzony.

- Jak możesz życzyć takich strasznych rzeczy osobie, która urodziła ci syna?!- zapytał wkurzony do granic możliwości

- Ale ja nie mówię o Amber...ja mówię o Emmie- odparł z pokerową twarzą

- To nie ma znaczenia. Sam fakt, że komuś życzysz źle....moment- przerwał zdezorientowany Paul- czemu akurat Emma?

Wszyscy od razu przerwali swoje prace, po czym spojrzeli na Davida. Dylan i Brett przerwali rozmowę, a raczej "kłótnie" o to która drużyna w ostatnim meczu zagrała lepiej, Liam przestał wycierać szklanki, a ja zaplatając dłonie na piersi uniosłem brew. David spoglądał na każdego, jakby nie rozumiał o co chodzi, jednak po niespełna sekundzie na jego twarzy zagościło zrozumienie

- Ach bo wy nie wiecie- rzucił spoglądając gdzieś przed siebie

David zamilkł jakby nad czymś myślał, a nasza piątka posłała sobie pytające spojrzenie

- Nie wiemy o czym?- dopytałem marszcząc brwi

Tata spojrzał na mnie, a na jego twarzy zagościł mały uśmiech. Blondyn obrócił się w moją stronę, po czym ułożył dłoń na moim ramieniu

- Emma jest moją siostrą- wyjaśnił jak gdyby nigdy nic

W pierwszej sekundzie nic do mnie nie dotarło, dopiero, gdy powoli zacząłem sobie wszystko analizować, na moją twarz wpłynęło zrozumienie. Pierwsza fala szoku rozeszła się po moim ciele z prędkością światła. Moje oczy rozszerzyły się, a usta lekko uchyliły. Chciałem wydusić z siebie chodź jedno słowo, jednak nie byłem w stanie tego zrobić

Emma jest siostrą Davida? Ale jak? Co? Kiedy?

- Moment...- zaczął jako pierwszy Paul. Tata zabrał swoją dłoń z mojego ramienia, po czym spojrzał na Paula - To ty masz siostrę? Nic o tym w podręczniku od historii nie było

David wzruszył ramionami nawet nie przejmując się tym, jak absurdalnie brzmiało to zdanie. Tak...jak chcesz się dowiedzieć coś o moim ojcu, to nie chwytasz za drzewo genealogiczne. Gdy chcesz sie dowiedzieć czegoś o moim ojcu chwytasz za podręcznik od historii. Chryste, jak to brzmi!

- A mama o tym wie?- zapytałem, gdy zdrowy rozsądek w końcu do mnie wrócił

- Wie, już dawno jej to powiedziałem- odparł- zapomniałem tylko tobie powiedzieć

- W zapominaniu o mnie masz wprawę- odparłem przewracając oczami

- Dlatego chce, abyście jeszcze chwilę zostali. Chce odbudować naszą relację- odparł, na co zmarszczyłem w niezrozumieniu brwi

- Zostać?- zapytałem, jednak dopiero po wypowiedzeniu tego słowa wszystko do mnie dotarło- Aaaaa bo my musieliśmy iść...kurwa my musimy się już zbierać!- krzyknąłem w stronę Dylana

Chwyciłem szatyna za rękę i przy akompaniamencie śmiechu Paula i Bretta, ruszyłem w stronę wyjścia. Dylan nie protestował i bardzo słusznie, źle by to się dla niego skończyło

I nawet nie wiem jakim cudem tak szybko dotarliśmy do mojego domu. Już na wejściu zacząłem rozbierać Dylana a on mnie. Pamiętam jak chaotycznie zdejmowaliśmy z siebie ciuchy, a nasze usta co chwili ocierały się o siebie. Po niespełna paru minutach byliśmy kompletnie nadzy, jednak nie przejmowaliśmy się tym. Nie przejmowaliśmy się nawet tym, że stoimy na zimnych panelach w korytarzu.

Z ułożonymi dłońmi na jego barkach, patrzyłem głęboko w jego oczy, a nasze nagie ciała stykały się ze sobą. Normalnie każdy byłby lekko zestresowany...ale nie ja. Ja przy tym wilku czułem się bardzo swobodnie.

- Gotowy?- zapytał, muskając opuszkami palców moje biodra

- Jak nigdy- odparłem pewnie co wywołało uśmiech na twarzy szatyna

I tyle wystarczyło. Po prostu wtuliłem policzek w jego tors, a moje oczy przymknęły się. Oczyściłem swój umysł, a już po chwili moje ciało zmniejszyło się. Czułem jak moje ciało zmienia się, jednak nie było to ani trochę bolesne

Delikatnie uchyliłem powieki, a mój wzrok spoczął na dużym czarnym wilku, który z rozchylonym pyskiem patrzył wprost na mnie. Z jego oczu tryskała radość, a długi czarny ogon wił się, to w prawo, to w lewo, o mało nie wywalając donicy z kwiatkami.

Pokręciłem rozbawiony pyskiem, po czym z ogromnymi pokładami energii wstałem na równe łapy. Ruszyłem w stronę kuchni, "przypadkowo" trącając Dylana ogonem, po czym skierowałem się do drzwi tarasowych. Z wyćwiczoną precyzją oparłem łapy o klamkę, a już po chwili drzwi uchyliły się. Mama nie lubi gdy tak robię, bo jakby nie patrzeć robię rysy łapami, jednak w tym momencie jej nie było, a ja najzwyczajniej w świecie zapomniałem, że najpierw muszę je otworzyć

~ Biegniemy tam gdzie zawsze?- zapytałem gdy duży czarny wilk stanął obok mnie. Dylan spojrzał w dół, a po moim ciele przeszły dreszcze, bo mój wilk był tak bardzo mały w porównaniu do jego wilka

~ Przegrany robi kolację- odparł i nim zdążyłem odpowiedzieć ten ruszył przed siebie w stronę lasu

No co za!

Jeszcze się odegram

I jak pomyślałem tak też zrobiłem. Może i Dylan miał lepiej wyćwiczony bieg, jednak szatyn nie zdawał sobie z czegoś sprawy. Mój wilk jest mniejszy i to ja mam zwinniejsze ciało. Mogłem przeskoczyć przez małą szczelinę, podczas gdy szatyn musiał omijać przeszkody szerokim łukiem. Parę razy próbował mnie naśladować, jednak skończyło się na tym iż wpadł w drzewo. Nie mogłem w tamtej chwili powstrzymać śmiechu, jednak Dylan zwinnie to wykorzystał. Nim się zorientowałem, ten był już jakieś dwadzieścia metrów przede mną, a jego śmiech odbijał się echem.

Nie mogłem dać za wygraną, więc nie myśląc długo wstałem na równe łapy i zwinnie go dogoniłem. No ale cóż...na moją reakcję było już za późno, bo gdy dobiegłem na naszą polane z małym stawkiem, ten już tam na mnie czekał.

Dylan leżał w postaci wilka na niskiej trawie, a przez jego sierść, zadowolenie niemal tryskało. Wiedziałem, że teraz przez tydzień będzie się tym szczycił, bądź będzie mi tym dogryzać.

Powolnie zbliżyłem się do niego, po czym wyciągając przednie łapy, sam ułożyłem się na trawie. Było ciepło i bardzo przyjemnie

~ Co tak długo- zaczął, a w jego głosie wyczułem nutkę zadowolenia. Spojrzałem na niego, a z mojego pyska wydobyło się warknięcie- pewnie byłeś po składniki na kolację

No rozszarpie go! Przysięgam!

~ Tak... kupowałem właśnie cyjanek- odparłem mu z udawaną czułością

Dylan pokręcił rozbawiony pyskiem i ku mojemu zdziwieniu wstał na równe łapy. Jego duży wilk ruszył w moją stronę, a ja bacznie go obserwowałem. Obróciłem się na plecy w momencie gdy ten zawisł nade mną, a przez lekki wiatr poczułem jego zapach. Co dziwne każdy wilk ma swój indywidualny zapach, jednak to zapach Dylana podoba mi się najbardziej.

Oboje jak w zegarku zmieniliśmy się z powrotem w człowieka, a ja swoje dłonie od razu ulokowałem na jego szerokich barkach. Dłonie Dylana spoczywały po obu stronach mojej głowy, a jego piwne oczy z czułością błądziły po mojej twarzy. Niekontrolowanie, uśmiechnąłem się lekko, gdy jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a po moim ciele przeszły dreszcze.

Nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku, a powieki opadły.

Jeszcze rok temu nie pomyślał bym, że taka sytuacja będzie dla mnie normą, a tym bardziej, że pokocham tego głupkowatego szatyna.

Oderwałem się od Dylana, uchylając powoli powieki, po czym ułożyłem dłoń na jego policzku. Szatyn uśmiechnął się czule, a po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło.

I chyba fakt, iż leżeliśmy kompletnie nadzy, nie pomagał. Może i byłem do tego przyzwyczajony, jednak mój organizm lubi płatać mi figle. Momentalnie poczułem jak mój żołądek skręca się, a na skórze pojawiła się gęsią skórka

- Robisz się lekko czerwony na szyi- zauważył z cwanym uśmiechem. On dobrze wiedział co to oznacza

- To od tego biegania- skłamałem i może w normalnej sytuacji by mi się upiekło...tylko że zapomniałem o jednej ważnej sprawie. Dalej byliśmy nadzy, a moje ciało reagowało szybciej niż umysł.

Dylan z cwanym uśmiechem spojrzał w dół, po czym znów w moje oczy. Widziałem to zadowolenie w jego tęczówkach, no i cóż. Ja też już nie potrafiłem się powstrzymać. Dlatego z zaskoczenia chwyciłem Dylana za kark, po czym przyciągnąłem do siebie, łącząc nasze usta w jedność. Dylan jęknął mi zaskoczony w usta, jednak od razu oddał pocałunek. Moje dłonie zaczęły błądzić po jego umięśnionym torsie, a z każdą kolejną sekundą czułem narastające podniecenie

- Kochanie- wyszeptał pomiędzy pocałunkami

Z szybkim oddechem i lekką niechęcią oderwałem się od jego ust, po czym spojrzałem głęboko w jego złote oczy. Uśmiechnąłem się lekko a gdzieś w środku poczułem niesamowity spokój i spełnienie. W końcu czemu się dziwić, miałem przy sobie chłopaka, który pokazał mi co to znaczy kochać i być kochanym.

Dylan pochylił się w moją stronę, po czym zrównał swoje usta z moim uchem. Czułem na swojej skórze jego ciepły oddech, który wywoływał ciarki, jednak to co powiedział później, sprawiło, że moje ciało zadrżało.

- Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu- wyszeptał, po czym powoli uniósł się, aby spojrzeć w moje oczy- Nie wiem czy umiałabym bez ciebie funkcjonować, dlatego proszę, przeżyj ze mną więcej takich chwil. I nie zostawiaj mnie.

I tak jak mówiłem moje ciało zadrżało. Czule uśmiechnąłem się w jego stronę, po czym ułożyłem dłoń na jego policzku.

- Przecież wiesz, że czuje to samo- odparłem skradając mu szybki pocałunek- przecież wiesz, że cię kocham...a wilkołaki zakochują się tylko raz.

I tyle mu wystarczyło. Na jego usta znów wpłynął szeroki uśmiech, a przy kącikach oczu pojawiły się lekkie zmarszczki. Kocham ten ciepły i szczery uśmiech. Kocham to jak delikatnie mnie dotyka, to jak na mnie patrzy lub to co potrafi zrobić z moim umysłem.

I doskonale wiem, że ten głupiutki szatyn czuję do mnie to samo.

Koniec

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

No i dotarliśmy do końca. Napisanie tego epilogu zajęło mi dwa tygodnie i szczerze? Jakoś nie jestem nim zadowolona, jednak samo opowiadanie lubię.

No ale skoro jest skończone, to czas zająć się następnym opowiadaniem "Naucz mnie". Rozdziały będą co tydzień bądź co dwa tygodnie, ponieważ nie mam już tyle czasu co kiedyś.

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro