14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczęło się od smoka Hagrida, a skończyło się na szlabanie z Hagridem.

Emily miała ochotę kogoś pobić. A najlepiej żeby tym kimś był Malfoy. Boże, jak ona go nienawidziła! Jak można tak zepsuć komuś życie. Nie dość, że swoją obecnością wszystkich irytował, to jeszcze wykłócał się z Hagridem o to, że wielki pan Malfoy nie może w środku nocy pójść do zakazanego lasu. A dlaczego? BO NIE I JUŻ.

Olbrzym podzielił uczniów na dwie grupy : Harry i Hermiona byli z Hagridem, Malfoy wraz z Emily wzieli Kła. 
Dziewczynie nieodpowiadała grupa w której jest. Już wolała pójść sama z psem, aniżeli z Malfoy'em, który od razu po rozdzieleniu zaczął stwarzać problemy.
-Dawaj tą lampę - warknął wyrywając źródło światla z rąk dziewczyny - źle to trzymasz.
-Aha? To może jaśnie pan Malfoy pójdzie przodem i pokaże mi, jak się to robi? - powiedziała to nie kryjąc sarkazmu i ironii - Bo wiesz, lampę ma ten, kto idzie z przodu.
Malfoy zacisnął zęby i wcisnął jej z powrotem w ręce przedmiot.
-Boidupa - Emily prychnęła pod nosem normalnie aż żałuję, że nie mam przy sobie aparatu.
- Zamknij się.
Dziewczynie nie chciało się odpowiadać, więc szła w ciszy wraz z Kłem u nogi. Malfoy lazł za nią, nie odzywając się. Przez jakiś czas była wdzięczna bogom, że ten debil się zamknął, jednak po dłuższym marszu w ciszy zaczeła się niepokoić. Ostatecznie przezwyciężyła chęć pobiegnięcia dalej ( bo w końcu obawy stają się prawdziwe, kiedy popatrzysz głębiej w ciemność ) i obróciła się. Malfoy zniknął.
-Cholera jasna...!
Przecież nie mógł odejść daleko. Chyba. Pytanie jest, w którym, momencie się odłączył. Albo został porwany. Dziewczyna zaczeła sie wracać po ich śladach.
-W sumie nie mam nic przeciwko, żeby znikł - mówiła do siebie - chociaż z drugiej strony zniknięcie ucznia, w szkole, która jest uznawana za najbezpieczniejszą...
Emily odetchnęła głębiej, przystając.
Wzięła głęboki wdech i zaczęła wołać Ślizgona.
-Malfoy! Gdzie jesteś?! Gdzie! Ty! Jesteś?!
Spanikowana dziewczyna przyśpieszyła krok, gdy zobaczyła ciemny kształt leżący na ziemi. Obawiając się najgorszego podeszła bliżej. W trawie leżał Malfoy, z zamkniętymi oczyma i brudny na twarzy.
-Cholera, chłopie wstawaj - serce biło jej jak szalone - czy ty chociaż raz nie możesz współpracować?
Do głowy wpadła jej pewna myśl. Przecież Hagrida powiedział, że jak coś znajdziemy, to mamy wusłać czerwone iskry z różdżki. Ta sama zasada tyczy się również jeśli zaczęło by buć niebezpiecznie.
Emily wytargała różdżkę z kieszeni i wypowiadając zaklęcia wypuściła wściekle czerwone iskry w niebo.
Kiedy jej wzrok powrócił na twarz chłopaka, przestraszyła się. Oczy Malfoy'a były szeroko otwarte, a jego usta ułożyły się w szeroki, upiorny uśmieszek.
Dziewczyna wydała z siebie zduszony okrzyk zaskoczenia i odruchowo spoliczkowała Malfoy'a w twarz.
-Co jest?! Malfoy, czy ciebie już całkowicie powaliło?!
Krzyknęła na niego. Chłopak natomiast wściekle podniósł się do siadu.
-A ty to co?! Dlaczego mnie uderzyłaś!? - wykrzyczał jej w twarz - Jak mój ojciec się o tym dowie...
Zagroził jej. W odwecie Emily trzasnęła go w drugi policzek z takim impetem, że aż poleciał z powrotem na ziemię.
-Zamknij się! Ja już Hagrida wezwałam!
Kłótnia stawała się coraz bardziej zagorzała i głośna. I pewnie trwałaby jeszcze trochę, gdyby nie nadejście olbrzyma.
Kieł przeleciał obok klęczącej dziewczyny do swojego pana. Emily z zaskoczeniem odnotowała, że zapomniała o wiernym psisku.
-Co tu się, cholipka dzieje?
-Malfoy'owi się po prostu coś w tej główce poprzewracało - powiedziała Emily wstając - Całkowity idiota.
Hagrid coś tam pomarudził pod nosem, pomógł wstać blondynowo i westchnął przeciągle, co w jego wykonaniu brzmiało bardziej jakby wiał wiatr.
-I co ja z wami teraz zrobię, cholipka - zastanowił się dłuższą chwilę po czym  kontynuował - Dobra. Malfoy, ty idziesz ze mną. Ale cóż... - olbrzym spojrzał kolejno na Emily i Harry'ego -  Harry, będziesz pracował z siostrą, innej rady nie ma, cholipka.
Harry powiedział coś jeszcze do Hermiony i stanął obok rudowłosej dziewczyny, jednocześnie przywołując do siebie psa.
Kiedy Malfoy wreszcie przestał gadać o swoim ojcu, grupa ponownie rozeszła się w dwie strony.
Przez większość czasu pomiędzy rodzeństwem panowała cisza, przerywana dźwiękami wydawanymi przez Kła.
W końcu Harry niepewnie zerkając na siostrę otworzył usta.
-Emily?
Zagadał.
-No?
-Czy ty uderzyłaś Malfoy'a w twarz?
-Tak.
-Dwa razy?
Upewnił się.
- Możliwe.
-I nie boisz się konsekwencji?
Zapytał się z niedowierzaniem.
-Ani trochę.
I znowu pomiędzy nimi zapanowała cisza. Całe szczęście, nie trwała ona długo, ponieważ Emily zaczęła chichotać pod nosem.
-A widziałeś... Jego... Twarz - śmiała się dziewczyna - czerwoniuśkie policzki!
Siłą rzeczy Harry też się roześmiał. Sielanka trwała dopóki nie spostrzegli na wystających korzeniach drzew srebrnej substancji, która niepokojąca przypominała krew.
Emily natychmiastowo zbladła. Kucnęła obok śladów.
-Lumos - przyświecając sobie różdżką obejrzała dokładnie ślady. Spojrzała w dal. Na ziemi gdzieniegdzie widząc było takie same ślady. Przypominając sobie o wcześniejszych słowach Hagrida, wstała - Wiesz Harry, chyba znaleźliśmy krew jednorożca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro