6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Pora na przedostatni punkt programu- stwierdził Hagrid, jak na jakieś telenoweli- sklep z szatami, madame Malkin!


Emily krytycznie spojrzała na witrynę owego sklepu- tak, zdecydowanie zbyt jaskrawo, kolorowo i wszystkiego zbyt. Niechętnie weszła do środka. Pomimo pierwszego złego wrażenia, w środku było cudownie! Wzdłuż ścian, na wieszakach wisiały różnorodne szaty: od szkolnych, po wyjściowe, zimowe, letnie ,wiosenne i jesienne. Wszystkie były poukładane rozmiarowo, oraz kolorystycznie. A to dopiero była lewa część sklepu. Na prawej, uwijały się ekspedientki, pobierając pomiary od klientów, zmniejszając, przedłużając, lub po prostu udoskonalając szaty. Podwyższenia, na których stał klient, były podzielone na szkolne i mieszczane. Emily zauważyła, że w przedziale szkolnym, stoi tylko jeden chłopak. Cóż się dziwić- większość albo już zrobiła zakupy, albo wybierze się na ostatnią chwilę.

 
-Witam, witam naszych klientów! Wy pewnie też do Hogwartu. Zapraszam, zaraz kogoś przyślę.


Emily uśmiechnęła się delikatnie. Już na pierwszy rzut oka widać, że to miła kobieta. Podeszła razem z Harrym we wskazane miejsce. Stanęła na podwyższeniu, czekając na kogoś. Znienacka pojawiła się przy niej miarka. Podskoczyła lekko, wystraszona. Dopiero w tym momencie zwrócił na nich uwagę blondwlosy chłopacy.


-Cześć. Wy pewnie też dla Hogwardu. Jestem Draco Malfoy, wiecie? - dziwnie przeciągał sylaby, zwracając się trochę chamsko. Na Emily nie zrobił pierwszego dobrego wrażenia, jednak dała mu szansę. Chciała poznać nowych przyjaciół, a niektórzy po prostu mieli taki sposób bycia.


-Milo mi- odpowiedziała z uśmiechem- Ja jestem Emily. - Po krótkiej pauzie podjęła rozmowę- Masz ładne imię, Draco. To pochodzi od smoka, prawda? 

-Zgadza się. Mam prapradziadka Dracona, i mama uparła się na jego imię. Hej, a do jakiego domu chciałabyś trafić? Ja na pewno dostanę się do Slytherinu. Jestem czystokrwisty, więc to pewne, a poza tym moje nazwisko to Malfoy, co mówi samo za siebie.

-Racja, słyszałam kiedyś o was.- Emily pomimo wewnętrznej paniki zachowała spokój. 

-O mojej rodzinie każdy słyszał. Wracając do kwestii domów, to do jakiego?

- Domy w są wybierane pewnie na podstawie krwi i charakteru, mam rację?

-Hm, tak, ale też po nazwisku. Na przykład Ród Chang od dziesięcioleci jest przydzielany do Ravenclow'u. To dom kujonów.

Zaśmiał się. Emily szybko poukładała sobie to wszystko w głowie. Nie znała tego chłopaka, nie wiedziała o co chodzi z tą całą szkołą magii. Wszystko leciało na spontanie.

-Proszę. To twoja szata kochanienki.- Dziewczyna drgnęła. Z opresji rozmowy wyratowała ją ekspedientka, która podała blondwłosemu jego szatę. Chłopak pożegnał się i wyszedł.
Wkrótce i oni opuścili sklep. Hagrid poprowadził ich wzdłuż ulicy, aż do małej witryny sklepowej. Na widoku była tylko jedna różdżka. Emily podekscytowana, wyrwała się na przód i weszła do sklepu. Natychmiast jej emocje opadły. Sklep był obskurny, było w nim ciemno, a w powietrzu można było wyczuć kurz. Harry i Hagrid weszli za nią.

Wszędzie było mnóstwo podłużnych pudełek, zapewne z różdżkami. Pomimo wszędzie panującego kurzu i chaosu, Emily poczuła magię. Nie widziała jej, po prostu czuła. Westchnęła.

-Każdy sklep ma inną atmosferę.- Mruknęła i podeszła do pierwszego lepszego regału. Z szeroko otwartymi oczami oglądała pudełka, czytając ich opisy. Była zaczarowana! 

-Toż to Harry Potter!

Dziewczyna drgnęła i obróciła się na pięcie.
Tuż obok Harry'ego pojawił niski, siwy staruszek.  

-Wiedzialem, że już nie długo ciebie spotkam, co? Jedenaście lat skończone... Dalej pamiętam twoich rodziców, gdy tak jak ty, pierwszy raz przybyli do mnie kupić różdżki. Cały z ciebie James. Ale oczy masz po matce, Lily

Harry wyglądał na speszonego. Niepewnie obserwował poczynania staruszka, który przebierał w pudełkach mamrocząc.

-Hm... Możemy spróbować tej. Cis, włos z ogona jednorożca, 12,5 cala, giętka. Która ręka jest magiczna?

-No... Ten, jestem praworęczny

-Proszę wziąć różdżkę i machnąć nią-widząc ociąganie Harry'ego pospieszył go ruchem ręki. Chłopak machnął różdżka, jakby był to bat. Gdzieś pospadały pudełka z różdżkami. Harry czym prędzej odłożył różdżkę, a Emily odsunęła się od regału, w obawie że i ona coś strąci.

-Nic się nie stało, panie Potter-Zanurkował pod biurko i wyciągnął spod niego dwa pudełka. Po namyśle otworzył te dłuższe i podał Harry'emu jasną różdżkę.

-Sosna 17 i 1/4 cala, włókno że smoczego serca, twarda. Proszę wykonać test. 

Harry ponownie machnął magicznym patykiem. Tym razem zbił się jeden, jedyny wazonik z kwiatkiem. Tuż nad głową Emily. Dziewczyna pisnela i uciekła. Na szczęście nie było zbyt mokra, więc obejdzie się bez przebierania. Staruszek przelotnie na nią spojrzał i podał Harry'emu kolejna różdżkę.

-Ostrokrzew, 11 cali, rdzeń z pióra feniksa, giętka.

Harry bez przypominania machnął różdżką. Tym razem jednak nic się nie stało. Staruszek powiedział tylko coś o jakimś tam czarnym panie, rudowłosa nie interesowała się.

-Sadze że pora na ciebie, siostro Pottera.-W Emily uderzyło to, w jaki sposób sprzedawca się do niej odezwał. Nie powiedział do niej po imieniu, jak do Harry'ego, podkreślił tylko to, że jest jego siostrą. Nieco stropiona podeszła do lady. Wytwórczą różdżek dał jej do wypróbowania chyba z dziesięć różdżek. Dziewczyna speszyła się.

-Nie chciałabym zabierać dużo czasu, proszę pana. Zawsze mogę przyjść kiedy indziej.

Wątpiła w to, ale nie chciała dłużej tu zostać. Co jeżeli nie znajdzie się dla nie różdżka? 

-Proszę się nie poddawać. Proszę.- Podał jej kolejna różdżkę ciemną, bardzo ciemną. Przypominała drewno dębowe. Pomyślała. I nie myliła się.

-Dąb, 16 i ¼ cala, włókno że smoczego serca, twarda.

Emily zrezygnowana leciutko machała i poczuła. Poczuła ciepło rozchodzące się po jej prawej ręce, aż do samych koniuszków stóp. Uśmiechnęła się. Staruszek bez słowa zapakował magiczny przedmiot i podał cenę. Uradowane rodzeństwo było już przy wyjściu, gdy Emily usłyszała mamrotanie Olliviandera. Przeraziła się i wybiegła ze sklepiku.
°•°•°•°•°•°
Hagrid kupił sobie i rodzeństwu po Hamburgerze.

Harry był markotny i ciągle zerkał w stronę siostry. Nie dawała mu spokoju akcja w sklepie Madame Malkin. Harry zawsze sądził, że to on jest tym starszym, lepszym i broniącym bratem. A teraz co? Kiedy przyszło co do czego, zaniemówił. A Emily gładko przejęła rozmowę. Nie znał jej od tej strony. I to go martwiło.

-Hej, Emily, idź i kup nam jeszcze po Fancie, okej?

Kiedy poszła, Hagrid zatrzymał spojrzenie na Harrym i zaczął rozmowę:

-Co cię trapi? Wiesz, możemy pogadać, jak chłop z chłopem. Aktualnie, nie ma tutaj żadnej kobity, co by na przeszkodziła, cholipka. - Zaśmiał się. Harry strapiony podniósł wzrok.

-Kiedy kupowaliśmy szaty, obok nas był taki chłopak, czarodziej. Zaczął gadać o Hogwarcie... Nie umiałem nic dopowiedzieć, więc Emily przejęła inicjatywę. Zaczęła z nim gadać, miałem wrażenie, że w pewnym momencie nawet nim manipulować. Nigdy nie widziałem jej takiej twardej...  I teraz cały czas się niepokoję, o to ile jeszcze przede mną zataiła.

Hagrid zerknął szybko w stronę Emily. Płaciła już za oranżady. Spojrzał więc pokrzepiająco na Harry'ego.

-Słuchał młody. Teraz wiele się zmieni, cholipka. Emily, to cała Lily. Ma taki sam charakter, taką samą osobowość. Jeszcze wiele razy będziesz niązaskoczony. ak samo ona tobą. PO prostu się nie martw.

Harry się uśmiechnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro