~~Rozdział 58~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był to trochę chłodny wieczór przed egzaminem na licencję. Większość klasy zajęła się wzmacnianiem swojego ciała i ducha, wierząc, że mogą coś jeszcze odkryć przed kolejnym porankiem i wielkimi testami, na których myśl niektórych łapał odruch ciężkiego przypadku stresu. 

Z tym też się mierzyli.

Jednak wyjątkiem od tego- jak zwykle z resztą- pozostał Izuku, który miał surowo zabronione opuszczanie Akademika bez któregokolwiek z probohaterów, a tym bardziej podejmowanie wspomnianego egzaminu w pierwszym terminie, aż nie uzyska całkowitego uniewinnienia w sprawie niebieskowłosego byłego ucznia UA. 

Oczywiście, nie mają na niego nic, co podołałoby zadaniu oskarżenia go o współpracę, ale też nie istniało idealne alibi na jego uniewinnienie. Kto mógłby go poprzeć? Tak naprawdę nikt... Nikt kto teraz wie o zaistniałej sytuacji i ma odpowiednie argumenty.

Tamaki Amajiki byłby jego alibi, przecież i tak przez TĄ noc zajmował się jego młodszym braciszkiem, z resztą... Jego rodzeństwo nadawało się na podbicie dobrego argumentu. Wystarczy kilka chwytów, manipulacja, pozbycie się wykwalifikowanych oficerów z umiejętnością wykrywania kłamstwa i proszę, byłby całkowicie wolny... W większości wolny od zarzutów, ale to wciąż sukces. 

Mimo wszystko na obecną chwilę nie mógł się podjąć egzaminu na licencję, ani wyjść z Akademika, co czyniło go idealną ofiarą kruczowłosego wychowawcy, który wybrał go jako swojego "pomocnika" w trakcie typowych okresowych wypadów do sklepu w ramach uzupełnienia zapasów na najbliższy czas. 

No cóż, takiż los, nic nie zrobisz.

- Kaminari!- głos rozniósł się po niemalże pustym salonie, a zawołany wzdrygnął się, jakby wyrwany z myśli i spojrzał się na mówcę, podnosząc jedną brew. Jednak dostał tylko jednoznaczny ruch ręką, który wręcz mówił, że powinien teraz podejść. 

Blondyn podniósł się z podłogi przy stoliku, wykonując werbalne polecenie, trzymając za sobą swoje ręce, które w nagłym przypływie stresu rozpoczęły drapanie samych siebie.

Tak jak anorektyczny dupek.

Na słowa głosu w głowie zielonowłosego, coś w nim się poruszyło. Mimo iż widział i słyszał nie jeden raz jak czerwonooki od jego przebudzenia jest i chwilę później gdzieś wybywa, po prostu zabolał go ten widok.

Coś przeoczył, musiał coś przeoczyć, co jego intuicja, bądź podświadomość zauważyła. Potrzebuje jak najszybciej dowiedzieć się co to takiego, nigdy bowiem nie zwiastowało czegokolwiek, chociażby najmniejszego dobra. Zwykle kończyło się to katastrofą, najbardziej pesymistycznym skutkiem.

Szybko jednak musiał wciągać buty na nogi, ponieważ sam blondyn już chwytał za klamkę, aby opuścić  budynek. 

~~~

- No i wtedy...- historia życia młodego blondyna, była opowiadana ciemnowłosemu uczniowi z UA w towarzystwie białowłosego lekarze, który tylko kiwając głową co jakiś czas, spokojnie robił zakupy na najbliższy czas, jednocześnie dbając o to, aby wziął więcej składników niż zwykle, ze względu na to, że tym razem ratuję Ligę od utracenia życia z głodu. 

Kto by się spodziewał, że kiedyś tych głodomorów będzie musiał pilnować z posiłkami, aby nie skończyli jak Tenko. Kurogiri wybył na jakiś czas, nie kontaktując się z żadnym idiotą, którym wcześniej się opiekował- czy to z przymusu, czy z poczucia odpowiedzialności. 

Shinkarasu jednak nie zagłębiał się w ten temat, wiedząc, że stracili go na zawsze i już nigdy nie powróci taki sam. 

Nic nigdy nie powraca takie samo.

- Braciszek Izuku!- krzyk niebieskookiego, wyrwał go z myśli, spoglądając w stronę, w którą pobiegł bardziej podekscytowany dzieciak, za którego jest odpowiedzialny i uśmiechnął się nieco szerzej, widząc wspomnianego zielonowłosego nastolatka, którego uratował od szponów śmierci.

Zrobiłby to ponownie i kolejny raz, i tyle ile będzie trzeba, ponieważ zostali rodziną, zostali bliskimi. Nie żąda żadnej zapłaty, ani słów podziękowania.

Wystarcza mu jego uśmiech, jego dalsze życie, nie ważne jaką ścieżką kroczy i co to za sobą ciągnie. 

Widok przed nim jest idealną spłatą, uratowania życia, nie potrzebuje nic więcej, ni grosza, ni słowa. 

W tym samym czasie Midoriya trzymał dzieciaka do góry nogami za kostki, na co trzymany tylko się śmiał, próbując złapać skrawek ubrania swojego starszego rodzeństwa, co marnie mu wychodziło. 

Aizawa już nawet nie próbował ich uspokoić, stwierdzając, że na to jest skazany. Po prostu wykonywał dalsze zakupy w tej alejce, co jakiś czas wysyłając obojga jego uczniów po jakieś rzeczy, choć latał tylko blondyn, pozwalając tym samym na dalszą zabawę zielonowłosego.

Jednak lekarz szybko zapanował nad sytuacją, mimo wszystko przez jakiś czas powstrzymywał Izuku i Shigarakiego od głupszych akcji, czy bójek, które często miały miejsce. Podwójne klaśnięcie, zwróciło uwagę dwójki jego wychowanków, a delikatny uśmiech z miękkimi, zmrużonymi oczami, sam wydał polecenie, bez użycia słów.

Zielonooki postawił młodszego na obie nogi, akurat wtedy kiedy został pociągnięty za ucho przez własnego wychowawcę.

- Jakie miłe spotkanie po kilku dniach rozłąki, ale nie przyjechaliśmy tu po to.- proste zdanie, od raz powróciło młodego aktora na właściwe drogi i niemal od razu pognał po potrzebne przedmioty, które powinien przynieść.

Blondyn pobiegł za swoim rodzeństwem, zaś ciemnowłosy pozostał przy boku lekarza, stwierdzając, że nic nie grozi dzieciakowi, ponieważ jest z Izuku.

A Midoriya nie pozwoli zranić swojego młodszego braciszka.

To była jedyna pewna rzecz, którą dało się wywnioskować z postawy i widocznej części charakteru chłopaka. Nigdy nie wiedział kiedy jego osobowość zamieni się z szalonej i zwariowanej, na bardzo opanowaną. Nie potrafił określić co zrobi w danej sytuacji, ponieważ wszystko to warunkowały najmniejsze szczegóły, które delikatnie naruszone, zmieniają cały przebieg zdarzeń. 

- Uwielbiam te dzieciaki.- stwierdził na głos białowłosy, zwracając tym samym uwagę zmęczonego bohatera, który wcześniej przeznaczył ją na prześledzenie wzrokiem listy zakupów. Podniósł brew na opiekuna jego wydalonego ucznia, czekając aż ten rozwinie temat. Nigdy tego nie zrobił.- Jak Izuku radzi sobie w szkole po... Tym zdarzeniu?- zapytał zamiast ciągnąc swoją myśl, podając listę zakupów uczniowi z trzeciego roku na profilu bohaterskim, który bez słowa ją przyjął i powrócił do dalszego zbierania itemów, rozumiejąc werbalne polecenie. 

- Niewielka różnica z tym co było przed, jedynie bardziej agresywny.- odpowiedział swoim zmęczonym, służbowym głosem. Mimo wszystko dało się wyczuć ciepło z tego płynące.

Miłe i kojące ciepło.

- To dobry dzieciak...- powiedział nostalgicznie rozmówca, a jego twarz przybrała wyraz nostalgicznego uśmiechu.- Jednak zakłada za dużo masek na siebie i bierze za wielki ciężar na swoje ramiona.- dodał już trochę smutniej, wiedząc wiele na temat zdrowia psychicznego zielonowłosego. Dało się domyśleć kilku rzeczy, ale tego było więcej, o wiele więcej. Mimo wszystko doszedł daleko poprzez te wszystkie maski i role, które przybierał Midoriya w zależności od sytuacji w jakiej się znalazł.- On się boi świata zewnętrznego, zbyt bardzo boi się kolejnego zranienia...- jego głos wydawał się cichszy, ale już po chwili, jego wyraz twarzy pojaśniał, a na twarzy pojawił się ponowny spokojny i ciepły uśmiech.

- Ne, ne! Znaleźliśmy to!- oznajmił blondyn, unosząc wysoko ku górze przedmiot ich poszukiwań, którego doszukać się można było więcej w rękach Izuku i Denkiego. Najwyraźniej mały dzieciak dołączył do pomocy przy robieniu zapasów dla Akademika, a nie własnego domu i zaopatrzenia Ligii. Widocznie cieszył się z tego, że mógł coś dla kogoś zrobić, tak niewinny, jeszcze niezbrukany przez świat... Niesprawiedliwy, bolesny, krwawy świat.

- Przepraszam za tamto, naprawdę się o niego martwię.- białowłosy powiedział jeszcze w stronę kruczowłosego, po czym podszedł do swojego wychowanka, klepiąc go szybko po głowie.

A Aizawa dowiedział się kolejnej ważnej rzeczy.

Takiej, która naprowadziła go na kolejną ścieżkę, której nie brał pod uwagę.

Mimo iż nie była całkowicie prawdziwa, nie prowadziła do rzeczywistego skutku, to wciąż posiadała w sobie pozytywne aspekty, dzięki którym życie jednego z jego uczniów, mogłoby pokierować się w lepszą stronę życia.

Albo kolejnej przepaści.

To już zależy od niego,

Od Lächelna, znanego też jako Izuku Midoriya.

Udającego, by żyć

I żyjącego, by udawać.

~~~

Licznik Słów: 1200

Data napisania: 24.01.2022

Data publikacji: 24.01.2022

Notka:

Miałam nie lać wody, naprawdę. Cały ten rozdział miał być akcją... Ale coś nie pykło i trochę mi się polało...

ANYWAY

Miejsce na wszystko co tylko chcecie, oczekuje Story Time==>

>Miłego Dnia

https://youtu.be/w1FgmqTU92I

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro