attention - part two

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Kto ci to zrobił? – zapytałeś wskazując na moją rozcięta wargę. Nie była to jedyna rzecz, którą ozdobił mnie Vojtech. Podbite oko, sine, połamane żebra, pełen siniaków brzuch. Szwy i opatrunki na nadgarstkach potęgowały mój żałosny wygląd.

– Przewróciłem się – powiedziałem nerwowo. Bałem się, że mi nie uwierzysz.

– Tak nie wygląda osoba, która się przewróciła, powiedz mi, kto cię pobił? – chciałem coś wymyślić, nie szło mi to jednak dobrze. Nie umiałem znaleźć żadnej logicznej  wymówki.

     Postanowiłem więc, że opowiem ci o wszystkim. Na początku nie wierzyłeś mi, lub nie chciałeś wierzyć. Krzyczałeś, wyzywałeś mnie. Płakałem, nie chciałem, aby tak to się skończyło. W końcu jednak usiadłeś bezradny na stołku. Leżałem skulony  na łóżku, możliwie najbardziej oddony od ciebie. Chwyciłeś moją rękę, zdecydowanie za mocno. Odruchowo ją wyrwałem. Syknąłem głośno. Zacząłeś mi wierzyć. Twój wzrok łagodniał, stawał się coraz bardziej zmartwiony, w końcu chyba przekonałeś się do mojej wersji. Dotknąłeś powoli moich pleców. Jechałeś coraz niżej. W pewnym momencie zaszlochałem głośno. Twoja ręka była zdecydowanie zbyt nisko i trafiła na miejsce, w którym ból starałem się ukryć najbardziej. Rozglądnąłeś się po sali, po czym ściągnąłeś moje dresy. Pośladki były posiniaczone, a moje wejście pełne zadrapań. Dotarło do ciebie, że nie skończyło się na kilku uderzeniach. Działo się to za każdym razem, kiedy tylko znikałeś na noc. Musiałeś pracować, nie zarabialiście dużo, a ja nie mogłem chodzić do normalnej pracy, przez ciągle problemy z plecami. Potrzebowałem twojej uwagi, ty jednak wolałeś oddać się Stursie. Niechętnie zacząłem o tym z tobą rozmawiać. Gdy dowiedziałeś się wszystkiego wyszedłeś z sali. Pomyślałem, że się mnie brzydzisz. Ty jednak wróciłeś, powiedziałeś, że już nie będzie z nami mieszkał, że dobrze się mną zajmiesz. Liczyłem, że będzie to prawda.

     Wróciłem po kilku dniach do domu. Przeraziłem się i zdziwiłem, kiedy zobaczyłem jego na kanapie. Powiedziałeś, że wszystko z tobą wyjaśnił, że błędnie odbierał moje sygnały, a przecież ja nie wysyłałem żadnych. Powiedział, że martwi się o mnie i bardzo mu na mnie zależy. Tak bardzo jak na tobie. Uwierzyłeś mu. Byłeś głupcem. Ja też byłem. Liczyłem, że chociaż po tym, co się wydarzyło, to ja będę w centrum twojej uwagi. Myliłem się kolejny raz. Postanowiłem jednak zostać. Wolałem cierpieć z tobą, niż bez ciebie. Może wtedy byłoby mi lepiej? Już niedługo później mogłem się o tym przekonać. Uderzył mnie, a tobie wcisnął kit, że upadłem na kaloryfer. Czy to nie on uderzył o niego moją głową? Czy to nie on rozwalił mi przez to nos? Znów nabrałeś się na jego kłamstwa. Nie widziałeś ból w moich oczach. Nie potrafiłem otworzyć się przed tobą kolejny raz. Byłeś moim kochaniem, nie chciałem cię stracić, a on psuł wszystko, co chciałem mieć. Powoli umierałem, nie było tego widać, nie umierało moje ciało, a moja dusza. Złamałeś mi serce, kiedy powiedziałeś, że skoro między nami wszystko już dobrze, znów będziesz poświęcał mi trochę mniej czasu, ponieważ "Vojtech bardzo to wszystko przeżywa". Dobiłeś mnie. Wysłałem was na randkę do miasta. Powiedziałem, że źle się czuję i wolałbym zostać w domu. Uwierzyłeś mi.

     Wyciagnąłem linę, którą kupiłem kilka dni wcześniej. Planowałem to. Wziąłem do ręki kartkę i pióro, które dostałem kiedyś od ciebie. Zacząłem pisać o każdej krzywdzie, którą wyrządził mi Stursa. Dołączyłem zdjęcia, które tak bardzo lubił mi po wszystkim robić. Straszył mnie nimi, pokazywał, abym ciągle wiedział kim jestem. Byłem nikim. Pisałem swój list pożegnalny, a łzy co jakiś czas skapywały na kartkę. W końcu skończyłem. Zdjąłem z trudem małą huśtawkę, na którą dałem się kiedyś namówić. Ból pleców doskwierał mi dzisiaj jak nigdy. Wziąłem stołek i dokładnie przywiązałem linę. Przełożyłem głowę przez pętlę. Zsunąłem się ze stołka, strącając go na podłogę. Zaciśnięty sznur sprawiał dużo bólu, a niemożność złapania oddechu piekła okropnie. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Mimo szczerych chęci śmierci, łapczywie starałem się brać kolejny oddech, który dałbymi kolejne sekundy życia. Kiedy wróciliście, moje ciało bezwładnie zwisało na linie. Przeczytałeś list. Wygoniłeś go z domu. Było za późno, aby żałować.

What do you want me to do? To get your attention

Kocham cię Franeczku, twoje Słoneczko

no i mamy część drugą, znowu magiczną siłą zadziałała Nie_Wazna_Osoba

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro