Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Propozycja Levi'a mocno mnie zdziwiła, jednak nad odpowiedzią nie zastanawiałem się długo — zgodziłem się niemal natychmiast. Chciał odwdzięczyć mi się za pomoc udzieloną kilka lat temu. Nie raz słyszałem stwierdzenie, że dobro zawsze wraca, jednak nie liczyłem się z nim, z przynajmniej nie w takim miejscu, jakim jest Podziemie. 

W momencie, gdy jednak zrozumiałem, że mam szanse by, nie żyć samemu w tym obskurnym, wypranym z człowieczeństwa mieście, zrobiło mi się cieplej na duszy. Niby dawałem sobie radę samemu, ale kto powiedział, że już zawsze tak będzie? 

Miałem szansę i chciałem ją wykorzystać, postarać się dla reszty. Dla ludzi, którzy pomimo niewiedzy o wcieleniu mnie do ich grona przez Levi'a, przyjęli mnie bardzo ciepło. 

Z Isabelle kontakt załapałem praktycznie od razu, to właśnie ona przejęła rolę śmieszka w grupie. Potrafiła zachować powagę, jednak to właśnie rozbawiona i nadpobudliwa postawa znacząco u niej przeważała. Możliwe też, że właśnie dzięki temu tak się zgraliśmy.

Trochę trudniej miałem z Farlan'em. Był uprzejmy i pomocny a mimo to, rozmowy z nim w ogóle mi nie szły — na początku oczywiście. Zastanawiałem się też wtedy, czy to nie przez moje wycofanie w stosunku do ludzi, ale z czasem ten dystans w naszych dyskusjach zmalał, stopniowo niemal znikając.

Z Levi'em widywałem się głównie podczas tych nieszczęsnych treningów, których szczerze nie znosiłem. Chyba za cel obrał sobie zrobienie ze mnie mistrza walki wręcz. Cisnął mnie potężnie, ale chyba też nie zdawał sobie sprawy z tego, że będzie miał ze mną, aż takie problemy.

Nie uczył także źle. Tłumaczył mi jak mam się bronić i atakować w tak prosty sposób, że nawet mój przytępawy mózg, był w stanie zrozumieć, o co chodzi.

Podsumowując, w teorii rozumiałem wszystko, jednak gdy przechodziliśmy do praktyki, byłem słabym zerem. Podałem jak mucha, co z czasem zaczęło irytować czarnowłosego. Mnie samego zresztą również.

Od wcielenia mnie w paczkę minęły w końcu już dwa tygodnie, a moich postępów jak nie było, tak dalej nie ma. Dzisiejsze nieudane lekcje z moim przyjacielem dobiły mnie okropnie, co niestety nawet brunet musiał zauważyć. Co więcej, nie skomentował ani nie ochrzanił mnie, za kolejną porażkę.

Całkowicie wkurwiony dość późną godziną, udałem się na dach mojego nowego domu. Usiadłem na w miarę stabilnych dachówkach i rozejrzałem się po okolicy. Uliczki znacząco pociemniały za sprawą gaszących się w wolnym tempie pochodni. Głucha cisza, o dziwo zadziałała na moje zszargane dzisiejszym dniem nerwy, a ja sam stopniowo się uspakajałem.

Mając chwile dla samego siebie, zacząłem zastanawiać się, co robię źle. Szukałem przyczyny, utwierdzając się w tym, iż zawaliłem po całości. Starałem się w odmętach mojej pamięci wyłapać problem, ale ni jak mi to wychodziło. Byłem zmęczony tak bardzo, że nawet nie potrafiłem się ponownie zdenerwować. Dawno nie czułem się tak przygaszony.

— Dlaczego jest mi tak ciężko? — spytałem, nie licząc na żadną odpowiedź. 

— Jak się wysrać nie możesz, ziółek sobie zaparz. — chłodny ton za moimi plecami, przyprawił mnie prawie o zawał. 

W szoku i z lekką paniką odwróciłem się do osoby, która ewidentnie chciała zakłócić mój spokój. Moje oczy napotkały dobrze mi znany zimny kobalt, twarz nigdy niewyrażającą zbędnych emocji i pewną oraz stabilną postawę, która utwierdziła mnie w tym, że mam przed sobą nikogo innego jak Levi'a.

Fakt, że pofatygował się, by mnie poszukać, znacząco mnie zaniepokoił. Był to bowiem pierwszy raz od dwóch tygodni, gdy byliśmy sami, nie mając w zamiarze, okładać się pięściami.

— O co chodzi? — zapytałem delikatnie drżącym głosem w momencie, gdy brunet stał już stabilnie na dachówkach. Nie wiedziałem, czy chce po prostu porozmawiać, a jeżeli już to o czym dokładnie. 

— Ty mi powiedz. — wzruszył ramionami, a ja nie rozumiejąc do końca jego zachowania, jedynie odwróciłem głowę. 

Nie ustępując, usiadł obok mnie, zachowując odpowiedni dystans, a ja zerknąłem na niego ukradkiem i nerwowo zaczesałem swoje przydługie włosy do tyłu. Nie odzywałem się. W ogóle nie spodziewałem się towarzystwa, a tym bardziej jego osoby.

Jesteśmy przyjaciółmi, jednak świadomość tego, że sam czuje się sobą zawiedziony, sprawia, iż mimowolnie zacząłem zastanawiać się nad tym, jak bardzo, on jest mną rozczarowany. Zirytowałem się, a jego obecność w tym momencie zadziała na moje niedawno uspokojone nerwy jak zapalnik. On starał się i chciał mi pomoc, a ja nie chciałem, by myślał, że tego nie doceniam.

— A co mam Ci powiedzieć? Jestem beznadziejny i tyle. — szybko skwitowałem swoje odczucia na temat samego siebie. 

— Nic mi nie wychodzi, tak jakbym chciał. Nigdy nie będę w tym tak dobry, jak ty. — dodałem, znacznie ciszej licząc, iż mój towarzysz tego nie usłyszy. 

— Tch, a kto powiedział, że masz się porównywać do mnie? — zirytowany ton głosu dobiegł do moich uszu, a ja mimowolnie się spiąłem. 

— To nie tak, że nie robisz żadnych postępów. — jego słowa zainteresowały mnie na tyle, że obróciłem się w jego kierunku i baczniej zacząłem się mu przyglądać. 

— Twój refleks znacznie się poprawił. Nieporadnie, ale reagujesz w porę na ataki. Jesteś w stanie wytrzymać znacznie więcej, co świadczy o tym, że twoja kondycja się poprawiła. — wyliczał, nawet na moment na mnie nie patrząc.

Mimo nad wyraz chłodnego podejścia do przedstawienia mojej sytuacji wyczułem w tym coś znacznie cieplejszego i nie dowierzając, zdębiałem.

 — Czy ty mnie właśnie pochwaliłeś?! — ryknąłem trochę za głośno, gdyż reakcja przyjaciela wydała mi się być lekko impulsywna. 

Ten jednak, jakby momentalnie otrząsnął się z jakiegoś dziwnego transu i z delikatnym zdziwieniem, jak i zirytowaniem zerknął na mnie, ściągając brwi. Zaintrygowany jego słowami, jak i tą niecodzienną reakcją, nie byłem w stanie powstrzymać narastającego we mnie zaskoczenia oraz nieznanego mi dotąd ciepła na twarzy. 

— Lars, nie podniecaj się tak. Zamknij ten krzywy ryj, bo jeszcze ci tak zostanie. — skarcił mnie, skutecznie ostudzając moją delikatnie rozchwianą personę. 

— I nie chwale cię, tylko stwierdzam fakt. — syknął z lekkim hamulcem, co utwierdziło mnie w tym, że on czuje się z tym równie dziwnie, jak ja.

Pomimo wewnętrznej też radochy nie odezwałem się i tylko ukradkiem zerkałem na jego delikatnie spiętą twarz. Levi jednak chyba czując, iż mu się przyglądam, westchnął głośno i ponownie zaczął mówić. Tym razem jego ton był delikatnie przyciszony. 

— Twoje dzisiejsze zachowanie zmusiło mnie do głębszego przemyślenia sobie tych wszystkich pojedynków między nami. — zagryzł policzek, odwrócił głowę w moim kierunku i patrząc mi w oczy, kontynuował. 

— Widzę, że się starasz i chcesz się poprawić. Nie masz w dupie tego, co do ciebie mówię. Jesteś kieszonkowcem, a wytrzymałość i dobra kondycja fizyczna, mogą znacznie ułatwić ci prace. Jest lepiej, ale jeszcze sporo pracy przed tobą, a ja chce ci w tym pomóc. I zrobię to, a ty możesz się na mnie wkurwiać czy co tam sobie chcesz, ale nie odpuszczę ci tych treningów. — pod presją jego wzroku, jak i wypowiadanych słów, poczułem coś na wzór zawstydzenia.

Rzadko się tak czułem, a obecność bruneta nie wiedzieć dlaczego teraz, zaczęła mnie stresować. Moje serce zadudniło mocnej, oczy w całkowitym skupieniu przyglądały się jego sylwetce, a w gardle pojawiła się ciężka gula, którą próbowałem na siłę przełknąć. Było mi duszno, a w momencie gdy, jego oczy zaczęły skanować moją pewnie już purpurową twarz, chciałem po prostu stamtąd spierdolić. 

 — Coś tak poczerwieniał? Nie dobrze ci? — zapytał, a jego oblicze delikatnie złagodniało. 

 Pospiesznie pokręciłem także głową na nie. Starałem się też ewentualnie uspokoić i powiedzieć coś sensownego. Miałem zamiar dać znać, że jestem mu wdzięczny, przekazać jakoś swoją radość jego słowami, jednak w efekcie bąknąłem tylko ciche podziękowania. 

 — Postaram się bardziej. — dodałem, chowając twarz za swoimi jasnymi włosami. 

 — Jakiś taki dziwny się wydajesz. — stwierdził podejrzliwie, przypatrując się mi uważniej. 

 — Eh, nieważne. Do spania bachorze, jutro tez będziemy ćwiczyć. — zrezygnowany moim brakiem reakcji czy odpowiedzi, pokręcił głową w niezrozumieniu i wstał z zamiarem zejścia do mieszkania. 

 Ja natomiast poszedłem za nim, chociaż miałem dziwne przeczucie, że raczej tej nocy nie uda mi się zasnąć.

~~~

[słów: 1310]

Wykonane przez: Mruczalka

Hejka! Mam nadzieje że za bardzo nie przy nudziłam i że się wam podobało❤❤❤
Ach te początki😏😏😏😏❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro