36.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CALEB






Polly siedziała w kącie zapłakana. Długo zastanawiałem się, czy do niej podejść. Nie powinienem tutaj przychodzić pod nieobecność Grega. Jednak nie mogłem patrzeć na smutek dziewczyny. Zastanawiałem się, co się stało. Zazwyczaj wyglądała na zadowoloną. Może bywała naburmuszona, ale nie smutna. Przynajmniej nie w mojej obecności. Nie chciałem nic do niej czuć, ale to było silniejsze ode mnie. Starałem się być w stosunku do Polly obojętny. Na początku tłumaczyłem sobie, że moja troska o nią brała się z tego, że była córką Grega. Byłoby łatwiej, ale to nieprawda. Chodziło o coś więcej. Byłem rozdarty. Nie wiedziałem, jak się zachowywać. Powinienem trzymać się z daleka od Polly. Tak byłoby dla nas najlepiej. Nie powinienem komplikować naszego życia jeszcze bardziej.

– Co się stało? - Patrzyłem na nią.

– Zostaw mnie.

Na pewno nie zamierzałem teraz odejść. Coś ją smuciło i nie miała, z kim o tym porozmawiać. Gdyby tak było, nie siedziałaby teraz sama. Czemu nie zadzwoniła do żadnej koleżanki? Na pewno jakąś miała. Widocznie wcale tego nie chciała, ale nie zamierzałem odpuścić. Mogła powiedzieć mi, czemu czuła się źle. Wysłucham ją. Nie musiał się martwić, że będę jej oceniał. Nie chciałem, żeby została sama. Zastanawiałem się, gdzie był Greg. A Josh? Pewnie siedział w swoim pokoju, żeby nie przeszkadzać siostrze. Ich relacja była dziwna. Dzieciaki nie zawsze spędzały ze sobą czas. Zapewne Polly nie miała ochoty cały czas niańczyć brata.

– Polly... - Podszedłem do niej. – Martwię się o ciebie.

– Ty? - Zaśmiała się. – Niby czemu?

Bo była córką mojego przyjaciela. Tak powinienem odpowiedzieć, ale wiedziałem, że to nieprawda. Oszukiwałem sam siebie. Za każdym razem tłumaczyłem sobie, żeby nie zbliżać się do dziewczyny, żeby nie dać jej żadnej nadziei. Później i tak oberwałbym najbardziej. Nie chciałem zranić Polly. Wolałem, żeby dziewczyna nie znała moich uczuć. Próbowałem nad nimi zapanować. Chociaż ostatnio odnosiłem wrażenie, że nad niczym już nie panowałem. Powrót do domu będzie ciężki, ale wystarczająco długo uciekałem. Miałem czas na przemyślenie wiele spraw. Zwłaszcza tych związanych z moim najmłodszym synem. Powinienem się skupić na nim, a nie na obcych dzieciach. Czasami zapominałem, że byłem ojcem. Zrzucałem zbyt dużo obowiązków na Zoe.

– Polly...

– Nienawidzę swojego życia. - Kręciła głową. – Nie mam nic.

To nieprawda. Jak mogła tak pomyśleć? Miała rodzinę. Może zabrakło w niej matki, ale przynajmniej nie wychowywała się w domu dziecka. Wtedy czułaby się źle. Żadne dziecko nie powinno przebywać w takim miejscu. Greg na pewno był dobrym ojcem. Nawet w to nie wątpiłem. Dzieci zawsze były dla niego najważniejsze. W porównaniu do mnie poświęcał im dużo czasu. Byłem pewien, że nie zrzucał na córkę opieki nad bratem. U nas Zoe zajmowała się Connorem częściej niż ja. Łatwiej było zatrudnić opiekunkę i wymigać się pracą. Nie dawałem rady.

– Jak to? - Postanowiłem usiąść obok dziewczyny, licząc, że mnie nie wygoni.

– Ojciec mnie ogranicza. - Zerknęła na mnie. – Twoja córka w moim wieku ma własny biznes, jeździ po kraju, ma własne mieszkanie, znajomych. Ja tylko ojca i małego Josha, z którym boi się mnie zostawić.

Życie Zoe wyglądało zupełnie inaczej. Nie było sensu tego porównywać. Po śmierci matki musiała zająć się bratem, bo sam nie dawałem rady. Chyba to sprawiło, że szybciej dojrzała. Stała się odpowiedzialna. Znalazła chłopaka, na którym mogła polegać. Chyba dzięki temu postanowiła zaryzykować i otworzyć własną firmę kosmetyczną. Cieszyłem się, że mogłem jej w tym pomóc. Poza tym poznałem lepiej jej chłopaka i upewniłem się, że dobrze trafiła. Miała u boku kogoś, na kim mogła polegać. To mnie uspokajało. Chociaż czasami obwiniałem się, że moja córka nie miała szansy na imprezowanie i robienie głupot, jak inne dzieciaki w jej wieku. Straciła trochę, ale miałem nadzieję, że nie żałowała. Przynajmniej nie zaszła w ciążę jako nastolatka jak kilka jej koleżanek ze szkoły.

– Masz też mnie.

Chciałem, żeby Polly wiedziała, że mogła na mnie liczyć. Postaram się jej pomóc. Lepiej, żeby nie została ze swoimi problemami sama. Nie wyjdzie z tego nic dobrego. Poza tym nie musiała martwić się, że powtórzę cokolwiek jej ojcu. To, co powie, zostanie między nami. Niewiele rozmawiałem z Gregiem. Chciałem naprawić nasz kontakt, ale szło mi kiepsko. Mężczyzna był uparty, a mi bardziej zależało na jego córce. Znowu wszystko komplikowałem. Może rzeczywiście najlepiej byłoby, gdybym trzymał się od rodziny przyjaciela z daleka. Zniszczyłem jego małżeństwo, chociaż podejrzewałem, że od dawna mu się nie układało. Nana go zdradzała. Nie tylko ze mną. Niemożliwe, żeby o tym nie wiedział. Jednak sam okazałem się naiwniakiem, jeśli o nią chodziło. I to gorszym niż Greg.

– Ty mnie nawet nie kochasz. - Dziewczyna zerknęła na mnie.

Myliła się, ale nie powiedziałem tego. Nie chciałem tego czuć. Odpierałem od siebie myśli związane z Polly. Dla własnego dobra. Lepiej byłoby, gdybym trzymał się od niej z daleka, ale nie powinna zostać teraz sama. Zastanawiałem się, jak z nią rozmawiać. Musiałem ostrożnie dobierać słowa. Chciałbym wyjaśnić dziewczynie, co działo się w mojej głowie, ale obawiałem się, że tego nie zrozumie. Nie powinienem obarczać jej swoimi problemami. Miała własne, z którymi sobie nie radziła. Lepiej, jeśli skupimy się na tym, czym zadręczała się ona. Może wcale nie chodziło o nic poważnego. Miałem taką nadzieję. Jednak wątpiłem, żeby dziewczyna zadręczała się głupotami.

– Ale martwię się o ciebie.

– Jesteś tutaj, bo mój ojciec cię o to prosił.

Akurat Greg nie wiedział, że tutaj przyszedłem. Chociaż liczyłem, że zastanę go w domu. Moglibyśmy porozmawiać. Jednak, gdy zobaczyłem jego córkę w kącie salonu, wolałem się z nim nie zobaczyć. Nawet nie zastanawiałem się, gdzie się podział. Ostatnio nie miał problemu, żeby zostawiać dzieciaki bez opieki. Chociaż wcześniej kilka razy prosił mnie o pomoc. Widocznie zaczął ufać swojej córce. A może to ona przekonała go, że nie potrzebowali opieki. Przecież była dorosła i mogła przez kilka godzin zająć się bratem. Albo chodziło o to, że Polly nie chciała przesiadywać w moim towarzystwie. Brałem to pod uwagę. Właśnie dlatego nie powinienem się narzucać. Zamiast skupiać się na Polly, mogłem poświęcić czas swoim dzieciom. Connor też mnie potrzebował, a Miles jeszcze bardziej.

– Nie robię tego dla niego. - Przysunąłem się bliżej.

– Nie? - Spojrzała na mnie.

Nie chciałem jej dawać żadnej nadziei. Nie powinienem. Jednak zapominałem, że w naszym przypadku nawet drobny gest mógł coś znaczyć. Przynajmniej dla mnie. Chciałem ją jakoś pocieszyć. Wydawało mi się, że była w paskudnym humorze i nie miała z kim porozmawiać. Szkoda, że byłem jedyną osobą, która chciała ją wysłuchać. Powinna siedzieć teraz z koleżankami, wygłupiać się i plotkować o chłopakach, którzy im się podobali, zachowywać się, jak nastolatka. Robić głupoty, o które wściekałby się jej ojciec. To niesprawiedliwe, że nasze dzieci miały spieprzone życie prawie tak samo, jak my za dzieciaka. Próbowaliśmy z Gregiem robić wszystko, żeby nasze rodziny były normalne i szczęśliwe. Jedna kobieta wszystko spieprzyła.

– A twój tata na pewno ma jakiś powód.

Próbowałem odwrócić jej uwagę. Może w ten sposób łatwiej będzie mi z nią rozmawiać. Polly ani razu nie wspomniała przy o mnie o tym, co ją spotkało. Ani o byłym chłopaku. Sam nie zamierzałem się wygadać. Źle wyszłoby, gdyby dowiedziała się, że ojciec rozpowiadał o jej nieudanym związku. Podejrzewałem, że nie chciała do tego wracać. Niby po co? Pozwalała się bić. Pewnie nawet się tego wstydziła. Miałem nadzieję, że chodziło o jednorazowy wybryk, po którym zainterweniował Greg i zabrał córkę do domu, a nie o częstą przemoc. Współczułem jej. W życiu Polly wydarzyło się zbyt wiele złego. Najgorsze, że przyczyniłem się do jej cierpienia. Przecież przeze mnie dowiedziała się o zdradzie matki. O zdradzie, do której sam się dopuściłem. Żałowałem tego.

– Traktujecie mnie jak dzieciaka.

– Nieprawda.

Greg się o nią martwił. Rozumiałem go. To samo czułem względem Zoe. To chyba normalne u większości ojców. Byłbym nadopiekuńczy, gdyby ktoś skrzywdził moje dziecko. Jako ojciec musiałem zadbać o bezpieczeństwo dzieci. To był priorytet w moim życiu. Greg robił to samo. Nie udało mu się uchronić córki, za co się obwiniał. Chociaż wiedział, że nie miał wpływu na to, co się wydarzyło, ale to nie łagodziło jego cierpienia.

– Nie patrzysz na mnie jak na kobietę.

Wkraczała na niebezpieczny temat. Testowała moją cierpliwość. Nie powinniśmy o tym rozmawiać. Wolałem nie mówić, w jaki sposób ją postrzegałem. Nie wiedziałem, przecież jak mogła zareagować na te rewelacje. Chociaż one i tak nic by nie znaczyły. Czasami zapominałem, że była w wieku mojej córki i nie powinienem o niej myśleć w niestosowny sposób. Jednak to było silniejsze ode mnie. Już wiele razy wyobrażałem sobie Polly w swoich ramionach. Teraz powstrzymywałem się, żeby ją przytulić, na pocieszenie. Jednak tej gest mógłby być źle przez nią odebrany.

– Polly, naprawdę nie możemy. - Objąłem jej zapłakaną twarz w dłonie.

Przekonywałem sam siebie. Musiałem. Gdy byłem w pobliżu, musiałem przypominać sobie, że dziewczyna była córką Grega, w wieku Zoe. Inaczej szybko stracę nad sobą panowanie. Lepiej, żebym się nie zapomniał i nie zrobił nic głupiego. Później oboje byśmy tego żałowali. Nie chciałem jej skrzywdzić. Przeszła wystarczająco w swoim życiu. Cholera! Naprawdę obawiałem się, nie wytrzymam i zbliżę się do Polly. Najlepiej byłoby opuścić pomieszczenie. Zadzwoniłbym do Grega, że niepokoiłem się, gdy zajrzałem do jego dzieciaków. Może nie byłby na mnie za to zły. Interesowałem się nimi ze względu na naszą dawną przyjaźń.

– Czemu? Chcę tego. - Pocałowała mnie.

Nie mogłem. Musiałem się uspokoić. Trzymałem ręce przy sobie. To ona mnie pocałowała. Powinienem przestać i odepchnąć dziewczynę, ale chciałem tylko chwilę nacieszyć się tym pocałunkiem. Tylko zasmakować jej ust. Nic więcej. Ten jeden raz. To się już nie powtórzy. Dopilnuję tego. Jedna chwila, o której oboje powinniśmy zapomnieć. Chociaż podejrzewałem, że wszystko pogorszyłem, pozwalając pogłębić pocałunek, który zaczęła. Miałem być rozsądny. Jako dorosły facet, wiedziałem, jakie czekały nas konsekwencje.

– Polly – wyszeptałem, odsuwając ją od siebie na odległość ramion – proszę cię.

Unikałem jej spojrzenia. Bałem się, że zobaczę w nim cierpienie. Z mojego powodu. Chciałem, żeby dziewczyna spróbowała mnie zrozumieć. Była zbyt młoda. Niezdecydowana. W nic nie zamierzałem się bawić. Też miałem uczucia. Łatwo się przywiązywałem i można mnie było zranić. Poza tym mogła oskarżyć mnie o molestowanie. Nawet nie miałem pewności, czy w złości tego nie zrobi. Chociaż i tak gorzej, byłoby, gdyby Greg dowiedział się, że zbliżyłem się do jego córki, nawet jeśli zapewniłaby, że tego chciała. Kolejny raz przekonałby się, że byłem dupkiem. Tym razem mógłbym zapomnieć o naprawieniu czegokolwiek i zbliżeniu się do jego rodziny. Nie chciałem ryzykować.

– Niepotrzebnie przyszedłeś. - Otarła łzy i wstała, zostawiając mnie na podłodze.

Potrzebowałem czasu, żeby się ogarnąć, a ona potrzebowała spokoju. Nie zamierzałem za nią pójść. Miała racę. Niepotrzebnie się pojawiłem. Myślałem, że poczuję się lepiej albo, że chociaż ona się tak poczuje. Znowu spieprzyłem. Miałem dość. Nigdy nie uważałem się za porządnego gościa, ale też nie podejrzewałem, że wdam się w romans z żoną przyjaciela. A nawet przez myśl nie przeszło mi, że zbliżę się do Polly. Znałem ją od dzieciaka. Wychowywała się razem z moją córką. Samo to powinno sprawić, że nie patrzyłbym na nią jak na kobietę. Byłem popieprzony.

Przed wyjściem chciałem się tylko upewnić, że dziewczynie nic nie było. Nie mogłem zostawić jej w złym stanie. Chociaż sam przyczyniłem się do pogorszenia samopoczucia dziewczyny. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Gdy wychodziłem Polly, siedziała na kanapie w salonie. Udawała, że mnie nie zauważyła. Może to i lepiej. Złość była dobra. W ten sposób zrozumie, że nie byłem dobrym wyborem. Odpuści sobie. Taką miałem nadzieję. Nie chciałem komplikować jej życia jeszcze bardziej.

– Kiedyś będziesz szczęśliwa – odezwałem się, zanim wyszedłem.

Zasłużyła na to. Znajdzie na swojej drodze faceta, który sprawi, że poczuje się kochana. Życzyłem jej tego. Musiałem wrócić do siebie. Dziewczynie nic się nie stanie. Zapewne za jakiś czas pojawi się Greg. Poza tym mogła do mnie zadzwonić, gdyby ona albo Josh potrzebowali pomocy. Byłem w pobliżu. Jednak teraz musiałem zająć się własnymi dziećmi. Connor nie będzie zadowolony, że moje wyjście się przedłużyło. Zapewne znowu naskarży na mnie siostrze, że musiał zajmować się Milesem. Czy kiedyś przestanę przerzucać swoje rodzicielskie obowiązki na dzieci? Powinienem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro