Rozdział XV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niekiedy trzeba pogodzić z czyjąś śmiercią... Jednak czasem wraz ze stratą ważnej dla nas osoby, nie możemy się pozbierać, poukładać sobie z powrotem życia... A szczególnie wtedy, gdy darzyliśmy tą osobę silnym uczuciem... Rozum nie może wymazać tego, co pokochało serce...
***
A Sonic? Czy on naprawdę nie żyje? Amy w kółko zdawała sobie te pytania... Choć wszyscy myśleli, że to już koniec, ona ciągle w głębi duszy miała nadzieję. Nadzieję, że jeszcze go zobaczy... Dlaczego? Ponieważ szczerze go kochała. Był dla niej całym światem, i choć nie było tego po niej widać - zależało jej na Sonicu jak na nikim innym na świecie... Oddałaby teraz wszystko, aby tylko móc ujrzeć jego piękne, zielone oczy, granatowe jak ocean futro (jeśli w ogóle można nazwać to futrem. .) i szczery, pewny siebie uśmiech... Z żalem spoglądała w szalejące płomienie, które odbijały się w jej pełnych smutku, załzawionych oczach. Zerknęła na przyjaciół, którzy nie mogąc zachować zimnej krwi, płakali jak małe dzieci. Szkoda jej było Sonji i Manica. Dopiero co odnaleźli swojego brata... Po tylu latach rozłąki znów mogli być razem... Jednak los potrafi być okrutny...
- Sonic...- wyszeptała Amy, ocierając łzy spływające jej po policzkach.- Nie możesz teraz odejść... Nawet się z tobą nie pożegnałam!- wybuchnęła płaczem, padając na kolana i kryjąc zapłakaną twarz w dłoniach.
- Będziemy tęsknić...- zaszlochał Tails, spuszczając głowę w dół.- Byłeś moim najlepszym przyjacielem...- szepnął, po czym wybuchł płaczem. Łzy spływały mu po twarzy, opadając kolejno na niepochłoniętą jeszcze przez pożar, zieloną trawę.
- Byłeś najlepszym bratem jakiego można było mieć...- powiedział Manic, przypominając sobie wszystkie wspólne chwile jakie przeżyli w dzieciństwie. Starał się zachować powagę i spokój, jednak już po chwili siedział na ziemi , nie mogąc opanować płaczu.
- Byłeś naprawdę wspaniałą osobą i...- zaczęła Sonja, jednak nie mogąc nawet na chwilę opanować płaczu zrobiła dłuższą pauzę, po czym dokończyła rozpaczając podniesionym głosem .- Będzie nam ciebie brakować!
- Zawsze będziemy o Tobie pamiętać...- dodała Sticks, która również zatopiła się w ,,wodospadzie łez''.
- Będziemy tęsknić...- westchnął Knuckles, który również  dzielił los przyjaciół.

- Nie tak łatwo jest się mnie pozbyć...- szepnął Sonic, wyłaniając się z płomieni. Na jego ciele znajdowało się wiele ran, z których sączyła się krew. Jednak pomimo tego, na jego twarzy widniał szczery uśmiech.
- Sonic!- krzyknęła Amy pod wpływem niepohamowanej radości.- Wiedziałam, że wyjdziesz z tego cało! Wiedziałam, wiedziałam!- krzyczała ciesząc się jak małe dziecko.
Wszyscy rzucili się w stronę jeża, zamykając go w szczerym i pełnym radości uścisku.
- Nie rób nam tego więcej...- powiedziała przejęta Amy spoglądając mu prosto w oczy.
- Nie zrobię. Obiecuję...- uśmiechnął się jeż .- Emm... A możecie mnie już puścić? Trochę się duszę...- powiedział żartobliwym głosem.
- Należy ci się. Tym razem naprawdę nas wystraszyłeś.- powiedziała swoim ,,pouczającym''  głosem Amy, uśmiechając się od ucha do ucha. Nigdy nie czuła się tak dobrze jak w tej chwili.

***
Szczerze mówiąc to w ogóle nie miałam w planach tego rozdziału. Ale jak już obiecałam, to wypada tej obietnicy dotrzymać XD. Wiem że trochę krótki, ale nie miałam za bardzo pomysłu... Dziękuję za uwagę i proszę o wyrażenie zdania w kom. ^^
Pozdrawiam
Julia-Paula 😊

PS: Podczas pisania nagle wyłączył mi się Wattpad i gdy znów w niego weszłam nie było nic napisane. Bałam się że ten rozdział przepadł, ale na szczęście nie... Uff... Okropnie się wystraszyłam. Myślałam że wszystko przepadło XD.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro