CHAPTER 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poczuła, jakby cały świat wokół zatrzymał się w tym jednym momencie. Te kilka słów, plany ożenku spowodowały większy mętlik w jej głowie niż cokolwiek, kiedykolwiek wcześniej. Do oczu napłynęły jej łzy, chociaż nie czuła potrzeby płaczu. Nie czuła także smutku ani rozpaczy. 

Kochała go miłością bezwarunkową i silniejszą niż mógł sobie wyobrazić, więc fakt, że chce być z kimś szczęśliwy nie załamał jej. Nie mógł. 

Chciała się cieszyć, chciała mu pogratulować i starała się myśleć tylko o tym, mimo to, po jej policzkach sunęły mokre smugi. 

Nigdy, przenigdy nawet nie marzyła o tym, że Andy mógłby kiedykolwiek stworzyć z nią związek. Samo myślenie o tym wydawało jej się tak niedorzeczne, a nawet niewłaściwe. Dzięki temu nie cierpiała teraz tak okrutnie, co miałoby miejsce, gdyby robiła sobie nadzieje. Nie była tak głupia, ale obok radości ze szczęścia chłopaka, gdzieś podświadomie czuła zawód. Nie mogła się tego wypierać.

- No to białe, czy czerwone?- gestykulował przesadnie i Cam miała wrażenie, że gdyby nie ściana, o którą się opierał, zaraz by się przewrócił. 

-Myślę- przełknęła ślinę i łzy, przez które ciężko było jej wydobyć z siebie głos- że bukiet czerwonych róż byłby idealny. 

- Dzięki, Cami- wybełkotał i położył jej dłoń na ramieniu- i nie płacz, zaprosimy cię na ślub. 

Wciągnęła gwałtownie powietrze. Cieszenie się razem z nim, a patrzenie jak ukochana osoba przysięga spędzić resztę życia z inną, po czym następuje pocałunek, to zupełnie co innego. Obawiała się, że nie byłaby w stanie tego znieść. 

Ale po chwili to do niej dotarło. Andy Biersack, jej największa miłość i idol zaprosił ją na swój ślub. Czy mogłaby się nie zgodzić? Nie rozważała nawet takiej możliwości. 

- Wracam do środka, zimno już- oznajmiła i weszła z powrotem do klubu. Kątem oka zauważyła, że Andy wyrzucił papierosa i skierował się do toalety. 

Mimo iż nie czuła żalu, jej dobry nastrój uległ zmianie i towarzyszyła jej dziwna melancholia. Miała ochotę się do kogoś przytulić, poczuć, że nie jest sama choć przez chwilę. 

Wróciła do loży i usiadła obok Ashleya, który oparty na kanapie chyba spał. W zawziętej dyskusji brał już udział tylko Jake z Christianem, a Jeremy natomiast tańczył na parkiecie z jakąś blondynką. 

Oparła się o kanapę i położyła głowę na ramieniu Asha. Ten powoli otworzył oczy i objął dziewczynę w pasie. 

- Co się stało, promyczku?- wychrypiał cicho. Cam podejrzewała, że resztkami sił powstrzymywał się od zaśnięcia. 

- Nic się nie stało, po prostu miałam ochotę się przytulić. 

- Czemu jesteś smutna?- nalegał. 

- Nie jestem smutna. Naprawdę. Lubię się przytulać, to wszystko.

- My cię zawsze chętnie przytulimy- po jej drugiej stronie pojawił się CC, który prawdopodobnie musiał usłyszeć rozmowę. 

- Cieszyłabym się jak nigdy, gdyby nie fakt, że jutro wyjeżdżacie. I kto mnie przytuli?- tak, teraz, gdy sobie o tym przypomniała,  zrobiło jej się autentycznie przykro. 

- Nie bój się, myślę, że jeszcze nie raz cię odwiedzimy, promyczku. Zwłaszcza Biersack. Chyba mu się spodobałaś- Ash szturchnął ją łokciem w bok- i będzie chciał do ciebie jak najszybciej wrócić- zaśmiał się, a reszta mężczyzn mu zawtórowała. 

- Wątpię- odparła dziewczyna ponuro. Czy oni podejrzewają, że Andy ją polubił?- on oświadczy się Juliet. Po powrocie. 

Jake z Christianem otworzyli szeroko oczy z zaskoczenia, a Ashley zadławił się drinkiem, którego właśnie łyk pociągnął.

- Żartujesz?- spytał poważnie Pitts. 

- Nie, czemu was to tak dziwi? 

- Nie sądziliśmy, że tak szybko...

-Ta- mruknął Ash- poza tym, ja tam jej nie ufam. Założyłem się z Fergusonem, że jeszcze przed naszym wyjazdem zostaniecie z Andym parą. Wychodzi na to, że przegrywam, kurwa...

- Zakładaliście się o nas?- spytała z nutą pretensji w głosie. 

- To nic takiego, serio. Po prosu uważam, że bylibyście przeuroczą parą- brązowooki wzruszył ramionami. 

Ona? Miałaby być z Andym? Przecież to niedorzeczne. W swoich chorych paranoicznych myślach, przez które jak przez pryzmat widziała wykreowany przez siebie świat, nie była godna. 

Chciała coś odpowiedzieć, zaprzeczyć i zacząć się bronić, ale obgadywany mężczyzna właśnie wrócił do ich loży.  Musieli wymyślić na poczekaniu jakiś temat, o którym mogli rozmawiać przed jego przyjściem.

Niedługo potem wszyscy zgodnie stwierdzili, że Ashowi i Andy'emu wystarczy już alkoholu na dziś i powinni już wracać. 

Camille nie miała pojęcia czemu, ale fakt, że Ashley nie lubi Juliet, a ją tak, podnosiła ją na duchu. 

~*~

Nie było dawno rozdziału, przepraszam. A ten jest krótki, wiem :_: Teraz zaczęła się szkoła i nie będę miała za dużo czasu, żeby dodawać rozdziały, ale będę robić co w mojej mocy. 

xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro