XXIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Modelka obudziła się rano w zimnym łóżku, co znaczy, że nie było obok niej męża, a to z kolei trochę ją zaniepokoiło. Domyśliła się, dlaczego Toji nie wrócił do łóżka, ale postanowiła to jednak sprawdzić.

Szybko wstała, narzuciła coś na siebie, po czym lekkim krokiem, na palcach zakradła się do salonu, gdzie właśnie panował istny chaos. Pomijając, że z jakiegoś powodu na stoliku do kawy leżał zdechły Toji, a jego wspólnik do picia na jednej z kanap z nogami zawieszonymi na oparciu. Za to podłogę zdobiły drobne kawałki szkła, nie wiadomo skąd wzięte...

Gdy kobieta spojrzała na swojego ukochanego, natychmiast zmarszczyła brwi ze zmartwieniem, przy czym szepnęła do siebie:

- Moje biedactwo... Tak się zestresował, że doprowadził się do takiego stanu...

Po krótkiej chwili postanowiła nic nie robić z dwójką wedle zasady, że śpiącego się nie budzi, zwłaszcza pijanego... Zamiast tego szybko skorzystała z łazienki, po czym uznała, że to najodpowiedniejszy czas, aby wreszcie się dowiedzieć, czy mężczyzna dobrze przeczuwał, czy jednak się mylił...

Potem znów wróciła do salonu i podbiegła do bruneta, a widząc go tak bezbronnego, aż ułożyła usta w łagodny uśmiech, przysuwając dłoń do jego ciepłego policzka:

- Moja śpiąca królewna...
- Ja nie śpię - zabrzmiał głos bruneta, który jeszcze chwilę przymykał oczy, aż je otworzył. Przypominając sobie o stanie podłogi, natychmiast się podniósł, po czym przytulił kobietę, odsuwając ją od szkła - Odejdź, bo tu jest niebezpiecznie.
- Toji... - rzekła niespodziewanie niepewnie.
- Hm? - spoglądał na nią z czułością.
- Zrobiłam test...
- I jaki wynik?! - spytał żywo.
- Jeszcze czekam...
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptał, wtulając ją w siebie - Nigdy w życiu nie żałowałem, że to z tobą się ożeniłem...
- A ja nie żałowałam nigdy, że za ciebie wyszłam... - zaśmiała się.
- Trochę nie mieliśmy wyjścia, co? - odwzajemnił.
- Zawsze mogłeś uciec i mnie zostawić samą z dzieckiem...
- Mój ojciec i tak by mnie znalazł i siłą zaciągnął do ołtarza... - pokręcił głową z politowaniem - Zresztą jak mogłem uciec, kiedy nosiłaś w sobie moje dziecko? I wiedziałem, że to będzie syn... Uczyniłaś mnie mężczyzną, bo przy tobie dojrzałem, a do tego szczęśliwym... Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało razem z Megumim.
- Jesteś tak słodki w tym, co mówisz, że zaraz chyba zwymiotuję...
- Masz mdłości?! - drgnął spanikowany.
- Nie, głuptasie! - zaśmiała się, po czym spojrzała na zegarek - Och, już chyba czas zobaczyć...
- Idę z tobą.
- Jesteś pewien? - spojrzała na niego jak ten z każdą sekundą blednie i drży coraz bardziej.
- Jestem gotowy - złapał mocno jej dłoń.
- Co, jeśli będzie pozytywny? - spytała, powoli prowadząc za sobą wyższego.
- Jesteśmy dorośli i weźmiemy odpowiedzialność - teraz mówił wyjątkowo poważnie - Nie pamiętasz jak się przewija niemowlaka?
- Prawie w ogóle nie pozwalałeś mi tego robić, Toji - spojrzała na niego z wyrzutem.
- Nieprawda!
- Tak! I twierdziłeś, że to tylko twój syn i tylko ty będziesz go przewijał...
- Ja tak mówiłem? - udawał, że nie pamięta - Na pewno nie...
- Oczywiście, że tak! Zachowywałeś się jak totalny idiota zakochany we własnym dziecku...
- Na pewno nie! - zawołał, czując wewnętrzne zawstydzenie. Doskonale wiedział, że tak właśnie było. On nie potrafił się odpędzić od bobasa w swoim domu, okazując mu tak głębokie uczucie ojca do syna, że to nawet rozczulało matkę małego bruneta.

Para w końcu dotarła do drzwi od łazienki, a wtedy Toji ścisnął dłoń żony jeszcze mocniej. Był naprawdę przerażony jak nigdy, a stres w niczym nie pomagał... Chociaż z pewnej perspektywy sam mówił, że przecież już mają jedno dziecko, z którym sobie poradzili, ale mimo wszystko pojawienie się jeszcze jednego budziło w nim ogromny strach.

Brunetka powoli podeszła do umywalki, na której zostawiła test, po czym drżącą ręką go wzięła, a gdy spojrzała, otworzyła szerzej oczy, aż zauważył to Toji.

- Co jest?! - wrzasnął, niemal wyrywając jej test z ręki. Gdy sam to ujrzał, poczuł, jak zalewa go zimny pot, a on drętwieje z równym szokiem na twarzy. Rzekł słabo - On jest...
- Pozytywny... - dokończyła tym samym tonem, po czym wtuliła się mocno w mężczyznę.
- Nie wierzę... - od razu ją objął, przesuwając dłoń po jej potylicy - Jak to możliwe...
- Chcieliśmy uczyć Megumiego o zabezpieczaniu się, a tymczasem sami wpadliśmy... Znowu...
- Ale my się zabezpieczamy! - zaprotestował z oburzeniem.
- Nieskutecznie! - wrzasnęła, odrywając się od starszego - To już koniec! - po czym uciekła z łazienki.
- Kochanie, zaczekaj!

Brunet złapał się za głowę, nie wiedząc, co teraz zrobić. Wiedział, że powinien właśnie pocieszać swoją żonę, a przede wszystkim ambitną kobietę, która codziennie walczyła o swoje miejsce w tak toksycznym środowisku jakim był modeling. Przecież zazdrosnych koleżanek nie brakowało, które tylko czyhały na błąd doświadczonej już modelki o niesamowitej urodzie i wrodzonym talencie. Od zawsze musiała walczyć o swoje, będąc w cieniu własnej wspaniałości. Wcześniej, za czasów szkoły, nagle pojawiła się w liceum, w którym nie znała nikogo, ale od razu wzbudziła wielki zachwyt, choć nie tylko... Zanim została modelką, wcześniej próbowała sił w dopingowaniu ówczesnej drużyny piłkarskiej, w której akurat był Toji. Lecz, gdy brunetka przedstawiła swoje umiejętności, została odesłana, a oficjalną wersją było to, że nie nadawała się do reszty 'zdolnych' dziewczyn. W rzeczywistości to one nie nadawały się do niej, bo ta niezaprzeczalnie potrafiła dużo więcej i posiadała o wiele więcej uroku od reszty... Przez to też szybko zrezygnowano z niej, spychając ją do grupy szarych, zwyczajnych ludzi bez znaczenia. Jednak kapitan drużyny od razu zauważył wyjątkowość odrzuconej dziewczyny, a może nawet zakochał się od pierwszego wejrzenia... Podziwiał ją od pierwszego spotkania, kiedy ta potrafiła opanować nerwy i odpuścić grupie popularnych tancerek, bo większość tak wyprowadzała z równowagi, że tak czy siak musieli coś powiedzieć. Tymczasem ona dumnym krokiem je zlewała, okazując im takie zlekceważenie, że bez żadnych słów tworzyła sobie potężnych wrogów. Robiła to znacznie lepiej niż Toji, który musiał wciąż odpychać jedną z tych dziewczyn, chociaż bywał dla niej naprawdę nieprzyjemny. Ona nie potrafiła zrozumieć, że kapitany drużyny piłkarskiej się nią nie interesuje, a zwłaszcza, gdy jego serce już zostało zajęte przez piękność, której zazdroszczono talentu. Tylko, że to ona pierwsza nie dopuszczała go do siebie przez długi czas, przekonana, że jest to jeden z piłkarzyków, więc na pewno jest beznadziejnym człowiekiem. A ona była tym znudzona i zdegustowana. Potrzebowała chłopaka, który mógł jej zapewnić opiekę, wierność i zaufanie, czego wcześniej nie dostała. Zakładała, że ktoś taki jak Toji również nie będzie potrafił, zwłaszcza, że nie był chłopakiem o byle jakiej urodzie. Jednak, gdy już mu pozwoliła wejść w swoje życie, bardzo szybko się zakochała i nawet nie zauważyła jak zmieniła bruneta, oczywiście na lepsze. Wciąż był tym samym Tojim, ale mimo wszystko nieco dojrzał, a gdy później musiał zostać ojcem to już w ogóle... Nigdy w życiu za nic nie dziękował, ale za przyszłą mamę Megumiego był tak wdzięczny, że to go aż zawstydzało. Ale nikt się nie spodziewał, że kapitan drużyny piłkarskiej i ta odrzucona dziewczyna zostaną parą, a potem rodzicami i małżeństwem i że ich miłość będzie trwać aż do teraz... Nikt się nie spodziewał tego nawet mimo incydentu, w którym te popularne były bliskie ośmieszenia brunetki, ale w jej obronie stanęła niemal najważniejsza osoba wśród uczniów, czyli właśnie Toji Fushiguro. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że będą razem, a tym bardziej, że dziewczyna w przyszłości otrzyma jego nazwisko i urodzi mu równie uroczego syna co ona sama.

Toji chodził po łazience spanikowany to zerkając na test ciążowy, to na siebie w lustrze, przy czym przepłukiwał twarz. Sam wciąż był w szoku i nie potrafił uwierzyć, że zostanie ojcem drugi raz... Nie potrafił w ogóle sobie tego wyobrazić, przecież on nie był na to gotowy. Nieważne, że miał już prawie dorosłego syna, którym przez wiele czasu zajmował się sam. Nie chciał drugiego dziecka i tyle. Wcześniej w pośpiechu wyznał to ukochanej, czego zaczął żałować, bo w ten sposób mógł ją urazić lub dać do zrozumienia, że nie chce mieć z nią dzieci, a przecież to nie o to chodziło... Mimo wszystko uznał, że on pomartwi się potem, a teraz najważniejsza jest jego żona, dlatego też pobiegł do sypialni, ale ta okazała się zamknięta na klucz.

- Kochanie, proszę, wpuść mnie... - westchnął Toji z troską.
- Nie! Wszystko stracone! - wrzeszczała, jakby we łzach - I to twoja wina!
- Wiem, że jestem głupi, ale... Powinnaś przytulić się do mnie, a nie do poduszki. Poduszka nie da ci buzi i w ogóle...
- Twojego buzi już mi wystarczy!

Tymczasem Sukuna powoli otwierał powieki, słysząc dyskusję małżeństwa, a gdy zauważył na podłodze rozbite szkło, natychmiast spojrzał szerzej, od razu podnosząc się z kanapy. Lecz wtedy zakręciło mu się w głowie, która swoją drogą strasznie go bolała, w efekcie czego wylądował z powrotem na siedzeniu. Złapał się za skroń, mrużąc oczy i próbując zrozumieć, co tu tak właściwie się stało...

Nagle do salonu wparował zestresowany Toji, a widząc, że Sukuna już nie śpi, spytał spanikowany:

- Co słyszałeś?!
- Nie wiem... - przyznał otumaniony - Która godzina?
- Słyszałeś coś?
- Tylko hałas, ale nic konkretnego... A coś się stało?
- Nic! - odpowiedział zdecydowanie - Idę do sklepu, a ty to sprzątnij, bo ktoś się pokaleczy. Jak wrócę, pokażę ci, czym wyleczyć kaca.
- Skąd wiesz, że...
- Daj spokój... - zaśmiał się nieco cynicznie - Przecież widzę.
- Wszystko w porząd... - starszy mu przerwał.
- Przestań się zgrywać i zacznij to sprzątać, bo zaraz przyjdzie tu Megumi, a nie chcę, żeby mu się coś wbiło...

Po czym poszedł do przedpokoju, gdzie szybko się ubrał i wyszedł bez słowa. Tymczasem szatyn przez dłuższą chwilę próbował jeszcze raz ułożyć w głowie, ale zrozumał, że naprawdę niewiele pamięta z tamtego wieczoru. Za to pamiętał, że tata Megumiego potrafił wypić tak dużo, że chyba wyczerpali cały zapas alkoholu w domu. Ale to nieważne. Toji wyraźnie powiedział, żeby chłopak posprzątał, więc ten też szybko się za to zabrał... Nie pomyślał jednak, że niezbyt mądrym będzie zbierać kawałki szkła gołymi rękoma i zaraz też się o tym przekonał, kiedy nagle z jego palca zaczęła lecieć krew.

Spanikowany Sukuna nie wiedział co zrobić, więc od razu pobiegł do pokoju Megumiego, gdzie zaczął go budzić. Brunet wyjątkowo mocno spał, dlatego starszy szturchał go przez dłuższą chwilę, aż ten wreszcie rzekł ciut oschle i spale z zamkniętymi oczami:

- Co chcesz?
- Skaleczyłem się...
- Co... - chwilę myślał, po czym niespodziewanie wstał, otwierając szeroko oczy.

Gdy brunet zauważył, co się dzieje z ręką jego chłopaka, natychmiast zbiegł z łóżka, zabierając ze sobą szatyna prosto do łazienki. Tam od razu wziął jego palec pod kran i kazał tak trzymać, tymczasem sam szybko wyciągnął z apteczki wodę utlenioną, jakiś wacik i plaster. Kiedy Sukuna już wymył rękę z krwi, wtedy brunet zaczął przemywać mu ranę, a przy tym wzdychał z niezadowoleniem:

- Ty debilu... Nie mogłeś sam się tym zająć i mnie specjalnie budziłeś, kiedy tak dobrze mi się spało?
- Nie wiedziałem, gdzie szukać tych rzeczy i było mi głupio...
- Wiesz, zwykle są w łazience... - już przyklejał mu plaster - Jak ty się w ogóle skaleczyłeś?
- W salonie jest szkło, które chciałem pozbierać...
- Co tam się wczoraj stało?!
- Nie pamiętam właśnie...
- To trzeba natychmiast zebrać! Przecież psy się mogą skaleczyć! Albo mama! - po czym popędził do miejsca zbrodni.
- Megumi! - on zanim.

Minęła chwila, a po potłuczonej szklance nie było już śladu, bo brunet sprzątnął to zdecydowanie sprawniej niż jego ciut głupi ukochany. Zaraz po tym opadł na kanapę, gdzie od dawna podziwiał go Ryomen.

- Dziękuję, Megumi - rzekł życzliwie starszy, przyciągając do siebie chłopaka - Ale twojemu staremu powiemy, że to ja pozbierałem, dobra?
- Po co? - spojrzał na niego jak na dziwaka.
- Bo to mnie o to poprosił, a nie ciebie. Powiedział, że mam to szybko zebrać, bo się jeszcze skaleczysz... - po czym zaśmiał się, patrząc na swoją rękę.
- Widząc plaster na twoim palcu, na pewno domyśli się, że to ty to pozbierałeś...
- A jak powiem, że to ja? - nagle uniósł kąciki ust złośliwie.
- Będę musiał cię ukarać, szczeniaczku - odwzajemnił, wchodząc w dyskusję z młodszym.
- Och, a w jaki sposób?
- Dla twojego dobra - zaczął się powoli zbliżać do jego ust - lepiej, żebyś nie wiedział.
- Jestem ciekawski... - zrzucił uważny wzrok na jego wargi.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, aniołku - po czym pocałował go czule.

Megumi pociągnął temat, wsuwając dłoń po torsie chłopaka, aż dotarł do jego ciepłej szyi, gdzie spoczął. Z kolei Sukuna objął bruneta delikatnie po obydwu stronach, powoli jeżdżąc z góry na dół i odwrotnie. Przy tym pogłębiali pocałunek, zapominając o wszystkich istotach w tym domu, przez co nie zauważyli, kiedy Fushiguro wylądował plecami na kanapie, a sam wsunął dłonie pod koszulkę starszego, czując charakterystyczne, szybciej bijące serce, właśnie uderzała w niego ekscytacja... Aż przyciągnął szatyna bliżej, aby ich pobudzone ciała zaczęły się o siebie dziko ocierać.

Nagle drzwi wejściowe zostały otwarte, na co dwójka natychmiast od siebie odskoczyła, otwierając szerzej oczy i próbując na szybko zapanować nad oddechem. Wtedy przez pokój przeszedł Toji już nieco spokojniejszy, trzymając w ręce całą siatkę z nie wiadomo czym. Przelotnie spojrzał na syna i jego chłopaka, a wtedy zrobił minę pełną ni to zdziwienia, ni odrazy, widząc lekkie rumieńce pod oczami bladoskórego i spojrzenia dyszącej dwójki próbujące coś ukryć.

- Panujcie nad sobą... - rzekł, jakby sam był w tym zawodowcem - Poza tym mówiłem ci już, seks dopiero po ślubie - spojrzał na Sukunę.
- Tato! - wrzasnął zmieszany Megumi, krzywiąc się.
- No co? - przesunął wzrok na syna - Dbam o twoją przyszłość!
- Przecież my nie...! - Toji się wtrącił.
- Ta, jasne... - parsknął śmiechem - A ja planowałem zostać ojcem... - zaraz jednak dodał, widząc wzrok bruneta - Yy... Przecież to nie ma znaczenia, Megumi! Później o tym pogadamy! - teraz znów spojrzał na starszego chłopaka i rzekł już poważniej - Wytrzymaj jeszcze trochę, zaraz przyjdę.

Po czym poszedł prosto do sypialni, która o dziwo było już odkluczona. Tymczasem Megumi spojrzał pytająco na Sukunę, a ten odpowiedział:

- Powiedział, że mi pokaże, jak wyleczyć kaca.
- Mój ojciec coraz bardziej cię lubi... - zaczął się zastanawiać.
- Powinieneś się cieszyć, szczeniaczku - posyłał w jego stronę uśmiech, kiedy nagle dostrzegł otwarte drzwi od sypialni rodziców bruneta, przez co uśmiechnął się jeszcze cwaniej - Hej, zobacz...
- Co? - spojrzał w kierunku, gdzie patrzył starszy - Znów zapomniał zamknąć...
- Zerkniemy?
- Sukuna!
- No co? Co ci szkodzi?
- A co jak oni...
- Teraz? - zaśmiał się - Bez przesady...
- No... Tylko na chwilę...

Po czym razem podbiegli do otwartych drzwi i zobaczyli jak Toji właśnie tuli się do mamy Megumiego od tyłu, która skutecznie chowała się przed światem dzięki kołdrze. Mężczyzna był wyraźnie przejęty i mówił tonem niezwykle delikatnym, prawie jak do dziecka:

- No kochanie...
- Odejdź - odpowiedziała oschle, odpychając go ręką, ale niezbyt mocno, jakby tylko udawała, że go nie chce - Moje życie już nie ma sensu!
- Zobacz, kupiłem ci twoje ulubione przekąski... Jak byłaś w ciąży z Megumim to je często jadłaś, pamiętasz?
- Nie pamiętam!
- No weź, misiu... Nie gniewaj się już na mnie... Przecież to nie tylko moja wina...
- Wiem! - wrzasnęła rozpaczliwie, po czym odwróciła się do niego i wtuliła się w niego mocno, a ten natychmiast ją objął pewnie - Dlaczego akurat teraz... To najgorszy moment... Nie mogłam zajść w ciążę za kilka miesięcy..?
- Nasza dzidzia chciała teraz... - zaśmiał się, próbując rozluźnić atmosferę.
- Ale co z kontraktami...
- Spokojnie... Zanim urośnie ci brzuszek, jeszcze minie jakiś czas, dokończysz wszystko.
- No tak, ale...
- Twoje głupie koleżaneczki będą miały kolejny powód do zazdrości! Nie dość, że masz takiego przystojnego męża to jeszcze będziesz z nim miała drugie dziecko! A one nie mogą sobie nikogo znaleźć...
- No tak - uśmiechnęła się, wymieniając z nim krótki pocałunek - Mam niesamowite szczęście, a one mogą tylko zazdrościć, jak zawsze.
- Przede wszystkim mogą ci zazdrościć, że jesteś taka pracowita i ambitna i mimo wszystko się starasz o nas dbać.
- Teraz będzie więcej czasu, abym o was zadbała... Już o trójkę...
- Nadal nie mogę w to uwierzyć... - przyznał ze zdumieniem.
- Więc akceptujesz to, Toji?
- Przecież to moje dziecko, jak mogę go nie kochać? - uśmiechnął się, po czym pocałował ukochaną w czoło i rzekł - Ty sobie teraz odpoczywaj, skarbie, a ja pójdę pomóc młodemu. Właśnie, czy już go trochę polubiłaś?
- Megumi go kocha, więc... Muszę go znosić.
- Tylko znosić? - zaśmiał się.
- No może trochę go lubię! Dobra, idź już, Toji..!
- Kocham cię, matko moich dzieci!
- A ja ciebie...
- Co tak słabo?
- Źle się czuję. Nie denerwuj mnie...
- Dobra, dobra! - już zszedł z łóżka, co dwójka potraktowała jako porę do ucieczki.

Za chwilę, kiedy Sukuna i Megumi już jak, gdyby nic, siedzieli w salonie, wszedł tam Toji. Zmierzył bruneta i szatyna ciężkim spojrzeniem, mówiąc czepialsko:

- No i co, gówniarze? Wiem, że podsłuchiwaliście!
- Nieprawda! - wyparł się Megumi.

Toji na to machnął ręką, po czym spojrzał na Sukunę i przywołał go, na co ten pokiwał głową i wstał. Jeszcze pogłaskał młodszego po głowie, po czym poszedł do kuchni ze swoim przyszłym teściem. A Megumi za nimi.

Po pewnym czasie do kuchni weszła także mama Megumiego, a widząc jak jej mąż leczy się z chłopakiem ich syna, delikatnie uniosła kąciki ust w górę, a spoglądając na znudzonego bladoskórego, szybko wymyśliła:

- Chodź, Megumi. Idziemy na zakupy.
- Czy to bezpieczne zostawić ich razem samych? - spytał Megumi, patrząc podejrzliwie na dwójkę.
- Nie martw się, tata lubi Sukunę, nie da go nikomu skrzywdzić, a tym bardziej sam nie zrobi mu krzywdy.
- Co? - spojrzał zaskoczony na ojca, na co ten wzruszył ramionami, patrząc w innym kieunku.

I finalnie Megumi poszedł z mamą, a Sukuna został z Tojim. I młodszy brunet mógł tylko polegać na zapewnieniu kobiety, że dwójka nic sobie nie zrobi, nawet podczas wspólnej realizacji jakiegoś super genialnego pomysłu, jak to oni obydwaj mieli w zwyczaju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro