Rozdział 66

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Suzanne! - zawołała McGonagall. Gryfonka nie jechała pociągiem, jak inni uczniowie. Dolores Umbridge miała przybyć do Hogwartu dopiero na kolację, więc miała jeszcze trochę wolnego. - Pamiętaj, nie daj jej się  sprowokować. Nie chcemy, żeby się tobą za bardzo interesowała.

- Rozumiem i uwierz, nie mam zamiaru narażać się tej kobiecie. - odpowiedziała szczerze.

- Mam nadzieję. - odparła nauczycielka, już chciała iść, ale coś jej się przypomniało. - I przystopujcie z żartami! Żebym się nie musiała za Was wstydzić.

- Ale... - chciała się kłócić, ale mordercze spojrzenie Minerwy przekonało ją, że lepiej grzecznie przytaknąć. - Jasne.

Zanim jeszcze uczniowie przyjechali Suzanne udała się do Komnaty, aby zacząć pracę nad Eliksirem Życia. Zdążyła przygotować składniki, a potem szybko udała się na Ucztę Powitalną. Dotarła na miejsce spóźniona. Otworzyła wrota i weszła do środka, a wszystkie spojrzenia padły na nią. Dziewczyna nie przejmując się niczym ruszyła na swoje miejsce przy stole Gryfonów. Usiadła koło Harrego, który był wyraźnie nie w humorze. Suzanne nałożyła sobie pasztecików dyniowych i w ciszy zaczęła jeść. Z ciekawość spojrzała na stół prezydialny. Na środku, jak zawsze zasiadał Albus Dumbledore, po jego lewej stronie siedziała Minerwa McGonagall, a zaraz koło niej Severus Snape. Z drugiej strony stołu zasiadali kolejno profesor Flitwick, Pamona Sprout, Hagrid i kilku innych. Jednak uwagę Suzanne przykuła kobieta siedząca obok Mistrza Eliksirów. Ubrana była w ohydny, różowy sweter, również różową sukienkę i jakże by inaczej, różowe trzewiki. Gryfonce nagle zrobiło się niedobrze. Zdecydowanie nie powinno się tak ubierać. Już rozumiała, dlaczego Harry nazywał ją Różową Landryną. Gdy kolacja się skończyła dziewczyna razem z przyjaciółmi udała się do Pokoju Wspólnego. Musiała stwarzać pozory, nie chciała by ta baba się do niej przyczepił, choć jest to tylko i wyłącznie kwestią czasu.

Było już sporo po ciszy nocnej, gdy Suzanne zdecydowała się wracać do swoich kwater. Wyszła z Pokoju Wspólnego i udała się prosto na piąte piętro. Jednak nie była by sobą, gdyby na kogoś nie wpadła, na jej szczęście lub nieszczęście tą osobą był Snape.

- No, no, no to już jest jakiś nawyk Dumbledore? - zapytał z kpiną. - Co tu robisz po ciszy nocnej?

- Wracam właśnie z Pokoju Wspólnego, profesorze. - odpowiedziała.

- Na pewno. - odparł z jadem w głosie. - Odejmuję 10 punktów Gryffindor' owi, a jutro chce Cię widzieć na szlabanie. O 17. - dodał, po czym odszedł. Suzanne przeklinała siebie w myślach, dlaczego zawsze wpadała akurat na tego przerośniętego nietoperza. Dalsza droga minęła jej bez żadnych przeszkód.

Następnego dnia zaczynała zajęcia od eliksirów. Po śniadaniu razem z Harrym i Hermioną ruszyli do lochów. Od samego wejścia do klasy czuć było napiętą atmosferę. Zaraz po dzwonku do sali weszła Umbridge. Gryfonka domyśliła się, że ta baba chce zacząć od klasy w której znajduje się słynny Harry Potter. Jak co lekcje profesor zaczął zajęcia od sprawdzenia obecności. Gdy doszedł do Suzanne chwilę się zawachał.

- Dumbledore?

- Obecna. - odpowiedziała, a profesor kontynuował, natomiast Gryfonka czuła na sobie zaintrygowane spojrzenie starszej kobiety.

Dzisiejsza lekcja to była tylko teoria. Gryfonce bardzo się nudziło, zaczęła rozmyślać nad Eliksirem Życia, który był w trakcie warzenia i przez to nie usłyszała pytania zadanego jej przez Slughorn' a.

- Panno Dumbledore! - dopiero teraz zdała sobie sprawę, że coś do niej mówi.

- Przepraszam, profesorze. Zamyśliłam się. - powiedziała ze skruchą. - Mógłby Pan powtórzyć pytanie?

- Poprosiłem, żeby panienka wymieniła wszystkie składniki Felix Felicis oraz jego właściwości.

- Ten konkretny eliksir zwiększa szczęście pijącego. Cechą charakterystyczną są
Kropelki skaczą jak złote rybki, na powierzchni eliksiru. - odpowiedziała płynnie na zadane pytanie. - Jeśli chodzi o składniki to są nimi: jaja popiełka, bulwy cebulicy, czułki szczuroszczeta, nalewka z tymianku, skorupka żmijoptaka, sproszkowana ruta zwyczajna.

- Wspaniale! - wykrzyknął uradowany profesor. - 15 punktów dla Gryffindoru. - dodał, po czym zaczął kontynuować lekcje. Uwagę Suzanne przykuła ubrana na różowo kobieta, która zaczęła coś zawzięcie zapisywać. Po lekcji Gryfoni udali się na swoje następne zajęcia, czyli Zielarstwo.

Po wszystkich zajęciach udali się na obiad. Harry był wyraźnie zdenerwowany, Suzanne dobrze wiedziała dlaczego. Gryfon zdawał sobie sprawę, że gdy Umbridge jest w szkole to o wiele trudniej będzie im uwarzyć Eliksir, jak i wskrzesić rodziców chłopaka. Rozumiała go doskonale. Nawet jeśli Komnata Tajemnic jest najbezpieczniejszym miejscem w zamku, ktoś może zobaczyć, jak schodzą do niej i nakablować. Muszą być o wiele bardziej ostrożni, o ile Snape i McGonagall to nie problem, to już z Umbridge są kłopoty.

Wieczorem Suzanne wracała z Pokoju Wspólnego. Specjalnie używała tajnych przejść, żeby jak najszybciej dostać się do swoich kwater. Była już na piątym piętrze, kiedy natknęła się na Dolores Umbridge.

- Ach, a co pani tu robi panno... - zapytała starsza kobieta.

- Dumbledore. - dokończyła Gryfonka.

- Czyżby miała panna jakieś przywileje o których mi nie wiadomo? Z tego co wiem dormitorium Gryfonów znajduje się dwa piętra wyżej, a dla panny wiadomości jest już cisza nocna. Więc co panienka tu robi?

- Szłam właśnie do gabinetu profesor McGonagall. - gładko skłamała. Nie chciała, żeby ta wredna Różowa Landryna wiedziała, że ma swoje kwatery. - Prosiła, żebym się u niej pojawiła, proszę pani.

- Rozumiem, jednak powinnam o tym wiedzieć. - odparła lekko zirytowana.

- Przykro mi, że nie dzieli się z Panią swoimi planami. - powiedziała i zaraz potem ugryzła się w język.

- Ach, wydaje mi się, że powinnam dać Ci szlaban, w końcu jaką mam pewność, że to co powiedziałaś jest prawdą.

- Sugeruje Pani, że kłamie. - nie oszukuj samej siebie, kłamiesz jak z nut.

- Właśnie to sugeruję. - powiedziała. - Jutro o 18. W moim gabinecie.

- Bardzo mi przykro, ale jutro już mam zajęty termin. - odparła z wyraźnie wyczuwalnym jadem.

- Dobrze to w poniedziałek o 20.

- Mam zajęcia dodatkowe z eliksirów. Nie mogę ich ominąć. - świetnie się bawiła z Umbrige. Kobieta nie wiedziała, że Suzanne ma tak napięty grafik. Jedyną osobą od której dziewczyna otrzymywała szlabany był Snape. Inni nauczyciele starali się nie obciążać dziewczyny. Poza tym oprócz jej dość lekkiego podejścia do reguł jest wzorową uczennicą. Do tej pory nie otrzymała gorszej oceny niż Powyżej Oczekiwań, co i tak zdarzyło się tylko raz.

- Czwartek o 17. Bez dyskusji. - odpowiedziała zdenerwowana Landryna. - Będziesz musiała przełożyć zajęcia, jeśli takowe będą. - dodała, po czym odeszła z podwyższonym ciśnieniem i następną przegraną na swoim koncie. Natomiast Suzanne w wspaniałym nastroju dotarła do swoich kwater. Nie przejmowała się tym szlabanem wiedziała, że kobieta nic jej nie może zrobić. Jak bardzo się myliła.

*-*-*
Sorki, że rozdział tak późno, ale jak wiadomo właśnie zaczęły się nasze tortury.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro