TOM 2 - Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

10/10
*-*-*-*-*

Suzanne wstała rano z szerokim uśmiechem na ustach. Wszystko wydawało się iść po jej myśli, ubrała się, zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali, wdała się w bardzo miłą dyskusję z profesorem Slughorn' em i kiedy miała już zamiar wrócić do siebie, żeby zakopać się po brzegi w książkach, została zatrzymana przez dyrektora, który poinformował ją o zebraniu Zakonu Feniksa. W trochę gorszym humorze wróciła do swoich kwater, aby skorzystać z wolnego czasu. O ustalonej godzinie stawiła się razem z McGonagall w gabinecie dyrektora, gdy byli pewni, że mają wszystko co potrzebne używając kominka dostali się na Grimmauld Place 12. W salonie zastali kilka osób, które wyraźnie na nich czekało.

- Albusie, dobrze, że już jesteś. - powiedział na wstępie Szalonooki Moody. - Reszta czeka w jadalni.

- A James i Lily? - zapytał dyrektor.

- Też są. - odpowiedział, a następnie pokuśtykał do wyjścia na korytarz. Suzanne nie czekając na swoich dziadków ruszyła za mężczyzną. Po chwili stała już w zatłoczonej jadalni, gdzieś w tłumie dojrzała znajome blond włosy miała zamiar ruszyć w ich stronę, jednak szybko musiała porzucić ten pomysł.

- Suzanne! - zawołał ktoś z tłumu i nim Gryfonka zdążyła dojść do kogo należy ten głos, została zamknięta w żelaznym uścisku.

- Ciebie też miło wiedzieć, Harry. - powiedziała z uśmiechem i mocniej wtuliła się w przyjaciela.

- Ej! Łapy precz od mojego narzeczonego! - krzyknął inny bardzo znajomy głos. Dziewczyna odsunęła się od chłopaka i spojrzała na blondyna.

- Witaj, Draco. - odparła.

- Cześć, Suzanne. - pokonał dzielącą ich odległość i przytulił blondynkę. Chwilę później odsunęli się od siebie, a Gryfonka miała okazję przywitać Rona i Hermionę. Po wymienienia kilku zdań usiedli razem na miejscach przy końcu stołu.

Niedługo potem do pomieszczenia wszedł Dumbledore, wszyscy ucichli czekając na słowa swojego przywódcy.

- Witam Was na kolejnym zebraniu Zakonu! Cieszę się, że widzimy się dzisiaj w tym samym gronie co poprzednio oprócz jednej nowej osoby, która za chwilę się zjawi. - wyjaśnił, a wszyscy spoglądali na niego zaciekawieni. Zaledwie kilka minut później można było usłyszeć szczęknięcie zamka. Zaraz potem do pomieszczenia weszły dwie osoby. - Pozwólcie, że przedstawię Wam naszego nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, Dana Corteza. Część osób dobrze go zna, ponieważ przed wieloma laty obejmował on to samo stanowisko. Mam nadzieję, że...

- Na Merlina! - przerwał mu wpół zdania Dan, mężczyzna patrzył w szoku na parę siedzącą niedaleko swojego syna. - James, Lily. Ale...jak? Przecież wy...

-...nie żyjecie? - podrzucił młody Potter z szerokim uśmiechem. - Trochę się tu pozmieniało, profesorze.

- Harry bądź milszy. - skarciła go Gryfonka.

- Ależ Suzanne, ja jestem grzeczny, jak aniołek. - odparł z miną niewiniątka.

- Na mnie to nie działa. Musisz się bardziej postarać. - dodała.

- Wiem. - burknął. - Jesteś trochę, jak moja matka. - za ostanie zdanie oberwał po głowie od Dracona. - I ty przeciwko mnie!

- Zachowuj się, jak należy na osobę z twoim statusem społecznym. Jesteś Lordem! - przypomniał mu dość dobitnie.

- Tak, już się nasłuchałem na ten temat.

- Możemy kontynuować? - zapytał Dumbledore, na co chłopcy lekko się zarumienili. - Skoro to mamy za sobą to przejdźmy do następnej rzeczy. Razem z Danem ustaliliśmy, że dobrym pomysłem byłoby założenie Klubu Pojedynków. Chce zapytać uczniów co sądzą o tym.

- Według mnie to genialny pomysł. - przyznał Ron. - W tych czasach lepiej być przygotowanym na wszystko.

- Ron ma rację. - dodała Miona. - Przez ostatnie lata nie mieliśmy zbyt...kompetentnych nauczycieli, oprócz Remusa i Syriusza. Jednak nawet te dwa lata...

- Plus nauki Harry'ego. - wtrącił rudzielec.

- Racja. Nie są w stanie nadrobić reszty straconych lat. - nie można się było z nią nie zgodzić.

- Wspaniale, od drugiego tygodnia września zacznie funkcjonować Klub Pojedynków, każdy uczeń powyżej piątego roku będzie mógł w nim uczestniczyć. - wytłumaczył pokrótce dyrektor. - Szczegóły poznacie dopiero w szkole. Dobrze, teraz raporty. Tonks, Kingsley, jak sprawy w Ministerstwie.

- Nie najlepiej, ale też nie ma tragedii. - stwierdziła Dora. - Wiem, że wielu aurorów boi się wychodzić na akcje. Preferują siedzenie w papierach. Ostatnie ataki stały się okrutniejsze, boją się ryzykować.

- Natomiast Scrimgeour ma ostatnio bardzo dobry humor. - Suzanne i Albus spojrzeli po sobie porozumiewawczo. - Niestety nie wiem co tak na niego wpłynęło, próbowałem poszukać jakichś śladów, ale nic nie znalazłem. - przyznał niechętnie.

- Ja znam powód dobrego humoru Ministra, więc nie musisz się tym martwić. - wyjaśnił dyrektor. - A Azkaban? Odkąd nie pilnują go dementorzy nie jest tak samo dobrze strzeżony.

- Niestety... - zaczął Moody. - część śmierciożerców uciekła, reszta zmarła.

- Kto konkretnie? - zapytał niby spokojnie Syriusz, ale jego dłonie zaciśnięte w pięść go zdradzały.

- Między innymi Lestrange, Carrow' owie, Greyback i Dołohow. - powiedział z odrazą i obrzydzeniem. Jednak nie było mu się czego dziwić, każdy wiedział, że są potworami. Syriusz na wzmiankę o swojej kuzynce wstał z miejsca i wyszedł, a zaraz za nim pobiegł James.

- Przejdźmy dalej. - powiedział smutno Albus. - Co u śmierciożerców, Severusie?

- Szykują kolejny atak, ale nie wiem na kiedy konkretnie. Czarny Pan chce to pozostawić w sekrecie, jak najdłużej. Jednak istnieje duża szansa, że atak odbędzie się na przestrzeni najbliższych paru dni. - odpowiedział Mistrz Eliksirów.

- Dziękuję. - dodał cicho dyrektor, po czym zwrócił się do Lily, która siedziała sama. - Chce, żebyś razem z Jamesem i waszymi...znajomymi - tu kobieta delikatnie zbladła. - zaczęli opracowywać plany ewakuacyjne szkoły. Wszyscy wiemy, że będą one kiedyś potrzebne. Wymyślcie kilka wariantów.

- Jasne. - odparła niemrawo. Skąd on mógł wiedzieć? Szybko spojrzała na Suzanne, a widząc jej wyraz twarzy zrozumiała, że to ona mu powiedziała.

- Ostatnia sprawa, czyli zadania. - dużo osób jęknęło przeciągle, dyrektor jedynie roześmiał się rozbawiony. - Osoba której nazwisko wyczytam podchodzi, żebym mógł jej na spokojnie wszystko wyjaśnić.

Suzanne wiedziała, że i tak musi zostać dlatego nie przejmowała się w ogóle listą i rozmawiała ze swoimi przyjaciółmi. Kiedy tak na nich patrzyła wydawało jej się, że tak było zawsze, a jednak Draco nie był w ich grupie. I nagle ją olśniło.

- Dracusiu, słonko ty moje, czemu ty jeszcze nie jesteś Huncwotem? - zapytała blondynka, a wymieniony chłopak spojrzał na nią z niezrozumieniem.

- Suzanne ma rację, że też wczesniej o tym nie pomyślałem! - poparł dziewczynę Harry. - Trzeba Ci wymyślić jakąś ksywkę.

- A jeśli ja nie chcę należeć do tej waszej bandy?

- Chcesz. - powiedziała równo cała czwórka, ucinając całkiem temat.

- Niech będzie. - westchnął zrezygnowany. - Co proponujecie?

- Fretka? - spytał zadziornie zielonooki.

- Nie ma mowy Potty!

- To może Smok? - zaproponowała Hermiona.

- Mi się podoba. - przyznała Suzanne i Ron.

- Mi też. - dodał Potter.

- A więc niech będzie Smok. - odparł Draco. - Może przedstawicie mi się? Niby coś tam kojarzę, ale nie do końca.

- Ja to Rogacz, Suzanne to Kieł, Hermiona Pers, a Ron Jackie. - wytłumaczył szybko. - Łapiesz?

- Tak.

- Proponuje uczcić przyjęcie nowego członka wypadem na miasto. - zaproponowała Suzanne. - W moje urodziny i tak muszę się pojawić z Harrym u Gringotta, nie powinno to zająć dużo, a wtedy również możemy zrobić zakupy do szkoły. Poza tym, obiecałam Godrykowi, Salazarowi, Heldze i Rowenie, że zrobimy sobie małą wycieczkę, więc czemu by nie pójść razem. Draco i tak będzie ich musiał wkrótce poznać

- Ja tam nie mam nic przeciwko. - stwierdził Harry. - A Wam pasuje 22?

- Bez problemu. - odparła Miodka, a Ron i Draco przytaknęli.

- No to widzimy się w Hogwarcie, rano. Aportujemy się ze szkoły. - wyjaśniła.

- Suzanne! - zawołała McGonagall.

- Muszę już iść, do zobaczenia. - szybko pożegnała się z przyjaciółmi, po czym podeszła do swoich dziadków.

- Twoje zadania się nie zmieniły od ostatniego zebrania, będziesz współpracować z Severusem, codziennie, od początku roku szkolnego. Na pewno ustalcie jakiś grafik. A teraz zbieramy się.

Całą trójką wrócili do zamku gdzie spędzili miły wieczór w swoim towarzystwie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro