TOM 2 - Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

9/14
*-*-*-*-*

Suzanne zadowolona zakorkowała ostatnią fiolkę z eliksirem Wielosokowym. Odetchnęła z ulgą kiedy zrozumiała, że na dzisiaj to już koniec. Co prawda, mogli skreślić jedynie jedną trzecią eliksirów z listy, ale to zawsze coś. Na razie mieli już z głowy Veritaserum, Felix Felicis no i Wielosokowy. Przed nimi jeszcze siedem innych, a czasu było coraz mniej. Jednak dzisiaj postanowiła się tym nie przejmować. Nadal była zmęczona przez zmianę czasu, w związku z ich misją w Stanach, a poza tym Sev zaprosił ją do siebie na wieczór. Miała zamiar z tego skorzystać, dzisiejszy dzień mimo wszystko był bardzo przyjemny. Wstanie o nieludzkiej godzinie i warzenie ogromnych ilości mikstur, nie zniszczyło jej dobrego humoru. Nawet natarczywe pytania Harry'ego podczas obiadu nie zdenerwowały jej tak, jak zazwyczaj. Spokojnie odpowiedziała na wszystkie, uwzględniając również te należące do reszty paczki. Po posiłku wróciła do lochów, aby dokończyć warzenie eliksirów. Na szczęscie, pracowała razem z Severusem, dzięki czemu skończyli ze wszystkim na niedługo przed ciszą nocną.

Z uśmiechem odłożyła gotowe eliksiry na specjalnie do tego przygotowaną półkę w składziku, po czym odpowiednio je zabezpieczyła i wróciła do sali. Snape jeszcze coś majstrował przy kociołku, ale Suzanne postanowiła zostawić go w spokoju. Oparła się o blat jego biurka, które stało na podwyższeniu i przyglądała się pracy profesora z pewnej odległości. Sposób w jaki warzył eliksiry od dawna wydawał jej się strasznie ciekawy, a ostatnio nawet pociągający. Zawsze robił wszystko idelanie, no może poza paroma wypadkami, ale zazwyczaj wpływał na to jakiś czynnik z zewnątrz, zły składnik, rozproszenie, czy choćby zmęczenie. Wiecznie dążył do perfekcji, składniki były idealnie pocięte co do milimetra, ruchy dłoni zawsze pewne, ale zarazem niesamowicie subtelne. Suzanne zastanawiała się co jeszcze te dłonie potrafią. Na samą myśl o tym na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce, które nie umknęły czujnemu spojrzeniu Mistrza Eliksirów. Na ustach Snape'a pojawił złośliwy uśmiech, który nie wróżył nic dobrego. Został on, jednak niezauważony przez zamyśloną Gryfonkę, która całkiem nieświadoma odpłynęła gdzieś myślami.

- O czym myślisz, moja droga? - usłyszała zaraz obok swojego ucha. To wyrwało ją z rozmyślań, o mało nie pisnęła zaskoczona, kiedy poczuła dłonie na swoich biodrach i talii, które przyciagnęły ją do ciepłego i twardego torsu mężczyzny. Jednak to nie te odczucia spowodowały, że na chwilę zapomniała, jak się oddycha, zrobił to głos Snape'a. Tajemniczy, niski i... niezwykle pociągający, taki uwodzicielski. Ile by dała, żeby jeszcze raz usłyszeć ten głos!? Na szczęście nie musiała długo czekać. - Poznam odpowiedź na moje pytanie? - Suzanne przez chwilę, nie wiedziała co ma robić. Roztapiała się pod dotykiem jego dłoni, odbierał jej on zdrowy rozsądek, ale był jednocześnie tak przyjemny, że nie zamierzała tego przerywać. Jednak kiedy usłyszała nutkę zniecierpliwienia w jego głosie połączonom z cichym pomrukiem, nie potrafiła się powstrzymać i wyszeptała.

- O tobie.

Severus był na tyle blisko, że doskonale słyszał słowa dziewczyny, a odpowiedź na jego pytanie bardzo mu się spodobała.

- Ach tak. - szepnął, specjalnie zahaczając wargami o płatek jej ucha. Ledwo był w stanie się powstrzymywać, już dawno odkrył, jak duży wpływ mają na niego jej rumieńce, jednak to nie one okazały się być szczytem jego wytrzymałości. Kiedy usłyszał cichy jęk pełen przyjemności wydobywający się z jej ust, poczuł, jak gwałtownie sztywnieje. Jego samokontrola wisiała właśnie na bardzo cienkim włosku. - A dlaczego to moja skromna osoba zajmuje twoje myśli? - wymruczał wprost do jej ucha. Miał nie jasne wrażenie, że jeszcze tylko kilka minut dzieli ich od wylądowania w łóżku. Bardzo mu się spodobała ta wizja.

- Czy ty wiesz co ze mną robisz? - zapytała, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. Najchętniej wpiła by się teraz w jego usta, niestety trzymał ją na tyle mocno, że nie mogła się całkiem obrócić. Jednak kiedy mimo tego spróbowała, poczuła na swoim udzie delikatny nacisk. Wtedy też z ust Mistrza Eliksirów wyrwało się ciche warknięcie. Chyba już wiedziała co uciskało jej udo.

- Oczywiście, że wiem. - odparł równie uwodzicielsko, jak wcześniej. - Byłbym wdzięczny, gdybyś się nie wierciła. - mruknął trochę ciszej.

- Dlaczego? - zapytał, specjalnie zahaczając dłonią o wybrzuszenie w jego spodniach, na co mężczyzna syknął. Wtedy właśnie puściły wszystkie jego hamulce.

Zbyt podniecony by przemyśleć wszystkie za i przeciw, przyparł Gryfonkę do ściany i wpił się w jej usta, które chętnie uległy pod jego naciskiem. Kiedy Suzanne poczuła, że Severus podnosi ją trochę wyżej, od razu objęła go nogami w biodrach, żeby przypadkiem nie upaść. Przez to bardzo wyraźnie czuła jego erekcję, która teraz wbijała się w wewnętrzną część jej uda.

Oboje rozkoszowali się tą chwilą i napawali się swoją bliskością. Po raz pierwszy od dawna było sami. Całkiem sami, bez denerwujacych ludzi patrzących im na ręce i ludzi przed którymi się ukrywali, bez Voldemorta lub Albusa, którzy coś od nich chcieli. Teraz byli sami i nikt nie miał prawa im przeszkodzić, bo niby po co i w jakim celu, a najważniejsze, to kto by się odważył?

A jednak istnieje kilka takich osób. Jedna z nich właśnie zapukała do drzwi gabinetu Mistrza Eliksirów, jednak nie uzyskując oczekiwanej odpowiedzi, zirytowana ruszyła w stronę sali od eliksirów. Zapukała do drzwi klasy, od razu uzyskując oczekiwany efekt.

Suzanne gdy tylko usłyszała dźwięk uderzenia w drewno, zrozumiała, że ktoś stoi i w dodatku czeka na nich za drzwiami. Zamarła w bezruchu, co nie umknęło uwadze zajętego do tej pory jej szyją Severusa.

- Coś się stało, moja droga? - zapytał lekko zdziwiony.

- Ktoś jest za drzwiami. - wyszeptała zdenerwowana.

Jej słowa w błyskawicznym tępie dotarły do świadomości profesora. Szybko odsunęli się od siebie, po czym zaczęli doprowadzać się do względnego porządku. Niestety czas nie działał na ich korzyść. Nie mając innego wyboru musieli zaprosić delikwenta do środka. Gryfonka ustawiła się przy stanowisku Severusa, którego ten jeszcze nie zdążył uprzątnąć i zaczęła je powoli pożądkować, w tym czasie nauczyciel podszedł do drzwi i otworzył je patrząc z obojętnością na osobę w progu.

- Witaj, Draco. - odezwał się profesor, wpuszczjąc Ślizgona do środka. - Co cię tutaj sprowadza?

- Dumbledore zwołuje zebranie Zakonu w swoim gabinecie, ma się odbyć za dziesięć minut. Kazał mi cię poinformować. Nie wiesz przypadkiem gdzie jest Suzanne? Nie mogę jej znaleźć. - spytał marszcząc brwi w konsternacji, na widok pomiętej koszuli Snape. Oczywiście, nie dało się również nie zauważyć wybrzuszenia w pewnym strategicznym miejscu.

- Panna Dumbledore właśnie skończyła warzyć eliksir Wielosokowy. - odparł niewzruszony oceniającym spojrzeniem blondyna. - Jak rozumiem szukałeś jej, aby powiadomić ją o zebraniu.

- Zgadza się. Tylko dlaczego... - zaczął, jednak nie dane mu było dokończyć.

- Nie mam teraz czasu, Draconie. Zobaczymy się na zebraniu. - wtrącił, po czym wypchnął Ślizgona za drzwi.

Zaskoczony obrotem spraw arystokrata jeszcze przez chwilę wpatrywał się tępo w zamknięte drzwi, po czym wzruszył ramionami i udał się w stronę gabinetu Naczelnego Pożeracz Dropsów.

Suzanne odetchnęła z ulgą, kiedy jej przyjaciel zniknął z zasięgu wzroku. Zdecydowanie nie chciała, aby Draco dowiedział się o wszystkim w taki sposób. Severus wydawał się podzielać jej zdanie. Oparł się dłońmi o blat i pochylił się w jej stronę. Ich oczy spotkały się na chwilę, a w nich widoczne były iskierki rozbawienia i podniecenia.

- Dziesięć minut to całkiem sporo. - stwierdziła Suzanne uśmiechając się uwodzicielsko w stronę Mistrza Eliksirów. Severus stwierdził, że ma ona świętą rację.

*-*-*
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale internet mi dzisiaj świruje. Jakby coś się stało, nie będę mogła wstawić wam drugiego rozdziału dzisiaj, to jutro po prostu będą trzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro