Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnego dnia...
-Pani-obudziła mnie Elif.
-Już wstaję!
-Śniadanie już gotowe-oznajmiła Zeynep.
-Już idę. Suknia na ślub i wesele gotowa?
-Tak-odpowiedziała Elif.
-A na wieczór?
-Też-odpowiedziała Zeynep.
Szybko zjadłam śniadanie i zaczęłam się przygotowywać na najpiękniejszy dzień w moim życiu. Elif pomogła mi założyć suknię, a Zeynep nałożyć welon na głowę. Założyłam jeszcze koronę i naszyjnik, oznaczający naszą dynastię, który dostałam od taty. Byłam trochę zestresowana, że coś źle powiem, a dodatkowo Firuze w ogóle nie przychodziła.
-Wejść.
-Kösem wybacz, że sie spóźniłam, ale już jestem-powiedziała Firuze.
-Nic się nie stało. Też się stresowałaś przed ślubem?
-Trochę tak... Idziemy?
-Tak.

W ogrodzie...
-Kösem, chodź ze mną-Ahmed podaje mi rękę.
-Ahmed...-w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia.

-W obecności ulema potwierdzam, że jesteście przedstawicielami sułtanki Kösem, córki zmarłego sułtana Sulejmana i sułtanki Rose. Czy przyjmujecie jako męża sułtana Ahmeda, syna sułtana Mustafy i sułtanki Mihrimah oraz jednocześnie mahr w wysokości czterystu tysięcy akçe?-pyta się szejk islamu.
-Przyjmujemy. Przyjmujemy. Przyjmujemy-odpowiadają Eunuchowie.
-Czy jako żonę przyjmujecie sultankę Kösem, córkę zmarłego sułtana Sulejmana i sułtanki Rose, którą wybrałeś?-zapytał się szejk islamu.
-Przyjmujemy. Przyjmujemy. Przyjmujemy.-odpowiadają Eunuchowie.
-Niech Allah to zaakceptuje. Czy poświadczacie, że byliście świadkami tego ślubu?-pyta się szejk islamu.
-Potwierdzamy-odpowiadają Eunuchowie.
-Z poważaniem świadków nikah został zawarty. Niech Allah zaakceptuje ten ślub-oznajmia szejk islamu, a później wszyscy zaczęli się modlić.
-Moja żono-Ahmed spojrzał się na mnie.
-Mój mężu-z moich oczu spłynęły łzy radości.
-Brawo!-krzyczą zgromadzeni.
-Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia-powiedziała Firuze.
-Wszystkiego najlepszego!-dopowiedział Mehmet Pasza.
-Dziękujemy.
-Bądźcie szczęśliwi!-powiedziała Emine i Murat Pasza.
-Dużo miłości-dopowiedziała Belma i Semih Pasza.
-Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! Dużo zdrowia i miłości!-powiedziała Handan.-Kösem, mów do mnie od dzisiaj babciu.
-Dobrze.
-Dziękujemy za życzenia.
-Siostrzyczko, dużo szczęścia i radości. Pilnuj moją siostrę panie-powiedział Selim.
-Taką piękność będę pilnować do końca życia-Ahmed całuje mnie w policzek.
-Wszystkiego najlepszego-Mahfiruze przytuliła każdego z nas.
-Dziękujemy.
-Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!-powiedziała Safiye.
-Oby wam sie powodziło-dopowiedział Erkut Pasza.
-Dziękujemy.
-Dużo miłości!-krzyknęła Fahriye.-Wyglądacie razem tak pięknie!
-Dziękujemy.
-Miło spędzonych lat w miłości-złożyła życzenia Rüja.
-Dziękujemy.
-Życzę wam samych nieszczęść! Będziecie cierpieć do końca swoich dni! Pożałujecie, że żyjecie! Pożałujecie, że popsuliście mi plany!-krzyknęła Nurbanu.-Ahmedzie, umrzesz w cierpieniu, a ty Kösem, nigdy nie zaznasz szczęścia! Nawet jeśli mnie zabijecie, spotka Was nieszczęście! Mam zaufanych ludzi, którzy dokończą to, co chcę zrobić!
-Nurbanu pożałujesz wszystkiego!-krzyknął Ahmed.-Uważaj co mówisz! Nikt nie będzie źle życzył mojej żonie! Jeśli włos z głowy jej spadnie, zginiesz!
-Ahmed daj spokój...
-Kösem, to żmija, która każdemu chce zepsuć szczęście-powiedział Ahmed.-Odejdź stąd Nurbanu!
-Pójdę-Nurbanu kłania się i odchodzi.
-Kösem, nie płacz kochanie-Ahmed mnie przytula.-Nie chcę, żebyś płakała z jej powodu. Cieszmy się naszym szczęściem.
-Masz racje kochanie-całuję go w policzek.
-Jesteś moim najpiękniejszym skarbem na ziemi-powiedział Ahmed i ociera mi łzy z twarzy.-Zatańczysz ze mną?
-Tak.
Tańczyliśmy kilka minut, a wydawało mi się, że trwało to sekundę. Patrzyliśmy się w oczy przez cały czas. Ahmed, mój ukochany. Nareszcie jesteśmy razem.
-Ahmed-podeszła do nas Firuze.-Mogę Ci porwać na chwilę żonę?
-Ale wrócisz skarbie?-zapytał się żartobliwie Ahmed.
-Zastanowię się-odpowiedziałam żartobliwie.-Do Ciebie zawsze.
-Kösem-odeszłyśmy na bok.-Dlaczego Nurbanu tutaj była? Przecież miała pojechać do Starego Pałacu. Złożyła wam życzenia?
-Życzenia...-zastanowiłam się.-Chyba złe życzenia.
-Co wam takiego mówiła?
-Samego nieszczęścia nam życzyła... Firuze, mam jakieś złe przeczucie.
-Może nadal przeżywasz ślub. To normalne.
-Nie wiem...
Po chwili usłyszałyśmy strzał, a później kolejny i jeszcze jeden.
-Ahmed!-krzyknęłam.-Mogło się mu coś stać!
-Kösem, zaczekaj na mnie!
-Lepiej idź do Ibrahima. Nic mu się nie może stać!
-Dobrze-zgodziła się Firuze, a ja biegnę do Ahmeda.
-Ahmed!-krzyczę.-Kochanie, gdzie jesteś?!
-Pani, skryj się. Mogą być kolejne ataki-oznajmił janczar.
-Gdzie jest sułtan?!
-Nie wiem pani-zaczął janczar.-Ale wiem, jak Ciebie zabić!
-Puszczaj! Pomocy!-krzyczę.-Błagam puść mnie! Pomocy!
-Jesteś taka piękna.
-Nie dotykaj mnie!-krzyczę.-Puszczaj! Nie dotykaj mnie! Chyba coś mówię! Puszczaj!
Nagle janczar upadł na ziemię, ponieważ został trafiony strzałą. Odwrociłam się i zauważyłam Ahmeda.
-Ahmed-zapłakana przytulam się do niego.
-Już spokojnie-szepnął Ahmed.-Moja ukochana, nic Ci nie zrobił?
-Nie. Ale tobie coś się stało.
-To nic.
-Bolą się plecy?
-Kösem, to nic.
-Zbada się Muhsin.
-Nie boli mnie w ogóle.
-Ahmed, widzę, że cię boli. Zrób to dla mnie.
-Dobrze.
-Muhsin, opatrz sułtana. Ma ranę na plecach-rozkazałam, gdy weszliśmy do pokoju medyka.
-Pani, możesz wyjść?
-Tak... Ahmed, wszystko będzie dobrze-szepnęłam i wychodzę.
-Kösem! Co z Ahmedem?-zapytała się Firuze.
-Jest ranny w plecy-odpowiedziałam.-A wam nic się nie stało?
-Na szczęście nie.
-Sułtan musi odpoczywać-powiedział Muhsin, gdy opatrzył ranę sułtana.
-Nic mu się nie stało?
-Nic, Pani.
-Dzięki Ci Boże-szepnęłam.-Ahmed, chodź odpocząć.
-Moja Kösem-Ahmed przytula mnie.
-Nic Ci nie jest kochanie?
-Nie martw się-Ahmed obejmuje mnie.-Firuze, nic wam nie jest?
-Nic. Pójdę do męża i syna.
-Idź-Ahmed uśmiechnął się.-Kösem, pójdziemy do mojej komnaty.
-Dobrze.
-Nie bój się. Nic tobie się nie stanie.
-Przy tobie czuję się bezpiecznie, ale obiecuję Ci, że tobie też nic się nie stanie.
-Kocham Cię.
-A ja Ciebie-uśmiechnęłam się i wchodzimy do komnaty Ahmeda.
-Moje słońce, które budzi mnie codziennie rano. Mój księżycu, przy którym zasypiam każdej nocy. Moja najpiękniejsza sułtanko o brązowych włosach i anielskich oczach. Ach moje szczęście!-powiedział Ahmed.
Uśmiechnęłam się, kiedy przypomniałam sobie wydarzenie, jak Ahmed powiedział mi to pierwszy raz.
-Jak Ciebie nie było pisałam też takie jakby to nazwać wiersze, ale twoje na pewno są lepsze.
-Przeczytasz mi jakiś wiersz?
-Moje najjaśniejsze słońce, które kiedyś budziło mnie rano. Mój księżycu, przy którym zasypiałam każdej nocy. Mój śnie, który kiedyś mnie cieszył, a teraz wzrusza. Mój ukochany sułtanie o pięknych brązowych oczach. Moja ostojo, dzięki której umiałam podnieść się, kiedy miałam problemy. Mój najmilszy, mój najlepszy. Dlaczego opuściłeś mnie? Wróć ukochany... -czytam.
-Piękne-w oczach Ahmed zauważyłam łzy.
-Twoje są lepsze.
-Nie, twoje wyrażają emocje podczas czytania. Każde słowo mówi o czymś innym. To takie magiczne. Masz coś jeszcze?
-List do Ciebie.
-Przeczytaj.
-Ahmed! Wiem, że nigdy nie przeczytasz tego listu, ale czuję, że czuwasz przy mnie. Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś i ujrzę twój piękny uśmiech, usłyszę twój głos, przytulę się do Ciebie i nigdy nie puszczę. Od kiedy nie ma Ciebie tutaj, usycham z tęsknoty. Tak bardzo chciałabym wrócić do tamtych czasów, kiedy byłeś wśród nas. Mój ukochany, mój Ahmedzie, mój najmilszy... Wróć do mnie, nie zostawiaj mnie samej wśród tylu ludzi. Ponownie zamknę się w sobie. Kto mnie uratuje, jak nie Ty? Kocham Cię...-czytam.
-Takie listy będę chciał dostawać, kiedy wyjadę na wojnę.
-Ale na razie nie, prawda?
-Chcę zdobyć Bagdat. Przygotowania są w trakcie. Za miesiąc ruszamy.
-Co?!
-Obiecałem ojcu, że zdobędą Bagdad-powiedział Ahmed.-Wejść!
-Panie, pani-kłania się Ahmad.-Mamy ważną sprawę do omówienia. Chodzi o wojnę.
-Dobrze.
-Ahmed, pójdę już.
-Przyjdź wieczorem do mnie.
Uśmiechnęłam się i wyszłam.

-Destur! Haseki Sułtan Kösem!-krzyknął strażnik.
-Gratulacje pani-powiedziała jedna z dziewczyn.-Ale za tydzień znudzisz się sułtanowi i kto wie, którą z nas wybierze.
-Uważaj co mówisz do sułtanki Kösem!-krzyknęła Elif.-Pani nie słuchaj jej! Chodźmy!
-Sułtan mnie kocha i nigdy nie popatrzy na taką jak ty-powiedziałam i idę do swojej komnaty.

Na noc poślubną miałam przygotowaną biało-złotą suknię, którą założyłam. Włosy zostwiłam rozpuszczone, ale delikatnie podkręciłam. Byłam już gotowa, więc poszłam do Ahmeda.
-Pani-strażnik otwiera mi drzwi do komnaty mojego męża.
-Ahmed-kłaniam się.
-Moja ukochana-Ahmed przytula mnie.-Jak się czujesz?
-Przy tobie wspaniale.
-Chodźmy usiąść... Jesteś smutna. Dlaczego?
-Nie ważne.
-Kösem, to jest bardzo ważne.
-Jedna dziewczyna z haremu powiedziała mi, że po tygodni znudzisz się mną i znajdziesz sobie inną.
-To się nigdy nie wydarzy. Nikt nie zastąpi Ciebie. Uwierz mi. Obiecuję Ci, że nie spojrzę się na inną ani razu.
-Wiem o tym. Kocham Cię.
-Też Cię kocham-Ahmed całuje mnie w policzek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro