9. Nie wiesz co mówisz, Omego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry

*****

Opuściłem swoją sypialnię zostawiając chłopaka samego. Zszedłem po schodach na dół, kierując się do drugiej łazienki. Rzuciłem ubrania na chodniczek i wszedłem  pod prysznic. Musiałem jakoś poradzić sobie z erekcją. Louis był wspaniały, taki piękny, delikatny... Nie chciałem go skrzywdzić. Wiedziałem, że to wszystko nie będzie dla niego łatwe. Kochał swojego Alfę i musiał się przełamać, by wejść ze mną do łóżka.

Liczyłem, że tej nocy uda mi się zapłodnić Louisa. Wszystko starannie przygotowałem. Pragnąłem dziecka od długich lat. Nie chciałem jednak skrzywdzić Omegi. Był przerażony i niezwykle spięty, próbowałem co prawda odwrócić jakoś uwagę od tego, co robiliśmy, ale było to niewykonalne. Louis gotowy był nawet mnie przyjąć bez względu na to, jak bardzo by go bolało. Ja na to nie potrafiłem się zdobyć. Nie byłem gwałcicielem. Sam nie popierałem tego planu z zaciążeniem nieswojej Omegi, ale nie widziałem żadnego wyjścia. Chciałem, aby ta noc wyglądała zdecydowanie inaczej. Liczyłem, że będziemy mieli to za sobą i po kilku miesiącach powitałbym swojego potomka. Niestety nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli. Musiałem zaczekać, być cierpliwy. Mógłbym się założyć, że pieniądze sprawią, że Omega się nie wycofa.

Zamknąłem oczy, przesuwając dłonią po swoim twardym członku. Wciąż w pamięci miałem obrazy pięknej Omegi. Louis był zdany tylko na mnie, taki bezbronny, niezwykle wrażliwy... Przyspieszyłem ruch dłoni i po kilku minutach doszedłem. Lejąc się woda zabrała do odpływu ślady tego, co przed chwilą miało miejsce. Oparłem się wolną ręką o ścianę i oddychałem szybko z pochyloną głową. Serce biło mi niezwykle szybko, próbowałem uspokoić oddech.

Ustawiłem chłodniejszą wodę i obmyłem swoje ciało, dokładnie się namydlając. Robiłem to niespiesznie, miałem czas. Zapewne Louis również korzystał z łazienki. Spłukałem pianę i wyłączyłem wodę. Wyszedłem i sięgnąłem po ręcznik, zaczynając się wycierać. Sięgnąłem po ubrania i się w nie ubrałem. Wychodząc z łazienki wycierałem nadal wilgotne włosy.

Gdy wszedłem do salonu, Louis już tam był. Nie spodziewałem się, że tak szybko weźmie prysznic i się ubierze. Drobna postać siedziała zgarbiona na brzegu kanapy, jakby nie pewna tego, czy może tu się znajdować. Odrzuciłem mokry ręcznik na oparcie fotela, by po chwili na nim zasiąść. Dłonią zaczesałem kosmyki włosów. Omega spojrzała na mnie tylko przez chwilę, gdyż w następnej spuściła wzrok, rumieniąc się.

- Jak się czujesz, Lou? - zapytałem z troską wyczuwalną w głosie. - Już lepiej?

- J-ja... chciałbym cię przeprosić, Harry - zacząłł, znów przygryzając dolną wargę. - Nie dałem rady, to moja wina i...

- Nie przepraszaj - powiedziałem, opierając swoje łokcie na kolanach, by móc trochę przybliżyć się do chłopaka siedzącego naprzeciwko. - To przeze mnie. Co ja sobie w ogóle myślałem proponować taki układ zajętej Omedze? Kochasz Aidena i ja rozumiem, że nie potrafiłeś mi się oddać. Grimshaw to prawdziwy szczęściarz mając ciebie u swojego boku.

- Potrzebuję tych pieniędzy, naprawdę Harry - odezwał się cicho. - Możemy spróbować jutro? Obiecuję, że tym razem tego nie zepsuję.

- Chcę, abyś mnie się nie bał, abyś minimalnie mi zaufał. Nie zrobiłbym ci krzywdy, twoje uczucia są dla mnie ważne, nie zrobię nic wbrew tobie.

- Może mógłbyś właśnie to zrobić? Pobolałoby to trochę, a jutro bym o tym zapomniał?

- Czy ty w ogóle się słyszysz, Louis? - westchnąłem, zdenerwowany jego słowami. - Nie wiesz co mówisz, Omego.

Wstałem z fotela i zacząłem krążyć po pokoju. Zatrzymałem się przy oknie, wyglądając na zewnątrz. Widziałem księżyc, który swym blaskiem oświetlał ogród. Nie było jeszcze pełni, nastąpi ona dopiero za kilka tygodni. Podczas niej zawsze przemieniałem się w wilka i wybierałem do lasu. Mój wewnętrzny wilk był zadowolony, że mógł się pokazać. Zwykle nie miałem czasu, by pozwolić sobie na przemianę. Robiłem to tylko w pełnię.

- Wspominałeś ostatnio o swojej  gorączce - zacząłem, gdy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Odwróciłem twarz w kierunku skulonej Omegi. - Masz ją niedługo, prawda?

- Za kilka dni - odparł, zapewne nie rozumiejąc do czego zmierzam. - Ale...

- Moglibyśmy spróbować właśnie wtedy - dodałem, zadowolony z wymyślonego planu. - Podczas gorączki będzie ci łatwiej zaakceptować mnie jako swojego Alfę. Pomogę ci przejść przez gorączkę, sam będziesz do mnie lgnął. Wtedy nam się uda.

- Nie - powiedział od razu, patrząc na mnie gniewnie. - Ona trwa kilka dni, nie chcę spędzić jej z tobą. Zgodziłem się na jedną noc, a to...

- Chciałem, aby było ci łatwiej - zacząłem się bronić. - I tak Aiden nie mógłby ci pomóc, nie może tknąć cię dopóki nie wydasz na świat naszego dziecka. Chcesz samotnie męczyć się podczas gorączki? Ja sprawię, że nie będzie ona bolesna.

Omega spojrzała się na mnie, jakby rozważając te słowa. Przez chwilę wydawało mi się, że zacznie protestować. Powstrzymał się od tego. Zacisnął dłonie na rękawach swojej bluzy. Dałem mu chwilę na zastanowienie się. Nie chciałem go do niczego zmuszać, wybrałem dobre rozwiązanie.

- Muszę porozmawiać z Aidenem - powiedział jedynie. - Zdzwonię do niego by po mnie przyjechał.

- Zaczekaj - poprosiłem i podszedłem bliżej kanapy. - Jest po drugiej w nocy, a Aiden jutro ma spotkanie z samego rana. Możesz przenocować w pokoju gościnnym - zaproponowałem.

- Ale to...

- Nie kłopot - zakończyłem wiedząc, co ma na myśli. - Pokój znajduje się na parterze, możesz się tam spokojnie przespać, a rano odwiozę cię do mieszkania, obiecuję.

W końcu Omega się zgodziła. Zaprowadziłem go do odpowiedniego pokoju. Zanim wyszedłem zaproponowałem mu coś do picia, lecz odmówił. Życzyłem mu dobrej nocy, samemu udając się do swojej sypialni.

W pomieszczeniu unosił się zapach Louisa. Pościel była zmięta, a tubka żelu nadal znajdowała się przy poduszce. Wciągnąłem głęboko powietrze, przez co znów zacząłem robić się twardy. Zrzuciłem narzutę na podłogę i dopiero wtedy położyłem się do łóżka. Objąłem ciasno poduszkę, która przesiąkła zapachem Omegi. Zasnąłem z myślą, że obejmuję szatyna. Chciałem, aby to był on.

*****

Witajcie, kadeci!

Jak minął wam dzień? ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro