VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przebudziłaś się, słysząc dźwięk porannego budzika. Był to twój pierwszy dzień w nowej pracy. Denerwowałaś się, ale miałaś motywację i chęci, więc nerwy były dla Ciebie raczej budujące. Po umyciu i ubraniu się, jedząc śniadanie, wyjątkowo - pisałaś ze swoją mamą. Martwiła się, jak radziłaś sobie w Londynie, czy nie czujesz się samotna, czy nie masz problemów z komunikacją, jak będzie wyglądała twoja praca. Rozumiałaś ją, ale nie chciałaś, żeby się Tobą przejmowała. Wiedziałaś jakie konsekwencje wiążą się z przeprowadzką do innego kraju, musiałaś być na wszystko gotowa. Byłaś na to gotowa.

Po jakimś czasie wyszłaś z mieszkania i udałaś się na stację metra, którym oczywiście łatwiej było dojechać ci do pracy.

Gdy wysiadłaś z metra po przejściu parunastu kroków, ujrzałaś miejsce swojej pracy. Był to niewielki budynek, jednak nowoczesny i zadbany. Wokół panowała przyjemna atmosfera. Weszłaś do środka pełna obaw.

- Dzień dobry, Rose Adamska - przedstawiłaś się.

- Nowy menedżer, tak? Już dzwonię do szefowej - powiedziała miła kobieta przy wejściu, prawdopodobnie była to sekretarka.

- Rose Adamska, ubiegałam się o stanowisko nowego menedżera - mówiłaś lekko poddenerwowana.

- Tak, oczywiście, pamiętam. Pamiętam też, że pomimo niezbyt dużego doświadczenia postanowiłam Panią przyjąć do firmy. Miło mi Panią poznać - odpowiedziała szefowa.

- Bardzo dziękuję, to dla mnie duża szansa, będę robić wszystko, co w mojej mocy, żeby Pani nie żałowała tej decyzji - powiedziałaś przekonująco.

- Taką mam nadzieję.To jest dla ciebie duża szansa, wiem o tym. Uprzedzam Cię, jeśli się tu wykażesz, istnieje możliwość, że będę mogła polecić cię innym, większych firmom, mam kontakty. Dlatego staraj się, warto.

- Oczywiście, dziękuję jeszcze raz - odpowiedziałaś z uśmiechem.

Dzień w pracy polegał głównie na poznawaniu - poznawaniu pracowników, poznawaniu miejsc w budynku, poznawaniu obowiązków, których będziesz musiała dopilnować i poznawaniu wymagań, którym będziesz musiała sprostać. Byłaś zmęczona, ale pozytywnie. Wracając do domu, wstąpiłaś do pobliskiego sklepu. Postanowiłaś przygotować ciasteczka, które często robiła twoja mama - twoje ulubione. Kupiłaś więc produkty, by je upiec.

Gdy zbliżałaś się do mieszkania, zaczęłaś odpowiednio wcześniej wyjmować klucze ze swojej torebki, gdy ich szukałaś, usłyszałaś znany głos.

- Mówiłem, że nie ukryjesz się przede mną - oświadczył mężczyzna, odwróciłaś się w jego stronę i przerażona zobaczyłaś wysokiego blondyna.

- Damian? Co ty tu robisz ? Odejdź, natychmiast, inaczej zadzwonię na policję - mówiłaś tłumiąc strach.

- Nie odważysz się. Wiem, że nadal mnie kochasz - powiedział, chwycił przy tym mocno twoje ramię. - A teraz znajdź klucze. Wejdziemy spokojnie do domu, mam nadzieję, że ugościsz mnie odpowiednio, kochanie.

Przez chwilę wezbrała się w tobie ochota na płacz. Jednak nie pozwoliłaś sobie na to, nie po tym wszystkim.

- Nigdzie ze mną nie pójdziesz - odrzekłaś zupełnie spokojna, wyrwałaś przy tym swoją rękę z objęć mężczyzny. - Zostaw mnie, nie kocham Cię i nigdy nie będę. Jesteś potworem!

Tym razem blondyn zdenerwował się, widziałaś gniew w jego jasnych, okrutnych oczach, pamiętałaś to doskonale. Zaczął Cię szarpać, potrząsać tobą. Ty jednak nie byłaś mu dłużna, najpierw uderzyłaś go torebką, a potem okładałaś w niego pięściami. On oczywiście był silniejszy i nie zrobiło to na nim większego wrażenia.

- Pomocy! - krzyknęłaś przerażona.

W twojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, czekałaś na pomoc, szarpałaś się z nim. Czułaś do niego ogromną nienawiść. Gdy widziałaś, że mężczyzna znalazł w torebce klucze do twojego mieszkania, wyzwoliłaś w sobie jeszcze większą wolę walki. Krzyczałaś, biłaś go, kopałaś. Nic to nie dawało, aż do pojawienia się kogoś, kogo zupełnie się nie spodziewałaś.

- Zostaw ją! - krzyknął Tom, podbiegając do was.

- A co mi zrobisz? - wycedził z pogardą blondyn.

- Ostrzegam Cię, zostaw ją, bo inaczej...- Tom nie dokończył, ponieważ twój prześladowca zamachnął się na niego. Szatyn jednak szybko uniknął ciosu, a w zamian uderzył mężczyznę pięścią w twarz.

Damian był cały we krwi, prawdopodobnie miał złamany nos. Wściekł się, byłaś zaskoczona i przestraszona.

A co jeśli pobije Toma? Co jeśli mu coś zrobi? Nie wybaczę sobie tego.

Wtedy kopnęłaś z całej siły twojego oprawcę w krocze. Mężczyzna wił się z bólu, a ty poczułaś satysfakcję. Wyrwałaś mu z ręki klucze i zawołałaś do Toma:

- Szybko, póki jest w szoku! - Tom chwycił twoją torebkę i siatkę z zakupami i pobiegł razem z tobą w stronę twojego domu.

Szybko znaleźliście się w bezpiecznym mieszkaniu. Równie szybko je zamknęłaś.

- Co to było? - zapytał kompletnie zdezorientowany Tom.

Ty opierałaś się cała zestresowana o drzwi i zupełnie nie miałaś ochoty na wyjaśnienia.

- Rose, kto to był? - Zadał pytanie ponownie.

- Damian - odrzekłaś, siedząc cała roztrzęsiona na podłodze przy drzwiach.

- Damian? Damian? To wszystko? Damian? I tyle? Kim on jest? Rose! - naciskał.

- On, on mnie prześladuje od... dawna - odparłaś po dłuższej chwili. - Przepraszam, nie mam ochoty rozmawiać.

Tom na chwilę zamilkł. Jednak usiadł obok Ciebie na podłodze i objął Cię ramieniem.

- Przepraszam. Nic nie mów, spokojnie. Przy mnie jesteś bezpieczna - pocieszał Cię, gładząc cię po twoich ciemnych, nieułożonych już włosach.

Czułaś się bezpieczna, słyszałaś bicie jego serca, co Cię uspokajało, jego ręce były delikatne, ciepłe. Przytuliłaś się do niego, ukryłaś się w jego czułych  ramionach. Chciałaś, by ta chwila trwała bez końca. On za to objął cię jeszcze bliżej i jeszcze czulej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro