#3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


    Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji. Nigdy nawet w mojej głowie nie pojawiła się taka myśl. Nie dopuszczałam do siebie tego, że mój kochany dziadek mógłby kiedykolwiek umrzeć.

    Dziadek, który mnie wychował i wpoił najważniejsze wartości, których moi rodzice nie zdążyli.
Dziadek, który nauczył mnie żyć.

    A jednak stałam nad jego wykrwawiającym się ciałem. Upadłam na kolana a pierwsza łza spłynęła mi po policzku, zapoczątkowując ich całą lawine.

- Nie. Nie. Nie - szeptałam żałośnie.

    Wsunęłam trzęsące się ręce pod tłów dziadka i przewróciłam go na plecy. Zauważyłam, że z trudem łapie powietrze. Głębokie rozcięcia na jego brzuchu były całe w jego krwi i brudnej ziemi. Twarz miał też od niej pobrudzoną, jednak nie to, prawie spowodowało u mnie zemdlenie. Dziadek Hal został pozbawiony gałek ocznych.

- Dziadku - załkałam rozpaczliwie. - Proszę powiedz coś.

    Złapałam jego rękę pokrytą siateczką fioletowych żyłek, w swoją bladą i zimną dłoń. Wtedy z jego gardła wydobyło się coś na wzór chrząknięcia. Mój, do teraz błąkający się po ranach dziadka wzrok skierował się na jego twarz. Dziadek zaczął szeptać coś tak cicho, że nic nie słyszałam. Przysunęłam się tak blisko na ile byłam w stanie i przyłożyłam ucho do jego ust.

- Nic nie rozumiem - wyznałam, nadal płacząc. Westchnął głęboko, a później zdołał wypowiedzieć słowa wyraźnie, jednak dalej cicho.

- Jedź na wyspę, Bel. Tu nie jest bezpiecznie - wychrypiał.

- Jaką wyspę? Dziadku, kto cię skrzywdził?

- Jedź na wyspę - powtórzył nie słuchając. - Tam będziesz bezpieczna. Obiecaj. Obiecaj Bałwanku - powiedział używając przy tym przezwiska, które nadał mi w dzieciństwie. Mówił na mnie tak bo zawsze miałam zimną skórę. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej załzawionej twarzy, gdy usłyszałam jak mnie nazwał.

- Pojadę. Obiecuję, pojadę.

    Co innego miałam powiedzieć?

- Myśl-myślałem, - krztusił się, ale mimo to mówił dalej - że cię obronie... Powinienem był powiedzieć ci dawno temu...

- Co powiedzieć? - spytałam starając się powstrzymać następne łzy.

- Nie ma czasu - wyszeptał. - Znajdź ptaszysko. W pętli. Po drugiej stronie. Trzeci września tysiąc dziewięćset czterdziestego roku.

    Skinęłam głową świadoma tego, że dziadek tego nie widzi i nie wiedząc co innego zrobić. Nie widziałam sensu w tych słowach, jednak zakodowałam je w głowie.

- Emerson - wychrypiał. - List. Powiedz im co się stało, Bel.

    Oddech zatrzymał mu się w piersi, a uścisk dłoni, którą nadal trzymałam zelżał.

- Nie. Nie. Nie zostawiaj mnie - szeptałam płacząc dalej, pomimo, świadomości o jego śmierci.

    Wtedy ogarnął mnie dziwny niepokój. Usłyszałam łamanie gałęzi za mną, przez co prawie się odwróciłam. Jednak jedyne co zrobiłam to przymknęłam oczy i puściłam w końcu rękę dziadka, ocierając łzy i  starając się opanować.

- Ogarnij się - szepnęłam do siebie. - Dasz sobie radę, jak zawsze.

    I pomimo, że wiedziałam, że powinnam zadzwonić na policję nie wyciągnęłam ręki po telefon. Wstałam pełna złych przeczuć, sięgając po scyzoryk nadal leżący na ziemi. Odwróciłam się tyłem do studzącego się ciała dziadka, a mój wzrok skierował się na stojące, w świetle księżyca oblicze. Miałam wrażenie, że zjawa wyszła z bajek, które opowiadał mi dziadek gdy byłam mała. Jednak kojarzyłam tą postać nie tylko z opowieści, tyle że nie wiedziałam skąd. Wtedy przypomniałam sobie noc przed oknem.

    Ta sama poszarpana skóra.
    Te same ogromne i długie macki.
    Te same czarne, bez wyrazu oczy.

    Jak na zawołanie rzuciłam nożykiem, trzymanym dotąd w ręce celując w stwora i krzyknęłam nie mogąc powstrzymać wylewających się ze mnie emocji.Potwór jednak odwrócił się i uciekł zanim scyzoryk go dosięgnął.

    Strach przezwyciężył odwagę, adrenalina wyparowała, a ja drugi raz dzisiejszego wieczoru upadłam, brudząc się w ziemi i zasychającej krwi dziadka Hala.

~*~

°575 słowa°

Wlatuje kolejny rozdział, a wraz z nim kolejna piosenka na Spotify!
Postanowiłam opublikować go godzinę wcześniej, bo już nie mogłam wytrzymać tego napięcia. Mam nadzieję, że się podoba. Buziole i do następnego ❤️.

_Hlin_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro