《5》

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Gdyby nie my, kurwiłabyś się na lewo i prawo, aby zarobić!
-Jesteś bezużyteczna!
-Mam nadzieję, że zdechniesz!
-Jesteś bezwartościową suką!
Bolała mnie głowa od ich wyzwisk. Zbierało mi się na płacz.
-P-przestańcie...
-Szmata!
-Przestańcie!
-Pierdolona kurwa!
-PRZESTAŃCIE!!
-TI.?
Przedemną pojawił się Sans.
-czemu mnie okłamałaś? nie ufasz mi...
-N-nie! To nie tak!
Nagle Sans zaczął się oddalać.
-Sans! Nie zostawiaj mnie!

Obudziłam się cała zlana potem. Co to wgl był za pojebany sen? Zazwyczaj miałam sny dotyczące cięcia się, starych, morderstw i ogólnie śmierci. Tamte sny miały jakiś sens, ale ten był taki.... Jak... Ostrzeżenie?
Przeciągnęłam się na łóżku, po czym zeszłam z niego. Ubrałam się w czarno-białą bluzę z Nike i do tego dżinsy. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki. Do pracy mam na 11:00, więc mogę pooglądać sobie telewizję.

《Time Skip.》

Spojrzałam na zegarek w salonie i była 9:38. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam przy sobie telefonu. Zaczęłam go szukać. No cholera, nie ma go nigdzie.
-Może został u chłopaków?...
Zeszłam z kanapy i wyłączyłam telewizor. Odłożyłam pilota i wyszłam z mieszkania. Zaczęłam zmierzać w stronę mieszkania Sansa i Papsa.
Gdy byłam już blisko drzwi, te nagle otworzyły się z impetem i wybiegł zza nich Paps. Najwidoczniej się śpieszy. Mało mnie nie potrącił, jednak popatrzył się na mnie.
-O! TI.! CZEŚĆ! WYBACZ, ALE NIE MAM ZBYTNIO CZASU NA ROZMOWĘ!
I już miał odwrócić się i odbiec jednak mu się nagle coś przypomniało, bo zwrócił się do mnie spowrotem.
-A! ZAPOMNIAŁBYM! ZOSTAWIŁAŚ U NAS WCZORAJ TELEFON. IDŹ TAM I POWIEDZ DLA SANSA, ABY CI GO ODDAŁ. DOBRA, TO CZEŚĆ!
-Dzięki, cześć!
Zawołałam za nim, jednak on już zniknął za drzwiami. Weszłam do ich mieszkania. Rozejrzałam się, ale nie widziałam Sansa. Weszłam do salonu. Nic. Weszłam do kuchni. Też nic. Podeszłam do lekko uchylonych drzwi i otworzyłam je bardziej. Od razu zobaczyłam Sansa... Bez koszulki! Widziałam jego żebra i inne kości. Po chwili ten się odwrócił i spojrzał na mnie. O chuj! Zamknęłam szybko drzwi i poczułam, że się rumienię. On mnie widział! Serce mi szybko bije. Za szybko. Kobieto! Przestań się rumienić! Toć nic się nie stało...prawda? Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Sans.
Już ubrany w szarą koszulkę. Popatrzył się na mnie.
-cześć.
-Cz-cześć...
Nie jąkaj się! Pogarszasz!
-przyszłaś po telefon?
Pokiwałam głową. Nie patrzyłam na niego. Ten zaczął zmierzać w stronę salonu, jednak poczułam na sobie jego spojrzenie, gdy przechodził obok.
Wziął mój telefon ze stolika i wrócił do mnie. Wręczył mi telefon, ale go nie puszczał.
-Dasz mi go?...
-pewnie...
Nadal nie puszczał.
-...jeżeli tylko powiesz, czemu mnie podglądałaś.
Uśmiechnął sie szyderczo. No świetnie...
-J-ja... To przez przypadek... Gdybyś zamknął drzwi, to by to się nie stało!
-gdybyś zapukała, to by to się nie stało.
Znowu uśmiechnął się szyderczo. Zakryłam się kapturem, aby zakryć wstyd, bo... On miał rację...
-W-wybacz... Masz rację... Jestem idiotką....
Chciało mi się płakać. Czemu? Nie wiem. Może dlatego, że się upokarzam...
-nie jesteś. ja się na ciebie nie gniewam. i wiesz, jak chcesz pooglądać sobie kości, to po prostu powiedz.
Zaraz... Co?! Co on właśnie powiedział?! Zakryłam się jeszcze bardziej. Potem szepnełam ciche...
-*Przepraszam*
Po chwili poczułam, jak kościste ręce mnie obejmują. Oczywiście był to Sans. No i oczywiście zarumieniłam się jeszcze bardziej. Wtuliłam się w niego.
-mówiłem, że nic się nie stało, głuptasie. hej, ty płaczesz?
Zaczęłam szlochać i śmiać jednocześnie.
-N-nie... Po prostu... Heh... Coś mi wpadło do oka...
-tia... a ja jestem człowiekiem...
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Potem Sans odsunął się ode mnie.
-trzymaj. żebyś znowu nie zapomniała.
Uśmiechnął się lekko.
-Oh... Tak, dzięki.
Wzięłam telefon z jego ręki i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
-zostawiasz mnie?
Odwróciłam się do Sansa.
-Muszę. Niedługo mam do pracy. O 15 z niej wyjdę, a jutro wolne. A! I możecie dzisiaj wpaść do mnie.
-z chęcią, ale Undyne powiedziała, żeby Paps wpadł do niej na "całodniowonocne" lekcję gotowania itp. zabiera go też gdzieś poza miasto.
-Undyne... To jego dziewczyna?
Zapytałam niepewnie. Sans spojrzaj na mnie.
-co? Undyne? niee... zresztą... ona ma już dziewczynę.
-Oh... No to super!
-wiesz... jak tak bardzo chcesz, to mogę wpaść sam.
-Oh. Jak nie chcesz, to nie musisz, ale będzie fajnie tak czy siak. Z Papsem czy bez. Paps jest fajny i zabawny, a ty....
-sexowny i cudowny.
Sans uśmiechnął się chytro. A ja miałam poker face.
-....Hę?
-oj... przyznaj się, że mnie kochasz.
WTF?! Co?! On tak serio?!
-Eeeee...... C-co?
-hahahaha!
Debil. [<--- kropka nienawiści. Dop. Aut.]
-ale tak całkiem serio, to.... mogę wpaść?
-Jak chcesz.
Wow... Powiedziałam to z takim jadem w gębie, czy mi się tylko wydaję? Sans popatrzył na mnie krzywo, ale zaraz po tym się uśmiechnął leniwie i wzruszył ramionami.
-wpadnę. a o której?
-Obojętnie.
-hm... heh, okej~
?
-Dooobra? Ja już będę się zbierać, więc.... Do później?...
-tia. do później.
Wyszłam z mieszkania i spojrzałam na zegarek. 10:27. Mam ponad pół godziny, ale już muszę iść, bo nie zdążę. Ogólnie droga od mojego bloku do pracy to niecałe 2,3 km, ale to znajdę jeszcze do sklepu itp...

《Time Skip.》

Skończyłam pracę. Miałam 3 klientów. Czyli bardzo mało, ale nie narzekam. Jest 15:41 i jestem w jakimś sklepie z ubraniami. Przeglądam sobie bluzy, bo bluz przecież nigdy nie za wiele [zna ktoś? "Bo brokatu przecież nigdy nie za wiele" XD Dop. Aut.], gdy nagle...
-TI.!
Odwracam się i widzę...
-O! Cześć Klaudia! Co tam?
Ta rzuciła mi się na szyję.
-A no nawet, nawet fajnie. Przyszłam kupić sobie jakąś sukienkę na imprezę.
-Imprezę?
-Tak. O! A może pójdziesz ze mną? Wstęp wolny.
-Oh...ah... Wiesz.. Ja nie przepadam za imprezami...
-Oh... No proszę.
Zrobiła szczenięce oczy. I weź tu odmów.
-Eh... No niech będzie...
-Będzie alkohol, tańce, darmowe żarcie... Chłopaki...
-No powiedziałam, że okej.
Obie zaczęliśmy się śmiać.
-No ja myślę. A... I... Może pytam za wcześnie, ale bardzo Cię polubiłam, a wiesz, że nie mam zbyt wielu przyjaciół... Więc...
-Chcesz być moją... Przyjaciółką?
Klaudia nieśmiało pokiwała twierdząco głową.
-Jasne.
Posłałam jej szczery uśmiech na co ona była uradowana.
-Serio?!
-Tak.
-AAAAAAA!
Wydarła się. Heh.
-TI... A ty masz jakąś sukienkę?
-Nie, a po co mi?
-No nie żartuj... Na imprezę.
-Nie, nie. Ja nie chodzę w żadnych sukienkach, bluzkach na długi rękaw, leginsach, czy spódnicach... Nie znoszę ich...
Ta spojrzała na mnie kwaśno.
-Czyli chcesz przyjść w dżinsach i bluzie?
-Ta. Uwielbiam luz.
-Ale w ten sposób nie znajdziesz sobie chłopaka...
-Nie potrzebny mi...
-Oh... Okej! To jak będę miała chłopaka, to Cię zaadoptujemy i będziesz naszą córką!
Zaczęłyśmy się śmiać. I wróciliśmy do zakupów.

《Time Skip.》

Po zakupach wróciliśmy każda do siebie. Ja kupiłam sobie bluzę. Taka biała z kapturem i czerwonym napisem "I'm Tacky", co bardzo pasuje do mojej osobowości. Klaudia mówiła, abym jej nie kupowała, ale ostatecznie ją jakoś przemyciłam do kasy i kupiłam. Wzięłam sobie jeszcze dżinsowe spodenki i nowe, białe skarpetki. Klaudia kupiła sobie miętową sukienkę, ciemne i cienkie rajstopy i nową perfumę. Rozpakowałam ubrania, poskładałam je i włożyłam do szafki. Zerknęłam w telefon i była 18:22. Zastanawiałam się, kiedy Sans przyjdzie, ale póki co, postanowiłam się wykąpać.

《Time Skip.》

Byłam już wykąpana i ubrana w piżamę. Owinęłam sobie rękę nowym bandażem, usiadłam na kanapę i włączyłam telewizor. Oczywiście nudy.

Sms:
Sans: jesteś w domu?

Ja: mhm

Sans: puk puk

Uśmiechnęłam się, po czym krzyknęłam...
-Proszę!
Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Sans. Uśmiechałam się głupio, a ten patrzył na mnie "smutno".
-nie o to chodzi w tym żarcie...
-Naprawdę?
Zaczęłam śmiać się pod nosem.
-Zamknij drzwi na klucz.
-czemu?
-Bo.... Boję się, że ktoś wlezie. Jestem przewrażliwiona na tym punkcie.
-a na moim?
I ten lenny face... Czułam, że się lekko rumienię, ale mniejsza.
-Oczywiście, o panie... Dobra, siadaj, bo zaraz zmienię zdanie i wylądujesz za drzwiami.
-heh. dobra.
Zaczął iść w stronę kanapy, po czym usiadł na niej ok. 60 cm ode mnie.
-To co chcesz oglądać?
-hmm... kości?
-To ma być żart? Wiesz ile to wgl ma sezonów?
-nie wiem. nie oglądałem.
-14+12-26+12...
-tylko 12? pfff...
-..... Coś innego... *Plz*
-gra w kości?
-Jest taki film?!
-zapewne tak.
-Chwila... To kolejny żart!
Ten zaczął podśmiechiwać pod nosem.
-Jakiś film, który nie ma w tytule nic związanego z kośćmi...
-kręgosłup Diabła?
-Saaans!
-żebro Adama?
-Bo naprawdę zaraz wylądujesz za drzwiami i nici z wieczoru filmowego!
-.......aż do kości?.....
Spiorunowałam go spojrzeniem. Sans nagle wstał.
-no dobra, to idę....
WTF?.... What?! Serio wyjdzie? XD
Sans podszedł do drzwi i... Wyszedł i zamknął drzwi XD Podeszłam do nich i je otworzyłam. Wyjrzałam i zobaczyłam jak drzwi od jego mieszkania się zamykają... On jednak serio sobie poszedł XD Jego strata...
Wróciłam do swojego mieszkania spowrotem i zamknęłam drzwi na klucz. Śmiałam się i wrociłam na kanapę... Chwila...
-Sans!?
-heh. myślałaś, że tak szybko się mnie pozbędziesz? ha! niestety muszę cię rozczarować.
Ja się pytam... Jak?! Ten idiota leżał na mojej... MOJEJ kanapie...
-A-ale ja widziałam jak wychodzisz! I-i jak zamykają się twoje drzwi! Jak ty to do diabła zrobiłeś?!
-wiesz...magik nie zdradza swoich tajemnic.
I mrugnął do mnie. Przysięgam, że jeszcze raz mrugnie, to go walnę!
-Ale....
-oglądamy?
-Tia...
Usiadłam na kanapie i zaczęłam szukać jakiegoś fajnego filmu. Zobaczyłam Avatara.
-Może być Avatar? Nie ma nic lepszego.
-jasne. nie oglądałem nigdy.
Włączyłam i zaczęliśmy oglądać.

《Time Skip.》

Była już 21:58. Była scena gdzie ci źli atakowali te ich drzewo. Po chwili poczułam jak bolą mnie plecy, więc się przeciągnęłam. Usłyszałam pyknięcie...Aaaaah... Okropność.
-TI.... emm... nie rób tak więcej... proszę...
Popatrzyłam na niego i... On był niebieski na twarzy... Haha! Czyżby on się rumienił?
-Czemu?
-...po prostu tego nie rób...
-Heh... No dobra...
....
-Hahahaha! No nie mogę! Wyglądasz jak borówka! Hahaha!
-c-co?!
-No! Hahaha!
-ej! nie śmiej się!
-Hahaha! No okej.

《Time Skip.》

Byłam już śpiąca. Sans włączył jakiś kryminał. Lubię je, ale teraz marzę tylko o spaniu. Czułam jak głowa mi opada na prawo. Po chwili zasnełam.

[Pov. Sans]

Oglądam sobie jakiś tam kryminał, gdy nagle czuję na swoim ramieniu lekki ciężar. Patrzę, a tu TI. Oparta o mnie i... Czy ona śpi? Zerkam na nią dyskretnie i faktycznie, śpi jak zabita.
Staram się jakoś wyślizgnąć, ale za każdym ruchem, ona zaczyna albo coś mamrotać pod nosem, albo wiercić. Nie chcę jej obudzić. Postanowiłem, że zaniosę ją swoją magią. Tak też po chwili zrobiłem... Co prawda, nie chciałem jej z siebie zabierać, ale jej pewnie było niewygodnie, więc z wielkim żalem podniosłem ją moją magią i już wisiała w powietrzu. Drugą ręką sięgnąłem pilota i wyłączyłem telewizor. Zaniosłem TI. Do jej sypialni. Na szczęście miała ładnie pościelone, więc było mi łatwiej. Odsunąłem kołdrę na koniec łóżka, położyłem TI. Na łóżko, po czym ją przykryłem. Stałem tam jeszcze jakieś 3 minuty, jednak w końcu teleportowałem się do swojego pokoju, ubrałem w piżamę i poszedłem spać.

~*~
1791 słów... Uff...
Mam nadzieję, że się podoba i że nie ma żadnych błędów ':3
Dobra, to tyle,
Bayo~ ﷼ [nwm co to za znaczek, ani co on oznacza, ale co tam? XD]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro