《6》

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się i jest jeszcze ciemno. Zerknęłam na zegarek w telefonie i wskazywał on 5:16. O dziwo nie miałam żadnych snów czy koszmarów. Jest jednak za wcześnie, aby wstać. Dzisiaj jest niedziela... Chwila... Skąd ja się tu wzięłam? W sensie... O ile dobrze pamiętam, to wczoraj zrobiliśmy z Sansem wieczór filmowy. Obejrzeliśmy Avatara i jakiś film akcjii, ale mi się urwał i zasnęłam. Czy to możliwe, że Sans mnie zaniósł do łóżka, a potem wyszedł? Tylko czy zamknął drzwi?
Podeszłam do nich i pociągnęłam za klamkę. No niby zamknięte, ale jak? No cóż... Nie mam zielonego pojęcia... To pewnie przez tą magię Sansa. Jednak nie mam zamiaru wypytywać go o wszystko. Nie chcę być natrętna.
Mniejsza. Jak już wspomniałam, jest niedziela, czyli dzisiaj wpadam do kościo braci na spaghetti, które jest po prostu zajebiste!

《Time Skip.》

Jestem już ubrana, najedzona i te sprawy. Jest 7:55. Nie mam co robić, więc pójdę w moje zacisze. Ubrałam czarną bluzę i wyszłam na klatkę. Jedyne co słyszałam, to cisza. Nie muszę chodzić do koscioła, bo jestem ateistką, ale komunię i bierzmowanie miałam... Niestety. Omijam tematy religijne jak ognia. Właśnie wyszłam z bloku i od razu poszłam w lewo. [Na dole "mapa" XD]

Gdy wyszłam zza rogu bloku, ukazał się mój kochany las. Uwielbiam do niego chodzić o tak wczesnej porze, bo właśnie wtedy nie ma drących się demonów [czyt. Dzieci XD Dop. Aut.].
Jest mgła, więc jest zarąbisty klimat.
Weszłam do lasu i rozejrzałam się. W nim też jest mgła, więc ciężko cokolwiek zobaczyć. Po 15 minutach chodzenia zobaczyłam w oddali coś czarnego. Nagle TO COŚ odwróciło się w moją stronę i wpatrywało się na mnie jednym okiem! Staliśmy tak w bezruchu.

Nagle...puf!... Zniknęło. Nie chcę tam iść, żeby spotkać się z tym czymś. Zrobiłam tył zwrot i zaczęłam zawracać, jednak to dziadostwo pojawiło się 3 metry przedemną. Patrzyłam się na niego jakieś dosłownie 4 sekundy, ale przestałam, odwróciłam się i zaczęłam zagłębiać się w las. Jestem już przed płotem oddzielającym nasz las od lasu tego dzikiego. Spojrzałam za siebie i on szedł w moją stronę! Jedyne co mi zostało, to przekroczyć ten płot. Jest on taki kratowy, więc nie powinno być wiele problemów. Przeszłam przez niego i znalazłam się na drugiej stronie. Nigdy tu nie byłam. Dalej biegłam przed siebie. Znowu obejrzałam się za siebie i znowu go nie było! Może mam jakieś zwidy? Może oszalałam?! Może to wytwór mojej pojebanej wyobraźni?! W sumie... U mnie wszystko możliwe. Nie wiem co o tym myśleć. Chyba, że... Był to zwykły potwór i on chciał się ze mną zaprzyjaźnić? Hehe.... Ta Kurwa! Napewno! Jakiś czarny potwór [Bez urazy, nie jestem rasitą '-' Dop. Aut.],
W lesie... Kurwa, ciemnym w pizdu lesie, z jednym okiem, mackami....?....chyba.... Mniejsza! Jest dosłownie *zerka na zegarek w telefonie* 8:46 i..... Chwila... Przecież mam telefon! Zadzwonię na policję! Albo do Sansa... Może on porozmawia z tym potworem?...
-Halo... Stoję tu od kilku minut, a ty nawet nie raczysz na mnie spojrzeć... Stoisz, gapisz się w telefon i myślisz huj wie nad czym...
Fuck. Nie chcę się odwracać.... Nie ma kurwa mowy!
-Halo? Mówię do ciebie. Ogłuchłaś?
Co mam kurwa zrobić? Spojrzałam pod nogi, a tam jakiś patyk... No... Lepsze to, niż nic.
-Nie ignoruj mnie!
Jestem trupem, ale co tam. Bierę patyka i uderzam pana..... Ktosia? Nim. Jednak on ani drgną. Stoję jak słup soli i patrzę na niego wielkimi oczami. Czekam już tylko na śmierć.
-I co chciałaś tym osiągnąć? Dało ci to coś?
Dobra! Jebać to! Moje życie i tak nie ma sensu! Nikt za mną płakać nie będzie.
-A ty co chciałeś osiągnąć, strasząc mnie?! Myślisz, że kim ty kurwa jesteś?! Wielki pan i władca! Tak?! O jak mi kurwa przykro! Chcesz to mnie zabij lub cokolwiek! Mam to w dupie! Rozumiesz?! W dupie!!
Nie wiem czemu, ale zaczęłam panikować.
Zajebiście...
-A ty co? Myślałem, że to ja klnę jak szewc, ale najwidoczniej się myliłem. Hahahahaha!
Czy on się ze mnie śmieję?! Co za złamany chuj! Ja mu pokażę jak ja się go boję. Ten się nadal śmieje, a ja omijam go szerokim łukiem i wracam w stronę.... Płotu... Chwila... W ktorą stronę? *TI.... Debilko.... Jak mogłaś się zgubić?!* Dobra, mniejsza gdzie jestem. Oby tylko najdalej od tego czegoś, kogoś. Tak więc kontynuuję mój "wspaniały plan ucieknięcia przed czarnym ziomkiem w ciemnym w pizdu lesie". Jestem już dalej od niego, ale płotu jak nie było, tak nie ma. Nagle poczułam pociągnięcie za... Duszę? Da Fuq?! What's goin' on?!
-Gdzie uciekasz? Każdy człowiek jest taki chamski czy tylko ty?
-.....
-Co? Boisz się mnie?
-Koleś! Jesteś straszny! Do tego jeszcze jesteś w lesie.... Wiesz w ogóle, która godzina?!
-Idealna, aby wyjść na dwór i nie przestraszyć przechodniów, którzy właśnie w tym momencie powinni spać, poza taką jedną, która wychodzi z samego rana do lasu, bez żadnej broni czy czegokolwiek... Sama! No gratulacje....
W sumie ma rację... Ale on nadal mnie trzyma w powietrzu swoją magią.
-Tia... Masz rację.... Ale pragnę zauważyć, że wciąż wiszę w powietrzu....
-No i?
-No i chcę, abyś odstawił mnie na ziemię.
-Dobra...
Wylądowałam twarzą na ziemię. Trochę bolało. Wstałam i otrzepałam się z liści i jakiś małych gałązek. Potwór stał tyłem do mnie.
-Nie chcesz mnie zabić?
Ten odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
Ręce trzymając w kieszeniach.
-Heh. Nawet gdybym chciał, to nie mogę. Wasz rząd, to totalna porażka... Mniejsza. Źle zaczęliśmy.
Potwór zaczął iść w moją stronę. Zaraz, co?! Gdy ten był coraz bliżej, zrobiłam krok w tył. Jednak on już stał metr ode mnie. Mam się bać?
-Nightmare.
Potwór wyciągnął rękę w moją stronę. Popatrzyłam na niego niepewnie, ale ten tylko wyszczerzył swój uśmiech.
-TI.
-Czyli, już wiesz, że potwory wyszły na powierzchnię? [ogólnie, to w tym opowiadaniu, wszystkie potwory z Undertale i ich AU wyszły na powierzchnię. Bez wyjątku.... Tak, wiem, to nijak ma się z rzeczywistością, ale ciii~ Dop. Aut.]
-Tia... W całej okolicy o tym huczy.
-Mhm...
Popatrzyłam się w dolną część ciała potwora [( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale nie tam, zboczuszki kaczuszki ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dop. Aut.]
I zobaczyłam, że ma... Szkielecie nogi?! Tylko mi nie mówcie, że kolejni kościo bracia się tu wprowadzili, bo umrę...
-Aaa.... Ty masz brata lub kogokolwiek?
*szkielet wbił wzrok w ziemię i odpowiedział, tak jakby... zły?
-Nie, nie mam i nigdy nie miałem...
-No... Okeeej? Dobra, wiesz ja już muszę wracać, więc no...
-Ta, ja też. To cześć.
-Cześć.
No i zniknął.... Zostawił mnie samą.... W tej części lasu, której nie znam.... Czeka mnie długa droga powrotna....

~*~
1081 Słów... A miał to być krótki rozdział! -_-
Mam nadzieję, że się podoba... I no...
Co jakiś czas będę robiła takie bazgroły dotyczące rozdziału XD
[Robione w Paincie XD]
Tak więc trzymajcie się cieplutko <3

Baj baj ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro