《8》

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-więc~
Sans niebezpiecznie zbliżył się do mnie i wyszeptał mi do ucha.
-skoro tak bardzo chcesz~ możesz
kupić mi żarcie u Grillby'ego.... oczywiście, nie musisz...
-Oh... Tak! Jasne! A... Kiedy?
-kiedy tylko chcesz~
-Heh... Ok...ale nie mów już takim głosem. Przerażasz mnie.
Sans odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
-oh~ przeraża cię mój seksowny
głos?~
-..... Ty chyba naprawdę chcesz oberwać w tą swoją pustą czachę...
-nie kochasz mnie?
Powiedział to z takim sztucznym smutkiem.
-Nie no coś ty! Szaleję za tobą!
Sarkazm. On chyba go nie wyczuł i wziął to na serio... Fuck...spojrzał na mnie z takim lenny wymalowanym na twarzy...
-oh~ naprawdę?~
-Oh~ Oczywiście~
Po chwili wybuchłam śmiechem. Sans patrzył na mnie z takim WTF?!
-Eh... Dobra. Nie ważne. Pamiętaj, że dzisiaj jest wieczór spaghetti.
-a no tak! ciekawe kiedy paps wróci... jest grubo po 16:00...
-Nie wiem...
Zapadła niezręczna cisza. Nagle Sans rzucił...
-mam pytanie.
-Dawaj.
-pamiętasz jak byłaś w tym lesie?
Prychnęłam.
-Jak mogłabym to zapomnieć? Jasne, że pamiętam.
-i... em... widziałaś tam takiego czarnego szkieleta z mackami, tak?
Wow... Zaskoczył mnie. Usiadłam wygodniej na łóżku.
-Cóż... Mówisz o Nightmarze [Sry... Nie wiem jak to odmienić ;-; Dop. Aut.]? Tak, gadałam z nim... A skąd ty to wiesz?
Sans spuścił wzrok, jednak potem ukradkiem popatrzył na mnie.
-cóż.... więc tak.....

《Time Skip.》

Sans opowiedział mi o tym jak się dowiedział gdzie jestem, a ja mu opwiedziałam o swoim przeżyciu.
-przepraszam.
Zdziwiłam się.
-Za co ty mnie przepraszasz?
-za to, że nie umiem cię upilnować...
Przytuliłam Sansa, widząc jego smutek. Odwzajemnił tulaska.
-Słuchaj! Ty mnie nie musisz pilnować! Sama powinnam uważać i pomyśleć zanim podejmę jakieś działania. Zresztą... Jestem nikim, więc.....
Przypomniały mi się czasy dzieciństwa. Te wyzwiska...zaczęłam płakać. Za dużo jak na jeden dzień... Czemu sabotuje swoje życie? Sans złapał mnie za ramiona i spojrzał  głęboko w moje zapłakane oczy.
-TI... nie mów tak! nie jesteś nikim! jesteś moją wspaniałą sąsiadką i.... przyjaciółką.... jedyną przyjaciółką...
nie jestem jakiś super... ale ty mnie tolerujesz...wiesz... może nie znamy się za długo, ale ja czuję jakbyśmy znali się od urodzenia. znaczysz dla mnie tyle co papyrus, a to już jest max. bez niego bym chyba oszalał, tak samo z tobą... TI. ja.... cię....
Sans zaczął płakać. Przytuliłam go mocniej.
-...potrzebuję...
-Ale co ja mogę zrobić?
-po prostu mnie nie opuszczaj.

《Time Skip.》

Sans tak płakał, że w końcu zasnął mi na kolanach. Słodki jest. Nie! Nie myśl tak! To tylko twój sąsiad!... I przyjaciel... Sans nagle wtulił się we mnie.


[Wybaczcie, nie umiem rysować ;-; Dop. Aut.] Spojrzałam na niego raz jeszcze po czym wróciłam z myślami na ziemię.
Starałam się go lekko zsunąć z siebie, ale nic nie pomogło. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Czyżby paps wrócił?
-*Sans... Sans! Paps wrócił...*
Nic. Ani drgnie. Czekałam aż Pepsi
[ ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dop. Aut.] wejdzie do pokoju i mnie uwolni z uścisku kościstych rąk Sansa.... A potem tłumaczenie się....
-SANS! JESTEŚ?!
Ta. To z całą pewnością Paps. Słyszę kroki. Zaraz wbije paps. 3...2....1
-SANS!... O CZEŚĆ CZŁOWIEKU! CO...CO WY ROBICIE?
-*Paps... Ratuj*
-NIE MUSISZ SZEPTAĆ. SANS CIĘ NIE USŁYSZY. ON JAK JUŻ ZAŚNIE, TO OBUDZI SIĘ WTEDY, KIEDY SAM BEDZIE CHCIAŁ. NAWET GDYBYŚ KRZYCZAŁA, SZARPAŁA NIM NA WSZYSTKIE STRONY, TO ON I TAK SIĘ NIE OBUDZI...
-Oh... Czyli mogę normalnie wyjść, a on nawet tego nie poczuje?
Paps pokiwał głową twierdząco.
-W OGÓLE PAMIĘTASZ CZŁOWIEKU O NASZYM WIECZORNYM SPAGHETTI?
-Jasne! Jak mogłabym zapomnieć! No i mam pewien pomysł....
Powiedziałam, wychodząc z objęć Sansa.
-JAKI?
I już wolna!
-No więc ja ci pomogę!
-ŚWIETNIE! TO MOŻE ZACZNIJMY OD RAZU!?
-Spoko.

《Time Skip.》

Właśnie skończyliśmy z Papyrusem robić spaghetti. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma sera.
-Upss... I co teraz?
-HMMM.... SKOCZĘ DO SKLEPU, A TY POSTARAJ SIĘ OBUDZIĆ SANSA... JEŻELI W OGÓLE CI SIĘ TO UDA.... TO ZA JAKIEŚ PÓŁ GODZINY BĘDĘ!
I wybiegł. Idę obudzić tego "małego" gamonia. W drodze wymyśliłam kilka planów, w jaki sposób obudzić Sansa. Jednak, gdy weszłam, Sans już nie spał.
-czemu mnie zostawiłaś?
-Em... Bo Pepsi wrócił?
-wiem...
-Skąd?
-... po prostu wiem...
Uśmiechnął się głupio. Stałam i nic nie robiłam ani nie mówiłam.
-chodź~
-Kurwa... Sans... zaczynasz?
-to co chcesz robić?
-Hmm... Masz jakieś gry?
Sans pomyślał chwilę po czym odpowiedział...
-mamy tylko planszówki.... papy mówi, że gry na Xboxa i tego typu urządzenia psują mózg...
-Oh...
-w ogóle słyszałem o grze "pocky", ale nie wiem co to jest...
Poczułam jak robi mi się gorąco. Od kogo on usłyszał o tej grze? Co mam mu powiedzieć? "Hej! Słuchaj! W tej grze chodzi o to, że wpierdalasz z drugą osobą patyczek i na koniec się całujecie!" Gaaaah!
-TI.?...
-Cóż... jak chcesz wiedzieć, to sprawdź w necie. A przy okazjii... nie umiem tłumaczyć zasad gier... więęęęc
Po chwili Sans wstaje i podchodzi do szafki. I wyciąga.... o nie... nie, nie, nie NIE! To się nie dzieję naprawdę! On to zaplanował!
-skoro nie chcesz tłumaczyć, to chociaż pokaż...
No nie....

~*~
Bum bada bum!
Rzucam wam kolejny rozdział, bo tak, bo mogę >:3
wiem... tym razem jest krótki XD
wybaczcie ;-;
Buźki,
Papatki ^3^~♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro