《9》

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam tak przez chwilę zamyślona, że nie zauważyłam Sansa siadającego bardzo blisko mnie.
-to jak będzie?
Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam mu w oczy.
-Już wolę ci to wytłumaczyć słownie.
-no nie bądź taka....
-Jaka?
Uśmiechnęłam się chytro.
-taka...
-Taak?~ A jaka mam być w takim razie?
Sans otworzył usta (?), chcąc coś powiedzieć, ale potem je zamknął. Trwaliśmy w ciszy, po czym wystrzelił lekko podirytowany.
-TI.! no weź! toć to tylko gra!
Przerwał sobie i popatrzył na mnie z  lenny face wymalowanym na twarzy.
-a pamiętasz jak cię wyciągnąłem z tego lasu? co mówiłaś, że jesteś mi winna przysługę? wtedy wybrałem jedzenie od Grillby'ego... ale zmieniam tą propozycję na zabawę w Pocky.
Siedziałam i nawet nie drgnęłam. Zatkało mnie, naprawdę.
-więc jak?
Wtedy się ocknęłam. Byłam zła, nie powiem. No bo.... No...
-Dobra...
Co ja robię?! Wypluj to!
-Ale tylko raz!
Debilu! Pożałujesz tego, zapamiętaj!
Sans popatrzył na mnie z chytrym uśmieszkiem i wyjął jednego Pocky.
Pożałujesz. Włożył go do ust (?) i popatrzył na mnie. Dobra... Z tego iż jesteś totalnym debilem, zagrasz w to i zapomnicie o tej całej akcjii... Kurwa!
Zbliżyłam się do patyczka i również wzięłam go w usta. Sans patrzył się na mnie jeszcze chwilę, po czym wziął gryza. Chwila, przecież mówił, że nie umie w to grać! Co za typ! No, ale skoro już zaczęliśmy... Braliśmy gryzy na zmianę. Ja gryzłam po troszeczku, Sans zresztą też. Teraz była moja kolej, gdy nagle, Sans zabrał mi patyczka i... Mnie... Pocałował... Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Pierwszy raz ktoś mnie pocałował. Byłam oszołomiona, ale po chwili odwzajemniłam. Co ty robisz?!
....Jesteś debilem....Nie rób tego!

Odkleiliśmy się od siebie i ja nadal byłam oszołomiona.
-powtórzymy?
-N-nie....
-napewno?
Spojrzał na mnie.
-Jesteś głupi!
-dziękuję.
-I-I.... Nienawidzę cię!
-też cię kocham.
-Wychodzę.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam wychodzić z jego pokoju zbulwersowana.
-pamiętasz, że dzisiaj wieczór spaghetti?
.... Kurwa!
-Pamiętam!
-więc musisz zostać...
-Nie. To ty będziesz się spowiadał dla Papsa, czemu mnie nie ma.
Byłam już pod drzwiami wyjściowymi, gdy nagle one się otworzyły.
-O! CZŁOWIEKU! JUŻ WYCHODZISZ?
Zrobił smutną minę. Cholera...
-C-co? Nie, ja tylko idę po...
Po?!
-...Posprzątać u siebie!
-OH... SANS! IDŹ Z NIĄ I JEJ POMÓŻ.
-się robi szefie.
-Nie!
Oboje popatrzyli sie na mnie ze zdziwieniem.
-To znaczy... Ja sobie poradzę.
-NIECH SANS SIĘ CHODŹ RAZ NA COŚ PRZYDA I CI POMOŻE.
-tak. przydam się.
Zerknął na mnie z chytrym uśmieszkiem. Przewróciłam oczami po czym powiedziałam pod nosem...
-...Dobra. Chodź leniwa kupo kości...
Sans uradowany podbiegł do mnie i wyszliśmy z mieszkania. Gdy byliśmy już w moim mieszkaniu, Sans rozejrzał się po czym rzekł.
-masz porządek...
-Tia...
-to po co tu przyszliśmy?
-... Nie to miałam w planach....
-.....
-Nieważne... Możemy wracać.
Sans zagrodził sobą drzwi i po prostu stał. Co on kombinuje?

~*~
Wybaczcie, że taki krótki, ale jestem po za domem, więc no... Jak wrócę, to może pojawi się kolejny rozdział.
I mam pytanie... Czy chcecie w tej książce 🍋? Tak tylko pytam >:3
[Wiem co wybierzecie, ale proszę.... Macie wybór ( ͡° ͜ʖ ͡°)] Oczywiście 🍋 nie będzie od razu :3
No, to buźki,
Papa ^3^ ~♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro