Rozdział 47

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzieliśmy u Chrisa. Wpieprzyłem mu się na chama na chatę, ale w sumie to się ucieszył. I zaprosił mnie na noc. Nie płakałem już, bo chyba chciałem ukryć sprawę z Hiltonem przed całym światem. Podświadomie! Bo tak naprawdę chciałem mu się wygadać. Totalnie.
Jego tata kupił nam po piwie. Siedzieliśmy na łóżku i piliśmy. I zajadaliśmy się pizzą, którą tata Chrisa też kupił. Udawałem, że wszystko było okey. Ale nie było. Idiota rozgadał się na temat Mery, a ja na chwilę oderwałem się od zmartwień. To że był tak szczęśliwy było mega słodkie. Turbo słodkie! I cieszyłem się jego szczęściem. Nawet bardzo.
Wziąłem kolejnego łyka piwa, dość łapczywie, bo znów przypomniałem sobie o Macu. Chciałem zapomnieć. Nawet nie zauważyłem, kiedy wypiłem je całe. Chris spojrzał na mnie pytająco. Trochę z dziwnym zmartwieniem. W każdym razie zauważył, że było coś ze mną nie tak.
- No co? - uniosłem brew.
- Mówiłeś, że nie lubisz piwa, a wypiłeś szybciej, niż ja.
- Upijmy się.
- Co się stało? - no oczywiście, że widział. Westchnąłem tylko. Chciałem mu powiedzieć, ale to było jeszcze za szybko. Nie wiedziałem jak to ugryźć. No dlatego grałem idiotę.
- Nic. W sensie coś. Po prostu...
- Mów. - złapał mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie czule.
- Jesteś dla mnie jak druga mamusia. - jebnąłem. Bo czemu nie. Uniósł wysoko brwi, a zaraz po tym zaczął się śmiać, jakby się czegoś nawciągał.
- Z tobą naprawdę jest coś nie tak. - dźgnął mnie palcem w brzuch. Przewróciłem oczami i machnąłem na niego ręką.
- Masz jeszcze to piwo? - burknąłem jak dziecko. Bo byłem nim. I nie grałem dorosłego. Chyba... No cóż. Może ta nieudolna próba bycia w związku, jednak była graniem dorosłego. Ah ten ja. Powoli zamieniałem się w idiotę. Zupełnie jak Mac.
- Napisze do taty, to kupi jak będzie wracać. - wziął telefon do ręki i zaczął stukać w nim wiadomość. W tym czasie wziąłem jego piwo i napiłem się sporego łyka. Alkohol nie był dobrym pomysłem na leczenie ran, ale na chwilowe zapomnienie owszem. Pomagał. Zrobiłem się bardziej rozluźniony i czułem, że zaraz rozwiąże mi się język. No cóż... Piwsko to świństwo, ale robiło swoje. Po prostu pomogło.
- Okey, kupi nam po zgrzewce. - odłożył komórkę na bok i znów na mnie spojrzał. - Serio coś z tobą nie tak.
- Wiem. - kiwnąłem mu. - Nawet powiem ci co konkretnie. Przyrzeknij, że nikomu nie powiesz. - odparłem jak najebany, ale ton mojego głosu nie ukrywał zdenerwowania i stresu. Teraz nie grałem. Po prostu zrobiłem się przygnębiony i zachciało mi się płakać.
- Okey. Nie powiem. - kiwnął głową. Złapał mnie za rękę. Widział, że to dla mnie trudne. I wspierał mnie. Ten idiota był kochanym idiotą. Jak starszy brat. Totalnie trafione w punkt. Starszy braciszek. Mój braciszek.
- Więc... Więc byłem u Maca. - zagryzłem wargę i spuściłem głowę, bo poczułem, że zaraz się rozryczę.
- Znów się pokłóciliście? - zapytał cicho.
- T-to też. - kiwnąłem. - Ale on... - zacząłem robić kółka palcem na swoim policzku. To było ciężkie jak cholera. Nadal nie potrafiłem uwierzyć, że to zrobił. Mój kochany Mac Hilton mnie uderzył. Skrzywdził. Nie... To nie mogło być prawdą. Chciałem, aby to wszystko okazało się tylko snem. Ale było cholerną jawą. I nic nie mogłem z tym zrobić. Cholernie nic!
- Możesz płakać. - Chris złapał mnie za przedramię i stanowczym ruchem do siebie przyciągnął. Objął mnie silnie, bardzo stanowczo i położył brodę na mojej głowie. Znajdowałem się w pozycji pół leżącej, dlatego wtuliłem się w jego pierś. I zacząłem płakać.
- U-uderzył mnie. - powiedziałem na wydechu. Bardzo szybko. Ale Chris doskonale zrozumiał. Cały się spiął. Jego uścisk stał się mocniejszy. Myślałem, że bebechy wyjdą mi nosem, ale na szczęście... Nie. Byłem tak przybity, że nie myślałem o tym, że nie mogę oddychać. Chciałem powstrzymać te pieprzone łzy. Być facetem. Ale cóż... Byłem jaki byłem. Delikatny i wrażliwy.
- Pewnie znowu bierze ten syf. - westchnął i pocałował mnie w czubek głowy. - Co za dupek. Najebie mu z chłopakami.
- Dzięki... Nie musicie. - zacisnąłem dłoń na jego bicepsie i zamknąłem oczy.
- Musimy. Zrobił to raz, zrobi i znowu. Nie ma co czekać. Nigdy nie był agresywny. - był wściekły. Chris naprawdę się wściekł. Był ostro wkurzony i gdyby nie stał po mojej stronie to bym zafajdał gatki.
- Rozumiem... Chcesz go znowu z tego wyciągnąć? - odsunąłem się od niego trochę. A przy przynajmniej chciałem, bo mnie nie puścił. I teraz to on przechylił się na moją stronę. Na chwilę, bo zaraz po tym położył się i pociągnął mnie za sobą. O wiele wygodniej. Chwała ci Chris.
- No coś trzeba wymyślić. Tylko teraz nie będę się z nim pieprzyć. Zrobię mu terapię szokową, kurwa. - znów mnie przytulił. Zamknąłem oczy i zagryzłem wargę, bo czułem, że znów wybuchnę płaczem. A nie chciałem płakać. Już nie...
- Co powinienem zrobić Chris? - zapytałem cicho. Zachowywałem się jak ciota i nie potrafiłem inaczej. Kochałem Maca Hiltona, a to, że mnie skrzywdził bolało coraz bardziej. Bo coraz bardziej docierało do mnie co się stało. Ze podniósł na mnie rękę. Nie potrafiłem się z tym pogodzić.
- Zerwij z nim i nie kontaktuj się z tym idiotą, dopóki nie ogarniemy go z chłopakami. Może znów zrobić ci krzywdę... Raz prawie zgwałcił Kelly. Jeżeli ciebie uderzył, nie chce wiedzieć, co gorszego mógłby zrobić... - powiedział cicho.
- Zerwać?! - poderowałem się, siadając. - J-ja nie dam rady, Chris.
- Rene. - on również usiadł i spojrzał na mnie stanowczo. - Dasz radę.
- Nie... Nie dam. Ty nic nie rozumiesz. - przeczesałem nerwowo włosy. - Ja... Ja zakochałem się w nim, Chris. Nie potrafię... Nie...
- Rene. - przerwał mi i znów złapał mnie za rękę. - To mu pomoże. Może w końcu wytrzeźwieje. Jeżeli go kochasz zrób to dla niego. Możesz nawet napisać durnego esemesa, jeżeli trudno ci to powiedzieć.
- A jeżeli tylko bardziej się załamie? I zaćpa się na śmierć? - zacząłem szybko mówić. I szukać pretekstu, aby z nim nie zrywać. Ale to był bardzo dobry pomysł. Może to podziałało by na niego, jak kubeł zimnej wody. Byłem pewien, że tak. Ale bałem się, że do siebie nie wrócimy. A zależało mi na nim jak cholera. Jednak jego zdrowie było ważniejsze. Jego życie.
- To go zmotywuje. Jestem pewien. - uśmiechnął się do mnie czule. - Zaufaj mi. Wiem co robię.
- O-okey... - wychyliłem się zza łóżko po telefon, który leżał na podłodze. Czemu na podłodze? Cholera wie. Wcisnąłem go Chrisowi do ręki i spojrzałem mu w oczy. - Ale ty to zrób. Ja nie dam rady.
- Ale się wkurwi. - prychnął i wziął go ode mnie. - Zerwać przez esemesa... W sumie dobry plan. - no i zaczął. Coś w nim szperał. A ja tylko modliłem się, aby było wszystko dobrze. Aby Mac się ogarnął i nie brał tego gówna. Nawet kosztem naszego związku. Kochałem go i chciałem dla niego jak najlepiej. Nawet jeżeli przez to musiałbym cierpieć.
- Zrobione. - Chris odłożył moją komórkę obok na materac. Przełknąłem głośno ślinę. I znów zachciało mi się płakać. Oficjalnie mój związek z Hiltonem został zakończony. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Ja pierdolę... Chce mi się ryczeć, Chris. Gdzie to piwo, kurwa. - schowałem twarz w dłoniach. Zdążyłem to powiedzieć, a mój telefon zaczął dzwonić. To był Hilton oczywiście. Natychmiast za niego złapałem i chciałem odebrać. Ale Chris mi zabronił.
- Nawet się nie waż, głupia parówko. - znów mnie nazwał parówką. Ale czemu. Czy Chris miał kompleks bycia jak parówek? Czy to ma sens? Co? - Niech dupek cierpi. Zamówmy chińczyka i poogladajmy filmy. - wziął też swój telefon i napisał do kogoś esemesa. Ale nie wnikałem. Bo byłem zajęty rozpaczaniem.
- Mogę chociaż zobaczyć co mu napisałeś?
- Jasne. - kiwnął i oddał mi mojego smartfona. Natychmiast go odblokowałem i otworzyłem wiadomości. I przeżegnałem się.

Rene: Mac zawiodłem się na tobie. Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. To nie była łatwa decyzja, ale zrywam z tobą. Przepraszam, skarbie, ale to za bardzo boli.

W punkt. Totalnie w moim stylu. Totalnie uświadomiłem sobie, co się stało. I totalnie się w rozryczałem.

Totalnie czarna dupa.

---

Okey, trochę się sama popłakałam 😭 chciałam, żeby ten rozdział był w stylu innych, ale nie wyszło 😭
Depereeeechaaa mnie bierze 😭♥️
Co ja mam w tej głowie 😭
Chris, co ty masz w tej głowie, głupia parówko?!!1?!?!1? 😭♥️

<\3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro