Rozdział 90

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mac głaskał mnie po nodze pod ławką, a ja macałem go po fiucie. Nie specjalnie, nie robiłbym czegoś takiego na lekcji. Jakimś pierdolonym cudem rękaw od mojej bluzki zaczepił się o jego rozporek i miałem jeszcze pięć minut na wydostanie materiału z zamka zanim zadzwoni dzwonek. Mac płakał ze śmiechu, ale ja zdawałem sobie sprawę, że będzie przejebane jeżeli mi się nie uda. Ludzie zaczęliby gadać, nauczyciele też by gadali i w końcu rozeszłoby się, że ja Rene Beresford i mój chłopak Mac Hilton lubimy bawić się swoimi peniskami.
Beznadziejna perspektywa.
Musiałem temu zapobiec.
- Kotku... - idiota zaczepił mnie, szepcząc mi do ucha. - Skoro twoja mama i Logan wyjeżdżają na weekend do dziadków, to może pojedziesz ze mną na plan?
- Mówiłem ci, że to chujowy pomysł. Lepiej wyciągnij ten jebany rękaw, albo skończysz bez spodni.
- Albo ty bez bluzki.
- Mamy trzy minuty, więc się pospiesz i coś wymyśl.
- Masz nożyczki?
- Nie? Poza tym nie dam ci pociąć mojej nowej bluzki, pojebało cię? - parsknąłem śmiechem i spojrzałem mu w oczy. Hilton wywrócił oczami i uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko. Zaraz po tym przesunął rękę pod ławkę i złapał za suwak. Jednym bardzo szybkim ruchem, pociągnął go w dół, a moja ręka była w końcu wolna.
- Żarty sobie robisz, kurwa?
- Co?
- Męczę się z tym od piętnastu minut, a ty załatwiłeś sprawę jednym ruchem?
- Jestem Mac Hilton. Człowiek świetny. - powiedział dumny z siebie.
- Chyba człowiek inteligentny inaczej. - pokręciłem głową, niedowierzając samemu sobie dlaczego zakochałem się w takim kretynie. Nie miałem kurwa zielonego pojęcia.
- Rene, pojedź ze mną na plan. Nie chcę, żebyś był sam. Poznasz moich serialowych kolegów i... Wszyscy tam wiedzą, że jesteśmy razem tym bardziej nie będzie niezręcznie.
- Wszyscy wiedzą, że jesteś gejem?
- Reżyserka ma żonę od piętnastu lat, więc to nic dziwnego. - wzruszył ramionami. - Zgódź się...
- A czy ten no wiesz... Ten nowy  bohater w twoim serialu też będzie?
- Blake?
- Ta... Chyba ten.
- A co? - Mac spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Cóż... Nic? Chyba mogę mieć swojego ulubionego aktora i chciałbym autograf.
- Ej! To ja jestem twoim ulubionym aktorem!
- Jesteś moim chłopakiem, a nie ulubionym aktorem. - prychnąłem śmiechem. - To nie to samo, skarbie. - puściłem mu oczko i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Spakowałem swoje rzeczy do plecaka i wstałem. Mac zrobił podobnie. Przechodząc obok mnie, mocno ścisnął mój pośladek, jakby chciał mnie pospieszyć i dokuczyć jednocześnie.
- Kurwa. - warknąłem i spojrzałem na niego gniewnie.
- Mamy okienko. Idziemy na plac zabaw?
- Za zimno.
- To na bzykanko do samochodu?
- Nie mam ochoty.
- To zrywamy się, jedziemy do ciebie i zamawiamy pizzę?
- Plan idealny, ale... Nie możemy dopuścić do takiej sytuacji, jak w tamtym roku. Musimy się pilnie uczyć i mieć wysoką frekwencję, Mac. Przynajmniej na początku. - powiedziałem, kiedy wychodziliśmy z sali.
- Kurwa, to gdzie chcesz pogadać? - burknął, jak obrażone dziecko.
- O czym? - uniosłem brwi i spojrzałem na niego w górę.
- O Blakeu.
- Jaja sobie robię debilu. Może ma fajną klatę i seksowny tatuaż na plecach i... ładna buzię, w sumie ma cholernie seksowne biodra i... Ale to nic nie oznacza. Opanuj się. Kocham tylko ciebie i tylko tobie daje się ruchać, więc doceń to. - powiedziałem, a zaraz po tym zacząłem się cicho śmiać. Mac był taki słodki, kiedy robił się zazdrosny. Lubiłem czuć się ważny, a Hilton potrafił robić zazdrosny bez powodu. Podobało mi się to, kiedy mnie dominował i wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że to on tu rządzi i że jestem tylko jego.
Słodki samiec alfa.
- Kurwa, Rene. - znów zrobił minę obrażonego dziecka i spojrzał na mnie z wyrzutem. - Jestem zazdrosny.
- Wiem.
- W weekend nie będziesz chodzić beze mnie nigdzie.
- Nawet na siku?
- Nawet na siku.
- Nienormalny jesteś. - wywróciłem oczami i złapałem go za dół bluzy. Pociągnąłem go w stronę schodów i już po chwili szliśmy w stronę stołówki. On tego nie wiedział, bo po prostu szedł przy mnie, jak piesek, ale wystarczyło, że ja i jego portfel to wiedzieliśmy.
- Wiem, że Blake jest przystojny. Jest moim konkurentem, jeżeli chodzi o atrakcyjność.
- Skończ, Mac. Robiłem sobie jaja.
- Może, ale wiem, że w twoich słowach było ziarno prawdy.
- Jest takim samym samcem alfa, jak ty więc... Przez to, że trochę przypomina mi ciebie... Siłą rzeczy jest dla mnie atrakcyjny. - wytłumaczyłem. - Jednak mój penis staje tylko na twój widok, więc się uspokój. Dobrze? - zatrzymałem się nagle obok męskiej toalety. Znów spojrzałem na Hiltona w górę i lekko się uśmiechnąłem.
- No nie wiem, kurwa. To podejrzane. - skrzyżował ręce na piersi i też na mnie spojrzał.
- Cóż... Skoro już powiedziałeś, że nie puścisz mnie samego na siku lepiej tego się trzymaj. - przygryzłem dolną wargę, patrząc Hiltonowi bardzo wyzywająco w oczy. Jego mina od razu złagodniała, nabrała ciekawości i w pewien sposób wyrażała chciwość Maca. Oblizałem się lekko i otworzyłem drzwi od toalety, oglądając się za nim.
Nastąpiła mała zmiana planów.
Idiota poszedł za mną.
Do kabiny.
Zamknąłem za nami drzwi na zasuwkę i od razu położyłem mu dłonie na karku. On oparł mnie o ścianę i pochylił się do mnie z seksownym uśmiechem.
- I co teraz? - zapytałem figlarnie, patrząc mu w oczy. Mówiłem normalnym tonem, bo po ogólnych oględzinach zorientowałem się, że toaleta była pusta.
Farcik.
- No nie wiem... - przejechał dłonią po mojej klatce piersiowej, specjalnie zahaczając o mojego sutka. Cicho steknąłem, a mój oddech zadrżał.
- Mac... - mruknąłem i odważnie złapałem go za krocze, zaczynając je masować. - Nie możemy się ruchać w kiblu.
- Macasz mnie po fiucie i mówisz, że nie możemy się tu ruchać. To mało wiarygodne, wiesz?
- Bo mam ochotę go pogłaskać.
- Wiem, że jesteś napalony.
- Zamknij się i po prostu mnie pocałuj. - położyłem dłonie na jego plecach, w tym miejscu, w którym bardzo lubiłem go dotykać. Moje dłonie znalazły się pod jego koszulka, a moje biodra, przyległy do jego bioder.
- Mhm... - mruknął cicho i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Czułem się przy nim bezpiecznie. Był taki duży, miałem wrażenie, że kiedy jest przy mnie nic mi nie grozi.
Mac powoli złączył nasze usta. Od razu zamknąłem oczy i westchnąłem z przyjemności. Mac Hilton całował wspaniale. Mogłem robić to z nim godzinami. Miałem wrażenie, że odpływam. Liczył się tylko on i ta zajebiście uzależniająca przyjemność.
Wsunął język do moich ust i zaczął bardzo namiętnie mnie dominować, badając dokładnie moje wnętrze. Jęknąłem cicho, kiedy pogłębił pocałunek i zaczął napierać na mnie jeszcze bardziej.
Nagle usłyszeliśmy, jak drzwi od męskiej się otwierają. Zastygliśmy w bezruchu. W końcu nikt nie mógł usłyszeć naszych gorących pieszczot.
- Kurwa mać... Jebana znów dała mi lache. Matka mnie zabije. - usłyszeliśmy nieznajomy głos. Mac uśmiechnął się do mnie w niegrzeczny sposób. Nagle poślinił swoje dwa palce i wsunął rękę w moje bokserki. Zagryzłem mocno wargę, patrząc na niego wyzywająco. Atmosfera nagle zgęstniała i zrobiło się gorąco. Hilton przyłożył palec wskazujący do swoich ust, pokazując mi żebym był cicho. Lekko kiwnąłem głową i niemo się zaśmiałem. Mac drugą rękę położył na moich ustach i powoli zatopił we mnie swoje palce. Wygiąłem lekko plecy w łuk, a moje kolana ugięły się, przez co nabiłem się na nie jeszcze bardziej.
- Jebać oceny. Ważne, że zdajesz.
- Wiesz, jakich mam rodziców... Szczególnie mama. Chce żebym był lekarzem. - w tle ciągle słyszeliśmy rozmowy.
Jednak moja uwaga była skupiona tylko tym co działo się na dole. Hilton szukał palcami mojego słodkiego miejsca, a ja z podniecenia odchodziłem od zmysłów. Czułem, że mi gorąco, pot zaczął cieknąć po każdej części mojego ciała, a szczególnie po nogach, bo to je najbardziej spinałem, kiedy Hilton badał moje wnętrze. To miejsce było takie wrażliwe na dotyk. Trochę bolało, ale tak delikatnie, wiedziałem, że muszę po prostu się trochę rozciągnąć. Mac uśmiechnął się do mnie łobuzersko i nagle zaczął powoli zginąć swoje palce. Zamknąłem oczy, a mój oddech przyspieszył. Poczułem cholerną przyjemność. Znał mnie zbyt dobrze i doskonale wiedzał co najbardziej na mnie działa. Może miałem dość spiętą dupę, ale czasem lubiłem odbiegać od swojej strefy komfortu i pozwalałem Hiltonowi na odrobinę szaleństwa. I teraz... Mac robił mi palcówkę w szkolnej toalecie, kiedy za drzwiami kabiny gadały jakieś pierwszaki.
Było niesamowicie. Hilton zmienił ruchy na nieco szybsze i mocniejsze. Gdyby nie zatykał mi ust pewnie nawet na sekundę nie byłbym cichy. Moje jęki były zagłuszone w stu procentach. To było dziwnie gorące.
Zacząłem przejeżdżać ręką po swoim penisie, czując, że chcę dojść. Bardzo chciałem dojść. Zacząłem nieco poruszać biodrami, a Hilton widząc to zaczął mocniej ruszać swoją ręką.
- Wszystko mi się sypie w życiu... W dodatku przez tego jebanego Hiltona i ten jego pieprzony serial laska mnie rzuciła.
- Wiesz, że dużo dziewczyn się w nim podkochuje. Jest przystojny, zabawny, ma wysportowane ciało i kasy od cholery.
- Jebać go. Jest kurwą i ma łatwo w życiu.
Mac słysząc słowa tych randomów, parsknał cicho śmiechem. Pochylił się do mnie.
- Jak czujesz się z faktem, że masz tak idealnego faceta, kicia? - wyszeptał mi do ucha seksownym tonem i nagle przyspieszył ruchy swoich palców. Zamknąłem oczy, przesuwając jeszcze szybciej po swoim członku, czując że zaraz dojdę. Ręka Maca ciągle zatykała mi usta i nie mogłem nic odpowiedzieć. Ani jęczeć na głos, a na to miałem cholerną ochotę.
Złapałem się ramienia Maca i nagle doszedłem na ścianę kabiny. On uśmiechnął się usatysfakcjonowany i zdjął rękę z moich ust, obejmując mnie w pasie. Wtulilem się w niego mocno. Potrzebowałem tego. Nogi mi drżały i  poczułem, że chcę pójść spać w jego ramionach.
- Kocham cię, Rene. - powiedział do mojego ucha, ale już normalnym tonem. Najwidoczniej nie zauważyłem kiedy pierwszaki wyszły z kibla i znów zostaliśmy sami.
- Mac... Chcę do domu. - mruknąłem w jego ramię.
- Mówiłeś, że musimy dziś zostać do końca.
- Chcę do domu, skarbie.

*

Obudziły mnie delikatne pocałunki. Otworzyłem oczy i zobaczyłem małe czarne oczka, otoczone białym futerkiem.
- Bestia? Co robisz w szkole? - zaśmiałem się i pocałowałem pyszczek tego maleństwa. Objąłem go i rozejrzałem się. Byłem w swoim pokoju. Leżałem w łóżku w samej bluzie i bieliźnie bez spodni. Obok na szafeczce stał kubek z ciepłym napojem. Prawdopodobnie herbatą.
- Co jest, kurwa? - mruknąłem do siebie i usiadłem, przytrzymując Bestię. W tym samym momencie do pokoju wszedł Hilton z torbą z logiem moich ulubionych pączków.
- W końcu się obudziłeś, kicia. - uśmiechnął się do mnie i szybko podszedł. Usiadł obok mnie na materacu łóżka i położył dłoń na moich udach.
- Kurwa... Co jest? - znów zapytałem, ty razem go, bo nie rozumiałem co się wydarzyło.
- Zemdlałeś w szkole po naszych zabawach. Powiedziałem pani Parker, że zabiorę cię do domu. - złapał mnie za policzek i pogłaskał mnie czule. - Martwiłem się, że coś się stało.
- Aa... Kurwa. - podrapałem się po głowie. - Ciekawe czemu...
- Wiem czemu... W twoim życiu za dużo się dzieje. Jesteś zestresowany. To wszystko przez twojego ojca. Mam ochotę go zajebać.
- Wszystko jest dobrze, Mac.
- Nie udawaj przy mnie twardego. Wiem, jak jest. Znam cię zbyt dobrze i wiem, że jesteś delikatny.
- M-mac... Idioto. Przestań robić ze mnie ciotę.
- Jesteś ciotą. - parsknał śmiechem i pocałował mnie w czoło. - Kupiłem ci pączki.
- Dzięki, Mac... - uśmiechnąłem się lekko.
Moja rodzina się sypała. Ojciec nas zostawił. Mama wyjechała z Loganem na kilka dni. Był przy mnie tylko Mac. I Bestia. Udawałem, że ta sytuacja mnie nie rusza. Próbowałem o tym nie myśleć i nie myślałem, ale gdzieś podświadomie wszystko mnie dobijało. I Mac mnie przejrzał.
Położyłem się znów i złapałem go za rękę.
- Masz rację, Mac... Dobija mnie ta sytuacja.
- Wiem. Umówiłem cię do lekarza na wieczór.
- Kochany jesteś.
- To też wiem.
- Chciałbym się dzisiaj z tobą kochać, ale nie mam siły.
- O-oh...
- Przepraszam.
- Odpocznij, niunia. Potem się będziemy ruchać.
- Jasne. - złapałem go za dłoń. Mac splótł nasze palce i uśmiechnął się do mnie czule. - Zajmij się kulką, bo zaraz stracę rękę. - dodałem, śmiejąc się cicho. Maluch zawzięcie gryzł moją dłoń i chciał się bawić.
- Okej. Dzieciątko idzie teraz do tatusia. - Hilton złapał Bestie i posadził ją sobie na kolanach.
- Mac tatuś... Urocze. Byłbyś zajebistym tatuśkiem.
- Twoim?
- Naszego dziecka.
- O ile uda nam się je kiedyś zrobić. - parsknął śmiechem.
- Nie jestem kobietą, ale cóż... Można próbować.
- Zajmę się tym.
- Nie wątpię. - zaśmiałem się. Mac pierdolił glupoty, bo chciał poprawić mi humor. Wiedziałem o tym i bardzo to doceniałem. Szczególnie, że działało.
Położyłem się na boku i zacząłem dobierać się do torby z pączkami. Pachniały naprawdę apetycznie, a tak się składało, że byłem głodny i musiałem zbierać siły, aby potem zająć się moim mężczyzną.




---

Yo

Dawno nie było rozdziału i know

Obiecuję poprawę

Czuję, że wracam na wattpady
To przebudzenie mocy

Przysięgam

Mam nadzieję, że się podobało <33

Nie sprawdzałam, więc wybaczcie za błędy

Do nexta

Upośledzik Flooooo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro