Kurort

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po rozmowie z Miri podano mi leki i usnęłam. Na szczęście za dwa dni wychodzę ze szpitala.

Podniosłam się i spojrzałam na mój telefon, był naprawiony. "Meh, całkiem lubiłam jego wygląd jakby przeżył III wojnę światową." spojrzałam na telefon by sprawdzić jaki jest rok. 19.05.2022 "Maj i śnieg, zajebiście że się chyba nic nie zmieniło..." Powiedziałam do siebie, lecz była jeszcze wiadomość od Miriam. "Hej, niestety musiałam wyjechać na jakiś czas, więc nie będzie mnie jak wyjdziesz, zostawiłam Ci klucze oraz w telefonie nawigację do domu. Także parę rzeczy na czas Twojego pobytu w szpitalu. Mam nadzieję wrócić jak najszybciej, lecz niestety nie jest to zależne od mojej woli ^^;" Próbowałam odpisać, ale oczywiście nie dało się bo jak zwykle nie ma nic na koncie. No cóż jestem chyba w innym świecie, więc jak na mnie przystało, trzeba obadać teren. Wstałam na krawędź łóżka i spojrzałam na półkę. Worek z ubraniami, podstawowe środki higieny i jedzenie. "Kochana Miriam, chyba domyślam się dlaczego dała tyle jedzenia... Uuu słodyczy też dużo..." Mówiłam pod nosem przeczesując walizkę. Dzwonek u drzwi pokoju. Pielęgniarka przyniosła śniadanie, powiedzmy śniadanie... kromka chleba z masłem, trzy plasterki wędliny i jeszcze szklanka wody. "Czyli miałam rację co do tego dlaczego zostawiła mi tyle jedzenia, cztery lata minęły a w szpitalach wciąż biedackie jedzenie." Powiedziałam cicho stawiając talerz za oknem by ptaki zjadły, czy ptaki lubią wędlinę? Hmm okaże się, a ja sobie zjem sushi od Miriam. Zimno tu było, popatrzyłam na kaloryfer z zamiarem podkręcenia ocieplania... Kurek do zmiany ciepła był zamarznięty... niesamowity szpital nie ma co. Nawet walonego koca nie dali, szczęście że przynajmniej Miri o mnie myśli. No cóż, czas obadać resztę szpitala. Ledwo udało mi się zejść z łóżka bo było tak wysokie. Pięćdziesiąt materacy zero koców, chyba muszę przestać ciągle narzekać, mimo że warunki są jak w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Nie pytajcie skąd wiem jak jest w więzieniu o zaostrzonym rygorze, bo nie wiem, ale wiem tyle że jest tu gorzej. Wyszłam z pokoju i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to okna. "Uuuu nawet kraty są dla klimatu!" Oznajmiłam patrząc zaciekawiona. Poza tym były jedynie kaloryfery, które wyglądały jakby miały -6 stopni. Koniec korytarza prowadził do sal, jak na nie zerkałałam to się zaczęłam zastanawiać czy to szpital czy psychiatryk, niby to i to szpital, ale jednak różnica. Jest sala główna, chyba, było w niej najwięcej osób oraz było więcej rzeczy, bo reszta ekhem "Apartementowców" miała jedynie stolik łóżko i tryliard materacy... Wahałam się czy wejść czy nie, jednak jedna dziewczyna podbiegła i zanim zdążyłam zareagować wciągnęła mnie do pokoju. Ponieważ zawsze szczęście się do mnie uśmiecha okazało się że był moment w którym osoby się przedstawiają i jedyną osobą która tego nie zrobiła to ja. Myśl kurde, myśl kurde, w mojej głowie były te słowa gdy próbowałam wymyślić skąd jestem.

"Jestem Ajbi, pochodzę z innego matrixa gdzie ludzie mają zwierzęce części ciała takie jak kocie uszy lub ogony czy lub królicze uszka i zęby, zaś ludzka rasa zmieniła nazwę na "Furry" jednak Furry żyją w zgodzie ze zwierzętami i ich nie jedzą bo uważają że pośrednio byłby to kanibalizm."

W mózgu jedyne co u mnie było to "Wtf co ja powiedziałam?" moja wyobraźnia chyba znów mnie poniosła. Opiekunowie już mówili że chyba trzeba mi zwiększyć dawkę leków uspokajających bo chyba ten wstrząs był dla mnie zbyt mocny. Jak to usłyszałam mimowolnie wydarłam się "AHA WIĘC TO JEDNAK PSYCHIATRYK!" ja chyba do tego miejsca pasuję idealnie... Lecz trzeba to wszystko ogarnąć z ręką na pulsie. "To tylko taki żarcik, jestem z Sosnowca." gdy wychowawcy to usłyszeli uspokoili się i uznali że niestety żyłam w nieszczęsnym miejscu. "Debile..." cicho z ust mi wyleciało. Gdy tylko te przedstawienie się skończyło to podbiegły do mnie trzy dziewczynki jedną z nich była ta która mnie w to wplątała, z jednej strony zirytowała mnie, ale z drugiej historyjka o matriksie rządzonym przez furry była całkiem fajna, więc jej odpuszczę. Ta która mnie wrzuciła wyglądała na najmłodszą, długie blond związane w dwa kucyki, zielone oczy, ubrana w krótką niebieską spódniczkę i białą koszulę. Jak na nią spojrzałam i ogarnęłam że jestem jej wzrostu, to o cholera, ale zajebiście niska jestem teraz, nie żebym była wcześniej wysoka, ale 1.40 m. to w luj nisko. Jeszcze sobie przypomniałam że pewnie będzie w luj błędów odmiany przez płcie, płci płci płcie. Walić życie i tak nie ma logiki. Jak zobaczyłam druga to mi się przypomniał żart, jaki jest ulubiony smak misia haribo z depresją? Żalowy. Emo w uosobieniu, czarne włosy do ramion  i grzywką całkowicie zasłaniające prawe oko, a może lewe? Nie jednak prawe, mylą mi się strony gdy patrzę na osobę przede mną. Podkrążone oczy, cera blada jak ściana, lub porcelana jeśli ściana nie jest biała z błękitnymi oczyma. Czarna bluza z kapturem, czarna koszulka z napisem "Jebać życie" i buty nie zgadniecie jakie, dokładnie glany! A tak na serio to żartuję bo nie wolno było nosić tam butów, tylko klapki, ale je też miała czarne. Zapomniałabym dodać że jeszcze miała wsuwkę w kształcie małej czaszki ptaka. Trzecia była z nas najwyższa, jednak też niewysoka nie miałem linijki ale miała gdzieś 1,60 m. I kurde, ale ona była piękna... Platynowe włosy sięgające poza talię, głębokie ciemnoniebieskie oczy, krótka biała koszulka bez ramiączek i taki jakby koszulkowy krótki żakiet w kolorze różowym, ale kurde nie wiem jak to się nazywa. Niedługa także różowa spódniczka i biało-czarna podwiązka na lewym udzie, skóra była jasna i niesamowicie gładka, wyglądała tak pięknie że ktokolwiek by ją zobaczył chciałby z nią się ożenić.

- Teraz nie da się pogadać, ale spróbujemy się przekraść wieczorem, by pogadać. - Powiedziała najniższa z nich.

- Ale co tu się w ogóle odwala? - Zapytałam ale nim się obejrzałam to spierdzieliły...

"Wreszcie mogę wrócić do pokoju..."  Wracając w myślach miałam mętlik związany z tamtą trójką, dlaczego nie dało się tam pogadać, po co się przekradać przecież tu prawie nikogo nie ma i się temu nie dziwię. Wróciłam do swojego pokoju i spojrzałam za okno sprawdzić czy ptaki zjadły moje śniadanie, ale nie choć pojawiła się na talerzu karteczka. "Wiemy że nie zrobiłaś tego dlatego że nas nie lubisz, ale wypierdalaj nam z tak beznadziejnym i biedackim jedzeniem. Podpisano Ptaki." co fakt to fakt, muszę przyznać że te jedzenie to dno. Trochę mi się sumienie ruszyło za to że chciałem ptaki dokarmiać tym syfem. Zimno... Może w walizce jest jakaś bluza czy coś. Po chwili szukania znalazłam swoją zayebistą bluzę z króliczymi uszkami. Nie ma co robić... Zdrzemnę się, by czas zleciał... 

Ktoś mnie zbudził. Wiem że ktoś to zrobił zanim otworzyłam oczy bo włączył się mój senny instynkt samuraja którego mnie nauczył sam samuraj Jack. Na szczęście ta emo dziewczyna zdążyła zablokować mój atak i nie dała się uderzyć. Była ta trójka dziwnych ludzi. Choć to trochu hipokryzja gdy osoba która zmieniła się w dziewczynę i zrobiła eliksiry do podróży w czasie mówi że ktoś jest dziwny.

- Te uszy są piękne! *-* - Pierwsze co usłyszałam po zbudzeniu, powiedziała to ta najniższa.

- Cnie? Ta bluza z uszami jest super. - Powiedziałam udając narcystyczny ton.

- Chcę się z nimi ożenić! *-* - Wykrzyknęła po moim zdaniu.

- Że co proszę? - Jedyne co potrafiłam wtedy odpowiedzieć.

- No chcę się z nimi ożenić. *-* - Wpatrywała się w nie jak w obrazek.

- Ale wiesz że uszy nie są żyw... - Ktoś mi przerwał wpół zdania.

- Witaj, jak masz na imię urocza panienko? - Powiedziały królicze uszy z mojej bluzy.

- Nie wiedziałam że potrafisz gadać? - A w moim mózgu jedyne co było to "Co kuźwa?"

- To było się mnie zapytać. - Bluza odpowiedziała, czy może jej uszy? Ale to zryte jest...

- Mam na imię A Emilia, a Ty? Chciałabym Cię bardzo poznać! *-*

- Nazywam się Brunon, bardzo mi miło młoda damo. - Bluza odpowiedziała z eleganckim akcentem.

- To może pójdziecie na randkę? Skoro się sobie tak spodobaliście. - Ironicznie skomentowałem.

- Dobry pomysł, czy masz ochotę gdzieś się przejść? - Powiedział Brunon do Emilii ona pokręciła głową na tak i wyszli z pokoju, ja tylko zrobiłem mocnego facepalma nie ogarniając tej sytuacji. Reszta była tak samo zdezorientowana, więc uznaliśmy że to po prostu przemilczymy.

- A więc, co tu się odwala i w ogóle gdzie ja jestem? - Podniosłam głos bo już mam dość tego miejsca i tych wszystkich pytań.

- Witaj w szpitalu psychiatrycznym "Kurort". - Gdy Emo dziewczyna skończyła pomyślałam. "Ciekawe jacy mistrzowie sarkazmu wymyślili tę nazwę..."

- W sumie nie zapytałam jak się nazywacie. - Nie chcę mi się nazywać ich jakimiś zmyślonymi nickami więc...

-  Ta Emo-girl to Marcelina, ja zaś jestem Aurora. - Nie tylko wygląd ma nieziemski, ale głos także, to się nazywa mieć farta. 

- Ajbi, miło mi, przepraszam że tak bezpośrednio ale chciałabym na początku przejść do konkretów. Po co do mnie przyszłyście? - Ni chciałam być nie miła, lecz już nie wytrzymywałam i chciałam dowiedzieć się co tu się dzieje.

- To nie tylko psychiatryk, lecz także więzienie strzeżone przez agentów KGB, poza zwykłymi ludźmi są tu też wrogowie polityczni oraz agenci innych wywiadów, rosyjska agentura przetrzymuje tu osoby które mogłyby jej zaszkodzić. - Marcelina wyglądała jakby mówiła to całkowicie poważnie a po tym co tu się odpierdala nie miałem powodu by jej nie wierzyć.

- A wy to wrogowie polityczni czy agentura? - Jak teraz popatrzyłam na Aurorę wydała mi się dziwnie znajoma...

- Ja miałam startować na prezydenta USA ale wiedzieli że wygram, więc na polecenie Trumpa rosyjscy agenci mnie tu zamknęli, zaś Aurora jest szpiegiem Watykanu i została złapana wraz ze mną na jednej z naszych nocnych podróży. - Gdy to dokończyła coraz bardziej je skądś kojarzyłam.

- Ania, kim ona jest? - Jedno pytanie z wielu...

- Ona? To tylko jakaś dziewczyna, nie wiemy co tu robi bo jest całkowicie normalna i się dołączyła do nas jest miła więc jej pomagamy w pobycie tu. - Całkiem słodkie że chcą jej umilić pobyt.

- I co ze mną? chcecie ode mnie pomocy czy jak? - Już chyba wszystkie pytania za mną, nareszcie można by rzec.

- Dokładnie, bez twojej pomocy szanse są dużo mniejsze oraz musisz wiedzieć coś jeszcze...

- Co takiego? - Nie miałem pojęcia co to mogło być...

- Twoja przyjaciółka w zielonej sukience została porwana przez FBI - Gdy to usłyszałam poziom mój poziom wkurwu wbił na 200% ledwo co udało mi się ją odratować, a już znowu...

- Jakie kurwa zjebane debile porwały Miriam? Jak tylko ich kurwa znajdę to będą błagać o pierdoloną śmierć. Rozkurwię ich na kawałki pozszywam ożywię i rozkurwię raz jeszcze... więc macie jakiś wykurwisty plan czy po prostu wyjebiemy drzwi, a może masowy rozpierdol? Tyle możliwości tyle pięknych rozwiązań, które by wybrać? - Ale się odpaliłam, czasami sama się siebie boję... Ale za MIRIAM! Jak popatrzyłam na nie to wyglądały na lekko spłoszone. Uśmiechnęłam się i dałam znać że nic im nie grozi.

- Plan już zaczynałyśmy, ale chyba go zmienimy dzięki temu że jesteś będzie łatwiej, jest tu pięciu agentów i strażników. Na szczęście zostało już ich tylko dziewięć bo jeden z strażników popełnił samobójstwo. - Dokończyła i Aurora od razu dopowiedziała - Dzięki mnie strzelił samobója!

- Dlaczego..? - Nie byłam pewna czy chcę wiedzieć czemu...

Marcelina wtrąciła się i odpowiedziała mi - Strażnik się do niej dobierał... jednak gdy odkrył że Aurora jest chłopcem popadł w depresję i dzień później odebrał sobie życie - Prawie pękła ze śmiechu jak to kończyła, choć mnie też to totalnie rozwaliło.

- No tak, najpiękniejsze dziewczyny są płci męskiej xD - Zaczęliśmy się śmiać jak powaleni. - Tak właściwie to znaczy... Aurora? Twój kryptonim w watykańskim wywiadzie to "Trap" racja?

- Tak skąd wiedziałaś? - Zdziwił się.

- "Matrix" Pamiętasz mnie może? - Uśmiechnęłam się tajemniczo jak to mam w zwyczaju w takich momentach.

- Michał to TY!? - Aurora skoczyła na mnie z przytulasem jednak tym razem zapomniała że jestem mniejsza i upadliśmy na podłogę, szczęście że są tu te materace, bo inaczej głowa by mnie bolała i może amnezji (Mrocznego obłędu) bym dostała. - Czemu jesteś dziewczyną?!

- Eeeeem to długa historia... Ale znowu się spotkaliśmy! - Próbowałam zmienić temat. Zwracam się do Aury per ona, mimo że jest chłopcem, ponieważ lubi jak się ją uważa za dziewczynkę.

- Michał? Co Ty tu robisz? Pamiętasz mnie? Byliśmy razem w misjach zwiadowczych w Ameryce. Ta główna Emo dziewczyna od obsługi broni palnej.

- O kurde stara ekipka w takim miejscu, nostalgia przychodzi, ale trzeba wrócić do planu... - podsumowałem.

- Chyba jednak jesteśmy zbyt zmęczeni by go wymyślić... - Powiedziała Marcelina i miała rację ja też padałam...

- No w sumie masz rację, po co właściwie tu tyle materacy? - Miałam nadzieję że wreszcie otrzymam odpowiedź na te pytanie.

- A czemu żółwie są zielone? Ja także nie wiem. - Marcela odpowiedziała.

- Poooołóżmy sie wreeszcie *ziew* - dokończyła Aura - Zimnooo - jeszcze dodała.

- Na szczęście mam kocyk od Miriam! - Kochana Miriam...

- Położyliśmy dwa materace obok siebie i kocyk, po czym nakryliśmy się i położyliśmy spać.

- Zapomnieliśmy o Emilce! - Krzyknęliśmy jednocześnie...


...Ciąg dalszy nastąpi...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro