#3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poczekałam jakąś chwilę, by szybkim i energicznym krokiem wyrwać się z tego stania w jednym miejscu jak słup soli przez pięć minut. Nie wyobrażam sobie, jakie będą skutki siedzenia w miejscu przez czterdzieści pięć minut! Ja poprostu nie umiem...

Sala nr.5, pierwsze piętro. Fizyka, potem wuef. Luzik. Wykułam na pamięć prawie cały plan lekcji, także nikogo nie będę musiała o niego wypytywać. Ewentualnie pójdę do pokoju nauczycielskiego... Chyba sala nr.11, tak mi się przynajmniej wydaję.

Nie mam zamiaru pytać innych o pomoc. Zrobię wszystko, by mój plan uległ spełnienia wraz z jego realizacją bez żadnych niespodzianek, bez przeszkód, bez rozmów. Muszę tylko znieść przewidywalne nagłe poczucie bycia obserwowaną przez dwudziestu czterech osób, i... Znikać w ustronnych miejscach na każdej przerwie. Wychodzić speedem pierwsza z klasy, a wchodzić do niej ostatnia.

Kiedy miałam już wchodzić na schody, w oczy rzuciła mi się dziewczyna o blond długich lokach. Na oko starsza ode mnie, dała bym jej trzecią klasę gimnazjum. Wszystko jest okej, gdyby nie dość znajome ,,coś" w tej dziewczynie, a raczej... Rzecz, której się przyglądała. Do której stała na przeciwko.

To była typowa SZAFKA, gdzie można było coś schować. Czemu ja o tym nic nie wiem?! Przecież to podstawowa rzecz w szkołach... To czemu u mnie tego nie było? Mama nic nie mówiła...

Szybkim krokiem pognałam na pierwsze piętro, już w połowie drogi dostrzegając rząd szafek po jednej stronie korytarza. Jejuś, oddychaj. To nic złego.

Po za tym, że mój plan zaczyna się walić, zaraz nikogo nie będzie na korytarzu, a jak zaraz nie ruszę swoich czterech liter to wchodząc do sali po pewnym czasie, w którym klasa zdąrzy już się rozsiąść będę największym obiektem spoglądających na mnie oczu.

Energicznym krokiem wyruszyłam w stronę sskretariatu, sala nr. 8. Wbijając do niego poczułam mocny i intensywny oraz nieprzyjemny zapach znajomych mi perfum. Kaszlnęłam cicho, zwracając uwagę jednej z pań w okularkach.

- Tak? - miałam już wszystko mówić, jednak się powstrzymałam widząc, że kobieta chce dokończyć swoją wypowiedź. - Oh, rozpoznaję cię! Ty jesteś tą nową uczennicą 1C, prawda? - niepewnie przytaknęłam. - Co cię tutaj sprowadza? Chyba już powinnaś zaczynać... Spóźniłaś się? Jest piętnaście po...

- Nie mam kodu do szafki. - palnęłam na szybko, nie zwracając uwagi na jej ostatnie niedokończone zdanie. Oh, serio?

- Proszę bardzo! - podała mi małą karteczkę z numerem szafki, i pewnie z po drugiej stronie kodem do niej. - Leć na lekcję, no już! - wręcz mnie wypchnęła z pomieszczenia, zdezoriętowaną. Nawet nie zdążyłam powiedzieć ,,Do widzenia!".
Nie przejmując się godzina, bez pukania weszłam do klasy z nadzieją, zapominając o...
Nadzieja matką głupich. Jestem głupia, bo po piętnastu minutach, A nawet zaraz dwudziestu myślałam, że mam szansę.
Najwyraźniej nie.

Napotkałam na sobie ciekawski wzrok wszystkich uczniów, oraz zdenerwowany nauczycielki. Spojrzała na mnie krzywo, po chwili uśmiechnęła się szyderczo.

- Nie za ciepło Ci w tej kurtce?

Wraz z nagłym zauważeniem z mojej strony, że nie zmieniłam ubrania w szatni, w sali rozległ się pozbawiony głośny śmiech rówieśników. Stałam na środku klasy...
Tą sytuację i mój pech pozwolę sobie porównać do mojego topienia się w łyżce bardzo żadnej wręcz ilustracji. No, ale nie mogłam czegoś przez przypadek nie kulturalnego palnąć, nie?
Już miałam zamiar powiedzieć, że nie, kiedy to mi bezczelnie przerwała wykorzystując moją osobę do chwilowego ,,ważnego" tematu.

- Oh, przepraszam, jesteś przecież tak strasznie chuda! Pewnie nie masz już czerpać z czego ciepło do ogrzania swojego ciała? - upiła przy tym łyk kawy z kubka #1.

- Ja-

- Aleksandro, Rosalie, Yastl. - wypowiedziała to powoli, z małymi przerwami naciskając na moje pierwsze imię, znowu mi przerywając. - Ciekawe nazwisko. Takie żadko spotykane. Ale... Przejdźmy do ciekawszego tematu-tematu lekcji. Który już dawno miał się napisać... - tu spiorunowała wzrokiem dziewczynę siedzącą w ostatniej ławce w rzędzie pod ścianą. Dopiero teraz mogłam ocenić jej barwę oczu, heterochromia jasnoniebieskiego oka i jasnozielonego oka. Tak, to ta z ciemnofioletowymi końcówkami włosów. - A tematem dzisiejszej lekcji, jak mówiłam, to; ,,Asertywność i organizacja w szkole". To dość krótki temat, już zdążyliśmy to omówić... Myślę, że uzyskasz co do czego informacje jak się z kimś zgadasz. Ty jesteś tą nową?

Już jej nienawidzę.

- ,,Asertywność i organizacja w szkole."?

- Dokładnie tak. - przytaknęła, odstawiając swój kubek na biurko. Odwróciła wzrok na ekran komputera, a klasa zaczęła wymieniać po między sobą zdania. Przynajmniej ta cisza nie będzie mnie dobijać... Wzięłam do ręki kredę, po czym przyłożyłam ją do tablicy. Zaczęłam z wielkim skupieniem czochrać ją po zielonej warstwie, byłam już przy ,,s"...

- Ou. - zauważyła, kiedy nagle rozległ się charakterystyczny dźwięk przy upadku na podłogę czegoś kruchego. - Nie przejmuj się... - wyciągnęła z szafki wielkie pudełko z kredą. Czym prędzej po niego pognałam. - A nie raczysz najpierw podnieść kredę i odłożyć ją na swoje miejsce?- w połowie drogi zawróciłam, słysząc cichy chichot dziewczyn. Podnosząc resztki kredy nauczycielka westchnęła cicho. - A może jednak mogła byś zdjąć tą kurtkę?

- Nie chcę zmarznąć. - rzuciłam, próbując napisać temat tą złamaną kredą. Nie wychodziło mi to wcale, więc poszłam po to pudełka kredy.

- Chyba nie chcesz mi ich połamać wszystkich? - ona nie odpuści sobie tych zbędnych uwag, mam rację? - Jeżeli Ci nie wystarczy, weźmiesz drugą. Spokojnie.

Burknęłam prawie, że niesłyszalnie biorąc z pudełka jedną, odstawiając przy tym ową rzecz. Podeszłam do tablicy kończąc zdanie. No, prawie. Druga kreda ułamała mi się przy słowie ,,organization", a klasa buchła cichym śmiechem. Zdążyłam złapać resztki kredy zanim podzieliła los poprzedniej.
Przysięgam, że zaraz mnie coś trafi.

- Wydaję mi się, że masz pechowy dzień. - sięgnęłam po trzecią kredę niechcący ją łamiąc pod wpływem nacisku z mojej strony. - Spokojnie Lexy, jesteś jakaś nie spokojna... Mam nadzieję, że to ostatnia kreda. - podsunęła mi bliżej pudełko. Wzięłam czwartą, ponownie idąc do tablicy.
Po chwili mogłam już dostrzec napis ,,Assertiveness nad organization at school.". Tyle starań nie poszło na marne.

Teraz tylko... ławka.

Info: ,,Zwariowana do Reszty" zostaje przeniesiona do tego opowiadania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro