#44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rany Karola już nieco się zagoiły, chociaż ruch nadal sprawiał mu nieco bólu. Był już w stanie sam się sobą zaopiekować, więc Doknes mógł wrócić do domu. W sumie to powinien. Jeszcze przez te nieobecności będzie miał nieklasyfikowanie i co wtedy?

- To... do zobaczenia.

- Mam nadzieję, że niedługo.

***

- O, Hubert, wróciłeś? Myślałam, że zostaniesz tam przez jeszcze tydzień, dopóki Karol będzie zdrowy... - zdziwiła się pani Wydra, kiedy zobaczyła syna w drzwiach.

- Hej, mamo! Nie, stwierdziłem, że już sobie poradzi. Raczej wszystko z nim w porządku.

- A co ty, lekarz jesteś?

- A co to ma do rzeczy? - zirytował się Doknes. - Nie będę przepuszczał aż tylu dni, żeby się zajmować takim małym niebożątkiem. Da radę pójść do toalety i kuchni.

- A co ty taki nie w sosie? A, nic nie mów. Jakbym była na twoim miejscu to też bym nie chciała się rozstawać z Karolem. Ale ty to taki wzorowy uczeń jesteś, i musiałeś wrócić - ostatnie zdanie zostało wypowiedziane wyraźnie sarkastycznie.

Hubert wiedział, że trafiła w dziesiątkę. Najchętniej zostałby z chłopakiem przez wieki, ale niestety, kilometry istnieją. Szkoła wzywa. Trzeba się uczyć, bo już za niecałe dwa miesiące koniec szkoły, poprawić się i wszystko zaliczyć. Monotonne życie ucznia, powtarzające się co roku.

- To nie tak... - nie miał nastroju, żeby chociażby wyglądać na zakochanego głąba. Po prostu nie miał ochoty z nikim rozmawiać, najchętniej zamknąłby się w swoim pokoju i oglądał seriale.

- Nie tym razem, Hubi - blondyna coś poruszyło. Tak samo nazwał go ostatnio Dealereq. - Powiedz przynajmniej, czy...

- Czy co?

- Eee, no wiesz... - mama Huberta zaczęła intensywnie gestykulować, nie umiejąc się wysłowić.

- No ale co?! - niecierpliwie zapytał Doknes.

- CHODZI O PŁEĆ, OKEJ?!

Hubert przez chwilę nie ogarnął, ale po chwili zorientował się, że potocznie określany jako seks stosunek płciowy w języku angielskim znaczy to samo, co płeć.

Momentalnie się zarumienił.

- Mamo, ja nawet nie... - zaczął wchodzić po schodach na górę. - Weź się naucz nazywać rzeczy po imieniu, a nie jakieś rebusy mi do rozwiązania dajesz!

- Czyli że tak?! - zawołała z dołu rodzicielka. - A... środków antykoncepcyjnych używaliście?! - nie mogła usłyszeć odpowiedzi, bo jej syn zatrzasnął już drzwi do swojego pokoju. - Wiedziałam, że tak!

Szkoda, że tak naprawdę nic nie wie.

~~~

Dobra, przyznaję się, w roli mamy Huberta obsadziłam siebie.

Dedikejszyn dla ArbuzkA bo miała wczoraj urodzinki a ja zapomniałam dodać dla niej dedikejszyn. Hepi berzdej.

A kto mnie weźmie do Warszawy na spotkanie z Dealerem, Doknesem, MWK, Ttitsusem i Czokletem? ;-;

~aŁtoreczqa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro