#59

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jedzenie było jak zwykle bez smaku. Cóż, tego można się było spodziewać po diecie "0". "Sam się w to wpakowałeś, Karol, ty sam..." pomyślał i zaczął jeść. Coś musiał. Grzecznie wszystko skonsumował. Teraz musiał dbać o siebie, żeby nie zostać w szpitalu dłużej, niż to potrzebne.

Sprawdził portale społecznościowe. Cóż powiedzieć, więcej memów, fanartów i takich tam. Ale coraz więcej z nich było śmiesznych i dobrych. Widzowie dorastają, dochodzą nowi, starzy odchodzą... Wszystko co dobre kiedyś przemija... To znaczy, że wszystko co złe również. Jednak jest rzecz, która nigdy nie przemija - prawdziwa miłość.

Postanowił uciąć sobie poobiednią drzemkę. To wszystko, co się stało, strasznie go wymęczyło. Poza tym chyba może, w końcu jest w szpitalu i prawie umiera.

***

Doknes długo szukał jakiegoś miejsca, w którym mógłby coś zjeść. Żadne z tych, które mijał nie zachęciły go do wejścia. Zanim wyszedł mógł zapytać Karola, czy by mu czegoś nie polecił, ale wtedy jego wyjście smoka nie sprawiałoby takiego wrażenia, a był z niego całkiem dumny.

Postanowił więcej się nie pierdolić w tańcu i po prostu poszedł do McDonald's. Niby miał się zdrowo odżywiać, ale na co to komu. W sumie i tak miał smaka na Maka. Na takiego burgera, że nie mógłby go zmieścić do buzi, takiego bydlaka, żeby na niego spojrzał i powiedział: "Och chodź tu do mnie bejbe", a następnie brutalnie się w niego wgryzł. No i zamówił - największą kanapkę, jaką się tylko dało. Tak, to był WieśMac, ale nie taki normalny. Był powiększony do granic możliwości: dwa razy ser, dwa razy pomidor, dwa razy sałata, dwa razy cebula, ekstra mięso, dwa razy sos chrzanowy, trzy razy bekon, trzy razy rukola, trzy razy ser ementaler, trzy razy papryczka jalapeno. Takiego to by mu każdy pozazdrościł. Co prawda kosztował ponad trzydzieści złotych, ale za hajs rodziców baluj.

Kiedy szedł odebrać zamówienie, wszyscy się na niego patrzyli. Czuł się z tym trochę nieswojo, ale kiedy zobaczył wielkiego WieśMaca, to uczucie natychmiast go opuściło - liczył się tylko on i jego burger. Z niecierpliwością ruszył w stronę wolnego miejsca, by jak najszybciej zagłębić się w smakowaniu tego potwora. Kiedy go otworzył, do jego nozdrzy natychmiastowo dotarł zapach jedzenia. Sama kanapka wyglądała przerażająco... przerażająco pięknie. Ledwo mógł go zmieścić w dłoniach, a co dopiero w ustach, ale jakoś sobie radził. Już nawet nie zwracał uwagi na ręce całe ubrudzone sosem. Po prostu rozkoszował się smakiem. Czuł osobno każdy ze składników, a jednocześnie wszystkie razem.

Gdy już zjadł, cały jego stolik był umazany we wszystkim, w sumie to on sam też. "Warto było" powiedział, po czym poszedł do łazienki doprowadzić się do porządku.

Nie mógł przestać myśleć o tym bydlaku - cały czas przypominał sobie te chwile spędzone razem. Bardzo szybko zeszła mu droga powrotna do szpitala. Ale tam wszystko, co związane z bydlakiem, przestało mieć znaczenie, kiedy lekarz poinformował go, że Dealer zapadł w śpiączkę.

~~~

  Czy mi sie zdaje czy połowe rozdziału opisywałam kurde kanapke

~aŁtoreczqa

Patrzcie Doknesik mi odpisał (!!!)

Czujecie ten fejm

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro