#58

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- A nie, ja już wychodzę, pójdę sobie gdzieś na obiad, masz tu pieniądze, też coś zjedz, mam nadzieję, że masz naładowany telefon i jak coś to jesteśmy w kontakcie. Pa! - powiedziała na jednym wdechu, podając Hubertowi banknot i wychodząc. 

Chwilę jeszcze popatrzyli na drzwi, za którymi zniknęła pani Wydra. Ona to jednak jest... dzika. Później Doknes usiadł na krześle przy łóżku, jego twarz pokazywała, że wciąż jest wkurzony. Rozbawiło to Karola, więc postanowił go jeszcze trochę powkurzać:

- Masz taką fajną mamę... Jak to się stało, że to ty jesteś jej dzieckiem? Wiecznie wkurzony Damianek...

- Dealer, przestań - niemal żyłka mu pękła, już mu oko latało. Jeśli Karol chciałby się jeszcze wycofać, to miałby niemałą szansę na wyjście z tego cało.

- Nie no, uspokój się... Wspaniała osobowość, uroda, wspaniałe ciało, ogromne poczucie humoru, wysoki poziom IQ... to tyle o mamie... a co by tu powiedzieć o tobie... - już nie mógł się powstrzymać od śmiechu, za to Hubert już naprawdę był wściekły.

- Dealer... - zaczął głosem pełnym grozy. - Jak wrócimy do domu, to tak cię wydupczę, że nie będziesz mógł wstać przez miesiąc... 

Karol nagle przestał się śmiać. "On tak żartuje czy na serio?". Sam nie był pewny, czy ma się cieszyć z tego, że będzie z nim współżył, czy bać o swoje dupsko. I że znowu będzie tym posuwanym. Chyba jednak wolał przemilczeć groźbę blondyna.

- E, wiesz, chyba zaraz będę m-miał obiad... Ty też możesz na jakiś pójść... - nieświadomie się zająkał. Hubertowi najwyraźniej spodobało się to, jak zareagował Karol, ponieważ na jego twarzy zagościł złośliwy uśmieszek.

- Dobra, to idę, później jeszcze przyjdę... - mówił wychodząc. Jeszcze przed wyjściem dodał- Szykuj dupę.

I zostawił go, zaczerwienionego, zawstydzonego, lekko przestraszonego i... podekscytowanego. To był Hubert, jakiego jeszcze nie znał. I chyba go trochę polubił. "Och, bierz mnie, bad boy'u".

~~~

Chyba trochę przesadziłam ale było ostatnio za mało gejozy. Muszę się wyżyć.

~aŁtoreczqa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro