#63

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hubert nie wierzył w to, co się dzieje. Cofnął rękę, a następnie wybiegł z sali i szpitala. Nie wiedział, dokąd, po prostu daleko. Gubił się wśród ludzi, nie zdolny do zrozumienia tego wszystkiego. "Przecież jak się wybudzi miało być dobrze!" powtarzał, chociaż już chyba tak nie sądził. "Jak on... co się stało?". Zwolniał, aż w końcu zupełnie się zatrzymał. Jego szeroko otwarte oczy zaczęły łzawić. Pozwolił im płynąć, oczyszczając swój umysł. Nie, to nie prawda. Karol się wybudził, to wspaniale, nareszcie nie będzie z nim problemów. "Tak, chyba po prostu coś źle zrozumiałem. Nie mógł mnie zapomnieć".

Zawrócił. Wytarł mokrą twarz, w końcu nie chciał się tak pokazać Dealerowi. Bał się ponownego spotkania z brunetem, ale coś kazało mu iść naprzód. Gdy nie zauważył go w szpitalnym łóżku stwierdził, że pewnie lekarze go badają albo robią coś podobnego. Z pewną ulgą znów opuścił budynek, kierując się w stronę tymczasowego mieszkania. Uśmiechał się. Sztucznie. Próbował tym oszukać wszystkich, że jest dobrze. Zwłaszcza samego siebie.

- Co tak wcześnie wróciłeś? - zdziwiła się mama Huberta na widok syna przekraczającego próg drzwi. - Nie mów, że... Karol się obudził?! - krzyknęła szczęśliwa.

- Tak, obudził się - uśmiechnął się. - Teraz mu chyba jakieś badania robią i mnie wygonili...

- A ty nie zostałeś? - zapytała. Już po chwili jednak zobaczyła, że coś jest nie tak, bo Doknes nie wygląda na rozradowanego. - Och, Hubert... Co się stało? - ze współczuciem przytuliła chłopaka. Nie mógł już dłużej zachowywać tej twarzy: przytulił kobietę, po czym już kompletnie się rozpłakał. Przez szlochy próbował powiedzieć:

-Bo... On mnie chy... Chyba mnie nie pamięta...

Zapadła długa, przepełniona smutkiem cisza. Słychać było jedynie łkanie blondyna, które odbijało się echem w niemalże pustym pomieszczeniu, a za oknem  zaczęło mocniej świecić słońce. Jakby na przekór wszystkiemu, co czuli matka z synem. Jakby nie obchodziło go, co się dzieje wśród ludzi.

Pani Wydra nie miała pojęcia, jak go pocieszyć. Właściwie nie umiała pocieszyć nawet samej siebie. Może nie była z Karolem tak blisko, jak jej syn, ale wciąż lubiła chłopaka, tym bardziej, że od tylu lat przyjaźnił się z Hubertem. Czuła się bezsilna, a jedyne, co mogła zrobić, to oddać się rozpaczy.

~~~

Gorsze niż śmierć

No właśnie

Śmierć jest lepsza

Co zrobi Hubert?

~aŁtoreczqa

JESTEM NA WSI, RZADKO KIEDY MAM INTERNET, JAKOŚ DZISIAJ SIĘ DORWAŁAM I OPUBLIKOWAŁAM ROZDZIAŁ ALE TAK TO OMG, NIE MOGĘ NAWET PISAĆ, BO CIĄGLE MI PISZE ŻE MAM JAKIEŚ PROBLEMY Z OPOWIEŚCIĄ I ŻE MAM UŻYĆ INTERNETU, POMŚCICJCIE MNIE

~aŁtoreczqa now

czy to znaczy że zacznę publikować rozdziały na bieżąco? w sensie nie kiedy mam 882865164904 rozdziałów naprzód tylko jak napiszę? pewnie jak wrócę do domu to będą nawet 2 dziennie, hehe

~aŁtoreczqa vPrzemyślenia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro