PK: Trening i śniadanie
Otworzyłam zaspane oczy, czując ciężar na brzuchu i ciepły oddech na policzku.
Dopiero po chwil przypomniałam sobie, że osobą, przytulającą mnie do swojego torsu jest Loki. Nie czułam się dziwnie, wiedząc że tu jestem, ale chyba wolałabym wyjść z jego sypialni zanim się obudzi. Czułam, że mogłoby być niezręcznie.
Dlatego nie chciałam go obudzić, a poza tym musiałam sprawdzić, która jest godzina. Wytężyłam wzrok dostrzegając zegar na ścianie nad drzwiami wyjściowymi i przeklęłam w myślach.
Próbowałam uwolnić się z uścisku bruneta, wiedząc, że spóźnię się na trening z przyjaciółmi.
- Nie wierć się tak, złotko. - wymruczał mi do ucha Loki, na co zamarłam przestraszona. I mój plan szlag trafił. - Podniecasz mnie.
- Świetnie, więc mnie wypuść. - próbowałam podnieść jego dłoń ze swojego brzucha, ale ta ani drgnęła. Skoro i tak nie spał, dlaczego nie mógł pozwolić po prostu mi odejść?
- Nie podoba mi się ta opcja. - mruknął, przyciągając mnie bliżej siebie, sprawiając że na pupie wyczułam twarde wybrzuszenie w jego bokserkach.
- To jest niezręczne. - westchnęłam, czując jak rumieńce wychodzą na moje policzki. Był moim wujkiem! - Mogłeś się wyżyć wczoraj z Sygin. - jeknęłam. - Jested moim wu...
- Mogłem, gdybyś mi nie przeszkodziła. - powiedział mi na ucho.
- Żałuję i obiecuję, że już więcej do ciebie nie przyjdę. - zapewniłam, czując jak rumieniec pochłania moją twarz. I do tego to dziwne uczucie w podbrzuszu.
- Chcę, żebyś do mnie przychodziła. - wyszeptał uwodzicielsko Loki.
- Proszę. Spóźnię się na trening. - westchnęłam, ale odwróciłam się twarzą do mężczyzny. - To jest twój plan, tak? Żeby Sif zniechęciła się do nauczania mnie? - zmrużyłam gniewnie oczy.
- Sif nie łatwo zniechęcić. - zaśmiał się Loki.
- Super. Mnie też. Muszę iść. - próbowałam się od niego odsunąć.
- Powiedziałem, żebyś się nie wierciła. - przypomniał, patrząc w moje oczy, usta, a potem zszedł wzrokiem niżej.
- Jesteś obrzydliwy! - krzyknęłam, zasłaniając rękoma piersi okryte jedwabnym materiałem.
- Spragniony i podniecony. - poprawił mnie.
- Och! - jeknęłam oburzona. - Puść mnie. - poprosiłam.
- Pomyślmy. - zastanowił się, a jego usta uformowały się w cwaniacki uśmieszek. - Nie.
- Więc nie przepraszam. - uśmiechnęłam się kpiąco i kopnęłam go w krocze.
Nie spodziewał się takiego ataku z mojej strony, więc puścił mnie, skulając się na łóżku z bólu.
- Do zobaczenia! - wybiegłam z jego komnaty i wpadłam do swojej.
🐍🐍🐍
- Przepraszam za spóźnienie! - wydyszałam, stając dziesięć minut po wyznaczonym czasie na placu obok stajni.
Sif, Heimdall, Fandrall, Volstagg, Sten i jeszcze jakiś chłopak ćwiczyli już, a Sygin siedziała pod drzewem, przyglądając się treningom.
- Śpiąca królewna zaspała! - zaśmiał się Volstagg.
- Źle znoszę noce w nowych miejscach. - wyjaśniłam, podchodząc bliżej nich.
- Albo pakujesz się facetom do łóżka. - prychnęła Sygin. - Przyszła do Lokiego w środku nocy. - wyjaśniła pod oburzonym spojrzeniem Sif i Stena.
- To prawda? - zdziwił się Fandrall.
- Spałam z nim. - wzruszyła ramionami. - To znaczy w jednym łóżku, przecież to mój wujek. - przypomniałam, unosząc ręce w obronnym geściej. - Boję się spać sama w nowych miejscach. Zawsze spałam z Avą, ale teraz była z tobą. - popatrzyłam na Stena.
- Tak. - potwierdził chłopak. - Jeszcze śpi.
- Co ty masz na sobie? - zaśmiał się Hogun.
- Śpieszyłam się. - popatrzyłam na swój strój.
Miałam na sobie czarne tenisówki, w których przybyłam wczoraj, krótkie zielone szorty i dużo za dużą, białą koszulę z krótkim rękawem, którą z przodu włożyłam do szortów. Z tyłu wyglądało to tak, jakbym nie miała spodni, bo szorty sięgały mi do połowy ud, a koszula prawie do kolan. Dziwiłam się skąd taka wzięła się w ogóle w szafie, ale była wygodna.
- Zaczynasz od dwudziestu pajacyków, przysiadów, pompek i brzuszków. - odezwała się Sif. - A potem dziesięć okrążeń wokół placu. - wskazała teren ogrodzony niewielkim płotem.
- Tak dużo? - zdziwiłam się.
- Za spóźnienie. - wojowniczka wzruszyła ramionami. - Zaczynaj, bo liczba wzrośnie. - ostrzegła, więc wzięłam się za wykonywanie ćwiczeń.
Wykonałam zadania w takiej kolejności, jakiej powiedziała Sif. Dyszałam lekko, gdy wykonałam pierwsze okrążenie. Na oko, jedno takie kółko liczyło sto metrów. A miałam wykonać ich dziesięć.
- Muszę... przerwę... - wysapałam, opierając się o ogrodzenie, po siódmym okrążeniu.
- Masz słabą kondycję. - stwierdził Volstagg, podając mi duży kubek wody.
- Dzięki. - mruknęłam, wypijając prawie całą zawartość od razu.
- Jeszcze trzy. Dawaj i bierzemy się za podstawy samoobrony. - pogoniła mnie Sif.
Westchnęłam i z nowymi siłami dokończyłam okrążenia. Rozumiałam Lokieho, gdy mówił, że zniechęcę się po pierwszym treningu. Tyle że nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji.
- U was wstawanie tak wcześnie jest normalne? - spytałam, stając naprzeciw wojowniczki.
- Przyzwyczaisz się, skoro chcesz trenować. - uśmiechnęła się wyzywajaco.
- Chcę. - potwierdziłam, kiwając głową.
- Więc dasz radę.
Wraz z boginią wykonałam jeszcze kilka ćwiczeń i dopiero po tym kobieta pokazała mi podstawy ataku i samoobrony.
- Ulf też się uczy, więc potrenujecie razem. - palcem przywołała do mnie chłopaka, który trenował z Fandrallem.
Był to blondyn o fioletowych oczach, wzrostem podobny do taty i Lokiego, czyli wysoki, jak wszyscy bogowie.
Krótkie włosy odsłaniały jego spiczaste uszy. Był przystojny i sprawiał wrażenie sympatycznego.
- Tove. - z uśmiechem wyciągnęłam rękę w jego stronę.
- Ulf. - przedstawił się, ściskając moją dłoń i całując jej wierzch, na co przewróciłam oczami.
- Tylko mnie nie zabij, bo Loki się ucieszy. - poprosiłam ze słodką miną.
- Nie bój się. Dla Ulfa jest to test, jak dużo zapamiętał. - podała nam miecze. - Podszkolisz ją. - popatrzyła na chłopaka.
- Oczywiście. - zgodził się Ulf.
- Prawdziwe miecze nie są cięższe? - zdziwiłam się, przyglądając ostrzu.
- Tak. Prawdziwie, a te takie nie są. - zaśmiał się Hogun. - To drewniane miecze, na które rzucono zaklęcie, aby wyglądały, jak prawdziwe.
- Czyli jeszcze pożyję. Jej! - powiedziałam z entuzjazmem.
- Jeśli się nie obronisz będziesz martwa. - Sif odsunęła się, a Ulf zaatakował.
Podniosłam miecz do góry, broniąc się przed jego atakiem. Zadawał szybkie ciosy, a ja nie byłam w stanie zadać mu żadnego. Z trudem wymachiwałam mieczem, aby zasłonić się przed jego.
Cofałam się do tyłu, robiąc uniki i na moje nieszczęście po jakimś czasie potknęłam się o własne nogi i przewróciłam na twardą ziemię. Ulf przyłożył czubek drewnianego miecza do mojej szyi.
- Wygrałeś. - westchnęłam, patrząc na blondyna.
- Przegrałaś. - uśmiechnął się.
- Ale jeszcze żyję. - odwzajemniłam szeroki uśmiech.
Ulf pokręcił rozbawiony głową i odsunął miecz. Wyciągnął w moją stronę rękę, a gdy ją przyjęłam, pomógł mi wstać.
- Na dzisiaj koniec. Widzimy się jutro o tej samej porze. - podeszła do nas Sif. - Bez spóźniania! - skarciła mnie.
- Oczywiście. Dziękuję. - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
🐍🐍🐍
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - uśmiechnęłam się do elfa, gdy stanęliśmy przed ogromnymi złotymi drzwiami.
- To dla mnie przyjemność, wasza wysokość. - Ulf ukłonił się nisko z szerokim uśmiechem.
- Och, przestań! - machnęłam ręką, odwzajemniając jego uśmiech. - Jestem taką księżniczką, jak ogrem. - przewróciłam oczami, wywołując śmiech Ulfa. - Do zobaczenia jutro. - pocałowałam go w policzek i odwróciłam się, wchodząc do złotej sali. - Dzień dobry! - przywitałam się z rodziną.
- Ślicznie wyglądasz, siostro. - uśmiechnęła się Ava.
- Dziękuję. To zasługa Ulfa. - usiadłam na swoim miejscu.
Miałam na sobie zwiewną jasnozieloną sukienkę do kostek na grubych ramiączkach z okrągłym dekoltem. Do tego czarne baleriny i złoty naszyjnik z serduszkiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a Ulf zrobił mi lekki makijaż, podkreślający kości policzkowe, usta i oczy.
- Kto to Ulf? - spytał podejrzliwy tata.
- Bardzo miły elf, który oprócz walki zna się również na modzie. - wytłumaczyłam. - Przynajmniej bardziej niż ja.
- Skąd się znacie? - dopytywał, podczas gdy ja czułam na sobie czujne spojrzenie Lokiego.
- Z treningu. - wzruszyłam ramionami, biorąc gryza dużej kanapki.
- Jak to się stało, że przyszłaś później, chociaż trening skończyłaś pierwsza? - zaśmiał się Hogun.
- Byłam się przebrać. - odpowiedziałam, po przełknięciu kawałka.
- I jak wrażenia po treningu? - spytała Hela.
- Ciężko, ale już nie mogę doczekać się kolejnego. - wyszczerzyłam się do niej.
- Przegrałaś z Ulfem. - przypomniał Volstagg.
- I co z tego? - wzruszyłam ramionami, popijając asgardzki napój podobny do herbaty. - Nigdy wcześniej nie walczyłam, a on jest całkiem dobry. I miły. - dodałam.
- Elfy z natury są miłe. - uśmiechnęła się Frigga.
- I bardzo gadatliwe. - dodał Odyn.
- Tato? Mogę być elfem? - spytałam rodzica ze słodkim uśmiechem.
Mama zaśmiała się na moje słowa, jak większość zebranych. Jedynie Loki przyglądał mi się z dziwnym zainteresowaniem i... jakby złością? Zignorowałam to.
- Bycie bogiem ci się nie podoba? - spytał z uśmiechem tata.
- Podoba. Nawet bardzo. - uśmiechnęłam się. - Ale mogę się przyjaźnić z Ulfem? - spytałam rodziców. - Jest bardzo miły, mądry, przystojny...
- Tak. - zgodziła się mama. - I tak samo gadatliwy, jak ty?
- Tove nikt nie przebije. - wtrąciła rozbawiona Ava.
- Wcale nie mówię aż tak dużo! - oburzyłam się.
- Kochanie, potrafisz mówić godzinami! - zaśmiał się tata. - A ile pytań zadajesz? Chyba nie ma bardziej ciekawskiej osoby od ciebie.
- Nie wytrzymasz choćby minuty bez mówienia. - zgodziła się z tatą Ava.
Założyłam ręce na piersi, zaciskając usta. Postanowiłam, że nie odezwę się do końca dnia. Wtedy uwierzą, że potrafię milczeć. I tak, wiedziałam, że zachowuję się jak dziecko, ale przecież wciąż nim byłam. Chciałam się tym cieszyć, a nie zachowywać się jak niektóre nastolatki, które uważały się za takie dorosłe. Dzieciństwo było cudowne.
- Co ty robisz, Tove? - zaśmiała się Sif.
- Masz zamiar milczeć? - spytał rozbawiony Fandrall, na co tylko wzruszyłam ramionami.
Wzięłam kolejną kanapkę, którą zjadłam w milczeniu, przysłuchując się rozmowom rodziny i przyjaciół.
Popatrzyłam na Lokiego, który ani na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku. Przyglądał mi się z zainteresowaniem, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko. Widziałam go pierwszy raz, od kiedy wybiegłam z jego komnaty. Miałam nadzieję, że nie był na mnie zły. W końcu sobie na to zasłużył. Jaki wujek podrywa swoją bratanicę?
- Może przejdziecie się do ogrodów? - zaproponowała w pewnej chwili babcia.
- Och, tak. To świetny pomysł! - zgodziła się Ava, wstając od stołu wraz ze Stenem. - Idziecie z nami?
Hel i Loki wstali, tak jak Sif, Hogun, Fandrall czy Volstagg. Dokończyłam pić herbatę, przyglądając się członkom rodziny.
- Zostaniemy. Chcemy porozmawiać. - odpowiedział tata.
- A my zbieramy się do pracy. Też musisz dołączyć Sten. - przypomniała Sif.
- Będę za chwilę. - odpowiedział żołnierz.
- A ty nie idziesz, Tove? - zwróciła się do mnie Ava, na co wzruszyłam ramionami i wstałam.
Posłałam uśmiech w stronę dziadków i rodziców, by następnie wraz z siostrą, jej przeznaczonym, wujkiem i ciocią ruszyć w stronę królewskich ogrodów.
- Asgard jest cudowny! - powiedziała zafascynowana Ava, gdy trzymając za rękę Stena szła z nami kolorowymi alejkami.
- Tak, to prawda. Dużo weselej niż w Helfheimie. - uśmiechnęła się ciocia.
Chciałam spytać, jak wygląda Helfheim, ale w ostatnim momencie ugryzłam się w język. Nie chcieli słuchać mojego głosu, to go nie dostaną.
Słuchałam więc opowieści Stena i Avy, a także od czasu do czasu ciocia Hela zabierała głos.
- To do ciebie nie pasuje. - wyszeptał mi na ucho Loki, gdy szliśmy kilka kroków za pozostałymi.
Wzruszyłam ramionami na jego przytyk i dalej się nie odezwałam, doganiając resztę.
- Odkąd pamiętam ty wujku nie lubiłeś dużo mówić, ale do ciebie Tove jest to nie podobne. - powiedziała nagle Ava. - Proszę powiedz coś, bo zwariuję! - zatrzymała się, łapiąc mnie za ramiona.
- Dwie godziny czterdzieści siedem minut i trzydzieści pięć sekund. - odezwałam się, by następnie odchrząknąć.
- Co? - nie rozumiała blondynka, przyglądając mi się jakbym co najmniej zmieniła się w jakiegoś goblina.
- Tyle minęło odkąd postanowiłam wam udowodnić, że potrafię milczeć. - uśmiechnęłam się. - Wygrałam. To wy chcieliście, żebym mówiła. - wypomniałam siostrze.
- Tak jest dużo lepiej. - Ava przytuliła mnie.
- Mówiłaś więc, że Ulf dał ci niezły wycisk? - zaśmiał się Sten.
- Przecież tam byłeś. - przypomniałam.
- Ale skupiłem się na swojej walce. Volstagg nie jest łatwym przeciwnikiem. - zauważył z lekkim uśmiechem.
- Nie wiem. Jeszcze z nim nie walczyłam. - wzruszyłam ramionami. - I mam nadzieję, że to szybko nie nastąpi. Zmiażdżyłby mnie swoim ciałem. - pokręciłam głową na wyobrażenie sobie naszej walki. - Nie chcę tak umrzeć.
- Jesteś niemożliwa. - zaśmiała się Hela.
- Ale i tak wszyscy mnie kochają. - uśmiechnęłam się szeroko. - No... Może oprócz Lokiego. - popatrzyłam na bruneta, który na moje słowa zmienił wyraz twarzy na zaskoczony. - Dzisiejszy ranek nie był dla ciebie najprzyjemniejszy. - przypomniałam, uśmiechając się wyzywająco.
- Zniosę wszystko, złotko. - odezwał się Loki, puszczając mi oczko. - Ale cios był mocny, lecz mam nadzieję, że się nie powtórzy.
- Nie będziesz zaczynał, to nie. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
- O czym mówicie? - Ava, Hel i Sten przyglądali się nam z niezrozumieniem.
- O niczym ważnym. - uśmiechnął się lekko Loki. - Kontynuujemy spacer? - spytał, więc Ava i Sten ruszyli przed siebie, a nasza trójka zaraz po nich.
Wiedziałam, że ciocia Hela analizowała w głowie wypowiedź Lokiego. Miałam nadzieję, że nie wysnuje żadnych głupich wniosków.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro